Korzenie BDS są zanurzone w antysemityzmie


Petra Marquardt-Bigman 2018-01-22


Widowisko  oburzonych aktywistów BDS, że dostają dawkę własnego lekarstwa, kusi cieszeniem się chwilą lekkiej rozrywki – w końcu, przypomina to trochę jedną z rozkosznie absurdalnych opowieści Ephraima Kishona: to są osoby, które poświęcają olbrzymią ilość energii na powstrzymanie artystów i akademików przed jazdą do kraju, który chcą zbojkotować na śmierć, ale kiedy im samym mówi się, że nie mogą odwiedzić tego kraju, wrzeszczą GIEWAŁT.

Ten moment satysfakcji nie może jednak wymazać faktu, że ruch Bojkot, Dywestycje, Sankcje ma złowrogie cele i historyczne korzenie, które w sposób nieunikniony budzą niepokojące wspomnienia z naszej nie tak odległej przeszłości.

 

Szybki przegląd bojkotów przeciwko Żydom ustawia BDS w wyjątkowo niefortunnym towarzystwie. Popatrzmy na dzisiejsze echa tego, co opisano w archiwalnym artykule JTA  z 24 września 1929 r. W artykule znajduje się informacja o wypowiedziach wielkiego muftiego Hadż Amina al-Husseiniego, który odrzucił całkowicie uzasadnione oskarżenie, że podżegał do niesławnej masakry w Hebronie w 1929 r. kolejnych aktów arabskiej przemocy, w której zginęło 133 Żydów. „Nie jest prawdą, że świat staje po stronie Żydów” – powiedział wielki mufti. Cały świat muzułmański stoi gotowy ze swoimi armiami, powiedział. Niemniej wielki mufti uparcie twierdził, że

“Pomoc jest niepotrzebna. Zwyciężymy przez bojkot ekonomiczny. Bojkot w krajach muzułmańskich przeciwko żydowskim przemysłom jest ścisły i codziennie staje się ściślejszy, aż ich przemysły zbankrutują i angielscy przyjaciele, powodowani litością, zabiorą ostatnich Żydów na swoich okrętach wojennych. Dzisiaj nie ma ani jednej żydowskiej fabryki pracującej w Palestynie i [...] jako że żydowski przemysł zależy od dobrej woli otaczających krajów muzułmańskich, te fabryki mogą pozostać zamknięte. Muzułmanie nie będą kupować”.

Oczywiście, nadzieja muftiego na wypędzenie Żydów z Brytyjskiego Mandatu Palestyny przez bojkot – uzupełniony morderczą przemocą – pozostała niespełniona. Z pewnością jednak byłby zadowolony, że niemal stulecie później wielka część świata muzułmańskiego nadal upiera się przy bojkocie Izraela ekonomicznym i politycznym – nawet zakazując udziału izraelskich szachistów w turniejach międzynarodowych lub odmawiając  izraelskim medalistom prawa do ich flagi i hymnu narodowego na międzynarodowych zawodach, które odbywają się w krajach arabskich.


Nie ulega wątpliwości, że mufti aprobowałby obecny ruch BDS, który pozostaje pewny, że nadal “nie jest prawdą, że świat staje po stronie Żydów” i dumnie twierdzi, że reprezentuje „pełen życia globalny ruch”.


Przypomnijmy,
 że ruch BDS wyłonił się w ramach Światowej Konferencji Przeciwko Rasizmowi, Rasowej Dyskryminacji, Ksenofobii i Nietolerancji w Durbanie w Afryce Południowej na początku września 2001 r. Niestety, konferencję przechwyciły organizacje pozarządowe, które starały się przywrócić do życia niesławną rezolucję ONZ zrównującą syjonizm z rasizmem, wyraźnie antysemicką rezolucję, jako że olbrzymia większość Żydów identyfikuje się jako syjoniści i zostaliby w ten sposób zdefiniowani jako rasiści. Te NGO wystosowały wezwanie do „polityki całkowitej i totalnej izolacji Izraela jako państwa apartheidu” włącznie z „narzuceniem obowiązkowych i wszechstronnych sankcji i embargo, całkowitego zerwania wszystkich stosunków (dyplomatycznych, ekonomicznych, społecznych, pomocowych, współpracy militarnej i szkolenia) między wszystkimi państwami a Izraelem”.  


Ten skoordynowany wysiłek, by zamienić jedyne na świecie państwo żydowskie w pariasa, dostarczył planu dla ruchu BDS, wraz z importowaniem składnika antysemickiego. Jeśli bowiem twoją misją jest zmobilizowanie opinii publicznej przeciwko jedynemu państwu żydowskiemu w celu doprowadzenia do jego likwidacji, to w sposób nieunikniony twoją działalność można podsumować lekko zmodyfikowanym hasłem nazistów: zamiast “Żydzi są naszym nieszczęściem”, “Państwo żydowskie jest naszym nieszczęściem”. Nie powinno się także przeoczyć faktu, że ruch BDS zaczął wyłaniać się w latach pełnej przemocy Intifady Al-Aksa, znanej także jako Druga Intifada, do której podżegającym hasłem było to samo bezpodstawne twierdzenie o potrzebie obrony muzułmańskich świątyń na Wzgórzu Świątynnym, którego al-Husseini użył siedemdziesiąt lat wcześniej, by wszcząć masakrę w Hebronie.


Podczas gdy Intifada Al-Aksa nadal trwała, witryna internetowa Electronic Intifada opublikowała programowy esej współzałożyciela BDS, Omara Barghoutiego. Barghouti potępił rozwiązanie w postaci dwóch państw jako niemoralną sztuczkę w celu uratowania syjonizmu i okrzyknął intifadę “tym, co może zostać uznane za ostatni rozdział syjonistycznego projektu”, deklarując z wyraźnym zadowoleniem: “Jesteśmy świadkami szybkiego upadku syjonizmu i nie można zrobić niczego, by go uratować, bo syjonizm jest zdecydowany zabić się. Ja popieram w tym wypadku eutanazję”. Tak jest: Barghouti wzywał do litościwego dobicia jedynego państwa żydowskiego. Mrożące krew w żyłach oświadczenie Barghoutiego jest chyba znacznie uczciwszym przedstawieniem celu BDS niż jakakolwiek starannie i wyrachowanie sformułowana wypowiedź, jaką można znaleźć obecnie na stronie internetowej tego ruchu.


Istotnie, choć zwolennicy BDS twierdzą, że ich ruch wyrzekł się przemocy, czołowi orędownicy BDS i stowarzyszonych z tym ruchem grup wykazują wyraźną skłonność do wiwatowania lub też do podżegania i jawnego popierania palestyńskiego terroryzmu.


Spójrzmy na przykład na fakt, że wpływowy orędownik BDS, Ali Abunimah mówi o islamistycznych grupach terroru, takich jak Hamas i Islamski Dżihad, “palestyńskie siły obronne”, którym zupełnie otwarcie przyklaskuje w mediach społecznościowych także wtedy, kiedy obierają za cel izraelskich cywilów.  


Innym przykładem jest wezwanie do “międzynarodowej fali BDS w solidarności z Palestyńskim Ludowym Oporem”, jakie wydano na początku tak zwanej “Intifady Noży” jesienią 2015 r. Promowane w mediach społecznościowych pod hashtagiem #SolidarityWaveBDS, było to jawne staranie o wybielenie fali morderczych ataków palestyńskich terrorystów przez przemianowanie tego na „trwające powstanie młodzieży palestyńskiej”.


Kolejnym przykładem jest brytyjska grupa Friends of Al Aqsa (FOA), która poświęcona jest promowaniu BDS i utrzymywaniu przy życiu podżegającego twierdzenia, że Al-Aksa – rozumiana jako całe Wzgórze Świątynne/Haram al-Szarif – jest nieustannie atakowana przez Żydów. Przypięty obecnie tweet FOA brzmi: “FOA na czarnej liście Izraela za #BDS – zwycięstwo!” Ta grupa jest opisana jako “pro-Hamasowska” organizacja, która “oręduje za eliminacją Izraela”. FOA zamieszcza w mediach społecznościowych liczne posty wzniecające religijną nienawiść przez potępianie Żydów odwiedzających Wzgórze Świątynne  jako „ekstremistów” i  twierdzenia, że Izrael pozwala „żydowskim osadnikom… na szturmowanie świętego meczetu Al-Aksa”.  


To jest kluczowy kontekst, w jakim powinniśmy stawiać pytanie, czy ruch BDS stanowi poważne zagrożenie. Zamiast skupiać się na pytaniu o tym, jak uwieńczone powodzeniem są ich starania o niedopuszczenie, by artyści występowali w Izraelu, lub naciski na firmy, by unikały projektów izraelskich – starania, które nie dają wielkich rezultatów – powinniśmy niepokoić się wprowadzaniem do głównego nurtu antysemityzmu i antysyjonizmu promowanych przez BDS i, w co najmniej równym stopniu, wybielaniem terroryzmu, co od dawna jest nieodłączną częścią działalności BDS.


BDS’s Roots Are Steeped In Anti-Semitism

Forward, 9 stycznia 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 



Petra Marquardt-Bigman

Mieszka w Izraelu, wychowała się w Niemczech, pochodzi z rodziny niemieckich uchodźców z terenów dzisiejszej Polski, studiowała w USA, gdzie obroniła pracę doktorską o amerykańskim wywiadzie w nazistowskich Niemczech, prowadzi blog "The Warped Mirror".