Myślenie stadne versus myślenie zbiorowe


Andrzej Koraszewski 2018-01-06


Religia wpycha w myślenie stadne – jeden Bóg, jedna owczarnia,  jedna myśl i gromada pasterzy szukających czarnych owiec, iżby nie zatruwały stada żadną innością. Samodzielne, krytyczne myślenie jest herezją, bezwolne posłuszeństwo cnotą. Przeciwieństwem jest myślenie zbiorowe, albo raczej nieustająca giełda myśli, wymiana myśli i rozwój wynikający z dyskusji i sporów, z budowania nowego na fundamentach tego, co stworzono wcześniej, w nieustającym, krytycznym spojrzeniu na tradycję.

 


Religia cementuje, swoboda myśli budzi niepokój, lęk przed anarchią. Władcy kochają jednomyślność, nawet taką bez religii, ein Reich, ein Volk… W porównaniu z takimi słowami jak amen, słowo totalitaryzm jest niemowlęciem. Podporządkowana Ministerstwu Miłości Policja Myśli jest jednak wynalazkiem znacznie starszym. Potrzebujemy tradycji, żeby całość się nie rozpadła. Bóg, Honor i Ojczyzna, werble i sztandary, wódz na biały koniu.

 

Problem, bo formuła jeden bóg, jednak owczarnia, jedna myśl, może napawać dumą, ale z innowacjami krucho. Więc w mojej młodości w Poznaniu, protestujący wznosili hasło „Nie ma chleba bez wolności”. Inni władcy, którzy pozwolili myśleć swoim poddanym, dysponują niespodziewaną siłą, nie, nie tylko militarną, dostatnie życie wolnych obywateli staje się marzeniem mieszkańców owczarni.

 

Przejście od stadnego myślenia do giełdy myśli nie jest rzeczą łatwą ani małą, a i w najbardziej wolnych społeczeństwach pokusa stadnego myślenia daje o sobie znać niemal na każdym kroku. Po przyjeździe do Szwecji w niemym zachwycie patrzyłem na ich organizację zebrań. Nudną jak flaki z olejem. Żmudne przygotowywanie materiałów, żeby nikt nie miał wątpliwości nie tylko o czym rozmawiamy, ale co chcemy właściwie ustalić, dostarczanie tego wszystkiego na długo przed dyskusją, żeby ludzie mieli czas przeczytać i przemyśleć, konsultacje i narady, czy aby problem na pewno dobrze przedstawiony.

 

Pytam kiedyś tamtejszego socjologa skąd ta tradycja, a on w śmiech i mówi, że pewnie jeszcze z czasów wikingów, bo to były bandyckie spółdzielnie, a sukces wyprawy zależał od umiejętności współdziałania. Na wydziale socjologii profesor biegał w maoistówce i przekonywał studentów, że jest nadzieja, jego asystent wyjaśniał z tajemniczą miną, że w Szwecji kapitaliści dobrze płacą robotnikom, tylko po to, żeby robotnicy kupowali ich towary i ostrzegał zachwyconego imigranta przed pokusą konsumeryzmu.

 

Myślenie stadne nigdy nie osiąga ideału, a buntownicy czasem pojawiają się nawet wśród członków Policji Myśli, jednak swoboda myśli niesie również szeroką ofertę dobrowolnych zapisów do różnych stad owiec. Jednomyślny kolektyw dostarcza poczucia pewności, bezpieczeństwa, siły i wolności. Wolności od sceptycyzmu, wolności od odpowiedzialności za błędy, wolności od męczących sporów. Na początku to bywa skuteczne, po pewnym czasie prowadzi do cywilizacyjnej zapaści i do załamania. Załamanie się systemu opartego na myśleniu stadnym budzi niespodziewaną euforię, przesadną nadzieję na cud, często na ten właśnie cud, który jednoczył stado. Cud, jeśli jest, jest jednak mniejszy niż miał być, ideał jeśli nie sięga bruku, to co najmniej zostaje zbrukany.  Nieuchronna frustracja prowadzi do nowego popytu na myślenie stadne.

 

Żyjemy w czasach poważnych wątpliwości, czy demokracja ma jakikolwiek sens. Do starych argumentów, tych wysuwanych jeszcze przez Arystofanesa, dochodzą nowe. Stara, poczciwa demagogia uzyskała nowe forum wirtualnej agory, utopia jest nadal kusząca, ale dziś utopijne wizje docierają lotem błyskawicy, bełkot Paflagona zagłusza Lizystratę. Sprawy wagi światowej wypierają dyskusje spółdzielców o logistyce budowy, finansowania i prowadzenia przedszkola. Ach tak, zapomniałem, na początku transformacji od myślenia stadnego do giełdy myśli zlikwidowaliśmy spółdzielnie, bo agorę zdominowała arystokracja ducha, proponując arystokratyczną strukturę demokracji i oferując swoje usługi awangardy proletariatu i nie tylko.            

 

Tragedią komediopisarzy jest to, że widzą często więcej, widzą dramatyczną śmieszność dziecięcych sporów ludzi, którzy w dzieciństwie nie nauczyli się tego, czym jest wymiana myśli.


Demokratyczne spory pod hasłem golono-strzyżono prowadzą do wniosku, że demokracja nie ma szans, że jest bez sensu, powraca tęsknota do myślenia stadnego.

 

Matt Ridley pisze, że idee mają seks i rodzą nowe idee. Długie doświadczenie popularyzatora nauki pozwala mu na przedstawienie niezliczonych dowodów na większą skuteczność giełdy myśli nad centralnym planowaniem. Argument trudny do odparcia, ale to co oczywiste nie eliminuje uroku pozorów.