Płońsk miasto otwarte


Andrzej Koraszewski 2018-04-18


Dziwne miejsce na mapie Polski, miasto, w którym każdego roku pamięta się o dacie likwidacji tamtejszego getta, a uczniowie w tamtejszych szkołach znają tę datę, miasto dumne jest z tego, że tu właśnie urodził się pierwszy premier Izraela, Dawid Ben Gurion, miasto, którego burmistrz informuje na swojej stronie Facebooka, że ukazała się nowa książka księdza Adama Bonieckiego, ale informuje również o błąkającym się na ulicy psiaku, który albo szuka swojego domu, albo nowego domu i o urodzinach Andersena, które są Międzynarodowym Dniem Książki dla Dzieci, więc są znakomitą okazją, żeby dzieciom poczytać.

Żyjemy w kraju, w którym czołowi intelektualiści w stylu Ziemkiewicza, zarzekając się, że nie są antysemitami, piszą o parchach, a Ziemkiewiczów mamy bez liku, więc nawet wirtualna wizyta w Płońsku jest jak oddech świeżego powietrza. Jest taki gatunek patriotyzmu, który utrudnia bycie człowiekiem, nazywa się nacjonalizmem, a jego odpychającą gębę widzieliśmy ostatnio i na Jasnej Górze, i w Stoczni Gdańskiej  (inna odmiana tego samego jest mniej nacjonalistyczna, udaje czasem humanizm, a dotarła do nas nie przez Rzym i Berlin, a przez Moskwę). Wróćmy jednak do Płońska.    


W niedzielę 15 kwietnia odbył się tam Marsz Żywych. Główne uroczystości odbywały się w Auschwitz, tam byli prezydenci Polski i Izraela, w Płońsku było nieco skromniej, ale pod wieloma względami wręcz piękniej, bo bez pompy, za to z ogromną wzajemną serdecznością. Przed wojną Żydzi stanowili tu połowę mieszkańców, a Ben Gurion pisał o tym mieście, że było wolne od antysemityzmu. 1940 niemieckie władze okupacyjne urządziły w Płońsku getto, a w dwa lata później ruszyły stąd transporty Żydów z Płońska i okolic do Auschwitz.


Tegoroczny Marsz Żywych w Płońsku, związany z 70 rocznicą niepodległości Izraela, ściągnął setki mieszkańców tego miasta, a więcej było tu tańców i zabawy niż sztywnych przemówień. Miasto gościło panią ambasador Izraela, Annę Azari, był również naczelny rabin Michael Schudrich, byli goście z Izraela.  Zaczęło się jak zawsze w ratuszu, a potem marsz na skwer Dawida Ben Guriona, gdzie kiedyś stał dom, w którym w 1886 roku urodził  się Ben Gurion.      


Odnosiło się wrażenie jakby w Płońsku nie zauważono nieszczęsnej ustawy o IPN, albo uznano, że są ważniejsze sprawy, chociażby takie, żeby razem zatańczyć horę przed domem, w którym Dawid Ben Gurion spędził 20 lat swojej młodości. 


Burmistrz Płońska, Andrzej Pietrasik, goście i radni tańczą horę na rynku, przed domem, w którym Dawid Ben Gurion  mieszkał przez wiele lat. (Ten z napisem My Travel.pl)  Zdjęcie: Yaakov Schwartz/Times of Israel.
Burmistrz Płońska, Andrzej Pietrasik, goście i radni tańczą horę na rynku, przed domem, w którym Dawid Ben Gurion  mieszkał przez wiele lat. (Ten z napisem My Travel.pl)  Zdjęcie: Yaakov Schwartz/Times of Israel.

Młodzież płońska i izraelska robiła to samo, chociaż pewnie bardziej energicznie i z większym zapałem. 



Rabin Schudrich mówł, że „Tu, w Płońsku możemy świętować niepodległość Izraela bez lęku przed antysemitami i protestami. Nie byłoby to możliwe w Wielkiej Brytanii, Austrii czy Francji.”

 

To prawda, chociaż zrobione dzień wcześniej zdjęcia z Gdańska sprawiały wrażenie zdjęć z innego kraju.

 



Czy można żyć bez złości, bez nienawiści i kłamstwa? Okazuje się, że można, chociaż i w Płońsku spotkać można czasem ludzi niezbyt zadowolonych z faktu, że to miasto jest tak bardzo inne. Ciekawe, że ta inność nie budzi wielkiego zainteresowania mediów.

Najpełniejszą relację z płońskich zabaw znalazłem w Times of Israel, może dlatego, że ten gatunek życzliwości, przyjaźni i zrozumienia budzi w Izraelu szczególnie żywy oddźwięk.