Prawo Amary


Matt Ridley 2017-11-24

Lokomotywa Stephensona (Źródło wikipedia.)
Lokomotywa Stephensona (Źródło wikipedia.)

Obok bardzo wielu głupich rzeczy, jakie można powiedzieć o przyszłości, jedna mądra rzecz naprawdę się wyróżnia. Jest to „prawo” sformułowane przez informatyka ze Stanford University i wieloletniego szefa Institute for the Future o nazwisku Roy Amara. Powiedział on, że mamy tendencję do przeceniania skutków nowych technologii na krótką metę i niedoceniania ich na długą metę. Kiedy dokładnie to powiedział i w jakim kontekście, nie jest jasne, ale jego koledzy mówią, że powtarzał to często w latach 1960. lub 1970.

Pojawia się wynalazek lub odkrycie i natychmiast jesteśmy ogromnie podnieceni możliwościami, jakie otwiera: możliwości lotów do gwiazd lub zamieniania naszych dzieci w pianistów wirtuozów. Mija około dziesięć lat i wydaje się, że nic się nie dzieje. Wkrótce na pytanie „co stało się z...” cynicy zaczynają odpowiadać, że to był tylko szum medialny i że zostaliśmy oszukani. A to zazwyczaj jest również punktem zwrotnym, po którym ta technologia staje się powszechna i zmieniająca nasze życie.


Prawo Amary sugeruje, że między wczesnym rozczarowaniem, a późniejszym niedoszacowaniem musi być moment, kiedy oceniamy to mniej więcej poprawnie; sądzę, że jest to około 15 lat od wynalazku. Oczekujemy zbyt dużo od innowacji przez pierwszych dziesięć lat i zbyt mało przez pierwszych 20, ale pojmujemy ją poprawnie gdzieś koło 15 roku. Popatrzmy na Internet. W powieści Williama Gibsona z 1984 roku, Neuromancer, przewidział on, że “cyberprzestrzeń”, w której wszystkie komputery na świecie są połączone, będzie miała głębokie skutki dla społeczeństwa. To wyglądało na nieco przesadzone. Piętnaście lat później, kiedy pękła bańka dotcom, ekonomista, laureat Nagrody Nobla, Paul Krugman, napisał w 1998 r., że “do roku 2005 mniej więcej stanie się jasne, że wpływ Internetu na gospodarkę nie będzie większy niż faksu”. A następnie: “W miarę spowalniania zmian technologicznych w informatyce liczba miejsc pracy dla informatyków przestanie wzrastać, a potem w ogóle zmaleje; za dziesięć lat zwrot ‘gospodarka informatyczna’ będzie brzmiał głupio”.


Prawo Amary skłania ludzi do takich lekkomyślnych uwag po tym, jak osiada początkowy entuzjazm, ale tuż przed drugą falą. 


Bardzo podobny cykl zdarzeń miał miejsce przy projekcie genomu człowieka, który opublikował pierwszą szkicową sekwencję w 2000 r., z równoczesnymi konferencjami prasowymi w Białym Domu i na Downing Street. “Jest teraz wyobrażalne, że dzieci naszych dzieci będą znały słowo ‘rak’ tylko jako konstelację na niebie” – powiedział Bill Clinton. Był to „przełom, który zabiera ludzkość poza granicę nowej ery” – powiedział Tony Blair. Trochę to było irytujące. I rzeczywiście, dziesięć lat później, kiedy genomika dała stosunkowo niewiele praktycznych zastosowań medycznych, wielu krytyków mówiło, że to wszystko to był tylko szum medialny. Kiedy jednak terapia genowa i edytowanie genów zaczynają radzić sobie z różnymi rodzajami raka, chronicznymi chorobami, a nawet ze starzeniem się, fala ponownie odwraca się.


Cofając się dalej w przeszłość: rozwój elektryczności w XIX wieku zdawał się obiecywać tak dużo: żarówki, dynamo, turbiny i silniki wszystkie zostały udoskonalone do roku 1885, ale dopiero w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku elektryczność zaczęła rewolucjonizować nie tylko oświetlenie, ale również fabryki.


Stulecie wcześniej pierwszą parową lokomotywę zbudował Richard Trevithick w 1802 r. Poeta, lekarz i wynalazca Erasmus Darwin w 1791 r. napisał strofy pełne hiperboli: “Wkrótce będą twe ramiona, o niepokonana paro! z daleka/ciągnąć powolną barkę, napędzać szybki pojazd;/Lub na szerokich skrzydłach nosić/latający rydwan przez powietrzne pola”. Niemniej w czasie, kiedy George Stephenson zaczął zestawiać swój silnik Blücher w kopalni Killingworth w 1814 r., tę technologię powszechnie uważano za plajtę, elegancki pomysł, ale niezbyt praktyczny. Zainteresowanie parowymi lokomotywami zamarło. A wtedy lokomotywa Stephensona wepchnęła nas wszystkich w świat bezprecedensowych szybkości.


Cykl Amary dzieje się dzisiaj w sprawie maszynowego uczenia się. Od paru dziesięcioleci zapowiadano sztuczną inteligencję jako coś, co będzie za chwilę dostępne. Sieci neuronowe i paralelne procesory, które umożliwiają dzisiaj komputerom uczenie się głębokie z danych, istniały w zalążkowej formie od lat 1960. Jednak ci, którzy ławą rzucili się na tę dziedzinę w nadziei założenia wielkich przedsiębiorstw, na ogół rozczarowali się, kiedy „zima AI” rozbiła ich nadzieje; wrócili cichcem na uniwersyteckie wydziały filozofii.


Dzisiaj wygląda na to, że sytuacja zmienia się. Dzięki nowego rodzaju czipowi wynalezionemu przez Andrew Ng, o nazwie procesor graficzny, nowym rodzajom algorytmów udoskonalonym przez Geoffreya Hintona i nowemu rogowi obfitości danych, programy głębokiego uczenia wydają się być na krawędzi czegoś specjalnego. Sukces londyńskiego Deep Mind’s AlphaGo, programu, który uczy się, jak wygrać niezmiernie skomplikowaną grę Go bez tego, by go tego uczono, i upokarza mistrzów świata przed olbrzymią publicznością telewizyjną, sugeruje, że zanosi się na coś wielkiego.


Samochody bez kierowców są na wczesnych etapach cyklu Amary. Ciągle mówią mi, że kierowcy ciężarówek i taksówkarze Uber wkrótce będą niepotrzebni. Mógłbym niemal gwarantować, że za dziesięć lat będzie lawina artykułów o tym, że rzeczywistość nie pasuje do prognoz, że jest więcej pracy dla kierowców niż kiedykolwiek i że samochody bez kierowców mogą być znacznie odleglejsze niż myśleliśmy. Zaryzykuję powiedzenie, że za kolejnych dziesięć lat taki pesymizm będzie wyglądał niemądrze, kiedy samosterujące pojazdy nagle pojawią się wszędzie.


Przewidywanie zmiany technologicznej jest niemal niemożliwie trudne i nikt – tak, nikt – nie jest tu ekspertem. Jedynym rozsądnym postępowaniem jest ostrożność wobec początkowego szumu i entuzjazmu, ale również ostrożność wobec późniejszego sceptycyzmu.


Przypis:


Ponieważ te koncepcje często przypisuje się błędnie innym, np. Arthurowi C Clarke’owi, użyteczna może być notatka tego, co Paul Saffo powiedział mi o pochodzeniu obserwacji Roya Amary: 

Roy był moim szefem przez ponad dziesięć lat zaczynając od roku 1984 i moim bliskim przyjacielem aż do śmierci na początku lat 2000. Sformułował tę myśl na długo zanim go spotkałem, więc sądzę, że informacja o tym jest zagrzebana gdzieś w papierach z lat 1960., a może 1970… Jestem pewien, że sam również zapisałem ją kilka razy w moich dziennikach badawczych z połowy lat 1980., ale to oczywiście nie liczy się jako publikacja.


Tak samo jak Gordon Moore nie nazwał prawa Moore’a, Roy nie był osobą, która nazwała zaobserwowane opóźnienie oczekiwań/dyfuzji „Prawem Amary”. Roy był człowiekiem opanowanym i skromnym i zawsze unikał trąbienia na własną chwałę. Zawsze był trochę zażenowany, że to zjawisko nazwano „jego” prawem. Co dla mnie jest oznaką prawości intelektualnej. Nie ma nic bardziej irytującego niż ludzie nadający prawom własne nazwisko.

 

Podobnie jak Gordon Moore, Roy uważał to bardziej za obserwację (a więc heurystykę) niż rzeczywiste prawo. Nie miał do tego żadnego poczucia własności, bo widział je jako zaobserwowane zjawisko. Co więcej, ta obserwacja pojawia się w mniej wyraźnych formach już od początku lat 1900. W kategoriach nowoczesnej historii myśl jest obecna w badaniach dyfuzji, już u Ev Rogersa w pierwszym wydaniu Diffusion of Innovations na początku lat 1960s . Ev wykładał w Stanford w połowie lat 1970., a potem był w USC w latach 1980. - 90.  To on ukuł znakomity, choć często nadużywany zwrot “wcześni przysposabiający”, a więc pisał i mówił na swój sposób o  opóźnieniu oczekiwań/dyfuzji.

 

Unikatowym wkładem Roya jest to, że sformułował to lakonicznie i jasno, i wyraźnie związał to zjawisko z dziedziną przewidywań w biznesie. 

Pierwsza publikacja w  Times.

We overstimate the impact of innovation in the short term

Rational Optimist, 12 listopada 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.