Arabscy autorzy o kurdyjskim referendum


Z materiałów MEMRI 2018-01-02

Iraccy Kurdowie z flagą izraelską obok flagi kurdyjskiej. Zdjęcie: Aljazeera.net, 2 października 2017
Iraccy Kurdowie z flagą izraelską obok flagi kurdyjskiej. Zdjęcie: Aljazeera.net, 2 października 2017

Referendum o ogłoszeniu niepodległości ogłoszone przez Masouda Barzaniego, przywódcę Kurdów irackich i przeprowadzone 25 września 2017 r. wywołało zaciekły sprzeciw w krajach arabskich, co znalazło wyraz w wypowiedziach przywódców i wielu artykułach w arabskiej prasie. Głównym zarzutem było to, że Kurdowie są narzędziem Izraela – który działa na rzecz podzielenia Iraku, a po nim reszty krajów arabskich. Jako dowód przytaczano dobre stosunki Kurdów z Izraelem i fakt, że Izrael jest jedynym krajem, który ich popiera.  


Pojawiło się również kilka artykułów broniących prawa Kurdów do niepodległości i krytykujących tych, którzy się temu sprzeciwiają. 


To nie Izrael stworzył problem kurdyjski


Jordański dziennikarz, Fahd Al-Chitan napisał w gazecie “Al-Ghad” w artykule zatytułowanym To nie jest spisek:


“Arabska logika natychmiast przedstawiła spisek syjonistyczny jako wyjaśnienie nalegania Kurdów na secesję od Iraku i przeprowadzenie referendum wiele tygodni temu. Dowody tego spisku są obfite, ponieważ Izrael skutecznie popierał kurdyjskie żądanie niepodległości i od dawna kultywował związki z pewnymi elementami kurdyjskimi. Ale czy historyczna sprawa Kurdów, która istnieje od czasów poprzedzających powstanie Izraela, może zostać zredukowana do tego marginalnego faktu?


Izrael wykorzystuje regionalne kryzysy, by promować własne interesy, to jest pewne, a arabskie i inne siły regionalne robią to samo. Możemy pokazać wiele przykładów sporów o granice i politycznych konfliktów między państwami, które były wykorzystywane przez arabskie i zagraniczne kraje, takie jak konflikty między Iranem a Irakiem, między Bahrajnem a Katarem, między Egiptem a Sudanem i konflikt na Saharze między Marokiem a Algierią. To są wszystko rzeczywiste problemy i brak chęci rozwiązania ich daje zagranicznym siłom okazję wykorzystywania ich dla własnych interesów.


Izrael nie stworzył problemu kurdyjskiego. Problem Kurdów w Iraku, Syrii, Turcji i Iranie jest jawnym produktem krajów i reżimów, które odmawiały narodowych praw narodowi kurdyjskiemu. Podobnie jak każdy uciskany i prześladowany naród, Kurdowie próbują pozyskać wsparcie dla swojej sprawy niezależnie od wszystkich innych względów. Jeśli Izraelowi rzeczywiście udało się przeniknąć do kurdyjskich szeregów, to jest to tylko pokaz porażki Arabów w zajęciu się ich prawomocną sprawą i dowód kruchości narodowego bezpieczeństwa Arabów, które jest przełamywane ze wszystkich kierunków – przez Izrael i przez inne siły. Nie obwiniajcie więc za to wszystko Kurdów.


Postrzeganie sprawy kurdyjskiej w niemałej mierze dotyczy radykalnego nacjonalizmu, bo istnieje dziwne dążenie do zlania różnych składników naszych społeczeństw w wyłącznie arabską tożsamość i odmawianie praw nie-Arabów do wyrażania ich narodowej i kulturowej tożsamości. Ktokolwiek podnosi głowę i żąda swoich praw, jest natychmiast oskarżany o służenie Izraelowi. Czy Izrael stoi także za referendum w Katalonii? Kilka dni temu pewne regiony we Włoszech również ogłosiły pragnienie przeprowadzenia referendum o secesji, ale nie słyszeliśmy nikogo we Włoszech, kto oskarżałby Izrael i syjonistów, że stoją za tym posunięciem. A co z Wielką Brytanią, gdzie ludzie głosowali, by opuścić Unię Europejską? Czy Izrael, który został stworzony dzięki brytyjskiej obietnicy zawartej w Deklaracji Balfoura może stać również za tym? Jeśli Izrael rzeczywiście motywuje Kurdów i pcha ich do spiskowania przeciwko narodowi arabskiemu, dlaczego USA, największy sojusznik Izraela, sprzeciwiły się woli i interesom Izraela, i odrzuciły referendum?


Używając wypaczonej logiki narodowej unikamy zajęcia się naszymi problemami w świecie arabskim. Zrobiliśmy sobie obyczaj z obwiniania innych za nasze niepowodzenia, nie tylko w sprawie kurdyjskiej, ale we wszystkich wyzwaniach, przed jakimi staliśmy zarówno przed założeniem Izraela, jak po założeniu. Izrael jest niewątpliwie największym wrogiem narodu, ale wróg wewnętrzny jest dużo bardziej niebezpieczny.


W rozpadających się krajach wschodu, jak również w starych demokracjach, wyłania się pragnienie secesji i niepodległości. To jest wielkie wyzwanie zarówno dla Arabów, jak dla Zachodu i przeciwstawienie mu się wymaga kreatywnego i innowacyjnego myślenia"[1]

 

Dlaczego wszyscy ci, którzy walczyli o prawo Palestyńczyków do samostanowienia, odmawiają Kurdom tego samego prawa?


Libański dziennikarz i politolog, Hazem Saghiya napisał w artykule w wychodzącej w Londynie gazecie saudyjskiej “Al-Hayat”:


"W chwili, gdy kurdyjski przywódca] Masoud Barzani ogłosił decyzje przeprowadzenia referendum w sprawie kurdyjskiej niepodległości, rozległy się potępienia miłości Kurdów do Izraela: ‘jesteście sojusznikami, partnerami, a nawet agentami Izraela’. Niektórzy ludzie zaczęli grzebać w historii – lub nawet zmyślać ją – w staraniach, by dowieść, że sytuacja tych dwóch stron Izraelczyków i Kurdów jest identyczna… Prawo do ustanowienia niepodległego państwa palestyńskiego jest prawem, którego nie kwestionuje żaden rozsądny człowiek. Idealnie, każdy, kto żąda praw dla siebie, powinien popierać i identyfikować się z wszystkimi sprawiedliwymi sprawami na świecie. Ale rzeczywistość polityczna nie zawsze odpowiada temu ideałowi, bo w imię narodowych praw, niepodległości i wrogości do żydowskiej imigracji większość Arabów okazała solidarność z Hitlerem i nazizmem, a potem, w imię tych samych praw, okazali solidarność z reżimem sowieckiego Gułagu… Te stanowiska nie respektują praw narodów, a wręcz podważają je. Co więcej, do dnia dzisiejszego przepraszanie za te sojusze nie stało się znaczącą częścią arabskiej kultury i ideologii…


Irakijczycy, którzy teraz wrzeszczą o przyjaźni między Kurdami i Izraelem, nie wahali się traktować Palestyńczyków w najgorszy możliwy sposób. To zdarzyło się bezpośrednio po wojnie 2003 r. w Iraku i Irakijczycy, i Palestyńczycy nadal to pamiętają… Wiemy także, że w Syrii i Libanie żarliwe wezwania do popierania sprawy palestyńskiej zbiegają się z najbardziej nikczemnym traktowaniem Palestyńczyków. Jak wojna z obozami palestyńskich uchodźców[2] w latach1980. pomogła Palestyńczykom w wyzwoleniu Palestyny?!


Własne zachowanie Palestyńczyków nie zawsze charakteryzowało się sprawiedliwością, w imię której nieustannie przemawiają, bo wyrazili sympatię dla ataku Saddama Husajna na Kuwejt, a potem dla zdławienia przez Assada syryjskiej większości, która powstała z żądaniem wolności. Brali udział w wojnach domowych w Jordanii i Libanie i ich zbrodnie przeciwko prawom Libańczyków i Jordańczyków są porównywalne do zbrodni Libańczyków i Jordańczyków przeciwko ich [Palestyńczyków] prawom… Dlaczego więc tylko od Kurdów wymaga się, by pozostawali w ramach doskonałej zgody między polityką a sprawiedliwością? A może to, co dozwolone dla pana, nie jest dozwolone niewolnikowi?...


Jeśli chodzi o Kurdów i Izrael, państwo hebrajskie było jedynym, które pozytywnie przyjęło kurdyjskie referendum. Prawdopodobnie z powodów, które są mniej niż szlachetne, a dotyczą wyłącznie jego interesów, ale zrobiło to, podczas gdy inni w całym regionie groźnie szczerzyli zęby do Kurdów. W tej sytuacji, czy można spodziewać się, że Kurdowie będą palić izraelskie flagi? Co zrobili Arabowie dla Kurdów, byśmy mogli oczekiwać, że będą namiętnie nienawidzić Izraela?...


Ponadto, od czasów Saddama Husajna, sprawy palestyńskiej używano bardziej niż jakiejkolwiek innej sprawy jako środka do podważenia kwestii kurdyjskiej i prawa Kurdów do niepodległości, tak jak Baszar Al-Assad później użył sprawy palestyńskiej do walki przeciwko próbie Syryjczyków obalenia jego reżimu. Oczywiście, takie zachowanie zostawia psychologiczny wpływ i blizny na jego ofiarach, szczególnie, że nie słychać żadnych głosów palestyńskich potępiających i protestujących to instrumentalne wykorzystanie ich sprawy.


Oczywistym wnioskiem jest to, że w tym regionie mamy to, co można opisać jako mechanizm szantażu przez oskarżenia o kolaborację z Izraelem. Libańscy chrześcijanie wiedzą lepiej niż ktokolwiek inny, jak byli poddani takiemu szantażowi w latach syryjskiego patronatu Libanu, a nawet samemu kierownictwu palestyńskiemu nie oszczędzono tego szantażu, kiedy próbowali podejmować własne, narodowe decyzje, niezależne od woli reżimu Assada..."[3]

 

Twierdzenia przeciwko Kurdom zostały obalone


Hazem Al-Amin, inny libański publicysta saudyjskiej gazety “Al-Hayat”, napisał cynicznie:


“Świętowanie przez Kurdów wyników referendum w zeszłym miesiącu obejmowało powiewaniem izraelskimi flagami – co panarabskie oczy widziały i wyolbrzymiały. Nazywają kurdyjskie państwo ‘sztucznym państwem, które jest analogiczne do Izraela’. Ci ze zranionymi panarabskimi uczuciami posunęli się zbyt daleko, twierdząc, że nie tylko przyszłe kurdyjskie państwo jest wytworem Izraela, ale że jest także partnerem Tel Awiwu w stworzeniu ISIS i pragnie, by 200 tysięcy kurdyjskich Żydów w Izraelu powróciło. Mówią, że przyszłe kurdyjskie państwo jest częścią syjonistycznego planu rozmontowania regionu na małe jednostki w oparciu o przynależność etniczną i sektę…


Wiele można powiedzieć przeciwko referendum o niepodległości... ale ma ono swój plus, bo skłoniło Arabów do zainwestowania olbrzymiej energii w pisanie nonsensów, czego nie robili już od dłuższego czasu. To ujawniło, że partia Baas, włącznie z jej odgałęzieniami w Iraku i Syrii, nie jest przypadkowym, przemijającym zjawiskiem w panarabskich uczuciach, ale jest fundamentem; że ISIS jest jej kuzynem i ssał to samo mleko; i że arabskie porażki przez cały czas trwania konfliktu z Izraelem są wynikiem ignorowania prawdy. Każdy, kto mówi, że Kurdowie chcą powrotu 200 tysięcy kurdyjskich Żydów z Izraela do Kurdystanu, nie zauważa, że Kurdowie przez swoją działalność, która wypływa z urojenia, w rzeczywistości przywrócą sytuację do takiej, jaką była, i przysłużą się Palestyńczykom przez naprawienie błędu panarabizmu Raszida Ali Al-Kilaniego[4] i jego nacjonalistycznych, arabskich kohort[5], które namawiały ich do napadu na Żydów w Bagdadzie i wysłania ich do Izraela z pomocą Agencji Żydowskiej.


Podczas gdy przebaczono panarabizmowi opuszczenie Palestyńczyków, nie wybacza się Kurdom powiewania izraelską flagą w momencie narodowego upojenia… W końcu, to są Kurdowie, a oni nie mają prawa do gniewu ani błędów, tak jak nie wolno im marzyć o państwie, które zabrano im ponad stulecie temu. Jeśli popełniają błąd, to sekretarz generalny Hezbollahu pan Hassan Nasrallah przyjdzie, by im przypomnieć, że sprzeciwi się każdemu planowi jakiegokolwiek religijnego nurtu, który dzieli naród – kiedy on sam ewidentnie chce zjednoczyć naród pod flagą Rządów Prawoznawcy [irańskiego reżimu], który nie ma żadnego związku z sunnickim nurtem religijnym…


Również ISIS, które według potomków Raszida 'Ali Al-Kilaniego i Hadż Amina Al-Husseiniego sprzedało stare terytoria irackie Izraelowi przez kurdyjskiego pośrednika, znalazło miejsce w narracji przeciwników kurdyjskiego państwa. Według tych ostatnich, ISIS nie jest arabskie i nie należy do Baas, ale jest kurdyjskie i izraelskie. Potomkowie Raszida Al-Kilaniego mają w posiadaniu dokumenty dowodzące tego, które wysłali do pana Nasrallaha; ujawni je w swoim następnym przemówieniu…


Szyickie siły irackie – kiedyś sojusznicy Kurdów w Iraku w epoce po Saddamie – zjednoczyły się w sojuszu religijnym z szyickim Iranem, który nie ma miejsca dla kurdyjskich aspiracji. I proszę, przypominają Kurdom o arabskości Kirkuku, który w rzeczywistości jest kurdyjski, podczas gdy zapominają o arabskości szyickich miast Al-Nadżaf i Karbali i zamieniają sunnicki Mosul po jego wyzwoleniu od ISIS w irańską metropolię. Wszystko to nie szkodzi potomkom Raszida Ali Al-Kilani [tj. Irakijczykom], jak długo robi to silny tyran taki jak Saddam. Ale słaby naród, taki jak Kurdowie, nie ma prawa do marzeń o swoim państwie"[6].

 


[1] “Al-Ghad” (Jordania), 22 października 2017.

[2] Chodzi o kampanię prowadzoną przez milicję Amal przeciwko obozom palestyńskich uchodźców w Libanie podczas wojny domowej 1985-1986. Tysiące Palestyńczyków zginęło w walkach, a obozy Sabra, Szatila i Burdż Al-Baradżna zostały niemal całkowicie zniszczone, choć Amalowi nigdy nie udało się ich przejąć.

[3] “Al-Hayat” (Londyn), 3 października 2017.

[4] Iracki polityk Raszid 'Ali Al-Kilani (1892-1965), trzykrotny premier Iraku, kierował rebelią w 1941 r., która skłoniła Brytyjczyków do inwazji na Irak; w czerwcu tego roku miał miejsce Farhud czyli pogrom Żydów w Bagdadzie. Al-Kilani uciekł do nazistowskich Niemiec i znany był z powiązań z nazistami oraz z muftim Jerozolimy, Hadż Aminem Al-Husseinim.

[5] Chodzi o arabski ruch nacjonalistyczny, założony w Bejrucie w latach 1920.

[6] “Al-Hayat”(Londyn), 3 października 2017

 

MEMRI, Specjalny Komunikat No 7241, 25 grudnia 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska