Chomsky i mit natychmiastowej ekspertyzy


Seth J. Frantzman 2017-11-27

Noam Chomsky. (zdjęcie: REUTERS)
Noam Chomsky. (zdjęcie: REUTERS)

Każdy, kto w ostatnich kilku dziesięcioleciach był studentem uniwersytetu w Stanach Zjednoczonych lub na Zachodzie, spotkał się z kultem Noama Chomsky’ego “czołowego  intelektualisty na  świecie”. Pokolenia były wprowadzane w błąd i zachęcane, by przyjmować słowa jednego człowieka o rozmaitych konfliktach i problemach świata bez krztyny krytycyzmu.

Chomsky podsyca mit, że on i kilku innych intelektualistów na świeczniku posiadają natychmiastową wiedzę specjalistyczną na każdy niemal temat, od sprawy Kosowa do problemów Ameryki Łacińskiej, walki klas, Wiosny Arabskiej, a ostatnio syryjskiej wojny domowej. W tym ciągłym wpychaniu fałszywej ekspertyzy wyrządził olbrzymie szkody intelektualistom świata, utrwalając rodzaj orientalizmu, który zakłada, że zachodni intelektualiści, tacy jak on, powinni być uznani za najlepszych ekspertów od wszystkiego, co dzieje się na świecie, a lokalnych ekspertów, którzy mogli spędzić całe życie, żyjąc i studiując własne społeczeństwa, można ignorować. Jak na ironię, podpiera to ten właśnie gmach zachodniej pychy, który Chomsky krytykował, i produkuje aprobatę, dla tego, czemu rzekomo się sprzeciwiał.  


Wieża z kości słoniowej Chomskyizmu popękała tu i ówdzie z powodu jego zainteresowania syryjską wojną domową. W artykule w „Guardianie” z 15 listopada George Monbiot skrytykował Chomsky’ego i innych za podsycanie „skrajnie prawicowych teorii spiskowych”. Jak do tego doszło?

Monbiot przypomina atak bronią chemiczną w Chan Szajchun 4 kwietnia. Potem pisze o profesorze o nazwisku Theodore Postol, który “wysunął szeroki wachlarz twierdzeń rzucających wątpliwości na udział syryjskiego rządu w atakach bronią chemiczną”. Monbiot podkreśla, że te wątpliwości są fałszywe; rząd syryjski istotnie przeprowadził ten atak. Chomsky jednak starał się nadać rozgłos pracy Postola w trakcie wywiadu dla „Democracy Now!” z 27 kwietnia 2017 r.  

Chomsky stwierdził, że dochodzenie w sprawie broni chemicznej “zostało przeanalizowane przez poważnego i wiarygodnego analityka, Theodore Postola, profesora z MIT, który ma na koncie długą listę bardzo udanych, wiarygodnych analiz”. Następnie Chomsky wylicza inne jego bona fides i wyciąga wniosek, że istnieją “pewne wątpliwości” co do “raportu Białego Domu”.

To jest klasyczny Chomsky. Pozuje jako ekspert w sprawie użycia broni chemicznej w Syrii przez pudrowanie własnych opinii opiniami staranie dobranego eksperta. W tym samym wywiadzie zastanawia się, czy kiedykolwiek dowiemy się, co się rzeczywiście zdarzyło.

“Chodzi mi o to, zróbmy dochodzenie – mówi – spójrzmy na to i zobaczmy co zdarzyło się rzeczywiście”

Następnie mówi, że „informowanie z Syrii jest skrajnie trudne. Jeśli reporterzy idą na tereny zajęte przez rebeliantów i nie robią tego, co im każą, obcinają im głowy”.

Nie możemy więc ufać informacjom z tej strony.

Przyznaje, że: “Istnieją także oczywiste pytania, jeśli sięgasz po informacje strony rządowej”.

W ten sposób publiczność, która czyta książki Chomsky’ego lub słucha wywiadów z nim, zostaje podstępnie przekonana, by fałszywie wierzyła, że “po prostu wielu rzeczy nie wiemy”.

A skoro “my” nie możemy wiedzieć, tylko Chomsky może dostarczyć odpowiedzi. I to jest numer, jaki odstawia od 1970 r., kiedy ustawił się jako ekspert polityki USA w Azji Południowowschodniej i Kambodży.

W artykule zatytułowanym A Special Supplement: Cambodia z czerwca 1970 r dla “New York Review of Books” dostarczał głębokiej analizy, że: “zawsze istniała możliwość pokojowej współpracy narodów w Indochinach – Wietnamczyków, Laotańczyków, Khmerów, Chińczyków i plemion górskich – gdyby zachodni imperialiści, których obecność pogarszała wszystkie potencjalne konflikty, odeszli stamtąd”.  

Czy opierało się to na wieloletnich badaniach Chomsky’ego wśród Wietnamczyków, Laotańczyków, Khmerów, Chińczyków i “plemion górskich”? Nie. Opierało się na tym, co czytał. A kogo czytał? Cytuje amerykańskich dziennikarzy Michaela Leifera, Rogera Smitha, amerykańskiego biologa Arthura Westinga, inną osobę, którą identyfikuje jako “europejskiego mieszkańca Phnom Penh” i T.D. Allmana, którego opisuje jako “jednego z najlepiej znających się na rzeczy i najbardziej przedsiębiorczego spośród amerykańskich korespondentów obecnie przebywających w Kambodży”.  

Krótko mówiąc, ekspertyza Chomsky’ego w sprawie Kambodży oparta była niemal wyłącznie na tym, co widziały oczy białego człowieka, a w większości białych amerykańskich mężczyzn. Jak na kogoś, kto krytykuje „imperializm”, nie poświęcił zbyt dużo czasu na kwestionowanie własnego odwoływania się do czysto zachodnich (i w tym sensie „imperialistycznych”) źródeł.    

Wieloletnie organiczanie się Chomsky’ego do zachodnich źródeł i tej samej stajni ekspertów, na których polega, można prześledzić do lat 1970. W artykule w „The Nation” z 1977 r. w sprawie Kambodży pisze, że doniesienia miejscowych uchodźców są „skrajnie niewiarygodne” i muszą być traktowane „z wielką ostrożnością”. Dlaczego? „Uchodźcy są przestraszeni i bezbronni, na łasce obcych sił. Naturalnie mają tendencję do mówienia tego, co ich rozmówcy chcą usłyszeć”. Mają „własny interes w informowaniu o potwornościach”.


Chomsky nie potraktował poważnie własnych ostrzeżeń, kiedy relacjonował o informacjach uzyskanych od uchodźców z Wschodniego Timoru w 1979 r. ani Kosowa w 1999 r. Ale prawdziwym problemem z ufaniem Chomskiemu jest to, że czytelnicy polegają na nim, by przefiltrował informację ze swoich źródeł, które nie tylko na ogół są stronnicze, ale najczęściej są zachodnie.

Problemem na Zachodzie z przedstawianiem jednego człowieka jako “publicznego intelektualistę” jest to, że zatruł umysły pokoleń, które powinny były zetknąć się z bardziej zróżnicowaną grupą autorów piszących o Ameryce Łacińskiej, Kosowie, Timorze Wschodnim, Bliskim Wschodzie, Syrii i wielu innych krajach. Jeden Amerykanin po prostu nie może być ekspertem w sprawie wszystkich tych miejsc. Studenci i inni intelektualiści powinni samodzielnie odrabiać prace domowe i słuchać miejscowych głosów ze społeczeństw, o których chcą się czegoś dowiedzieć.

Oznacza to rzeczywistą znajomość kultury i języka danego miejsca, a nie tylko czytanie tego, co jeden zachodni intelektualista mówi w oparciu o informacje innych ludzi Zachodu. Chomsky wykluczył pokolenie ludzi spoza Zachodu, próbując przywdziać szatę „natychmiastowego eksperta” w sprawie niezliczonych miejsc i złożonych konfliktów.

Skłonność Chomsky’ego do twierdzenia, że trudno o dostęp do miejscowej informacji, często maskuje jego ignorancję lub niechęć do zbadania, kim są miejscowi intelektualiści. To mogło mieć sens w latach 1970., kiedy oczekiwano, by Amerykanie na ogół polegali na innych Amerykanach w sprawie zdobywania informacji. Nie ma to sensu obecnie. Żyjemy w zglobalizowanym świecie. Istnieje szybki dostęp do usług translatorskich, które pozwalają ludziom, którzy nie znają miejscowego języka, na dostęp do lokalnych blogów. Istnieje mnóstwo łatwo dostępnej, lokalnej informacji. Sumienny czytelnik powinien próbować oddzielać ziarno od plew i uważać na stronniczość, ale powinien również być gotowy na ucieczkę z zachodniego getta informacyjnego.


Kult Chomsky’ego należy jak najszybciej zakończyć. Ten kult i to, co on reprezentuje, powinien być poddane tej samej krytyce, jaką Chomsky narzuca światu. Nie wystarczy atakowanie jego reputacji w oparciu o to, co mówił o Syrii. Musimy zaniechać samej koncepcji „publicznego intelektualisty” i gotowości do polegania na garści zachodnich autorów, by „wyjaśnić” świat słowami kliki zachodnich autorów, którzy nawet nie postawili stopy w krajach, których ekspertami się mienią, ani nie zawracali sobie głowy, żeby nauczyć się języków tych krajów.


Krótko mówiąc, jeśli Amerykanin mówi, że nie możesz polegać na informacji od miejscowych Syryjczyków ani na informacji od reporterów, którzy pojechali do Syrii, ale możesz polegać wyłącznie na dwóch akademikach z Cambridge, Massachusetts, którzy nigdy nie byli w Syrii, zlekceważ poglądy tego Amerykanina. A co najmniej traktuj podejrzliwie tych, którzy mówią ci, że „nie możemy dostać stamtąd informacji”. Zachodni imperializm starego stylu został cichcem zastąpiony przez intelektualny imperializm takich typów, jak Chomsky. Pora go obalić.  


Chomsky and the myth of instant expertise

Jerusalem Post, 19 listopada 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Seth J. Frantzman


Publicysta “Jerusalem Post”. Zajmował się badaniami nad historią ziemi świętej, historią Beduinów i arabskich chrześcijan, historią Jerozolimy, prowadził również wykłady w zakresie kultury amerykańskiej. Urodzony w Stanach Zjednoczonych w rodzinie farmerskiej, studiował w USA i we Włoszech, zajmował się handlem nieruchomościami, doktoryzował się na  Hebrew University w Jerozolimie.