Wielkie manewry na globalnej scenie


Andrzej Koraszewski 2017-10-31


Zaledwie kilka tygodni temu (17-20 września) na białoruskim poligonie armia rosyjska przerabiała wojnę z Zachodem, symulowano również atak nuklearny, a skala tych ćwiczeń wykraczała daleko poza wszystko, co oglądaliśmy wcześniej. Manewry „Zapad 2017”  obejmowały przerzut dużych formacji powietrzno-desantowych, systemów Iskander-M, znaczna ilość sprzętu i ludzi w ramach tego typu działań trafiła do obwodu kaliningradzkiego i prawdopodobnie pozostaje tam nadal. Trudno jest określić również, jaka ilość wojsk rosyjskich pozostała na Białorusi.


 Jak informował  raport Warsaw Institute:

Wątpliwości związane z obecnością Rosjan na Białorusi wynikają w pewnym stopniu z innej zasadniczej kontrowersji dotyczącej faktycznej liczebności sił uczestniczących w manewrach. Oficjalnie było ich 12,7 tys. Szef Komitetu Wojskowego NATO generał Petr Pavel twierdzi, że w rzeczywistości to liczba między 70 tys. a 100 tys. 26 września resort obrony Litwy poinformował, że faktycznie w ćwiczeniach mogło wziąć udział nawet 100 tys. wojskowych. Z kolei zdaniem dowódcy sił amerykańskich w Europie, gen. Bena Hodgesa, w Zapadzie mogło wziąć udział ponad 40 tys. żołnierzy. Gen. Hodges zarzucił, że Rosja i Białoruś rozbiły Zapad „na wszystkie te małe ćwiczenia”, ale „były one wszystkie połączone, gdyż było to całościowe przedsięwzięcie”.

Jaki jest cel tego rodzaju manewrów? Oczywiście samo szkolenie nie wydaje się być wystarczającym wyjaśnieniem. Moskwa wysyła sygnał, którego odczytanie może wymagać szerszego kontekstu. Poważniejsze manewry (które mogą wskazywać na próbę powrotu do zimnej wojny), toczą się dziś na terenie Syrii.


Dziś sytuacja jest radykalnie inna niż w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. Rosja nie może nawet myśleć o bezpośredniej konfrontacji z Zachodem. Po upadku ZSRR strefa NATO przybliżyła się do granic Rosji, a jak niedawno powiedział publicznie, w telewizji rosyjskiej emerytowany generał rosyjskiej armii Michaił Choradenok:

"Mamy 200 samolotów wojennych, podczas gdy NATO ma 3800. Mamy 1600 pojazdów opancerzonych i APC, podczas gdy NATO ma ponad 20 tysięcy... Tak więc, każdy, kto mówi o naszej możliwości prowadzenia wojny konwencjonalnej przeciwko NATO, jest wyraźnie zbyt pochopny".

Uczciwie mówiąc, również podczas zimnej wojny plany totalnego starcia nie były traktowane specjalnie poważnie, a wojny toczyły się na dalekich frontach, siłami armii innych krajów z zamiarem poszerzenia swoich wpływów bez ryzyka konfrontacji z użyciem broni atomowej.    


Rosja nie rozstała się jednak z wielkomocarstwowymi ambicjami, a w ostatnich latach te ambicje zaczęły się przekształcać w strategie systematycznego sprawdzania jak daleko można się posunąć.


Sam upadek ZSRR kojarzy się z planem Cartera-Brzezińskiego wciągnięcia Armii Czerwonej w Afganistanie w bagno wojny analogicznej do tej w Wietnamie. Dowcip się udał, Rosjanie wyszli upokorzeni, a amerykańska broń zwróciła się przeciwko Amerykanom i do dziś nie mogą wyjść nie tylko z Afganistanu, ale również z Iraku, a do Syrii na wszelki wypadek nie weszli. Prawdę mówiąc zespół Carter-Brzeziński to również główni architekci Islamskiej Republiki Iranu, więc udało im się zacząć tworzenie nowej mapy świata.          


Z nad Wisły patrzymy z niepokojem na ruchy Rosji za naszą wschodnią granicą. Aneksja Krymu, trwająca próba oderwania Wschodniej Ukrainy, pogróżki pod adresem republik bałtyckich to ciągłe sprawdzanie jak daleko można się posunąć, ryzykując co najwyżej małoznaczące konflikty polityczne.


Jak ważne są obecne operacje w Syrii i czy wyłania się oś Iran-Rosja?  Iran i rząd Assada cieszą się pełnym poparciem Rosji, która, jak się wydaje, żąda dla siebie zaledwie baz wojskowych. Rząd syryjski, jeśli się utrzyma, to pozostanie już tylko marionetką Iranu, ale cały układ pozostanie zależny od poparcia Rosji. Przeciwnikiem Rosji nie jest oczywiście ani ISIS, ani nikt inny, poza Ameryką. Głównym zwycięzcą na tym etapie jest Iran, który najpierw uzyskał znaczące wpływy i swoją prywatną armię w Libanie, potem podporządkował sobie Irak, w chwili obecnej jest głównym graczem w Syrii, nie tylko uzależniając od siebie Assada, ale docierając ze swoimi siłami do brzegu Morza Śródziemnego i do granic Izraela. Jest to eliminacja wpływów amerykańskich na znacznych obszarach Bliskiego Wschodu. Dodatkowym zyskiem Rosji jest możliwość powstrzymania ekspansji tureckiej w świecie sunnickim. Nikt nie mówi tego głośno, ale Turcja jest odwiecznym wrogiem Rosji, a panowanie Iranu nad Syrią ogranicza turecką swobodę ruchów.


Mimo incydentu z zestrzeleniem rosyjskiego samolotu relacje Moskwy z Ankarą są poprawne a nawet ciepłe, ale strony mogą mieć nieco odmienne kalkulacje.


To co może zdumiewać, to fakt, że Stany Zjednoczone ani w relacjach z Iranem, ani w Syrii nawet nie bronią swoich interesów. Iran otwarcie deklaruje, że USA to papierowy tygrys, a nieustanne drażnienie tego tygrysa niebywale podnosi morale wyznawców ideologii, głoszącej moralną wyższość i poparcie Pana Boga. Dla Rosji jest to sojusznik zesłany z nieba, ponieważ nieustannie testuje Amerykę w sposób, którego sama Rosja woli chwilowo unikać. Iran nie tylko wypiera Amerykę z kluczowych obszarów Bliskiego Wschodu, ale zupełnie otwarcie dąży do wojny z Izraelem, co może doprowadzić do konfrontacji z użyciem broni nuklearnej.


Rosja ma starą zadrę w sercu o przegrane wojny zastępcze w 1967 i w 1973, kiedy zbrojone przez ZSRR armie arabskie zostały sromotnie rozbite przez armię izraelską. Dziś starannie unika antyizraelskiej retoryki (chociaż popiera wszystkie antyizraelskie rezolucje ONZ), ma kontakty dyplomatyczne z Jerozolimą, a nawet utrzymuje kanały operacyjne w Syrii, ale kiedy Izrael zażądał, aby oddziały irańskie zachowywały dystans nie mniejszy niż 40 kilometrów od granicy izraelskiej, Ławrow nazwał to żądaniem nierealistycznym. USA zgodziły się, zarówno w rozmowach w Astana, jak w porozumieniu o strefach bezkonfliktowych z Rosją, na zalegitymizowanie obecności Iranu w Syrii. Jak pisze Yigal Carmon w artykule Oś Rosja Iran – egzystencjalne zagrożenie bezpieczeństwa Izraela:                       

Izrael jest dobrze wyposażony i może odpowiedzieć na egzystencjalne zagrożenia, jeśli zostanie do tego zmuszony – nawet jeśli przychodzą one bezpośrednio lub pośrednio od Rosji. Równocześnie siła militarna Rosji może być przesadzona. Rosja działa jakby była światowym mocarstwem, ale jej nowoczesna broń może zawieść przeciwko izraelsko-amerykańskiej technologicznej wyższości. To może być powodem, dla którego Rosja nie spieszy się z uruchomieniem swoich pocisków balistycznych, kiedy Izrael uderza w Syrii.

Iran zaczyna okrążać Izrael. Potężnie uzbrojone w broń rakietową jednostki Hezbollahu znajdują się na granicy libańsko- izraelskiej, Hamas jest intensywnie zbrojony przez Iran i coraz bardziej od niego zależny, armia irańska jest już w pobliżu granicy syryjsko-izraelskiej.


W tej grze niebywale silną rolę odgrywa psychologia. Wielu ludzi na Zachodzie cierpi na samobójczą wręcz niechęć do Ameryki (o nienawiści do Izraela nie wspominając), Rosji nikt nie traktuje poważnie, a w miarę upływu czasu powracają sympatie do komunistycznych mrzonek. Powracająca tylnymi drzwiami zimna wojna wydaje się nierealna i nieciekawa. (Co innego rosyjscy  hackerzy, którzy rzekomo wpłynęli na amerykańskie wybory, tu dziennikarze zachodni wydają się mieć pasję na miarę naszego ministra Macierewicza.)     


Dla Rosji sojusz z Iranem jest cenny, jest szansą poważnego podkopania pozycji USA bez narażania się na kłopoty i bez poważnego obciążania budżetu. Dla reszty świata, a przede wszystkim dla Europy Wschodniej może się to okazać bardzo niebezpieczne.


Codziennie wraz z lekturą porannej prasy łykamy tabletkę Murti-Binga i nawet jeśli niedźwiedzia bardzo się boimy, to podgrzany klimat zastanawianiu się nad całościowym obrazem nie sprzyja. Manewry Zapad 2017 nie odbywały się jednak w próżni.