Czy wolno krytykować Unię Europejską?


Andrzej Koraszewski 2018-01-15

 Dimitris Avramopoulos, komisarz Komisji Europejskiej do spraw migracji, spraw wewnętrznych i obywatelstwa. (Zdjęcie: EU2017EE Estonian Presidency) 

 Dimitris Avramopoulos, komisarz Komisji Europejskiej do spraw migracji, spraw wewnętrznych i obywatelstwa. (Zdjęcie: EU2017EE Estonian Presidency)

 



Jeśli ten tytuł budzi dziwne skojarzenia, to całkowicie słusznie. Czy wolno krytykować Unię Europejską podzielając opinię tych, którzy uważają, że był to wspaniały pomysł, który nie tylko pomógł Europie stanąć na nogi po zniszczeniach spowodowanych dwiema wielkimi wojnami, nie tylko wyznaczał model polityki postkolonialnej, w której partnerstwo zastąpiło nieustanne wzajemne podchody i żerowanie na słabości innych, ale wreszcie, dzięki wspólnej polityce rolnej, pozwoliło na zamknięcie europejskiego feudalizmu, zakończenie notorycznej dyskryminacji ludności wiejskiej i na wyrównanie poziomu gospodarczego między krajami protestanckimi i katolickimi?

Europejska Wspólnota Gospodarcza była tak nieprawdopodobnym sukcesem, że zacieśniając dalej więzy między państwami członkowskimi, zapomniano o zabezpieczeniach przed degeneracją, która jest nieuchronna, kiedy władza nie ma solidnych instytucji kontrolnych.

 

Grzech antydemokratycznej natury unijnych władz opisywano tysiąckrotnie, powraca do niego Alain Destexhe, belgijski senator, były sekretarz generalny organizacji „Lekarze bez granic”. Destexhe pisze o tym na marginesie europejskiej polityki imigracyjnej, a dokładniej publikacji komisarza do spraw migracji, Dimitrisa Avramopoulosa.  

„Ten artykuł – pisze autor omawianego artykułu – pokazuje jak wiele jest zła w europejskich instytucjach, a w szczególności w Komisji Europejskiej, która jest mieszanką biurokratycznej arogancji z fałszywą ideologią opartą bardziej na dogmatach niż na faktach i pogardzie dla demokratycznej debaty. Mająca swoją siedzibę w Brukseli Komisja nie pochodzi z wyboru, ale zgodnie z traktatami unijnymi ma monopol - tak, monopol - na inicjatywy ustawodawcze na poziomie europejskim. Wszyscy komisarze to mianowani biurokraci, po jednym z każdego kraju członkowskiego, zazwyczaj byli czołowi politycy, odsunięci na boczny tor  w krajach swojego pochodzenia i z niewielką demokratyczną legitymacją.”

Jeśli na wcześniejszym etapie krytyka dotyczyła głównie szaleńczej pasji brukselskich biurokratów do regulowania wszystkich dziedzin życia, co w efekcie prowadzi do zastoju przez blokowanie innowacyjności, nadmierną ostrożność i krępowanie życia coraz to nowymi przepisami, nad którymi nikt już nie panuje, dziś głównym tematem krytyki jest unijna polityka imigracyjna, celowo i bezkrytycznie spleciona z rzekomą pomocą humanitarną.

 

Unia, która była niemal całkowicie niewrażliwa na kryzys humanitarny w Afryce i na Bliskim Wschodzie, obudziła się w 2015 roku kiedy szmuglerzy ludzi zaczęli dostarczać setki tysięcy tak zwanych uchodźców do brzegów Europy. Wcześniej miliony uchodźców koczowały w Afryce a kolejne miliony ludzi pozbawionych dachu nad głowami pojawiły się w wyniku wojny domowej w Syrii  i nie budziły większego zainteresowania ani europejskich dziennikarzy, ani polityków. Dziś również zainteresowanie tymi ofiarami wojny, które znajdują się w najbardziej dramatycznej sytuacji, jest śladowe. Przedmiotem wielkiej troski są niemal wyłącznie ci, którzy mogli zapłacić po kilka tysięcy dolarów za dostarczenie ich do któregoś z europejskich krajów.    

 

Pojawienie się tej masy uchodźców szybko stworzyło sytuację, w której krytyczny stosunek do unijnej polityki imigracyjnej zaczął zmieniać charakter europejskiej sceny politycznej.

 

Dimitris Avramopoulos peroruje, że musimy zmienić nasz sposób myślenia, bo migracji nie da się zatrzymać. Problem w tym, że jak zauważa autor omawianego artykułu, komisarz traktuje ludzi jak idiotów. Sondaż za sondażem pokazuje, że większość mieszkańców Unii nie tylko obawia się muzułmańskiej imigracji, ale domaga się jej zatrzymania lub drastycznego ograniczenia i przywrócenia utraconej kontroli nad granicami. Brexit, wybory w Austrii, Niemczech, Holandii w Czechach, wszędzie widzimy jak kolosalny wpływ na zachowania wyborcze ma dziś sprawa polityki imigracyjnej. Avramopulus pisze, że: „Migracja jest emocjonalnym, wrażliwym problemem […] na który wpływa wzrastający nacjonalizm, populizm i ksenofobia.” Być może powinniśmy zastanawiać się, jak na ten wzrost nacjonalizmu wpływa fakt, że reakcją na każde żądanie powstrzymania tej imigracji są wrzaskliwe zarzuty rasizmu i odrzucenie wszelkich obiekcji.       

„W normalnym, demokratycznym procesie, każdy kraj powinien móc podejmować decyzje dotyczące polityki imigracyjnej w swoim narodowym parlamencie. Na poziomie unijnym oczekiwania większości obywateli powinny być brane pod uwagę. Jednak Avramopoulos nie ma zamiaru przejmować się takimi drobiazgami. Według tego nie pochodzącego z wyboru greckiego komisarza jest tak dlatego, że ‘w końcu, my wszyscy musimy być gotowi do zaakceptowania migracji, ruchliwości i różnorodności jako nowych norm.’  Te nowe normy, podobnie jak wielkości jabłek, czy zakrzywienie ogórka, mają według Komisji Europejskiej być ustanawiane przez Komisję Europejską. Migracja nie będzie sprawą do dyskusji. Będzie ‘normą’ ustanowioną przez Komisję.”

Zdaniem komisarza akceptacja tych, narzuconych przez zorganizowany szmugiel uchodźców  „Jest nie tylko moralnym imperatywem, ale również imperatywem ekonomicznym i społecznym dla naszego starzejącego się kontynentu. Alain Destexhe odpowiada, że jest to fałszywa mantra, badania pokazują, że ci migranci to w większości ludzie bez żadnych kwalifikacji, żyjący z pomocy społecznej, stanowiący obciążenie i nie rokujący nadziei na realny wkład w gospodarkę. Te argumenty, że Europa potrzebuje imigrantów, żeby zapewnić finansowanie opieki zdrowotnej i systemów emerytalnych starzejącej się populacji, całkowicie pomijają wszystko, co wiemy o tej fali imigracyjnej. Okłamywanie społeczeństwa, że jest inaczej, działa wyłącznie na rzecz wzmocnienia sił odwołujących się do autentycznego rasizmu i ksenofobii. Debata o polityce imigracyjnej nie powinna bazować na utopijnej i pozbawionej związków z realiami ideologii.     

 

Unia Europejska, pisze Destexhe, ma cztery miliony własnych młodych ludzi, którzy są bez pracy. W samej Grecji bezrobocie wahało się w ostatnich latach na poziomie między 15 a 20 procent. Jeśli już mowa o imperatywach, to imperatywem jest zarówno myślenie o własnych bezrobotnych, jak i myślenie o kryzysie humanitarnym, ale niekoniecznie w kategoriach migracji. W przeciwnym razie będziemy świadkami migracji rdzennych mieszkańców Europy uciekających przed konsekwencjami polityki imigracyjnej Komisji Europejskiej.         


Być może najbardziej ponurym aspektem publikacji Avramopoulosa – kończy Alain Destexhe - jest to, że nie jest to żaden lewak, ani nawet socjaldemokrata. Jest z prawicowej partii Nowych Demokratów. Jest to żywym dowodem na to jak bardzo lewica zdominowała intelektualny krajobraz europejskich instytucji narzucając swój sposób myślenia. Z prawicowymi politykami takimi jak Angela Merkel czy Avramopoulos, którzy naruszają swoje własne konstytucje, nie powinniśmy być zdumieni rosnącym populizmem, o którym tak często mówią.„     


Jest ponurym paradoksem fakt, iż dławienie rzeczowej debaty na temat unijnej polityki imigracyjnej, jak również racjonalnych działań zmierzających do złagodzenia kryzysu humanitarnego, tak na Bliskim Wschodzie jak i w Afryce, może prowadzić do katastrofalnych przesunięć na arenie politycznej. W swoim utopijnym i zaślepionym podejściu do muzułmańskiej imigracji europejska lewica traktuje przybyszów z muzułmańskiego świata ze skrajną protekcjonalnością i absurdalnym rasizmem. Uważa ich za pozbawionych odpowiedzialności dzikusów, których przestępstwa trzeba ukrywać przed społeczeństwem, żebyśmy nie przestawali ich kochać. Największymi wrogami tej lewicy są muzułmańscy dysydenci, ceniący demokratyczne wartości i pokazujący rzeczywiste problemy integracji imigrantów wychowanych i podzielających antydemokratyczne wartości. W efekcie Komisja Europejska jest dziś największym przyjacielem zagrażającego Europie i Ameryce islamofaszyzmu i największym wrogiem tych wszystkich sił, które walczą o zachowanie demokracji, otwartych i tolerancyjnych społeczeństw.


Czy wolno krytykować Unię Europejską? Ta sama lewica kocha inną mantrę. Nieustannie słyszymy pytanie, czy wolno krytykować Izrael? Polityka zagraniczna Unii Europejskiej jest antysemicka do szpiku kości. Ten antysemityzm  jest maskowany rzekomym współczuciem dla Palestyńczyków. Unia Europejska nigdy jednak nie zająknęła się na temat straszliwego losu uchodźców palestyńskich w krajach arabskich, notorycznie powstrzymuje się przed zauważaniem palestyńskiego terroryzmu, przeciwnie finansuje ten terroryzm, zamykając oczy na fakt, że pieniądze otrzymywane od Unii i europejskich rządów przeznaczane są na nagrody za zabijanie Żydów*, Unia Europejska przymyka oczy na astronomiczną korupcję i notoryczne łamanie praw człowieka przez Autonomię Palestyńską i Hamas i ochoczo połyka wszystkie kłamstwa na temat rzekomych izraelskich zbrodni. Nie zauważa również, że jedyni Arabowie, którzy jakoś nie uciekają do Europy, to izraelscy Arabowie. 

 

*Jak informuje izrealskie ministerstwo obrony, w ubiegłym roku Autonomia Palestyńska wydała na wynagrodzenia dla siedzących w izraelskich więzieniach palestyńskich terrorystów i ich rodzin 358 milionów dolarów. (Nie  trzeba chyba dodawać, że te pieniądze, to pieniądze podatników europejskich i amerykańskich).