Gaza, Hamas i dlaczego nie będę dzisiaj krytykował Izraela


David Colier 2018-05-18


Jednym z powodów, dla których nie będę dzisiaj krytykował Izraela, jest to, że jestem w Londynie. Nie stoję przed 40 tysięcznym, rozwścieczonym tłumem, wysłanym przez Hamas na izraelską granicę. Siedzę bezpiecznie bardzo daleko stamtąd w stosunkowo bezpiecznej części globu, z armiami wrogów Wielkiej Brytanii odpychanymi przez stulecia brutalnych konfliktów. Także w ciągu ostatnich dwóch dziesięcioleci wielu zginęło na Bliskim Wschodzie w starciach z armią brytyjską, jak też z armią Stanów Zjednoczonych, broniących swoich granic i globalnych interesów przez walkę daleko od naszych brzegów. Naszym wrogom nie pozwala się nawet na podejście do naszych granic.

Zupełnie niedawno nasze ulice pozostawały spokojne i milczące, podczas gdy konflikt w Syrii pochłonął pół miliona ludzi. Przy absolutnym milczeniu w obliczu prawdziwego ludobójstwa i czystek etnicznych zachodzących na całym globie, trudno przewyższyć hipokryzję globalnego wzruszenia z powodu śmierci tych, o których wiemy, że w większości byli bojówkarzami Hamasu na granicy Gazy. Jeden z narodów, który brał udział w syryjskich masakrach – Turcja – właśnie wydalił izraelskiego ambasadora. Turcja? Erdogan z pewnością śmieje się.


Hamas i Gaza


Minęło trzynaście lat od czasu, kiedy Izrael wycofał się z Gazy. Wycofał wojsko, rozmontował osiedla i siłą usunął żydowskich mieszkańców. Niemal natychmiast Hamas wygrał wybory, a potem próbował zastąpić palestyńską policję w Gazie siłami Hamasu. Ten wewnętrzny konflikt doprowadził do „Bitwy o Gazę” między Fatahem a Hamasem, której wynikiem było przejęcie pełnego panowania nad Gazą przez Hamas.


Od tego czasu historia była tragiczna. Rosnąca populacja Gazy jest pod panowaniem terrorystycznego reżimu nastawionego na konflikt zamiast na dialog. Z międzynarodowym finansowaniem zapewniającym podstawowe potrzeby codziennego życia fundusze Hamasu idą na walkę z Izraelem zamiast na polepszenie życia obywateli. Były trzy duże konflikty i ostatni, w 2014 r., był dewastujący.  


Gambit w Gazie


Icchak Rabin, w wywiadzie radiowym, 24 lipca 1995 r. powiedział:

Opowieści Likudu o koszmarach są dobrze znane. Przecież zapowiadali także rakiety z Gazy. Od roku Gaza jest w zasadzie pod rządami Autonomii Palestyńskiej. Nie było ani jednej rakiety. Ani żadnej nie będzie.

Pamiętam te argumenty. Te, w których przywódcy Likudu byli nazywani kłamcami i podżegaczami wojennymi za to, że ośmielali się sugerować, że rakiety na Izrael zostaną wystrzelone z Gazy. Moją główną krytyką wobec lewicy jest to, że nigdy nie pojawia się u nich idea odpowiedzialności za słowa. Te same grupy ludzi, które tak szybko przymykały oczy na wczesne łamanie przez Palestyńczyków porozumień z Oslo, naciskały także na Izrael, by zrezygnował z Wzgórz Golan za pokój z Syrią. Proszę sobie wyobrazić, jak inna byłaby sytuacja dzisiaj, gdyby odbyła się taka wymiana i siły irańskie zbliżały się do brzegów Jeziora Tyberiadzkiego. Zwolennicy tego posunięcia po prostu wzruszają ramionami i przechodzą do następnego ryzyka, jakie chcą, by Izrael podjął.


Konfrontacja z Hamasem


Dzisiaj Gaza jest bankrutem. Szybko rosnąca populacja na tym obszarze nie może zaopatrzyć samej siebie. Izraelczycy wiedzą o tym, Palestyńczycy wiedzą o tym i reszta świata wie o tym. Oczywiście, wie także Hamas, który doprowadził do największej w historii sytuacji wzięcia zakładników. Głównym celem Hamasu zawsze było zabijanie Izraelczyków a ich niezdolność przekształcenia się w odpowiedzialny organ rządowy oznaczał, że sukces i porażka Hamasu zależy od ich zdolności zabijania.  


Przed wycofaniem się Izraela z Gazy były możliwości bezpośrednich kontaktów z Izraelczykami. Były tam zarówno osiedla, jak i żołnierze, którzy stanowili łatwy cel. Szaron skończył z tym, kiedy oddzielił Strefę Gazy od Izraela. Odpowiedzią Hamasu na to były rakiety. Taka islamistyczna odpowiedź, która znaczy: „widzicie, nadal możemy was dosięgnąć”. Odpowiedź Izraela w 2014 r. na ogień rakietowy nie pozostawiła Hamasowi żadnych złudzeń co do ceny, jaką trzeba będzie zapłacić za powtórzenie tego szaleństwa. Wtedy przyszły tunele. Ten produkt uboczny szmuglu był kolejną dziedziną ekspertyzy pozwalającą na wspaniałe pomysły o wlaniu przerażenia w serca Izraelczyków. Wtedy Izrael wynalazł metody wykrywania tuneli. 


Pozostała tylko sama granica. Jedyny punkt na mapie, gdzie terrorysta z Gazy może nadal próbować zabić lub zranić Izraelczyka. Hamas musi pokazać, że potrafi wyrządzić szkody Izraelowi i jedyną kartą, jaką trzyma, są cywile w Strefie Gazy. To więc, co widzimy teraz - „Marsz powrotu” - nie jest wielkim pokojowym protestem populacji Gazy, ale ostatnim wysiłkiem Hamasu, żeby pokazać swojej populacji, że nadal potrafi robić to, do czego jest przeznaczony. Jeśli Hamas nie potrafi zrobić nawet tego, to jaki jest jego cel? Stoimy przed największą operacją wzięcia zakładników, jaką świat kiedykolwiek widział.


Bezsensowna „sztuczka PR”


Hamas jest słabszy niż kiedykolwiek. Każda strategia osłabienia Hamasu, jaka była stosowana w ostatnich kilku latach przez Izraelczyków, przez Egipcjan i przez Autonomię Palestyńską ma u sedna tę „sytuację z zakładnikami”. Niemniej ludzie na Zachodzie mówią o tym, że Hamas zwycięża w wojnie propagandowej. Są to całkowicie jałowe androny.


Po pierwsze, nie ma znaczenia, ilu ludzi uważa, że Hezbollah zdobył zwycięstwo PR w 2006 r. Dla Izraela liczy się to, że od tamtego czasu granica pozostaje spokojna i że Hezbollah jest zainteresowany w utrzymaniu tego spokoju na granicy. Działania Izraela uratowały życie Izraelczyków. A to jest najważniejsza troska Izraela.  


Użyteczni idioci


Ci sami „użyteczni idioci” mówili o konflikcie 2014 r., że „Hamas wygrał wojnę propagandową”. Niemniej od tego czasu Hamas bał się odpalać rakiety. Pozycję Hamasu zniszczyły wydarzenia ostatnich kilku lat. Czy zauważyliście, jacy spokojni byli inni Palestyńczycy podczas tej konfrontacji? Czy możecie wyobrazić to sobie dwadzieścia lat temu? Ulice Nablusu, Jenin i wschodniej Jerozolimy płonęłyby w solidarności. Nie robią tego, bo Hamas już PRZEGRAŁ wojnę propagandową tam, gdzie to się liczy. Hamas wysyła swoje siły do granicy, by tam powodować zamieszki, bo nie ma innej opcji.


Izrael zajmuje się obroną swoich obywateli, Hamas i Hezbollah zajmują się zabijaniem izraelskich obywateli. Przy braku izraelskich ofiar na obu granicach Izrael zrobił to, co było jego celem. To, jak sądzę, jest najlepszy tweet z ostatnich dni:


Myślę, że zawsze będą napięcia na Bliskim Wschodzie, skoro są tam ludzie, którzy chcą zabijać Żydów, i Żydzi, którzy nie chcą być zabijani, a żadna ze stron nie jest skłonna do kompromisów.
Myślę, że zawsze będą napięcia na Bliskim Wschodzie, skoro są tam ludzie, którzy chcą zabijać Żydów, i Żydzi, którzy nie chcą być zabijani, a żadna ze stron nie jest skłonna do kompromisów.

Żałosna wrzawa


Co więc zdarzyło się naprawdę? Hamas, nie mając alternatywy poza robieniem szumu, by uzasadnić swoje dalsze istnienie wobec ludzi, których trzyma jako zakładników, zorganizował protest. Wysłał swoich bojówkarzy, podniecił tłum, starał się przedrzeć przez granicę i Izrael skutecznie obronił się przed atakiem.


Hamas wie, w jaki sposób to działa i jego machina pracuje gładko. Mają fabryki w Gazie pracujące przez okrągłą dobę, które przez media społecznościowe wysyłają obrazy do antyizraelskich grup. Tysiące fałszywych kont, które udają, że są mężczyznami, kobietami lub dziećmi, piszącymi o osobistej tragedii. Wiele z nich zostaje przyjaciółmi antyizraelskich aktywistów i prosi o datki, by pomóc zapłacić za żywność na ten miesiąc. W takich momentach jak obecnie, ta machina jest gotowa do pracy w nadgodzinach.


Zachodnie media są dosłownie ślepe w kwestii Gazy i zależą od palestyńskich źródeł, które dostarczają im informacji. Sieci informacyjne chłepczą to wszystko żarliwie i na kilka godzin obrazy masakry wypełniają nasze ekrany.  


To jest nasza bitwa, nie zaś Izraela. Nagle uderza w nas patetyczna wrzawa reporterów, mówiących jak izraelscy żołnierze po prostu strzelają sobie do niewinnych protestujących jak do „kaczek na stawie”. Fake news królują w eterze. Ludźmi, którzy zawodzą wszystkich w tej sytuacji nie są Izraelczycy, ale dziennikarze, którzy po prostu powielają propagandę Hamasu jak bezmyślni idioci.


Jak się okazało, Hamas, organizacja uznana za terrorystyczną, przyznaje, że pięćdziesięciu spośród ofiar to byli bojówkarze Hamasu.


Wysoki rangą oficjel Hamasu mówi, że 50 zabitych na granicy Izrael/Gaza „byli członkami Hamasu”
Wysoki rangą oficjel Hamasu mówi, że 50 zabitych na granicy Izrael/Gaza „byli członkami Hamasu”

Co znaczy, że po prostu nigdy nie było żadnej „masakry”. Niemal każda relacja, jaką widzieliśmy z konfrontacji na granicy Gazy, była katastrofalnie błędna.


„Haniebne” i „krytyczne”


Oglądanie obrazów z takiego konfliktu jest wyzwaniem. Zakładnicy w Gazie są realnymi ludźmi, złapanymi w straszliwą pułapkę. Nie możemy wiedzieć, co oglądamy, ale jest to zaprojektowane przez fabrykę obrazów w Gazie, byśmy się wzdragali. Izrael wie, że wystarczy jedna mała grupka terrorystów, która przedrze się przez granicę i zmasakruje kilku Izraelczyków. W tym momencie Hamas ogłosi prawdziwe „propagandowe” zwycięstwo. Co znaczy, że nie wolno dopuścić, by to się zdarzyło. Z jednej strony mamy więc czterdziestotysięczny, agresywny tłum z równą liczbą kamer, jak terrorystów w tym tłumie, a z drugiej Izrael, który nie może pozwolić ani jednej grupie na przekroczenie linii.


To jest wojna, nie zaś walka małych gangów w południowym Londynie, albo niewielkie zamieszki w Tottenham. To jest radykalna, islamska grupa terroru, która próbuje znaleźć sposób zabijania Izraelczyków.


A więc niektórzy żydowscy zwolennicy pytają: „czy nie było innego sposobu?” Zażenowani scenami, które widzieli, ale nie znając jeszcze prawdy, uznają, że najprościej jest dołączyć do chóru krytyków. Oznajmiają więc, że choć „popierają Izrael”, uważają, że tym razem Izrael był zbyt agresywny. A równocześnie wszyscy inni na Bliskim Wschodzie, jak Egipcjanie, są w pełni świadomi prawdy:


Hanijeh upokorzony w Kairze: „Izrael zabije cię, a my nie będziemy interweniowa攄Krew na rękach Hamasu” powiedział. „Hamas im nie wybaczy” powiedział.

Hanijeh upokorzony w Kairze: „Izrael zabije cię, a my nie będziemy interweniować”

„Krew na rękach Hamasu” powiedział. „Hamas im nie wybaczy” powiedział.



A więc, kiedy Egipcjanie krzyczą na przywódcę Hamasu, mówiąc mu, że ma krew na rękach, redaktor naczelny „Jewich Chronicle”, Stephen Pollard pisze taki tweet:


Wczoraj był haniebny dzień. Tak, Hamas wykorzystał – nawet zorganizował – większość protestów. Tak, nikt nie byłby zabity, gdyby Hamas nie atakował granicy. Nikt jednak nie może mi powiedzieć, że poprawną reakcją jest strzelanie ostrą amunicją do nieuzbrojonych Palestyńczyków.
Wczoraj był haniebny dzień. Tak, Hamas wykorzystał – nawet zorganizował – większość protestów. Tak, nikt nie byłby zabity, gdyby Hamas nie atakował granicy. Nikt jednak nie może mi powiedzieć, że poprawną reakcją jest strzelanie ostrą amunicją do nieuzbrojonych Palestyńczyków.

A aktywista Yachad, Amos podzielił się na Facebooku haniebnym wydarzeniem, wzywając ludzi do uczestniczenia w „Kadysz” za Gazę na Parliament Square.



Nawet normalnie rozsądny Daniel Sugarman (JC) opublikował artykuł w tonie dlaczego krytykuję Izrael o wydarzeniach na granicy Gazy. Proszę zauważyć kluczowe słowa w URL artykułu. Mogłyby być napisane przez Electronic Intifada:

 

‘the-hamas-attacks-on-the-gaza-border-have-met-with-an-overwhelming-and-deadly-response-by-israeli-forces-this-must-be-condemned

ataki-hamasu-na granicę-gazy-spotkały-się-z przytłaczającą-i-zabójczą-rekcją-sił-izraelskich-to trzeba-potępić

 

W tej instynktownej reakcji brak logiki. Tylko to, że nie czujemy się dobrze z działaniami, które Izrael musi podjąć, nie znaczy, że są one niesłuszne. Dobrze, że potrafimy być krytyczni wobec siebie, ale czy specjaliści w tej dziedzinie nie są ludźmi, których powinniśmy najpierw wysłuchać? Od kiedy ludzie żyjący w luksusie bezpiecznego Londynu wiedzą więcej niż izraelscy generałowie, którzy na miejscu podejmują decyzje z całą informacją do ich dyspozycji?


Jesteśmy w stanie wojny z Hamasem.


Zbyt wielu kanapowych generałów podsyca wrzawę ignorancji zamiast poczekać, aż kurz opadnie. Jak może ktokolwiek wiedzieć wystarczająco dużo, by wyciągać odpowiedzialne wnioski o tym, co tam miało miejsce. Tylko dlatego, że wrzawa jest tutaj – nie mamy obowiązku jej podsycać. (Film z Israel Advocacy Movement)

 

 

Gdyby moja rodzina żyła w Sderot lub Nahal Oz, chciałbym, by broniły jej Izraelskie Siły Obronne. Wiedziałbym, że IDF, jedyna siła między czterdziestotysięcznym agresywnym tłumem a moją rodziną, zrobi wszystko, co uzna za konieczne, by nas obronić. O tym przede wszystkim myśleli żołnierze IDF, którzy bronili granicy przeciwko atakom Hamasu. Nie to, jak to wszystko będzie wyglądało w telewizji.


A więc nie, nie będę dzisiaj krytykował Izraela. Nie wiem, czy był sposób na dalszą redukcję ofiar, wymyślony po czasie, ale operacje militarne nie działają po czasie. Obecnie wygląda na to, że niemal wszystkie ofiary śmiertelne  były bojówkarzami Hamasu. Wiemy też, że są miliony kanapowych generałów, udających, że wiedzą więcej niż eksperci. To nie miliony ludzi bronią państwa Izrael. To robi IDF.


Gaza, Hamas and why I won’t be criticising Israel today

Beyond the Great Divide, 16 maja 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

David Collier

Brytyjski bloger. Autor blogu Beyond the great devide