Dlaczego nie będzie doboru na inteligentne niemowlęta


Matt Ridley 2018-01-05


Dzień Bożego Narodzenia oznacza narodziny jednego z najbardziej utalentowanych ludzi, kiedykolwiek urodzonych. Jego błyskotliwość miała nasilenie supernowej, ale w żadnym razie nie był, według wszystkich relacji, przyjemnym towarzystwem. Chodzi mi o Isaaca Newtona.


Czy chciałbyś, by twoje następne dziecko miało inteligencję Newtona? Niebawem może to być wybór konsumenta, jak twierdzi ambitna firma założona w Ameryce kilka miesięcy temu.


Genomic Prediction planuje początkowo oferować ludziom, którzy korzystają z zapłodnienia in vitro, szansy zidentyfikowania i unikania embrionów, które mają ryzyko rozwinięcia cukrzycy, osteoporozy (w późnym życiu), schizofrenii i karłowatości. Kluczem jest zastosowanie software do gigantycznych baz danych genomicznej informacji z populacji w całości, żeby wychwycić niebezpieczne kombinacje odmian genów. Założyciele mówią także o możliwości przewidzenia inteligencji z genów (przynajmniej do pewnego stopnia).


Oczywiście już jest powszechną praktyką badanie embrionów na straszliwe choroby, ale tylko te, które są powodowane przez jeden gen: mukowiscydozę, chorobę Huntingtona i tak dalej. Nowym pomysłem jest rozciągnięcie tej możliwości na zaburzenia powodowane przez interakcję wielu genów, każde z nich o małym efekcie: a taka jest większość z nich.


To jest pozytywnie postrzegane i potencjalnie etyczne, ale czy jest to także – po wielu falstartach – początek dwuznacznej drogi do „zaprojektowanych dzieci”? Nie, nie jest. Jak już, to ta nowa wiedza spowoduje rozpłynięcie się takiego niebezpieczeństwa.


Prawdą jest, że inteligencja jest jedną z najsilniej odziedziczalnych ludzkich cech, podobnie jak wzrost. W dzieciństwie, wśród ludzi, którzy mają wystarczająco dużo żywności i rozsądną edukację, geny odpowiadają za około 40 procent zmienności IQ. Później w życiu podnosi się to do około 80 procent. Jeśli brzmi to zaskakująco, zastanówcie się nad życiorysem mojego przyjaciela: porzucił marną szkołę w wieku 15 lat, pracował jako kierowca ciężarówki dla dużej firmy, gdzie zauważono jego inteligencję i zapłacono mu, żeby poszedł na najlepszy uniwersytet, który ukończył jako najlepszy, powrócił do firmy i jest teraz jednym z dyrektorów międzynarodowej korporacji; jego osiągnięcia w wieku 45 lat lepiej odzwierciedlają jego wrodzoną inteligencję niż jego osiągnięcia w wieku 15 lat. Jako dziecko nie mógł wybierać swoich środowisk, więc bystre dzieci często nie czytają tylu książek ani nie rozwiązują równie wielu zagadek matematycznych jakby chciały, podczas gdy mniej uzdolnione dzieci czytają więcej książek i dostają więcej korepetycji z matematyki niż miałyby, gdyby pozostawiono to ich wyborowi. W wieku dorosłym jednak wybieramy i modyfikujemy życie tak, jak nam to odpowiada.


Dlatego też zawsze było możliwe selektywne hodowanie na inteligencję. Francis Galton w 1869 r. wskazał, że tak samo, jak łatwo jest „osiągnąć staranną selekcję trwałej rasy psów lub koni obdarzonych specjalną zdolnością biegania lub robienia czegokolwiek innego, tak byłoby całkiem osiągalne praktycznie stworzenie rasy bardzo uzdolnionych ludzi przez roztropne małżeństwa przez szereg kolejnych pokoleń”.  


Ludzie jednak okazali zaskakującą niechęć do takich praktyk i większość rządów w końcu zrezygnowała z takich prób, które często prowadzone były przy pomocy straszliwej polityki eugenicznej. Następnie przyszło sztuczne zapładnianie i dzieci z probówki oraz obawy, że teraz z pewnością zobaczymy pęd do hodowania bystrych dzieci przez używanie banków plemników od laureatów Nagrody Nobla. Ale nie zobaczyliśmy. Ludzie posługiwali się tymi technologiami, by mieć własne dzieci, nie zaś podobnych do Newtona dawców plemników. Dziwne jest, w jak wielkim błędzie była większość ekspertów w sprawie tego, skąd przyjdzie popyt na IVF: przyszedł głównie od bezpłodnych par chcących własnych dzieci, a nie od płodnych par, chcących dzieci innych ludzi.


Choć akademikom może się to wydawać bardzo dziwne, nie wszyscy uważają, że inteligencja ma aż tak duże znaczenie. Wolą mieć ładne lub wysportowane, szczęśliwe lub dobre dzieci niż małych geniuszy. Niemal dla wszystkich najważniejsze jest zdrowie dzieci, jeśli więc istnieje ryzyko gorszego zdrowia w wyniku wyboru na inteligencję, ludzie będą tego unikać – i z tego, co wiemy, będzie to mądre posunięcie.


To jest pierwszy powód, dla którego nie zobaczymy zaprojektowanej inteligencji w dającym się przewidzieć czasie: będzie bardzo niewielki popyt, szczególnie, jeśli jest jakieś ryzyko związane z tą procedurą. Przez 50 lat baliśmy się mody na „designer babies”. Za każdym razem, kiedy pojawiała się nowa reprodukcyjna technologia - mitochondrialna donacja lub klonowanie - było to powodem do odkurzenia tego starego straszaka.


Drugim powodem odrzucenia tych obaw jest fakt, że zamieszane w to geny są zbyt liczne i zbyt słabe, by nadawać się do jakiegoś praktycznego użytku. Przez długi czas istniała tajemnicza luka między tym, co mówiły badania nad bliźniakami i adoptowanymi dziećmi o odziedziczalności inteligencji (że jest wysoka), a tym, co mówiły badania genetyczne (niemal nic). Pierwsze badania asocjacyjne całego genomu [genome-wide association studies — GWAS] nie wniosły niczego, kiedy szukały wariantów genów związanych z wysokim IQ.  


Zmieniło się to jednak dzięki znacznie większym próbom, takim jak UK Biobank, który zajrzał do genomów pół miliona ludzi w pewnym wieku. Tak więc niedawne badanie niemal 80 tysięcy ludzi, opublikowane w maju, znalazło 40 nowych wariantów genów związanych z inteligencją. Inne badanie opublikowane w “Nature”, a obejmujące 1238 wyjątkowo uzdolnionych intelektualistów, pokazało więcej wariantów genów, włącznie z trzema w genie o nazwie ADAM12.


Im więcej jednak odkrywamy, tym bardziej absurdalnie wygląda pomysł doboru na inteligencję. Każdy wariant wydaje się mieć mały efekt, trzeba by więc manipulować z dziesiątkami genów, by wzmocnić bystrość, a manipulowanie nimi może mieć nieprzewidziane skutki dla zdrowia dziecka. ADAM12, na przykład, ciężko pracuje we wszystkich naszych narządach.


Jeśli chodzi o troskę, że dobór genomowy na inteligencję, jeśli nadejdzie, będzie dostępny dla bogatych, ale nie dla biednych – no cóż, to samo dotyczy dobrej edukacji. Możliwości kupowania najlepszych genów dla twoich dzieci będą jeszcze przez wiele dziesięcioleci przytłoczone możliwościami bogatych kupowania najlepszej edukacji dla ich dzieci. Jeśli chcesz poprawy na tym polu, zrób lepiej coś w tej sprawie: i najlepiej działaj na rzecz tego, aby cała edukacja była równie dobra jak ta najlepsza, zamiast równie zła jak najgorsza.


Wreszcie, tuż przed oczyma mamy bardziej oczywisty powód, dla którego inteligentne dzieci stworzone przez projektantów nie pojawią się szybko, a jeśli to zrobią, nie będzie to miało większego znaczenia. Indywidualna inteligencja jest przeceniona. Częściowo jest tak z powodu znanego argumentu, że wiele innych cech determinuje sukces, szczególnie energia i pracowitość. Znamy ludzi, którzy są zbyt bystrzy, by szybko podejmować decyzje; lub odwrotnie, takich, którzy osiągnęli wiele mimo wyraźnych intelektualnych słabości. 


Mam jednak na myśli coś więcej. Chodzi mi o to, że ludzkie osiągnięcia są zawsze i wszędzie kolektywne. Każdy przedmiot i usługa, jakich używasz, jest produktem różnych umysłów pracujących razem, by wynaleźć lub kierować czymś, a jest to absolutnie daleko poza możliwością jakiegokolwiek indywidualnego umysłu. Dlatego nie działa centralne planowanie. Dziesięć milionów ludzi je lunch w Londynie dziennie; jak, do diabła, dostają to, co chcą, kiedy i gdzie chcą, w sytuacji, kiedy wielu z nich decyduje się w ostatniej minucie? Gdyby w Londynie był komisarz ds. lunchu, zawiódłby sromotnie. Indywidualne decyzje integrowane przez sygnały cenowe działają i to działają bardzo dobrze.  


I tutaj jest kluczowe spostrzeżenie z badań  ewolucji. Nasze mózgi urosły duże na bardzo długo zanim osiągnęliśmy cywilizację. Mieliśmy 1200cc inteligencji przez pół miliona lat: także neandertalczycy mieli olbrzymie mózgi. Przez 99 procent tego czasu byliśmy tylko jeszcze jednym, przyciśniętym do muru gatunkiem, jak delfiny butlonose są dzisiaj, a mniej więcej 75 tysięcy lat temu byliśmy bliscy wymarcia.


Tym, co zmieniło sytuację, nie była jakaś jasna iskra nowego genu, który się włączył, ale to, że zaczęliśmy wymianę i specjalizację, zaczęliśmy tworzenie kolektywnej inteligencji, zamiast polegania na indywidualnej bystrości. Ujmując to inaczej: dziesięciu głupich ludzi w pokoju, którzy rozmawiają ze sobą, osiągnie dużo więcej niż taka sama liczba mądrych, którzy tego nie robią. Internet tylko podkreśla ten punkt. Ludzka inteligencja jest rozłożonym, kolektywnym zjawiskiem.


Pierwsza publikacja w świątecznym wydaniu  “Spectatora”

 

Why Selcting Intelligent Babies Won’t Happen

Rational Optimist, 28 grudnia 2017 
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.