Liban: długi lament nad narodem z lewego łoża


Fred Maroun 2017-11-17

Beirut, zamach w dzielnicy szyickiej.
Beirut, zamach w dzielnicy szyickiej.

Płaczę nad Libanem nie tylko z powodu wojny domowej, syryjskiej inwazji i dwóch wojen z Izraelem, które przyniosły Libanowi dewastujące żniwo ofiar ludzkich i  strat materialnych i spowodowały ucieczkę wielu jego obywateli do innych krajów na całym świecie, ale także płaczę nad przyszłością Libanu, w której będzie więcej wojen, więcej krwi, więcej łez i więcej zniszczenia.

Od kiedy pojawiły się w Libanie pozarządowe siły zbrojne, kraj był niestabilny. Poza Izraelem Liban jest jedynym krajem w tym sąsiedztwie z systemem politycznym, który można uważać za dość demokratyczny. Nie jest doskonały, ale to mógłby być dobry początek. Ten system jednak nie może oprzeć się zbrojnym milicjom, które narzucają swoją wolę przemocą.


Choć w ciągu dziesięcioleci wiele zagrożenia ze strony prywatnych milicji osiadło, nadal pozostaje jedna grupa, która jest ciężko uzbrojona – Hezbollah. Jest nie tylko silniejsza od armii libańskiej, ale nie ma w Libanie nikogo, kto mógłby się jej przeciwstawić. To plasuje Liban w niestabilnej sytuacji, która z wysokim prawdopodobieństwem może prowadzić do kolejnej wojny z Izraelem, kolejnej wojny domowej, albo do jednego i drugiego równocześnie.


Hezbollah stworzono pod pretekstem walki z Izraelem, ale od początku było oczywiste, że powodem jego istnienia było kontrolowanie polityki Libanu. Niedawna rezygnacja libańskiego premiera Saada Haririego, ogłoszona z Arabii Saudyjskiej, pokazuje, że w Libanie istnieją głębokie podziały i że tych podziałów nie można rozwiązać politycznie, kiedy Hezbollah trzyma pistolet przyłożony do głowy każdego polityka.


Liban mógł teoretycznie zatrzymać rozwój zbrojnego skrzydła Hezbollahu, nie byłoby to łatwe. Hezbollah został stworzony pośrodku chaosu wojny domowej. Kiedy później rząd Libanu był wystarczająco silny, by pomyśleć o rozbrojeniu Hezbollahu, nie mógłby zrobić tego bez wywołania kolejnej wojny domowej, ponieważ armia libańska nie byłaby zjednoczona w walce z Hezbollahem.


Chociaż Hezbollah jest marionetką Iranu i otrzymuje olbrzymie wsparcie militarne od Iranu, jest także libański i wielu Libańczyków, włącznie z żołnierzami i oficerami, popiera go. Hezbollah jest rakiem, który zjada Liban od środka, ale by Liban mógł go usunąć, musiałby popełnić samobójstwo.


Jedyną drogą, jaka mogłaby prowadzić do pokojowego usunięcia militarnego skrzydła Hezbollahu, jest przez nacisk Iranu na Hezbollah. Gdyby Iran przestał zbroić Hezbollah i odebrał moralne poparcie dla armii Hezbollahu, istnieje duże prawdopodobieństwo, że Hezbollah z czasem poddałby się i rozbroił.


Do tego jednak albo trzeba zmienić reżim irański, albo wywierać na Iran ogromną presję. Tak czy inaczej, Iran jest kluczem do pozwolenia Libanowi na samodzielne stanowienie o swoich sprawach bez przemocy, używając niedoskonałego, ale nadającego się do działania systemu politycznego.


Jest jednak nieprawdopodobne, by to się zdarzyło. Reżim irański wydaje się całkowicie stabilny i mimo przechwałek prezydenta Donalda Trumpa w ONZ, nie ma międzynarodowej woli politycznej na konfrontację z Iranem, szczególnie na rzecz małego kraju, którego dobrostan wydaje się nikogo nie obchodzić.


Liban nie powinien był zostać stworzony w formie, w jakiej istnieje. Podczas wojny domowej rozpoczętej w 1975 r. była mowa o podzieleniu Libanu na region chrześcijański, szyicki i sunnicki. Niestety, tak się nie stało. Uratowałoby to Liban. 


Powodem, dla którego siłom zewnętrznym jest tak łatwo manipulować Libanem, jest to, że nie ma on własnej, silnej tożsamości. Jest narodem z lewego łoża.


Libańscy chrześcijanie i Kurdowie mają silną tożsamość jako Libańczycy, ale muzułmanie nie mają. Szyici czują więcej pokrewieństwa z innymi muzułmanami szyickimi, szczególnie z Iranem, niż z innymi Libańczykami, a sunnici czują więcej pokrewieństwa z innymi muzułmanami sunnickimi, szczególnie z Arabią Saudyjską, niż z innymi Libańczykami.


Pozostawia to Liban w nieszczęsnej sytuacji z perspektywą coraz większych nieszczęść w przyszłości. Dla tych z nas, którzy dbają o Liban i jego ludność, pozostaje tylko lament, którego nikt nie słyszy i który nikogo nie obchodzi. Czekamy na cud, który się najprawdopodobniej nie zdarzy.


Uwaga: Do nadania tego tytułu zainspirował mnie tytuł książki
Lament for a Nation kanadyjskiego filozofa, George’a Granta.


Lebanon: The-long lament for a bastard nation

Times of Israel, 15 listopada 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Fred Maroun

Pochodzący z Libanu Kanadyjczyk. Wyemigrował do Kanady w 1984 roku, po 10 latach wojny domowej. Jest działaczem na rzecz liberalizacji społeczeństw Bliskiego Wschodu. Prowadzi stronę internetową fredmaroun.blogspot.com



Fred Maroun

Pochodzący z Libanu Kanadyjczyk. Wyemigrował do Kanady w 1984 roku, po 10 latach wojny domowej. Jest działaczem na rzecz liberalizacji społeczeństw Bliskiego Wschodu. Prowadzi stronę internetową fredmaroun.blogspot.com