Zapomniani więźniowie sumienia


Andrzej Koraszewski 2018-02-01


Podczas niedawnych protestów w Iranie świat obiegło zdjęcie młodej kobiety, która zdarła białą chustę z głowy i stojąc na jakimś murku powiewała tą chustą przywiązaną do gałązki. Nie był to symbol poddania się, przeciwnie był to niezwykle wymowny gest wspierający jedno z głównych haseł tych protestów: „Chcemy świeckiego państwa”.

Nie znamy jej imienia, irackie źródła opozycyjne informują, że ta młoda kobieta zaginęła i nie wiadomo czy żyje, czy jest w więzieniu. Jest również trzecia możliwość, że się ukrywa. Te same źródła podają, że aresztowanych zostało kilka tysięcy osób. Dokładności tych informacji nie można sprawdzić, są prawdopodobne, ale nie są pewne.     


Iran jest krwawą dyktaturą, której bestialskie oblicze jest starannie ukrywane, nie tylko przez ludzi takich jak Federika Mohegrini czy John Kerry, ale również przez cieszące się powszechnym respektem media, których kierownictwo i dziennikarze są głęboko przekonani, że informacja o zbrodniach tej religijnej dyktatury może mieć niewłaściwy wpływ na ich czytelników, widzów i słuchaczy.


O zbrodniach irańskiej dyktatury wobec własnej ludności wiemy całkiem sporo, chociaż wiele informacji jest trudnych do zweryfikowania, opierają się o świadectwa pojedyńczych osób, świadectwach, które mogą być przesadzone, czy zniekształcone. Niemniej wyroki śmierci, tortury, skrytobójstwo, prześladowania opozycji, mniejszości religijnych, homoseksualistów, brutalna dyskryminacja kobiet to są niezbite fakty.


Nikt nie może powiedzieć, jak duża część irańskiego społeczeństwa chciałaby żyć w innym systemie. Nie wie tego władza i nie wie tego opozycja. Protesty, które miały miejsce na przełomie roku, zaczęły się, podobnie jak niegdyś w Polsce, od podwyżek cen żywności, zmieniając się szybko w protesty polityczne, w których wzięły udział dziesiątki tysięcy ludzi, w pełni świadomych ryzyka.


Islamska Republika Iranu nie ukrywa, że dąży do podprządkowania sobie przemocą innych wyznań muzułmańskich i do podboju reszty świata, idea tysiącletniej Rzeszy zmieniła się tu w ideę światowego kalifatu, wspartą na odwiecznym filarze nienawiści do Żydów.


Irański gułag nie został jeszcze opisany. Ci, którzy śledzą informacje z Iranu, wiele razy słyszeli o koszmarach z więzienia w Evin, ale również o nękaniu ludzi na ulicach przez religijną policję.


Iran należy do tych krajów, w których ateizm zagrożony jest karą śmierci, a mimo tego, są ludzie ryzykujący życiem, by otwarcie głosić swoje przekonania.


Iran próbuje podbić sąsiednie kraje. Jego milicje są już obecne w Libanie, w Syrii, w Jemenie i Afganistanie, są również w Iraku, który po amerykańskiej interwencji i obaleniu krwawego dyktatora Saddama Husajna, stał się praktycznie satelitą Teheranu. Irak ma większość szyicką (odmiany islamu forsowanej przez Iran), a pojawienie się tam Państwa Islamskiego było barbarzyńską odpowiedzią sunnitów na barbarzyństwo szyitów. Obecnie, wraz z pokonaniem ISIS, sytuacja w Iraku powraca do tego, co działo się tam przed 2013 rokiem. Jak wygląda w takim kraju życie ludzi niewierzących?    


Historię Lubny Ahmed Yaseen opowiedział niedawno „The Atlantic”, ona sama przedstawiła ją w Free Inquiry.  


Lubna studiowała chemię na uniwersytecie w Bagdadzie. Jej matka wyszła za maż nie tyle z miłości, ile próbując uciec od rodziny, a dokładniej od terroru ze strony ojca i braci. Ojciec Lubny okazał się jednak leniem, tyranem i egoistą, więc po latach koszmaru jej matka odeszła od męża, decydując się na samotne wychowywanie czwórki dzieci. Matka Lubny odrzuciła islam, wpajając swoim dzieciom przekonanie, że człowiek powinien polegać na własnym rozumie.    


Mieszkali w Hilala, dużym mieście w środkowym Iraku, które zostało przejęte przez islamistów w 2004 roku, a więc zaledwie w rok po zachodniej inwazji na Irak. Jej matka odmawiała noszenia hidżabu narażając się na ciągłe konflikty z religijną policją. Lubna podziwiała odwagę i upór swojej matki, za co płaciła odrzuceniem przez koleżanki w szkole, a jej buntowniczy charakter doprowadził do tego, że dwukrotnie wyrzucano ją z kolejnych szkół. Mimo wszystko, ze względu na znakomite wyniki w nauce, pozwolono jej na zdawanie na studia. Jako studentka miała ustawiczne problemy, pobito ją za odmowę nałożenia hidżabu, a jej próby dyskusji o Dawkinsie, Hitchensie, Harrisie i innych powodowały nieustanne konflikty z uczelnią.

„Tu gdzie mieszkam - pisze Lubna – kobiety są zredukowane do niewolnic, zmusza się nas do wierzenia w absurdy. Zamiast uczyć stawiania pytań, uczy się strachu i nienawiści do nie-muzułmanów. Wszystko w islamie wydaje się zmierzać do zamrożenia umysłu, a nie do tego by rozkwitł swoją naturalną skłonnością do logiki.”

Przyznawanie się do ateizmu bardzo szybko ściągnęły na nią groźby śmierci.

„Grożono mi śmiercią prosto w oczy, dostawałam te groźby w moim telefonie, głos w poczcie głosowej obiecywał, że zabije mnie i wszystkich ateistów i sekularystów, każdego kto odważa się mówić przeciwko islamowi.”

Młodość żyje nadzieją, młodość chce wierzyć, że coś się zmieni. Mimo gróźb, Lubna dalej mówiła co myśli, czując, że uległość upodobni ją do jej prześladowców.  Była już na tyle znana, że amerykański dziennikarz, Dave Rubin, w lutym 2016 roku poprosił ją o wywiad. Ten wywiad, pisała Lubna, wywołał mnóstwo pozytywnych reakcji z całego świata. W Bagdadzie te reakcje były mniej pozytywne. Teraz poczuła jak bardzo jest osamotniona, była przekonana, że nie uniknie śmierci, że to tylko kwestia czasu. Bała się o siebie, bała się o życie swojej matki i rodzeństwa. Zaczęła się ukrywać, dzięki pomocy innych udało jej się uciec z Iraku i przedostać do Ameryki. Ta ucieczka, jak pisze, kazała jej uświadomić sobie jak bardzo jej kraj potrzebuje reform, jak bardzo ci, którzy próbują mówić o tych reformach potrzebują pomocy, wsparcia, zauważenia, że istnieją.

„Po tym co przeszłam, nigdy już nie będę tym, kim byłam. Nauczyłam się wiele. Chcę walczyć o tych, którzy zostali zapomniani. Wiem, mój głos jest bardzo słaby, ale jeśli zdołam przekonać ludzi, żeby mnie wysłuchali, to może uratować tych, którzy są nadal tam, w tych strasznych warunkach. Próbuję leczyć moje rany. Po nocach mam koszmary. Nie umiem żyć normalnym życiem, ale jestem kimś zdeterminowanym. Próbuję sobie poradzić z tym przez co przeszłam, próbuje być silna i kontynuować to, co zaczęłam. To ważne, żeby pamiętać, że walka o wolność jest tym, w co każdy człowiek powinien się angażować dla przyszłych pokoleń.”

O historii jej ucieczki z Iraku pisał w „The Atlantic” David Robson:

„Yaseen byłaby nadal narażona na ryzyko, gdyby nie działaloność grupy ‘Secular Rescue’, która pomogła jej dotrzeć do Kaliforni, gdzie oczekuje teraz na decyzję w sprawie azylu. Ta inicjatywa  rozpoczęta w 2016, była zainicjowana przez Center For Inquiry, działającą w USA organizację promującą wartości świeckie, takie jak racjonalność i wolność słowa. Organizacja ma poparcie Richarda Dawkinsa i innych znanych ateistów.  

‘Secular Rescue’ to naprawdę swego rodzaju ‘Underground Railroad’ [kolej podziemna] pozwalająca ratować niewierzących z krajów, w których samo wyrażenie wątpliwości na temat wierzeń religijnych jest przestępstwem i może spowodować poważne konsekwencje” – mówi Robyn Blumer z tej grupy. 

W wielu krajach na świecie krytyka religii grozi śmiercią ze strony bezkarnego motłochu lub okrutnymi karami ze strony państwa. Ateizm zagrożony jest karą śmierci w takich krajach jak Afganistan, Jemen, Iran, Malezja, Malediwy, Mauretania, Nigeria, Katar, Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie. W Pakistanie kara śmierci grozi za bluźnierstwo, a w Bangladeszu sprawcy mordów popełnionych na ateistach są zazwyczaj dla policji nieuchwytni. (Nietrudno zauważyć, że te praktyki skazywania ateistów na więzienie, chłostę, lub śmierć są w naszych czasach skupione właściwie wyłącznie w krajach muzułmańskich.)


W 1961 roku londyński prawnik, Peter Benenson napisał artykuł o zapomnianych więźniach. Jego artykuł zaczynał się tak:

„Otwórz gazetę dowolnego dnia tygodnia, a znajdziesz doniesienie z jakiegoś miejsca na świecie o ludziach więzionych, torturowanych albo zabijanych z powodu poglądów lub religii, nie akceptowanych przez ich rządy. Takich ludzi znajduje się w więzieniach kilka milionów - bynajmniej nie wszyscy pochodzą zza Żelaznej lub Bambusowej Kurtyny. Ich liczba wciąż rośnie. Czytelnik gazety czuje się bezradny. Jeśli jednak udałoby się zjednoczyć wszystkich, którzy sprzeciwiają się niesprawiedliwości, można by coś zdziałać.”

Publikację tego artykułu poprzedziły rozmowy z innymi prawnikami i utworzenie biura zbierającego informacje o ludziach, których postanowiono nazwac „więźniami sumienia”. Benenson przytacza w swoim artykule definicję więźnia sumienia:

Każda osoba, która jest fizycznie ograniczana (poprzez uwięzienie lub w jakikolwiek inny sposób) w wyrażaniu swoich opinii (w każdej formie, używając słów lub znaków), w których słuszność wierzy i które nie akceptują, ani nie nawołują do przemocy. Wyłączamy również tych, którzy konspirowali z obcym rządem w celu obalenia własnego.”(Cały tekst artykułu Benensona w tłumaczeniuMagdaleny Grządkowskiej jest dostępny on-line).

Działalność tego biura doprowadziła z czasem do zawiązania się organizacji Amnesty International. O ile mi wiadomo Benenson do niej nie wstąpił, wspierał ją, ale prawdopodobnie obawiał się, że pewnego dnia ta organizacja może zmienić swoje cele i zacząć działać sprzecznie z jego ideą. Rzeczywiście tak się stało, ale jego idea obrony więźniów sumienia powraca i organizacje takie jak „Secular Rescue” idą drogą wytyczoną przez Petera Benensona.