Takiej wody nie piłem jak żyję…


Andrzej Koraszewski 2018-01-22


Żyjemy w czasach, a czasy są trudne, więc w tej sytuacji, ważny jest pomysł jak złapać jelenia. Powiadał pewien lokalny mąż stanu, trzeba wymyśleć jak to zrobić, żeby „zarobić i się nie narobić”. Krótko mówiąc, albo trzeba stworzyć popyt, albo na istniejący już popyt się załapać. Kluczem jest moda, a moda pędzi dziś do nas na skrzydłach radiowych fal, pędzi światłowodami, dociera do umysłów przez ekrany smartphonów budząc pożądanie. A pożądanie to siła przemożna. Kątem oka dostrzegłem nowy obiekt pożądania – wodę dietetyczną.

Prosto z Japonii dotarła do nas wieść o wodzie, która zawiera związki niszczące tkankę tłuszczową. Zniszczenie tkanki tłuszczowej to marzenie każdego, kto posiada jej nadmiar. Popyt niejako gwarantowany, chociaż konkurencja buszująca na rynku marzycieli ogromna, więc japońska woda dietetyczna chyba natrafiła na jakiś opór materii. Nie można wykluczyć, że próbowali kusić niskimi cenami, a to nie zawsze jest dobra metoda. Żeby podbić rynek, trzeba najpierw zaproponować coś, co będzie symbolem statusu dla wybranych. Zaporowa cena kusi celebrytów tym właśnie, że towar jest niedostępny dla plebsu.


Woda jest zawsze dobrym pomysłem, trzeba ją tylko umieć sprzedać.  Woda surowa, niefiltrowana, nie sterylizowana, źródłowa, sprzedawana przez start-up „Live Water” z ceną 120 złotych za 10 litrów. Trochę za tanio. Ważne, że z naturalnego źródła, najlepiej gdzieś daleko. Sprzedawca zaleca, aby nie przechowywać jej dłużej niż przez jeden księżycowy miesiąc, bo zzielenieje.


Piszący o tej modnej wodzie
Orac zwraca uwagę na tradycyjne chwyty naciągaczy – sprzedawany produkt jest „naturalny”, dziewiczy, czyli nie poddawany żadnym zbiegom, „żywy”.

„Ziemia – czytamy na stronie internetowej amerykańskiego start-upu – oferuje najczystszą substancję na świecie, jaką jest źródlana woda. Celebrujemy to starożytne źródło życia, dzięki któremu ludzkość kwitła od początku swego istnienia. Wierzymy, że jest doskonała, taka jaka jest.”

I do tego ten księżycowy miesiąc, po którym cudowna woda może zzielenieć. Magia księżyca wiecznie żywa, mamy ją jeśli nie w genach, to przynajmniej w uszach. Przypomina najbardziej leczniczy rosół z czarnej kury zabitej o północy przy pełni księżyca.


Orac cicho dodaje, że woda jest nie tylko źródłem życia, była i jest nadal źródłem chorób. Jako lekarz pisze, że pierwszym kryterium czystości jest obecność bakterii E. coli. Live Water zapewnia, że te bakterie, które są w ich wodzie, to wyłącznie bakterie zdrowotne, a jakiekolwiek obrabianie wody zmieni wodę żywą w wodę martwą. 


Tradycyjna butelkowana woda jest naświetlana promieniami ultrafioletowymi lub poddawana działaniu ozonu i przepuszczana przez filtry, by usunąć algi. Sprzedawcy „surowej wody” zapewniają, że tego nie robią. Reklama jest obficie zaprawiona pseudonauką, tak by zapewnić potencjalnym klientom komfort kontaktu z magią i złudzenie kontaktu z nauką.   


Szacuje się, że choroby spowodowane piciem  nie dość czystej wody są odpowiedzialne za ponad dwa miliony śmierci rocznie, zabijając głównie dzieci poniżej piątego roku życia, przede wszystkim z powodu biegunek. W bogatym świecie biegunki nie są poważnym problemem i tego rodzaju zatrucia rzadko okazują się śmiertelne. Moda na kosztowną „surową wodę” jest najwyraźniej cudownym sposobem na drenaż portfeli ludzi bogatych, tęskniących do magii i poszukujących coraz to nowych symboli statusu.


Czasem te mody bogatych ludzi zaczynają upadabniać się do religii. Jerry Coyne opisywał niedawno święte oburzenie pewnej amerykańskiej weganki na czytelniczkę, która odważyła się skorzystać z wegańskiego przepisu kulinarnego, mimo iż weganką nie jest. Zażądała stanowczego ukarania za ten świętokradczy czyn i obłożenia łajdaczki anatemą.


Czytając rewelacje o cudownej wodzie zastanawiałem się nad pytaniem, czy bajka Mickiewicza „Lis i kozioł” jest nadal w programach szkolnych, a jeśli tak, to jakie komentarze serwują przy okazji jej czytania nauczyciele o lewej i prawej orientacji politycznej? Tak czy inaczej woda z wokandy nie schodzi i to jedno jest pewne. (Chociaż Warren Buffett zalecał, że jeśli idzie o inwestycje długofalowe to najlepiej trzymać się Coca-Coli.)          


Zajrzałem przed chwilą do poczty i znalazłem list od Fabiana. Fabian informuje mnie, że posiadam nadzwyczajne moce, co wynika z samego mojego nazwiska i daty urodzenia, te moce będę mógł wykorzystać, jeśli skorzystam z nadzwyczajnej okazji, z tajnej o potężnej broni jaką jest numerologia. Przez chwilę zastanawiałem się, czy przesłać mu w rewanżu ofertę cudownej wody, czy ograniczyć się do przeniesienia ważnego listu do kosza.