Czy Donald Trump podważył watykański paradygmat?


Andrzej Koraszewski 2017-12-08

Mieszkańcy wschodniej części Jerozolimy oglądają na żywo przemówienie Trumpa. <br />(Zdjęcie z dziennika <span>Yedioth</span><span> Ahronoth</span>)
Mieszkańcy wschodniej części Jerozolimy oglądają na żywo przemówienie Trumpa. 
(Zdjęcie z dziennika Yedioth Ahronoth)


Polskie media doniosły, że Donald Trump przeniósł stolicę Izraela z Tel Awiwu do Jerozolimy. Ucieszyłem się, bo mógł przenieść stolicę Polski z Warszawy do Gniezna, w końcu do tego typa wszystko jest podobne. Na szczęście przypomniałem sobie, że Jerozolima jest stolicą Izraela od maja 1948 roku, zaś sprawdzając inne doniesienia dowiedziałem się, że „USA uznały Jerozolimę za stolicę Izraela”. Szukam, czy któryś z dziennikarzy naszych mediów zdoła przypomnieć, dlaczego świat zachodni ma wątpliwości, gdzie jest stolica Izraela? Wygląda jednak na to, że tego akurat w Polsce nie udało się ustalić.

Żeby wyjaśnić jak to się stało, że państwa zachodnie mają swoje ambasady w Tel Awiwie a nie w stolicy Izraela, trzeba się cofnąć do spotkania Theodora Herzla z papieżem Piusem X w styczniu 1904 roku. Herzl próbował pozyskać papieża dla idei odbudowy państwa żydowskiego i papież zgodził się na audiencję. W swoim dzienniku po tej audiencji Herzl zapisał:

W krótkich słowach przedstawiłem mu moją prośbę. On jednak, być może rozgniewany tym, że odmówiłem ucałowania jego ręki, odpowiedział szorstko i stanowczo:


„Nie możemy uznać waszego ruchu. Nie możemy powstrzymać Żydów przed wejściem do Jerozolimy – ale nigdy tego nie usankcjonujemy. Ziemia Jerozolimy, jeśli nie była zawsze święta, została uświęcona przez życie Jezusa Chrystusa. Jako głowa Kościoła nie mogę powiedzieć ci nic innego. Żydzi nie uznali naszego Pana, dlatego nie możemy uznać żydowskiego narodu.”

Herzel zapytał papieża o obecny status Jerozolimy. Na co papież odpowiedział:

„Wiem, że nie  jest miłe patrzenie na to, że Turcy posiadają Święte Miejsca. Musimy się z tym po prostu pogodzić. Ale poparcie Żydów by weszli w posiadanie Świętych Miejsc, tego nie  możemy zrobić.”

Zapis tej trwającej 25 minut audiencji wart jest samodzielnych studiów. Papież zaproponował rozwiązanie tej sytuacji w postaci odrzucenia przez Żydów ich religii i przejścia na katolicyzm. Ze względu na brak miejsca, przejdźmy jednak dalej do wydarzeń, które miały miejsce kilkanaście lat później. W 1919 roku brytyjski katolik, kardynał Francis Bourne wystosował list do brytyjskiego rządu, pisząc, że syjonizm nie ma aprobaty Watykanu, i że ponowna dominacja i władza [Żydów] nad krajem byłaby obrazą dla chrześcijaństwa i jej założyciela. Włoski kardynał, Filippo Gustini w tym samym czasie pisał z Jerozolimy do papieża z prośbą o jego interwencję „by zapobiec ponownemu ustanowieniu Izraela w Palestynie”. To wtedy pojawiła się po raz pierwszy idea „międzynarodowego statusu Jerozolimy” (jako lepsza alternatywa niż pozwolenie na to, by rządzili nią Żydzi).


W późniejszym okresie, kiedy rozpoczęły się nazistowskie prześladowania Żydów, Watykan z całą stanowczością i na wszystkich  możliwych forach przeciwstawiał się imigracji Żydów do Palestyny, również przez cały okres Zagłady.


W 1947 roku biskup San Giovani d’Acri dostarczył papieżowi list Wielkiego Muftiego Jerozolimy (tak, tego samego, który przez całą wojnę współpracował z Hitlerem, zakładał muzułmańskie formacje SS i osobiście wizytował obozy zagłady), na który Papież Pius XII zareagował „bardzo serdecznie”. Był to rok kulminacji dyplomatycznych zabiegów Watykanu, by Jerozolima została miastem wydzielonym pod nadzorem Organizacji Narodów Zjednoczonych. Na pytanie, dlaczego ambasady krajów zachodnich znalazły się w Tel Awiwie a nie w stolicy Izraela, odpowiedzi należy szukać w archiwach Watykanu.


W 1948 roku kiedy Izrael walczył z sześcioma armiami arabskimi, które otwarcie deklarowały wymordowanie ludności żydowskiej w Palestynie, watykańscy dyplomaci pisali o „żydowskim imperializmie”.     


Ostatecznie status Jerozolimy rostrzygnięty został w wyniku walki zbrojnej, a Jerozolima Wschodnia zajęta została przez Legion Arabski – armię Jordanii, uzbrojoną, szkoloną i dowodzoną przez Brytyjczyków. Żydowska ludność Jedrozolimy Wschodniej została wymordowana, tych którzy pozostali przy życiu, wygnano, zburzono 56 synagog i zajęto wszystkie budynki dla arabskich osadników. Po raz pierwszy w liczącej trzy tysiące lat historii miasto zostało podzielone, a ów podział trwał do 1967 roku, czyli do wyzwolenia Jerozolimy przez armię izraelską podczas kolejnej napaści połączonych armii arabskich.


Ponownie musimy przeskoczyć do nieco nowszych czasów, czyli do wysiłków Jana Pawła II, aby zakończyć tradycję otwartej nienawiści Watykanu do Żydów. Wielu ludzi w Polsce niechętnie patrzyło na jego wizytę w rzymskiej synagodze, a potem na formalne uznanie Izraela przez Watykan w roku 1993. Izrael otworzył swoją ambasadę w Watykanie, a Watykan nuncjaturę w Tel Awiwie. Słynne Fundamentalne Porozumienie, kończyło oficjalną wrogość, co nie znaczy, że otwierało przyjaźń. Warto jednak pamiętać, że bazujące na jordańskiej okupacji Jerozolimy arabskie roszczenia nie miałyby żadnego przebicia, gdyby nie wytrwałe wysiłki Stolicy Apostolskiej.


Przejdźmy teraz do wystąpienia prezydenta USA z 6 grudnia 2017 roku. Pełen zapis tego przemówienia jest tutaj i zdecydowanie lepiej się to wystąpienie czyta niż ogląda, bo Trump śliczny nie  jest, lubić go też trudno, więc kto wie, może lepiej skupić się na samych słowach, bo obraz może powodować zakłócenia w odbiorze.   


Trump zaczął od stwierdzenia, że kiedy tylko rozpoczął urzędowanie obiecał nowe podejście do wyzwań tego świata, ponieważ nie daje się problemów rozwiązać, powtarzając ciągle strategie, które przynosiły wyłącznie niepowodzenia. Następnie przypomniał, że w 1995 roku amerykański Kongres przyjął ustawę o przeniesieniu amerykańskiej ambasady w Izraelu z Tel Awiwu do Jerozolimy. (Nawiasem mówiąc można się zasadnie zastanawiać, czy miało to związek z uznaniem Izraela przez Watykan i z działalnością Jana Pawła II na tym polu.) Prezydent przypomniał, że ustawa została uchwalona zdecydowaną większością głosów reprezentantów obu partii politycznych.


Przez 20 lat – mówił dalej Trump – kolejni prezydenci blokowali wprowadzenie tej ustawy w życie. Mimo tej ostrożności, w dwadzieścia lat później nie jesteśmy ani o pół kroku bliżej do pokojowego porozumienia między Izraelem a Palestyńczykami. (Jakby na sprawę nie patrzeć, wygląda na to, że to stwierdzenie jest prawdziwe.) Tu prezydent USA stwierdził, że dlatego postanowił, iż czas dojrzał do tego, aby oficjalnie uznać Jerozolimę za stolicę Izraela.    


Mówił dalej, że w jego ocenie jest to najlepsze zarówno  z punktu widzenia interesów Ameryki, jak i możliwości osiągnięcia pokoju między Izraelem a Palestyńczykami.


Jak się wydaje, to właśnie zdanie wywołało największe kontrowersje, być może dlatego, że wcześniejsza zapowiedź oficjalnego uznania Jerozolimy za stolicę Izraela wywołała całą falę gróźb nasilenia przemocy ze strony tak Hamasu, jak i Fatahu. Tymczasem Trump mówił dalej, że Izrael jest suwerennym państwem i jak każde inne państwo ma pełne prawo decydować o tym, gdzie jest jego stolica i po 70 latach trzeba to uznać. Jerozolima jest siedzibą izraelskiego rządu, tam jest izraelski parlament, tam spotykają się z izraelskimi politykami odwiedzający ten kraj politycy zachodni. A jednak przez cały czas prezydenci USA odmawiali uznania Jerozolimy jako stolicy Izraela. Robiąc to, zaledwie uznajemy rzeczywistość.

„Oświadczając to, chciałbym jedną rzecz powiedzieć wyraźnie. Ta decyzja nie ma w jakikolwiek sposób być sygnałem odejścia od naszego zdecydowanego oddania działaniom na rzecz trwałego porozumienia pokojowego. Chcemy porozumienia, które jest ważnym osiągnięciem dla Izraelczyków i ważnym osiągnięciem dla Palestyńczyków. Nie zajmujemy żadnego stanowiska w kwestii ostatecznego statusu, w tym dokładnych granic izraelskiej suwerenności w Jerozolimie ani rozwiązań kwestii spornych granic. Te sprawy muszą rozwiązać zainteresowane strony”.

Prezydent powiedział, iż zdaje sobie sprawę z tego, że ta decyzja wywoła wiele dyskusji i wyraził nadzieję, że jednak przybliży ona pokój i współpracę.


Na końcu Trump zwrócił się do politycznych i religijnych przywódców w regionie, do Izraelczyków i Palestyńczyków, do żydów, chrześcijan i muzułmanów, aby przyłączyli się do szlachetnego działania na rzecz trwałego pokoju.


Puste pompatyczne słowa, czy otwarta deklaracja, że nie da się osiągnąć pokoju tańcząc dalej pod pełną fałszywych tonów muzykę Watykanu? Oczywiście dyrygentem orkiestry nie jest już papież (chociaż papież Franciszek pospieszył oczywiście z gromkim protestem wobec tej aroganckiej decyzji o uznaniu rzeczywistości), ale człowiek, który doktoryzował się w Związku Radzieckim, pisząc swój doktorat o fałszywej narracji Holocaustu. Doktor Abbas zapowiedział, że Palestyńczycy odpowiedzą przemocą, co przeraziło wielu ludzi akceptujących normalny, codzienny palestyński terroryzm i znajdujących zawsze usprawiedliwienie, tego że doktor Abbas, podobnie jak jego poprzednik, słynny porywacz samolotów, Jasser Arafat, odrzucał wszelkie propozycje pokojowe i powracał do podżegania do mordów.


Czy zmiana paradygmatu może przybliżyć pokój? Nie przybliżyły go poprzednie próby ugłaskania terrorystów i być może pora przyznać, że te dotychczasowe próby osiągnięcia pokoju okazały się nużąco nieskuteczne.


Niezależnie od tego jaką mamy opinię na temat tego lub  innego polityka, na każdą decyzję polityczną warto patrzeć w kontekście jak ona dojrzewała i jakie może mieć konsekwencje. Nie wszystkie konsekwencje daje się przewidzieć. Możemy jednak założyć, że jeśli ludzi uprawiających praktykę zastraszania i terroru łagodna perswazja i nieustanne ustępstwa zachęcały do nasilania terroru, to nie można wykluczyć, że taktyka traktowania ich jak dorosłych i odpowiedzialnych za swoje czyny ludzi, może przynieść lepsze rezultaty.


Dla postronnego obserwatora, który odmawia oceniania tego wszystkiego przez pryzmat niechęci do Donalda Trumpa, sprawa jest ze wszech miar interesująca. Szczególnie ważne będą tu reakcje po stronie arabskiej.       

P.S.


Najbliższe dni przyniosą zalew reakcji na decyzję Donalda Trumpa. Jeszcze przed tą decyzją Rosja oznajmiła, że uznaje Jerozolimę za stolicę Izraela. W dzień po decyzji Trumpa podobne oświadczenia napłynęły z Pragi, Ghany, Tanzanii i Filipin.


Oczywiście świat patrzy z napięciem na reakcje świata muzułmańskiego. Będą różne, zapewne dominować będą reakcje negatywne. Poniżej głos pakistańskiego historyka. Czy będzie on odosobniony? Zobaczymy.         


Po uznaniu przez Trumpa Jerozolimy za stolicę Izraela pakistański historyk, Mobarak Haidar, pisze: “Muzułmanie świata… nie mają żadnej podstawy religijnej, by rządzić Jerozolimą”

 

Po uznaniu przez prezydenta USA, Donalda Trumpa, Jerozolimy za stolicę Izraela 6 grudnia 2017 r., znany pakistański historyk i autor wielu książek, Mobarak Haidar, zamieścił następujący post na swojej stronie Facebooka[1].


Jerozolima i muzułmańskie roszczenia


Święty Koran mówił o meczecie Al-Aksa, kiedy nie był to “meczet” w islamskim sensie. Było to miejsce święte z powodu proroków Izraela, od Mojżesza do Jezusa. Było to miejsce święte oddawania czci Bogu przez Żydów i chrześcijan. Oczywiście, że nie było żadnych muzułmanów w Jerozolimie aż do epoki Emir-ul-Momineen Umara ibn Chattaba... Prorok [Mahomet] i jego wyznawcy modlili się zwróceni ku żydowsko-chrześcijańskiej świątyni, ponieważ Kaaba (obecne centrum islamskiego Hadż) była pełna bożków.


Po “zdobyciu Mekki” muzułmanom powiedziano, by zwrócili twarze ku Kaaba i odwrócili się od Jerozolimy. Po tym nigdy nie zwracali się twarzą do Jerozolimy przez ostatnich 1400 lat. Żaden muzułmanin nigdy nie szedł modlić się w Jerozolimie, aż została zdobyta przez drugiego kalifa [Umara ibn Chattaba], chociaż nie było na muzułmanów żadnych [nałożonych] ograniczeń. Nie chodzili tam, bo nie było to już dłużej ich centrum.


Chrześcijanie byli panami w Jerozolimie zanim zdobyli ją muzułmanie. Jest to nadal święte miejsce dla chrześcijan. Ale chrześcijanie nie spierają się o własność miasta. Jest ich religijnym prawem odwiedzanie świętego miasta; a Żydzi ich nie zatrzymują. Muzułmanie świata nie mają więc żadnych podstaw religijnych do rządzenia Jerozolimą. Większość muzułmanów nigdy nawet nie pragnęła odwiedzić Jerozolimy. Jeśli chodzi o roszczenia polityczne, tylko Palestyńczycy mogą je wysuwać i tylko oni powinni prowadzić negocjacje.


Nie może to być kolektywne, muzułmańskie roszczenie. Przez pewien czas panami Jerozolimy byli Arabowie Kurajszyci. Potem władzę przejęli Mamelucy, królowie muzułmańscy. Po nich przyszli Turcy. Kolonialni chrześcijanie byli ostatnimi politycznymi władcami. Warto zauważyć, że irańscy muzułmanie lub muzułmanie z indyjskiego subkontynentu lub Azji Południowowschodniej, lub z Afryki nigdy nie byli jej władcami. Mogą mówić tylko o więzach duchowych.


Czynnymi centrami wiary muzułmańskiej są wyłącznie Święte Miasta Mekka i Medyna. Irańczycy nigdy nie panowali nad tymi czynnymi centrami. Ale namiętnie budują śmiertelną broń i siły dżihadu, by podbić lub zniszczyć Izrael. To jest sekciarska polityka hegemonii, która może przynieść wyłącznie podziały i ból.

 


[1] Facebook.com/mobarak.haider, 7 grudnia 2017.

 

Źródło: MEMRI, Specjalny komunikat Nr 7214, 7 grudnia 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska