Czy Pan Bóg lubi kiszone ogórki?


Andrzej Koraszewski 2018-02-21


Wszyscy bogowie, których w życiu spotkałem, uwielbiali modlitwy. Siła boga zależy od tego, ilu ludzi i jak żarliwie się do niego modli. Bóg, do którego ludzie przestają się modlić, umiera. Powiedzmy sobie szczerze, modlitwy są jak tran dla Tygrysa z „Chatki Puchatka”, to jest to, co bogowie lubią najbardziej. Czy jest jednak coś więcej? Ambrozja? Podejrzana sprawa. Mit. Nie ma powodu udawać Greka, o ambrozji nie znajdujemy niczego ani w Biblii, ani w Koranie. Pytanie, czy Pan Bóg lubi kiszone ogórki, jest właściwie żartem. Bogowie religii monoteistycznych nie są zainteresowani kiszonymi ogórkami, jedynym ich pożywieniem są modlitwy pochwalne i tylko z nich czerpią swoją energię.       


Problem energii zasilającej tajemniczą Wyższą Inteligencję jest tu sprawą podstawową, ale żarty się kończą, kiedy do dyskusji wkraczają ludzie, których wiedza wykracza daleko poza to, co mogą zrozumieć zwykli śmiertelnicy. Kiedy Stephen Hawking mówi, że hipoteza Boga nie jest potrzebna dla wyjaśnienia powstania wszechświata, a Roger Penrose głosi, że jego kolega nie ma racji, może się wydawać, iż biedny laik jest w kłopocie i jest zmuszony do odwołania się do tego, czego ateista nie trawi – do autorytetu. Naprawdę? Spróbujmy jednak zobaczyć, co my tu widzimy, proszę wycieczki. Penrose, znakomity fizyk, mówi, że niesamowity zbieg przypadków jest dowodem na działanie inteligentnej siły. Mówi właściwie to samo, co wszyscy zwolennicy Inteligentnego Projektu, ale Penrose to nie tylko fizyk i matematyk. To znakomity fizyk, który zasłużył się głównie dzięki próbom podejścia do kwantowej grawitacji (jeszcze nieistniejącej w całości teorii) za pomocą teorii twisterów. Jego zdaniem niezbędna jest nowa teoria kwantów, uwzględniająca grawitację, eliminująca trudności interpretacyjne. Laik leży jak neptek. Oczywiście możemy sobie natychmiast przypomnieć, że genialny Newton miał hyzia na punkcie alchemii i że ta jego pasja w żaden sposób alchemii nie nobilituje. Nie mając wystarczającej wiedzy na temat teorii kwantów nadal możemy zadawać pytania o to, jak to stwierdzenie o dowodzie jest podbudowane, czy jest falsyfikowalne, czy wykracza poza „widzi mi się, że Wyższa Inteligencja jest, bo trudno mi sobie wyobrazić, żeby jej nie było”. Krótko mówiąc, człowiek wiedzący o tyle więcej od zwykłego śmiertelnika o astrofizyce i teorii kwantów używa i nadużywa swojego autorytetu, by podeprzeć to, co mu mówiła babcia.


Jest gorzej, kwanty to fascynująca sprawa, ale ja bym był ostrożny z dosypywaniem ich do każdej potrawy, chociażby z tego powodu, że mimo stu lat istnienia fizyki kwantowej, nadal jesteśmy na samym początku rozgryzania tajemnicy (co oczywiście kusi, żeby wepchnąć w nią Pana Boga). Fakt, że ja nie wiem, jest mało istotny (jestem ignorantem), ale to, że ci którzy panują nad zgromadzoną dotychczas wiedzą tak często podkreślają, że mamy tu więcej niewiadomych niż danych pozwalających na pełniejsze zrozumienie zjawisk fizyki kwantowej, wydaje się wyjaśniać  dlaczego nie należy ufać ogłoszeniom o cudownej kwantowej kosmetologii holistycznej. 


Oczywiście jeśli kwantową kosmetologię holistyczną reklamuje pani Michalina z Pińska, obiecując, że w ciągu siedmiu godzin odejmie nam pięćdziesiąt lat, to z Bogiem sprawa, znacznie gorzej kiedy Pana Boga kwantami podpiera naprawdę wybitny fizyk i zapewnia, że po tym podparciu Pan Bóg przestał się chwiać, bo możemy nagle dojść do wniosku, że Roma locutacausa finita.    


Czy to oznacza, że w kwestii istnienia bądź nieistnienia Boga nawet najwybitniejszy fizyk nie ma mi nic więcej do powiedzenia niż papież, czy jakiś domokrążny teolog? To właśnie twierdzę. Co oczywiście prowadzi do pytania o to, jaką wartość ma stwierdzenie, że hipoteza boga nie jest potrzebna dla wyjaśnienia takiego czy innego fizycznego zjawiska? Powiedzmy to samo zdanie inaczej, że taka hipoteza nie jest pomocna, w żaden sposób nie zwiększa naszego rozumienia, nie ułatwia naszych badań, nie daje możliwości sfalsyfikowania innych hipotez, krótko mówiąc niczego nie wnosi. Stephen Hawking (podobnie jak inni wygłaszający takie stwierdzenia), nie mówi, że ma dowód na nieistnienie Boga, mówi tylko, że ta hipoteza w jego poszukiwaniach jest zbędna, nie jest pomocna. Również on nie jest autorytetem w kwestii istnienia bądź nieistnienia Boga, nie zgłasza jednak na tym polu żadnych aspiracji.     


Cała ta sprawa wyskoczyła na marginesie mojego artykułu „Nie ma konfliktu między nauką i religią, jest konflikt między religią i nauką” pod którym w Studio Opinii, pisujący czasem jako Hazelhard, profesor Michał Leszczyński wrzucił w komentarzu link http://www.dailygalaxy.com/my_weblog/2017/08/life-after-death-renowned-physicists-says-its-quantum-information-stored-at-a-sub-atomic-level-that-.html do notki o wykładzie Penrose’a, z którego wynikało, ni mniej ni więcej, tylko, że nasza świadomość, może po naszej śmierci powędrować sobie w kosmos. Ogromnie cenię teksty Michała Leszczyńskiego, jako że cechuje je mądrość i poczucie humoru (a na dodatek mam poczucie niższości wobec fizyków, jako, że oni nie mają żadnych kłopotów ze rozumieniem tego, co pisze jakiś socjolog, natomiast w drugą stronę sprawa nie jest zawsze aż tak oczywista). Mam jednak, kłopot kiedy mi wybitny fizyk proponuje uwierzenie, że pamięć może zachować swoją strukturę i możliwości operacyjne po zniszczeniu nośnika pamięci, na którym została zapisana, bez tego, aby została wcześniej przepisana na inny nośnik pamięci.  


Zafrapowała mnie możliwość kwantowej teologii zastąpienia pamięci nieboszczyka pamięcią duszyczkową zasilaną już to przez fotosyntezę, już to pobierającą pozytywną energię z promieniowania kosmicznego. Z Hazelhardem kłopot, bo istota wyposażona w potężne poczucie humoru, więc zastanawiałem się trochę, czy igrał sobie, czy na poważnie tego Penrose’a polecał.


Zapomniałem o całej sprawie, kiedy nagle patrząc na słój z ogórkami zapytałem głośno, czy Bóg lubi kiszone ogórki. Żona spojrzała na mnie niechętnie i odpowiedziała, że jak czasem. Mając niemiłe wrażenie, że mnie zbywa, zapytałem co ma na myśli.


– No na przykład jak jest w ciąży może mieć ochotę na coś kwaśnego – odpowiedziałam moja żona odmawiając dalszej rozmowy na ten temat.


Od dawna podejrzewałem, że jako ateiści jesteśmy wypaleni. Rozmowy o ludzkich wyobrażeniach na temat Boga przestały nas podniecać (Może to również obejmować kwantową ideę oderwanej od mózgu pamięci, jak i koncepcję wieloduszności.)