Odwiedzanie Izraela jest przywilejem, a nie prawem


Fred Maroun 2018-01-20

Aktywistka BDS zatrzymana na lotnisku Ben Guriona (Zdjęcie: Dan Balilty/AP)
Aktywistka BDS zatrzymana na lotnisku Ben Guriona (Zdjęcie: Dan Balilty/AP)

Za kilka miesięcy pojadę do Izraela. Ostrzeżono mnie, że kontrola bezpieczeństwa na lotnisku w Izraelu jest surowa i że ponieważ jestem Kanadyjczykiem libańskiego pochodzenia, będzie w moim przypadku prawdopodobnie jeszcze surowsza. Jestem na to przygotowany i jestem wdzięczny za możliwość odwiedzenia Izraela.

Tylko w 2017 r. było w Izraelu 16 ofiar śmiertelnych arabskiego terroryzmu. Kilka lat wcześniej ta liczba była znacznie wyższa. Na przykład, między wrześniem 2000 a grudniem 2005 r. arabscy terroryści zabili 1100 Izraelczyków.


Środki bezpieczeństwa są ceną, jaką muszą płacić odwiedzający, ale co ważniejsze, jest to cena, jaką zmuszony jest płacić Izrael, by bronić się przed arabskim terroryzmem.


Uważam odwiedzenie Izraela za wielki przywilej, nie zaś za prawo.


Dlatego zdumiewają mnie pewne międzynarodowe reakcje na decyzję Izraela zakazania 21 grupom popierającym BDS wjazdu do Izraela.


Na przykład, “Irish Times” twierdzi, że “Decyzja Izraela o wpisaniu na czarną listę 20 grup aktywistów i zakazie wjazdu ich członków do kraju, jest posunięciem o skutkach przeciwnych do zamierzonych i pokazuje raz jeszcze alarmującą nietolerancję premiera Benjamina Netanjahu wobec każdego, kto ma inne zdanie niż on w kraju i za granicą”.


Wow!


Zabawne jest to, że “Irish Times: nawet nie rozumie, że w swoim artykule podał te właśnie powody, które czynią, że działania Izraela są słuszne i poprawne. Piszą: “BDS wzywa do zakończenia okupacji ziemi palestyńskiej przez Izrael, zakończenia dyskryminacji izraelskich Arabów i przyznania prawa powrotu palestyńskim uchodźcom”.


Innymi słowy:

Izrael nie ma absolutnie żadnego obowiązku pozwolenia takim ludziom na wjazd do kraju. Nie ma automatycznego prawa na wjazd do każdego kraju, do jakiego ktoś sobie życzy wjechać. Jest to przywilej, na który trzeba zasłużyć.


“Irish Times” mówi, że ten zakaz sygnalizuje “zwrot w prawo w polityce izraelskiej” i że jest to “manewr prawicowego rządu, który chce ugłaskać własnych twardogłowych”. To ciekawe, ponieważ jestem Arabem, dumnie reprezentującym lewe skrzydło, niemniej w pełni popieram ten zakaz. Dziwię się, że nie wprowadzili go wcześniej.  


Kiedy ktoś nienawidzi kraju do tego stopnia, że chce go zniszczyć, prośba o prawo wjechania do tego kraju jest hipokryzją, a żądanie tego prawa jest nieprawdopodobnym bezwstydem. Ci ludzie to rozwydrzone bachory.

 

Visiting Israel is a privilege not a right

Times of Israel, 10 stycznia 2018

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

 



Fred Maroun

Pochodzący z Libanu Kanadyjczyk. Wyemigrował do Kanady w 1984 roku, po 10 latach wojny domowej. Jest działaczem na rzecz liberalizacji społeczeństw Bliskiego Wschodu. Prowadzi stronę internetową fredmaroun.blogspot.com


Od Redakcji „Listów”

Irlandia w 2017 roku nie wpuściła 226 osób z siedmiu krajów muzułmańskich. Najwięcej osób cofnięto z granicy (lotniska) z Somalii (53 osoby), z Syrii ogarniętej wojną (37 osób). Cofnięto również 46 Irańczyków, 47 Sudańczyków, 10 osób z Libanu, oraz siedem z Jemenu.