Kolejne zachwalanie “całkowicie innego” wyjaśnienia ewolucji


Jerry A. Coyne 2018-01-26

Kevin Laland
Kevin Laland

Ludzie, którzy chcą radykalnie rozszerzyć biologię ewolucyjną, by wzięła pod uwagę takie zjawiska jak rozwój, “konstrukcja nisz”, kultura i epigenetyka, znowu przystąpili do dzieła i znowu nie mają niczego do zaoferowania poza kilkoma przykładami laboratoryjnymi zmieszanymi z masą piany. Orędownikiem tego poglądu jest raz jeszcze Kevin Laland z University of St Andrews, który opublikował nowy artykuł w “Aeon”: Science in flux: Is evolutionary science due for a major overhaul, or is talk of a ‘revolution’ misguided?

Laland nie jest po prostu bezstronnym człowiekiem, który widzi, że ewolucja zaniedbuje te tematy, kieruje on grantem Templetona w wysokości 5,7 miliona funtów, którego celem jest “zwiększenie naszego zrozumienia ewolucji”. Templeton przeznacza ostatnio wiele pieniędzy na projekty próbujące rewidować lub demontować obecny, neodarwinowski pogląd na ewolucję. Nie jestem całkiem pewny, jak pasuje to do ich hasła “nauka kocha religię”, ale jakoś musi.


Dla Lalanda i jego współpracowników “zwiększenie zrozumienia ewolucji” oznacza niezmordowane bicie w bęben, żeby głosić, że nowoczesna synteza ewolucyjna wykazuje poważne braki i zbawiciele tacy jak Laland i Templetończycy już ją naprawią. Esej Lalanda nie dodaje niczego do tego, co ci ludzie już powiedzieli wcześniej (patrz ten esej w “Nature” i jego obalenie sprzed czterech lat) – a co ja wraz z innymi określamy jako rozdmuchany i karierowiczowski program, nie tyle po to, by rozszerzyć biologię ewolucyjną, ile wzmocnić reputację i powiększyć granty dla “rewolucjonistów”. (Patrz tutaj i tutaj jak również link do “Nature” i trzy artykuły wyliczone pod tym postem.)  


Nie jest tak, że rozwój, epigenetyka i kultura nie odgrywają roli w ewolucji. Jak pisałem wcześniej, (patrz, na przykład, tutaj i tutaj) “evo-devo” czyli badanie rozwoju i ewolucji dało wspaniałe spostrzeżenia, jak odkrycie, że gen Pax-6 kontroluje tworzenie się oczu w taksonach tak odległych jak muchy i myszy – taksonach, w których oczy wyewoluowały niezależnie. Tyle tylko, że rozwój elegancko wpasowuje się w badania biologii ewolucyjnej i nie był zaniedbywany – po prostu odłożony na bok aż mieliśmy molekularne narzędzia do badania go. Epigenetyka jest ważna w naznaczaniu genów, co umożliwia różnicowanie się linii komórkowej i daje konflikt płciowy w embrionach, ale nie ma dowodów, jak udają zachwalacze, że spowodowane środowiskowo naznaczenia epigenetyczne były ważne w ewolucji. (Są niemal nieodmiennie wymazywane, kiedy tworzą się gamety, a więc nie mogą dawać permanentnych zmian.) Kultura z pewnością odegrała rolę w ewolucji niektórych gatunków: najsłynniejszym przykładem jest ewolucja tolerancji laktozy w społecznościach ludzkich, które hodowały owce, kozy i bydło. Kulturowo odziedziczone pieśni, wyuczone przez „pasożyty lęgowe” u ptaków mogą zapoczątkować specjację, kiedy pasożyt składa jaja w „niewłaściwym” gnieździe, a więc pisklęta dokonują wdrukowania nowego gospodarza, i tak dalej. Te zjawiska jednak są badane od lat (pamiętacie modraszki zwyczajne, które nauczyły się pić śmietankę przez przebijanie pokrywek butelek z mlekiem?), a koncepcja, że kultura może zmienić naciski selekcyjne na geny, doprawdy nie jest rewolucyjna. (Proszę pamiętać, że olbrzymia większość gatunków na planecie nie ma kultury, która przekazuje niegenetyczną informację między pokoleniami.)


Problemem nie jest to, że te zjawiska nie są interesujące. Problemem jest to, że nie pokazano, by były wszechobecne w ewolucji, a w sprawie niektórych z nich, jak „lamarckowskiej” epigenezy, nigdy nie pokazano, by były ważne w naturze, choć można je zademonstrować w laboratorium. Przy różnorodności przyrody niemal wszystko zdarzyło się co najmniej jeden raz, ale do wzywania do nowego poglądu na ewolucję, musisz pokazać, że twoje ulubione zjawisko jest szeroko rozprzestrzenione. Żaden z orędowników tej „rozszerzonej syntezy ewolucyjnej”, takich jak Laland, tego nie zrobił. Po prostu piszą ten sam artykuł raz za razem, przedstawiając kilka tych samych, wyświechtanych (a czasami błędnych) przykładów.  


Tak więc artykuł Lalanda w “Aeon” nie jest pod tym względem niczym nowym. Nowe są w nim dwie rzeczy. Po pierwsze, Laland przyznaje, że mówienie o “rewolucji w ewolucji” jest przesadą: nie zanosi się na żadną “zmianę paradygmatu”. Niemniej, chociaż taka zmiana paradygmatu może nie zachodzić, jesteśmy, mówi Laland, na skraju “radykalnie innego i niezmiernie bogatszego wyjaśnienia ewolucji”. Po drugie, Laland zaczął uderzać poniżej pasa przez oczernianie swoich krytyków: mówi, że opór przed tym “bogatszym wyjaśnieniem” jest winą “tradycyjnie nastawionych” ewolucjonistów (chyba jestem jednym z nich). Jak sądzę, próbuje zrównać naukowych konserwatystów z politycznymi konserwatystami.


Oto cytat z Lalanda; podkreślenia są moje:

Dlaczego zatem wszyscy tradycyjnie nastawieni biolodzy ewolucyjni narzekają na błądzących radykałów ewolucyjnych, którzy lobbują za zmianą paradygmatu? Dlaczego dziennikarze piszą artykuły o naukowcach wzywających do “rewolucji” w biologii ewolucyjnej? Jeśli nikt w rzeczywistości nie chce rewolucji, a naukowe rewolucje i tak zdarzają się rzadko, to o co to całe zamieszanie? Odpowiedź na te pytania dostarcza fascynującego wglądu w socjologię biologii ewolucyjnej.


Rewolucja w ewolucji jest błędnym przypisywaniem – mitem propagowanym przez przedziwny sojusz konserwatywnie nastawionych ewolucjonistów, kreacjonistów i prasy.
Nie wątpię, że istnieje niewielka liczba autentycznych, rewolucyjnie nastawionych ewolucyjnych radykałów, ale olbrzymia większość badaczy pracujących na rzecz rozszerzonej syntezy ewolucyjnej to po prostu zwyczajni, ciężko pracujący biolodzy ewolucyjni.  


Wszyscy wiemy, że robienie sensacji sprzedaje gazety i artykuły, które zwiastując wielki wstrząs pomagają w sprzedaży. Kreacjoniści i zwolennicy „inteligentnego projektu” także podsycają to wrażenie, z propagandą, która wyolbrzymia różnice opinii wśród ewolucjonistów i daje fałszywe wrażenie, że w biologii ewolucyjnej wrze. Bardziej zaskakujące jest to, jak często konserwatywnie nastawieni biolodzy rozgrywają kartę „Atakują nas!” przeciwko swoim kolegom-ewolucjonistom. Przedstawianie intelektualnych oponentów jako ekstremistów i mówienie ludziom, że jest się obiektem ataku, jest starą jak świat sztuczką retoryczną, żeby wygrać debatę lub zdobyć sojuszników. 


Zawsze kojarzyłem takie zagrania z polityką, nie zaś z nauką, ale teraz widzę, że byłem naiwny. Niektóre krętactwa, jakie widziałem za kulisami, po to, by nie przebierając w środkach nie dopuścić do szerzenia się nowych idei naprawdę mnie zaszokowały i nie zdarzają się w innych dziedzinach, jakie znam. Także naukowcy mają kariery i dziedzictwo, których muszą pilnować, jak również walczyć o finansowanie, władzę i wpływy. [Gdybym był Lalandem, w tym momencie spojrzałbym w lustro.]Martwię się, że tradycjonalistyczna retoryka przynosi odwrotny skutek, niechcący podsycając kreacjonizm przez przesadne przedstawianie podziałów. Zbyt wielu cenionych naukowców odczuwa potrzebę zmiany w biologii ewolucyjnej, by wiarygodnie zbywać ich wszystkich jako elementy marginesu.  

Widzimy tutaj samozwańczego Galileusza, skarżącego się, że jest tłumiony i cenzorowany przez twardogłowych tradycjonalistów – ewolucyjnych konserwatystów. I jego krytycy PODSYCAJĄ KREACJONIZM!


W rzeczywistości, “tradycyjnie nastawieni” ewolucjoniści, tacy jak ja, Brian i Deborah Charlesworth, i Doug Futuyma, nie byliśmy tymi, którzy wznosili fałszywy obraz proponowanej “rewolucji w ewolucji”. To sami ci naukowcy – ludzie tacy jak Laland, Massimo Pigliucci i uczestnicy “Altenberg 16”, fizjolog Dennis Noble, mój kolega z Chicago Jim Shapiro, zachwalaczka epigenetyki Eva Jablonka i cały wachlarz naukowców (tak, większość z nich to “biolodzy z marginesu”) w witrynie Third Way – wszyscy ci ludzie wzywali do przeróbki myślenia ewolucyjnego i drastycznego rozszerzenia biologii ewolucyjnej, jeśli nie do zastąpienia jej. (Niektórzy odrzucają “skoncentrowany na genie” pogląd na ewolucję i twierdzą, że adaptacje są rezultatem “samorganizacji” – co z pewnością nie jest neodarwinowskim poglądem!)  Ale żadne z tych wezwań nie opiera się na nowych dowodach, że biologia ewolucyjna potrzebuje “radykalnie innego” podejścia, co zaleca Laland w swoim artykule.


W rzeczywistości, “konserwatywne nastawienie”, choć może nie być dobre w polityce, jest nadzwyczaj rozsądnym sposobem uprawiania nauki. To jest, jeśli mamy pogląd, który wyjaśnia dobrze to, co widzimy, jak to robi neodarwinizm, to powinniśmy go porzucić lub poważnie zmodyfikować, tylko jeśli zbierze się dość dowodów, które pokazują, że nasz pogląd jest pełen dziur i poważnie niewystarczający. To nie zdarzyło się z neodarwinizmem, mimo że Laland i spółka nieustannie powtarzają na ogół identyczne elaboraty. Ponieważ poważni ewolucjoniści nie zaakceptowali poglądów Lelanda i spółki, próbuje on teraz oczernić ludzi, którzy są ostrożnymi naukowcami (którzy nie wskakują na nowe, modne platformy), przez nazywanie ich „konserwatywnie nastawionymi biologami”. Mówi też, że ci „konserwatyści” mogą podsycać kreacjonizm, co jest głupim i błędnym twierdzeniem. W rzeczywistości, to ludzie tacy jak Laland napędzają kreacjonizm: popatrzcie tylko jak często organizacje takie jak Discovery Institute zachwalają ewolucję „trzeciej drogi” i zwracają uwagę na krytykę neodarwinizmu przez rewizjonistów. Twierdzenie, że biologia ewolucyjna ma poważne braki, ponieważ ignoruje ważne spostrzeżenia, jest twierdzeniem jakby stworzonym dla ruchu Inteligentnego Projektu.


A co z istotą eseju Lalanda w “Aeon”? Nie ma tam wiele poza tym, co mówił już wcześniej. Daje kilka przykładów zmian epigenetycznych, które mogą przejść na niewiele pokoleń w laboratorium, ale co najmniej jedno z nich (dziedziczenie strachu przed pewnymi zapachami przez myszy) jest kontrowersyjne, a reszta nie ma żadnego znaczenia w naturze. Laland nie podaje ani jednego przykładu adaptacji w naturze, która wyewoluowała z powodu środowiskowo wywołanych zmian w DNA w jej fazie początkowej, które jakoś zostały przekazane i stały się adaptacyjne. W świetle tej ziejącej luki, dlaczego ci ludzie nadal trują o „lamarkowskiej” „ewolucji epigenetycznej”?


Laland mówi o ko-ewolucji „gen-kultura”, notując przykład tolerancji laktozy, ale to nie jest nic nowego i zostało włączone do teorii ewolucyjnej na długo zanim Laland zaczął o tym trąbić. Przez lata wykładałem o tym na kursie wprowadzającym do ewolucji! Laland głosi znaczenie rozwoju jako czynnika ograniczającego możliwości zmiany ewolucyjnej, ponieważ trzeba wyewoluować adaptacje w środowisku już istniejącego systemu rozwoju. To też nie jest niczym nowym. Kiedy jednak Laland twierdzi, że ewolucyjna „konwergencja” (ewolucja podobnych fenotypów u zupełnie niespokrewnionych gatunków, jak np. istnienie „kretów” torbaczy, które są bardzo podobne do kretów łożyskowych) jest zbyt uderzająca, by chodziło tylko o sam dobór naturalny i musi chodzić o przekazywanie ewolucji przez plany rozwojowe, to jest on na grząskim gruncie. W końcu, rybi wygląd wyewoluował u przodków ryb, ichtiozaurów i delfinów – trzech grup o bardzo różnych systemach rozwojowych. Jak powiedział Darwin oraz jak podkreślają Charlesworth i in. (patrz poniżej) zwierzęta i rośliny są dość plastyczne i wydają się zdolne do ewoluowania niezwykle podobnego wyglądu mimo bardzo różnych systemów rozwojowych i pochodzenia ewolucyjnego.


Kilku czytelników zwróciło mi uwagę na esej Lalanda i, czytając go, miałem niemiłe uczucie, że czytam ten sam esej, który czytałem już wiele razy. I istotnie robiłem to. Niektóre słowa Lelanda były nowe – jak jego krzywdząca krytyka „konserwatywnie nastawionych ewolucjonistów” – ale nie ma tam żadnych nowych dowodów. Dopóki nie zbiorą się dowody – a potrzebujemy czegoś więcej niż jednego czy drugiego badania laboratoryjnego – nie ma powodu do wymierzania kopniaków teorii ewolucyjnej.


Twierdzenia Lelanda i jego kolegów pracujących dzięki grantowi Templetona, jak też ewolucjonistów “Trzeciej Drogi”, zbadali już ewolucjoniści, do których żywię głęboki szacunek, i uznali je za niedostateczne. Ci ludzie nie są zacofanymi przeciwnikami nowych zjawisk w ewolucji, ale ludźmi, którzy zmieniają zdanie tylko, kiedy widzą dowody z natury, skłaniające ich do tego. Jeśli chcecie przeczytać dobre obalenie autoreklamiarskich i przesadnych twierdzeń Lalanda i in. o „nowej syntezie ewolucyjnej”, przeczytajcie trzy artykuły poniżej.


Psy szczekają – głośno! – ale karawana jedzie dalej.

________________

Charlesworth, D., N. H. Barton, and B. Charlesworth. 2017. The sources of adaptive variation. Proc Roy Soc B 284:http://dx.doi.org/10.1098/rspb.2016.2864.

Futuyma, D. J. 2015. Can modern evolutionary theory explain macroevolution? Pp. 29-85 in E. a. N. G. Serelli, ed. Macroevolution: Explanation, Interpretation, and Evidence. Springer, Switzerland.

Haig, D. 2007. Weismann Rules! OK? Epigenetics and the Lamarckian temptation. Biology and Philosophy 22:415-428.


Laland at it again: touts a radically “different account” of evolution

Why Evolution Is True, 19 stycznia 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska 

 



Jerry A. Coyne


Profesor (emeritus) na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków.  Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.