Geny wydają się wyjaśniać większość sukcesów uczniów szkół elitarnych


Matt Ridley 2018-04-25


Prawdziwa merytokracja jest stanem, w którym dziedziczność determinuje sukces

Dobrą wiadomością jest to, że możesz oszczędzić na czesnym. Według nowego badania szkoły elitarne nie dodają niemal niczego do wyników egzaminów uczniów, ponieważ przewagi, z jakimi nastolatki z nich wychodzą, są głównie tymi samymi przewagami, z jakimi przybyli i w większości są genetyczne. Złą wiadomością jest to, że to sugeruje, iż zachodzi genetyczna stratyfikacja społeczeństwa i to w wyższym stopniu niż sądziliśmy. To jednak musi zdarzyć się w merytokracji. Jeśli wszystko inne wyrównasz, geny będą coraz bardziej determinowały różnicę.  


To nowe badanie o dużej wiarygodności, zostało przeprowadzone przez zespół pod kierownictwem Roberta Plomina, profesora z King’s College London i znanego specjalisty z dziedziny genetyki inteligencji. Współautorami są badaczka Emily Smith-Woolley i znany reformator szkolny (oraz ofiara polowania na czarownice w mediach społecznościowych) Toby Young, którego ojciec 60 lat temu ukuł słowo “merytokracja”.


Fakt, że geny wpływają na inteligencję, nie jest już dłużej kontrowersyjny. Badania bliźniąt pokazały wielokrotnie, że w typowym społeczeństwie zachodnim miary ogólnej inteligencji wynikające z testów IQ mają około 30 procent odziedziczalności (to jest, 30 procent zmienności między ludźmi można wyjaśnić ich genami) w dzieciństwie,  40 do 50 procent w okresie młodzieńczym i 60 procent w dorosłości. Ten wzrost odziedziczalności z wiekiem może wydawać się paradoksalny, ale ma sens: dorośli mają większą swobodę odkrywaniawłasnego poziomu intelektualnego, podczas gdy dzieci mogą być popychane przez ambitnych rodziców i dobre szkoły lub przez złych przyjaciół i marne szkoły do odgrywania kogoś, kim tak naprawdę nie są.


Polityka jest w tym wszystkim także paradoksalna. Lewica ma tendencję do pomniejszania znaczenia genów dla inteligencji, podczas gdy prawica chętnie je wyolbrzymia. A przecież, jeśli argumentujesz, że wychowanie jest wszystkim, a natura niczym, to faktycznie skazujesz tych, którzy chodzili do marnych szkół na los ludzi drugiej kategorii i nie do uratowania; jeśli natomiast uważasz, że natura ma znaczenie, to wynika z tego, że istnieją utalentowani ludzie w złych szkołach, których system powinien odkryć i uratować przez akcję afirmacyjną. Opowiada o tym chociażby życiorys samego profesora Plomina, którego talent odkryto dzięki testowi IQ: pochodzi on z domu, w którym nie było książek i żadne z jego rodziców nie chodziło na uniwersytet.


Podobnie, kiedy około 20 lat temu naukowcy zaczęli się zastanawiać nad pytaniem, czy istnieje genetyczny składnik homoseksualizmu, niektórych komentatorów zaskoczyła pozytywna reakcja gejów, to bowiem sugerowało, że bycie gejem nie jest “wyborem”, ale jest nieodłączne od tego, kim się jest.  


Aktywiści transgenderyzmu także chętnie przyjęli niedawną pracę, sugerującą genetyczny wkład do tożsamości transgender.  Wspiera to koncepcję, że „transgenderyzm nie jest wyborem, ale sposobem istnienia”, jak to ujął pewien genetyk. Fakt, że odkrycia genetyki wspierają na ogół postępowe idee, nie został zauważony w kwestii dziedziczności inteligencji.   


Wiedza o tym, że geny mają znaczenie, nie jest jeszcze tym samym, co wiedza, które geny mają znaczenie. Przez długi czas nie było możliwe dopasowanie inteligencji do żadnych konkretnych genów. To zmieniło się dzięki zdolności wykrywania wpływu setek genów (każdego o małym efekcie), w dużych próbach ludzi o zbadanym genotypie. Wynikające z tego “genome-wide polygenic scores” (GPS) są miarą obecnych kombinacji genów. Ludzie o wysokich wynikach okazują się mieć dwukrotnie wyższe prawdopodobieństwo dotarcia na uniwersytet niż ludzie o niskich wynikach.  


Obecnie można więc zobaczyć, czy dobre szkoły mają dobre wyniki ze względu na dobre nauczanie, czy ze względu na dobrą selekcję wstępną uczniów. W tym nowym badaniu spojrzano na reprezentatywną próbę 4814 uczniów w szkołach państwowych, selekcjonujących szkołach państwowych (grammars) i selekcjonujących szkołach prywatnych. Jak oczekiwano, uczniowie selekcjonujących szkół otrzymali lepsze wyniki na egzaminach GCSE [rodzaj egzaminu gimnazjalnego] niż uczniowie ze szkół ogólnych. Naukowcy porównali jednak następnie geny tych trzech grup, używając punktów GSP, które przewidują ilość lat nauki.


Odkryli, że trzykrotnie więcej uczniów z górnej jednej dziesiątej punktów GPS poszło do szkoły, do której jest selekcja, niż z najniższej jednej dziesiątej. Kiedy uwzględnili czynniki stosowane przy doborze uczniów, wariancja wyników egzaminu w wieku 16 lat wyjaśniana przez rodzaj szkoły spadła z 7 procent do poniżej jednego. „Te wyniki pokazują, że  genetyczne i egzaminacyjne różnice między rodzajami szkół polegają przede wszystkim na dziedzicznych cechach branych pod uwagę przy przyjmowaniu”.


O rety! A więc ci wszyscy utalentowani absolwenci Eton byli od początku utalentowani. Ja się nie popisałem, jako że chodziłem do tej samej szkoły, co ostatni premier, obecny minister spraw zagranicznych, arcybiskup Canterbury, niedawny laureat Nagrody Nobla w medycynie (Sir John Gurdon) i zdobywca Oscara (Eddie Redmayne).


Oczywiście, geny, które powodują, że ktoś odnosi sukces w szkole, mogą nie determinować intelektu; mogą w jakiś sposób powodować, że rodzice dziecka są bardziej sumienni i czytają mu co wieczór, lub mogą wpływać raczej na chęć uczenia się niż na zdolności. Rodzice posyłają także dzieci do prywatnych szkół z innych powodów niż edukacyjne osiągnięcia: mogą chcieć zakotwiczyć dziecko w pewnej warstwie społecznej.  


Nie da się sprawić pobożnymi życzeniami, że geny znikną. Jak powiedział genetyk z Harvardu, David Reich: “Pełni najlepszych intencji ludzie, którzy zaprzeczają możliwości istnienia znaczących różnic biologicznych między populacjami ludzkimi, okopują się na pozycji nie do obrony, która nie przetrwa postępów nauki”.  


Jeśli chodzi o płeć, pewne różnice płciowe są genetyczne; piersi i brody nie są społecznymi konstruktami. Trudniej jest zdecydować, które z różnic zachowania między płciami wynikają z natury, ale raz jeszcze paradoks odziedziczalności dostarcza wskazówki. W zeszłym miesiącu dwóch psychologów opublikowało artykuł, w którym pokazują, że w krajach, gdzie jest najmniejsza dyskryminacja kobiet, kobiety są najbardziej niedoreprezentowane w naukach ścisłych, technice, inżynierii i matematyce (STEM).  Procent absolwentek STEM –  jest dwukrotnie wyższy w Turcji, Algierii i Tunezji niż w Finlandii, Szwecji i Norwegii. Wydaje się, że im więcej wolności mają dziewczyny, tym mniej prawdopodobne, że wybiorą przedmioty STEM.


Dzisiaj słusznie próbujemy zapewnić, żeby żadne różnice wyników między płciami, rasami lub rodzajem edukacji nie były spowodowane dyskryminacją. W rezultacie jednak maksymalizujemy wkład wrodzonych predyspozycji i zdolności. Doskonałym społeczeństwem merytokratycznym byłoby takie, w którym ludzie studiujący w Oxfordzie mają tylko przewagi genetycznie, a nie społeczne.


Pierwsza publikacja w Times.


Genes Appear to Explain Most of the Succcess of Selective Schools

The Rational Optimist, 3 kwietnia 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.