Jak Izrael, Diaspora i Polska mogą opanować debatę o Holocauście


Seth J. Frantzman 2018-03-01

FLAGA i kwiaty przy pomniku, który upamiętnia powstanie w żydowskim getcie w Warszawie w 1944 r. (zdjęcie: REUTERS)
FLAGA i kwiaty przy pomniku, który upamiętnia powstanie w żydowskim getcie w Warszawie w 1944 r. (zdjęcie: REUTERS)

Izrael, społeczność żydowska w Diasporze i Polska znajdują się w kryzysie od początków lutego, kiedy w Polsce uchwalono kontrowersyjną ustawę. Ustawa ta przewiduje kary dla każdego, kto „publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie”. Za granicą jednak zinterpretowano tę ustawę (głównie w mediach i przez polityków, którzy świadomie ją wypaczyli), jako rodzaj “negacji Holocaustu”.

Zamiast próby dyskutowania o problemie i znalezienia kompromisu, głosy po obu stronach świadomie podsycały płomienie. Dotyczy to szczególnie strony izraelskiej i Diaspory. Dziennikarze umyślnie używali zwrotu “polskie obozy śmierci”, by obrazić Polaków, żydowska NGO wzywała USA do zawieszenia stosunków z Polską, twierdząc, że Polska zaprzecza Holocaustowi, a potem oskarżając Polskę o dokonanie Holocaustu.  


W artykule w żydowskiej gazecie w USA pytano, dlaczego „Żydzi wydają pieniądze w Polsce”, podczas gdy izraelski polityk twierdził, że Polska była współwinna Szoah, bo jeden z jego krewnych był deportowany z Jugosławii do Polski przez niemieckich nazistów. Dobrze znany izraelski dziennikarz sugerował, że teraz jest właściwa pora dla Izraelczyków na żądanie zwrotu historycznych własności rodzinnych w Polsce. „Absurdalne zasady zwrotu mienia miały sens, kiedy państwo polskie nadal utrzymywało sojusz z Izraelem”. 


Krótko mówiąc, jeśli Polska nie zrobi tego, co Izrael mówi, to “setki tysięcy Izraelczyków”, którzy twierdzą, że są dziećmi lub wnukami polskich obywateli żydowskich będzie działać poprzez Unię Europejską, by odzyskać swoją własność.


Także polscy politycy i prasa wymierzali kopniaki. W Internecie kilku Polaków używało zwrotu „żydowskie obozy śmierci” w odpowiedzi na „polskie obozy śmierci”. Jeden polski polityk zaproponował zbudowanie muzeum „Polocaustu”, by upamiętnić Polaków zamordowanych przez nazistów. W odpowiedzi na pytanie w Monachium polski premier powiedział: „byli polscy sprawcy [podczas Holocaustu], tak jak byli żydowscy sprawcy, jak byli rosyjscy sprawcy, jak byli ukraińscy sprawcy, a nie tylko niemieccy sprawcy”. Te słowa rozgniewały wielu, którzy widzieli w tym próbę obciążenia winą samych  Żydów za ich zagładę.


Ten wybuch gniewu na tę ustawę jest całkowicie nieproporcjonalny do tego, co ustawa mówi. Jest większy niż gniew na nazistowskie Niemcy, które w rzeczywistości zaplanowały i wykonały Holocaust. Jest większy niż gniew na reżim Iranu, który propaguje oficjalną negację Holocaustu. Zatem wydaje się oczywiste, że kryzys w stosunkach żydowsko-polskich nie dotyczy naprawdę tej ustawy, ale nierozwiązanych spraw. W tym gniewie i oskarżeniach jest surowość, która wskazuje na ranę niezasklepioną od 1945 r.   


Główną drogą do zaleczenia polsko-żydowskiej rany jest otwarte rozmawianie o historii. Specjalizująca się w problematyce Holocaustu, Deborah Lipstadt, pisała o tym w poście na blogu w 2007 r.   Mówi, że kiedy podróżowała po Polsce, musiała bez ustanku podkreślać, że „niesłuszne jest przedstawianie Polski jako miejsca niekończącego się antysemityzmu, lub uleganie absurdalnej, niemniej często słyszanej uwadze, wypowiadanej przez odwiedzających Żydów, że ‘Polacy byli gorsi od nazistów’”.


Lipstadt napisała, że wielu Żydów błędnie wierzy, że Polacy byli strażnikami w Auschwitz lub członkami Einsatzgruppen, nazistowskich mobilnych jednostek do mordowania Żydów. “Błąd”, pisze. Faktem jest, że Polacy byli jednym z najmniej kolaborujących narodów w Europie. Niemniej populistyczny mit pozostaje w Izraelu i w Diasporze, że Polska jest krajem, który zrobił coś złego. W rzeczywistości Polacy byli ofiarami obok Żydów, ale ten fakt zgubił się w pamięci historycznej, kiedy naucza się o Holocauście w USA i w Izraelu.  


Wiem to z własnego doświadczenia. Dorastałem czytając Night i budując modele Auschwitz w szkole. Uczyliśmy się, że odpowiedzialni byli “naziści” (nigdy “Niemcy”). Nigdy właściwie nie dowiedzieliśmy się, gdzie Holocaust miał miejsce; nie zdarzył się w konkretnej lokalizacji. Nie umiałem znaleźć Dachau na mapie. Dowiedzieliśmy się, że w Europie byli Żydzi i naziści. Potem Alianci wyzwolili Żydów. Nie radziecka Armia Czerwona. Amerykanie wyzwolili Auschwitz. Tak sugerowano nam w szkole.


A Niemcy nie są nazistami – wielu Niemców nie popierało Hitlera, mówiono nam. A Austria była “ofiarą” nazizmu. Opierała się także Francja. Dania uratowała Żydów.


Nic więc dziwnego, że przy takiej edukacji moje pokolenie można tak łatwo wprowadzić w błąd, by wierzyło, że Polska była odpowiedzialna. Nie otrzymaliśmy prawdziwej edukacji o Holocauście. Nauczyciele uważają, że uczniów zdezorientuje wyjaśnianie różnicy między Bułgarią i Rumunią, między Ukrainą i Białorusią. I w ogóle zapomnij o różnicy między Łotwą, Litwą i Estonią. Nie potrafimy nawet znaleźć ich na mapie.


W edukacji o Holocauście jest tendencja do przedstawiania nazistowskich Niemiec jako aberracji w skądinąd cywilizowanej historii niemieckiej. Intelektualiści, tacy jak Hannah Arendt, ciężko pracowali, byśmy uwierzyli, że Niemcy były krajem “cywilizowanym” i “europejskim” i że nawet czołowi nazistowscy filozofowie, tacy jak Martin Heidegger, są do zaakceptowania. Naziści byli „banalni”, twierdziła, po prostu nudni. Nic więc dziwnego, że skoro naziści są „banalni”, można nam wmówić, że wschodni Europejczycy byli „odpowiedzialni”.  


Kto chce wierzyć w prawdę, którą jest to, że w “cywilizowanej” Holandii i Belgii bardzo wielu mężczyzn wstępowało do SS, a w Serbii, Białorusi i Polsce mężczyźni wstępowali do ruchu oporu?  Że w rzeczywistości kolaboracja była normą w Europie Zachodniej, podczas gdy miliony walczyły z nazistami na wschodzie? Uczy się nas w sposób, który prowadzi do wiary, że ludzie, którzy wyszli na brzeg Normandii w 1944 r., pokonali Hitlera, nie zaś miliony mężczyzn i kobiet z radzieckiej Armii Czerwonej.


Kiedy zrozumiemy, że nasze pojęcie o historii europejskiej jest wypaczone, możemy zacząć dyskusję o historii polsko-żydowskiej. To znaczy, uczciwą dyskusję o roli Armii Krajowej opierającej się nazistom i o Polakach, którzy zginęli z rąk Niemców. Historia Holocaustu, kiedy chcemy mówić o niej poza czysto żydowskim kontekstem, musi obejmować męczenników i zamordowanych w innych krajach. Żadna dyskusja o Holocauście i Polsce nie może skupiać się tylko na nazistach, polskich kolaborantach i żydowskich ofiarach. To jest fałszywa historia, której się naucza.  


Prawdziwa historia obejmuje żydowskie ofiary, polskie ofiary, polski ruch oporu, niemieckich okupantów nazistowskich, niemieckich sprawców i pewnych polskich sprawców. Żydzi chcą podkreślać, że byliśmy ofiarami, ale nie powinno to być bronią do obwiniania Polaków i ignorowania polskich ofiar. Zamiast obwiniać Polskę za fakt, że naziści tam zbudowali obozy, wina powinna zawsze zaczynać się od Niemiec. Jeśli nie chcemy mówić „Niemcy”, kiedy mówimy „naziści”, to jest także niesprawiedliwe mówienie „naziści i Polacy byli współwinni”. Dlaczego Niemcy jako naród unikają winy, podczas gdy Polacy są klasyfikowani jako grupa?  


Wykształcenie nowego pokolenia, by zrozumiało złożoność Holocaustu i przestało widzieć go z zachodnioeuropejskiego punktu widzenia, zabierze dużo czasu. Potrzebna nam jest także mniej brutalna retoryka po obu stronach. Polska jest sojusznikiem Izraela. Wzajemne korzyści strategiczne i ekonomiczne nie powinny iść tylko w jedną stronę. Oba kraje mogą zyskać wzajem od siebie.  


Nieustanne groźby o zabraniu “pieniędzy” z Polski lub zakończeniu Marszu Żywych nie pomagają. Nie jest winą Polski, że tam zbudowano obozy śmierci, więc „karanie” Polski jest chorą reakcją. Polska nie powinna być traktowana jak muzeum śmierci.


Zbyt często niektórzy w Diasporze uważają Holocaust za centralny dla naszej tożsamości. Holocaust jest tragedią, ale Żydzi istnieli przez tysiące lat przed nim i będą istnieli tysiące lat po nim. Polsko-żydowskie stosunki nie powinny ograniczać się do obozów śmierci. Obozy śmierci powinny być w centrum niemiecko-żydowskich dyskusji, nie zaś polskich, ponieważ Polska nie jest odpowiedzialna za niemieckie zaplanowanie umieszczenia na jej terytorium obozów śmierci.  


Polska ma jeden z najniższych poziomów ataków antysemickich w całej Europie (101 w 2016 r. w porównaniu do 1300 w Niemczech). Narasta jednak liczba głosów w Internecie i w mediach, które atakują Żydów, częściowo w reakcji na ten najnowszy konflikt. Niektórzy obwiniają Żydów za radziecki komunizm. To jest błąd. Jeśli Polacy nie chcą być obwiniani jako grupa tylko dlatego, że niektórzy spośród nich byli zamieszani w zbrodnie wobec Żydów, to próby atakowania Żydów jako grupy za zbrodnie komunistyczne są nielogiczne i odrażające.   


Izrael i Polska mogą współpracować w kwestiach związanych z Holocaustem. Dobre byłoby spotkanie na najwyższych szczeblach dla wydania wspólnego oświadczenia potępiającego zbrodnie nazistów i upamiętniającego żydowskie i polskie ofiary. Polska powinna przyznać, że był tam antysemityzm w latach 1930. i mówić o tragicznych wypadkach Polaków, którzy zwrócili się przeciwko swoim sąsiadom. Równocześnie Izrael powinien zapewnić, że dzieci będą uczyć się o Armii Krajowej i oporze przeciwko nazistowskim hordom.


Przez wiele dziesięcioleci pozwalano na to, by ignorancja, a nawet nienawistne poglądy na temat Polaków szerzyły się bez przeszkód i to wybuchło w lutym 2018 r. Równocześnie istnieją antysemickie trendy w Polsce. Izrael i Diaspora powinny traktować Polskę jak żyjący kraj o złożonej przeszłości, a nie jak muzeum Holocaustu, winiony za sprawstwo. Poświęcenie czasu na wysłuchanie Polaków, którzy zgadzają się z tą ustawą, i tych, którzy się nie zgadzają, byłoby także dobrym pierwszym krokiem.   

 

How Israel the Diaspora and Poland can overcome Holocaust debate

Jerusalem Post, 27 lutego 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Seth J. Frantzman

Publicysta “Jerusalem Post”. Zajmował się badaniami nad historią ziemi świętej, historią Beduinów i arabskich chrześcijan, historią Jerozolimy, prowadził również wykłady w zakresie kultury amerykańskiej. Urodzony w Stanach Zjednoczonych w rodzinie farmerskiej, studiował w USA i we Włoszech, zajmował się handlem nieruchomościami, doktoryzował się na  Hebrew University w Jerozolimie.