Przypowieść o Janie i Fortepianie
Ożeszku – wrzasnął Fortepian, a poproszony o zachowanie czystości języka ojczystego, spojrzał z niewinną miną i odwołał się do taktyki znanych użytkowników Twittera: „Psze pana, ja tylko rozmawiałem z moim orzeszkiem laskowym”.
Janie – powiedziałem, ignorując jego ksywkę, Janie, czy słyszysz swoje imię?
Znajdująca się bliżej nas część wirującego tłumu zwolniła ruch i nastawiła uszu. Fortepian patrzył na mnie niepewnie. „Słyszę, psze pana”.
- Słuchaj uważnie – powiedziałem, powtarzając z naciskiem – ja nie. Twoje imię jest nazwą naszej narodowej wady, powinno być wyhaftowane na sztandarach, jest opowieścią o naszym tchórzostwie, o naszej wiecznej gotowości do ucieczki, o naszym obrzydzeniu do prawdy.
Stojący bliżej uczniowie znieruchomieli. Fortepian patrzył wzrokiem skrzywdzonej ofiary.
- Nie przekleństwo jest problemem – mówiłem dalej - przekleństwem jest problem, to, że każdą rozmowę zamieniamy w kłamstwo.
- Pan to zaraz wsiada na wysokiego słonia – powiedział Fortepian, zdobywając punkt, czym zyskał uznanie publiczności. Teraz, żeby wzmocnić nadwątlony autorytet, musiałem wyjaśnić gdzie jest pies pogrzebany.
Przyznałem mu rację że okrzyk był sprawą błahą. Przeklinamy wszyscy, a ucząc się obcych języków powinniśmy się również uczyć przekleństw innych narodów, najpiękniej przeklinają Rosjanie, to prawdziwi artyści. Przyznasz jednak Janie – mówiłem dalej- że przekleństwa mogą mieć pewną wadę, mogą wskazywać na trudności w formułowaniu myśli, są jak kłapanie zębami krokodyla.
Publiczność zaczęła odpływać, Fortepian milczał. Zastanawiałem się teraz, czy opowiedzieć mu o mojej roli stójkowego. Stojąc podczas przerwy na korytarzu stójkowy ma strzec porządku, by przyszłość narodu nie urwała sobie łbów, nie krzywdziła, ale również by jej język nie wykraczał poza przyjęte w danej epoce normy.
Skrzywił się Fortepian na określenie „przyszłość narodu” i zapytał o co mi właściwie chodzi. Chodzi mi o to, że zachowałeś się jak polityk, zamiast uśmiechnąć się, powiedzieć, przepraszam i nie wrzeszczeć „ożeszku” na korytarzu, postanowiłeś zdeformować rzeczywistość. I nie chodzi o to, że próbowałeś zrobić ze mnie idiotę, ale że zachowujesz się jak dorosły, czyli robisz idiotę z siebie, a mnie płacą za to, żeby próbować cię od tego powstrzymać.
E – jęknął Fortepian.
Zaintrygował mnie i zapytałem w jakim sensie.
- No chyba płacą panu za prowadzenie lekcji.
Nie masz racji, również jako stójkowy, za patrzenie na was podczas przerwy otrzymuję wynagrodzenie za pracę i nie jest to praca lekka.
Widać było, że teraz Fortepian nie wiedział w jakim sensie, ale ujął to inaczej, wydając z siebie przeciągłe iiiii. Było w tym dźwięku więcej lekceważenie wysiłku niż mojej osoby.
Domyślałem się, że pomyślał - stójkowy, to stójkowy, stoi i patrzy, tyle to on też potrafi. Nie byłem jednak pewien, więc zapytałem, czy myśli, że jak człowiek stoi i patrzy, to nic nie robi? Fortepian przytaknął. I jak takiemu wyjaśnić, że otwieranie jego umysłu to katorga. Przypomniałem sobie opis otwierania konserw przez żołnierzy w czasie pierwszej wojny światowej. Narzędzi do otwierania puszek nie było, puszki były zrobione z grubej blachy i żołnierze otwierali je bagnetami męcząc się okrutnie. Może kiedyś wymyślą narzędzia do otwierania młodych umysłów, chwilowo to jednak SF. Pomyślałem, że należy uwolnić człowieka, bo zmarnuję mu całą przerwę i nie tylko niczego nie wygram, ale nawet nie osiągnę uczciwego kompromisu.
Już miałem powiedzieć, że może iść, kiedy nie wiadomo dlaczego zainteresowało mnie dlaczego wołają na niego Fortepian. Wzruszył ramionami i powiedział, że nie wie. Kłamał, widać było, że kłamie. Nie miałem podstaw do dalszego dochodzenia i puściłem go na wolność. Sprawa nie dawała mi spokoju i zapytałem później naszego nauczyciela muzyki, co o Janie myśli, powiedział, że uzdolniony, gra na saksofonie i że miły, grzeczny chłopak. Oczywiście nie wiedział, dlaczego nazywają go Fortepian. Po kilku dniach, kiedy Jana nie było w pobliżu, podpuściłem chłopaków na rozmowę o tym jak się rodzą ksywki. Opowiadali ze śmiechem różne historie, w końcu zapytałem wprost, jak to było z Fortepianem. No i wyszło, że kłócili się o coś z Tłukiem na szkolnym podwórku, aż w końcu Fortepian wrzasnął: „Pitolisz jak fortepian w orkiestrze dętej”, wszyscy zaczęli się śmiać, Tłuk się wściekł, a Fortepian został Fortepianem.
No tak, tego Fortepian nie mógł mi powiedzieć, przynajmniej nie w sytuacji, w której stójkowy przywołuje go do porządku.
Zapowiedź wydawnictwa „Stapis”
Za kilka dni nakładem naszego wydawnictwa ukaże się zbiór opowiadań autorstwa Marcina Kruka, których tematem przewodnim jest przede wszystkim krytyka Kościoła, a ich fabuła dzieje się w miejscowym gimnazjum. Bohaterami są uczniowie, nauczyciele oraz księża i katecheci z niewielkiego miasteczka gdzieś w Polsce, których grzechem głównym jest inteligencja lub… jej brak. Błyskotliwe dialogi, niebanalne przemyślenia oraz lekki i dowcipny styl autora sprawiają, że to lektura doskonała na zbliżającą się wielkimi krokami jesienną słotę.
„Grzeszyć inteligencją wpisuje się w debatę o reformie szkoły, a przede wszystkim o gimnazjach. Marcin Kruk pisze właśnie o młodzieży gimnazjalnej, i to tej ze wsi oraz małych miasteczek, której z wielkich metropolii na ogół się nie dostrzega. To ważny głos w bieżącej dyskusji na temat reformy edukacji.”