Przekleństwo dobrych intencji


Matt Ridley 2017-10-27


Przekleństwem nowoczesnej polityki jest epidemia dobrych intencji i złych skutków. Wybiera się jedną strategię po drugiej i głosuje według tego, czy ma dobre zamiary, nie według tego, czy działa. A najbardziej sfrustrowanymi politykami są ci, którzy próbują oferować strategie w oparciu o ich skuteczność, a nie w oparciu o ich motywy. Kiedyś było możliwe podchodzenie do polityki jako do rozmowy dorosłych i argumentowanie na rzecz niemodnej, ale skutecznej terapii. Trudno to jednak robić za pomocą 140 znaków (mówię to z doświadczenia).

Milton Friedman powiedział kiedyś, że “jednym z wielkich błędów jest osądzanie polityki i programów według ich intencji, zamiast według ich rezultatów”. Był on jednym z ekonomistów, który uzyskał najlepsze rezultaty w kwestii podnoszenia standardu życia, niemniej dzisiaj spotyka się z pogardą tak z lewej strony, jak i z centrum, ponieważ nie zawracał sobie głowy sygnalizowaniem cnoty.


Komentator James Bartholomew spopularyzował określenie “sygnalizowanie cnoty” na tych, którzy przybierają puste pozy współczucia i zrozumienia. “Je suis Charlie” (ale nie pokażę karykatur proroka), “Uchodźcy mile widziani” (ale nie w moim domu) lub “Zakazać paliwa kopalne” (ale nie rozmawiajmy o moim prywatnym odrzutowcu). Widzimy to wszędzie. Program przedstawiony na konferencji Partii Konserwatywnej pokazuje, że partia jest tego świadoma i (niestety) akceptuje to. W sprawie czesnego, kosztów mieszkań i rachunków za energię Torysi proponują symboliczne zmiany, które nie zrobią niczego dla rozwiązania podstawowych problemów, a może wręcz pogorszą sytuację w kilku wypadkach, ale które pokazują, że bardzo się troszczą. Wątpię, by to zadziałało. Skończą brzmiąc jak blada imitacja Labour albo tańcząc do młodzieżowej muzyki taniec podtatusiałych polityków.


„Nasza kampania wyborcza przedstawia nas jako partię pozbawioną wartości” – powiedział poseł Robert Halfon w czerwcu.


“Partia Pracy ma teraz około 700 tysięcy członków, którzy niczego nie chcą od Partii Pracy poza poglądami i wartościami, z którymi się zgadzają” – lamentował Ben Harris-Quinney z Bow Group w zeszłym tygodniu. Sądzę, że to, co politycy rozumieją przez „wartości”, jest „intencjami”.


Patrzenie przez pryzmat dobrych intencji wyjaśnia podwójne standardy, według których sądzimy totalitaryzmy. Podczas gdy faszyści są słusznie potępiani w szkołach, gazetach i mediach społecznościowych jako zło, komunistom jest znacznie łatwiej, mimo że zabili więcej ludzi. „Mimo wszystkich swoich wad rewolucja komunistyczna nauczyła chińskie kobiety wielkich marzeń” – brzmiał tytuł artykułu w „New York Times” w zeszłym miesiącu.


“Mimo wszystkich swoich wad nazistowskie Niemcy pomogły dostarczyć Volksvagena i BMW kupującemu samochody społeczeństwu” – odpowiedział jeden żartowniś na Twitterze.


Trudno wyobrazić sobie, by komukolwiek uszło na sucho powiedzenie o Mussolinim lub Franco tego, co John McDonnell i Jeremy Corbyn powiedzieli o Fidelu Castro lub Hugo Chávezie. Powodem tych podwójnych standardów są oczywiście dobre intencje komunistycznych dyktatorów: w odróżnieniu od nazistów, komuniści przynajmniej próbowali zbudować raj robotniczy; po prostu im nie wyszło. Raz za razem, raz za razem.


Chociaż Jeremy Corbyn jest tu niemal laboratoryjnym przykładem, wynoszenie intencji ponad rezultaty nie jest wyłącznie monopolem lewicy. Jest to coś, co próbuje rząd koalicyjny, naśladując Tony’ego Blaira. Obejmowanie psów husky i akceptacja małżeństw gejów były częścią kampanii głównie ze względu na sygnały, jakie wysyłały, a nie ze względu na rezultaty, jakie dawały. (Uczciwie mówiąc, pożyczki studenckie były odwrotnością tego.) W rzeczywistości, nieustanne mówienie George’a Osborne’a o oszczędnościach, podczas gdy powiększał wydawanie, było przykładem rozziewu między intencją a rezultatem, choć mniej polukrowanym.


Mogę spisać bardzo długą listę kwestii, gdzie droga do porażki wybrukowana jest dobrymi chęciami. Zwiększenie podatków na szczytach skali przez Gordona Browna ściągnęło do kasy publicznej mniej pieniędzy od najbogatszych. Zakaz polowania na lisy doprowadził do zabijania większej liczby lisów. Sprzeciw wobec selektywnego odstrzału borsuków nie miał żadnego ekologicznego sensu dla bydła, jeży, ludzi – i zdrowia borsuków. Obowiązkowe przekazywanie określonego procentu PKB na pomoc zagraniczną było cnotliwym gestem, który powoduje niewydajność i korupcję – i (w odróżnieniu od prywatnej filantropii) ma także tendencję do przekazywania pieniędzy od ubogich ludzi w bogatych krajach do bogatych ludzi w ubogich krajach.


Lub weźmy organiczne rolnictwo, które – jak wykazano wielokrotnie – daje trywialne lub zerowe korzyści zdrowotne, a jakiekolwiek korzyści środowiskowe są ciężko przeważone niskimi plonami, co znaczy, że wymaga zabierania więcej ziemi dzikiej przyrodzie. Niemniej w audycjach BBC o rolnictwie dominuje rolnictwo organiczne, które stanowi 2 procent całego rolnictwa i są te audycje nieznośnie służalcze. Dlaczego? Ponieważ rolnicy organiczni mówią, że próbują być dobrzy dla planety.


Mój sprzeciw wobec farm wiatrowych opiera się na rezultatach tej polityki, podczas gdy poparcie większości ludzi dla nich opiera się głównie na intencjach. Z wysokością 100 metrów w sposób rzucający się w oczy reklamują naszą cnotę jako sygnał przywiązania do Gai. Fakt, że każdy wiatrak wymaga 150 ton węgla, by go wyprodukować, że potrzebuje opalanego paliwami kopalnymi zabezpieczenia na czas, kiedy wiatr nie wieje, że jest subsydiowany nieproporcjonalnie przez ubogich ludzi, a nagrody wędrują głównie do kieszeni ludzi bogatych oraz że jego wpływ na emisje jest tak mały, że niemal niemierzalny – nic z tego nie ma znaczenia. Liczą się dobre chęci.


Paryskie porozumienie klimatyczne jest jedną wielką sygnalizująca cnotę modlitwą, której obietnice, jeśli zrealizowane, uczynią różnicę w temperaturze atmosfery w 2100 r. tak nieznacznie małą, że praktycznie zmieści się w ramach błędu pomiarów. Ale liczą się dobre chęci.


Jednym politykiem, który zawsze odmawiał udziału w tej konkurencji na dobre chęci, jest Nigel Lawson. Zamiast spocząć na laurach swojej kariery politycznej, poświęcił swój czas na emeryturze ujawnianiu rozziewu między retoryką a rzeczywistością w dwóch wielkich ruchach: europejskiej integracji i łagodzeniu zmiany klimatycznej. W książce An Appeal to Reason wskazał, że według oficjalnych prognoz ONZ, nie łagodzona zmiana klimatyczna oznaczałaby, że przeciętny człowiek będzie 8,5 razy bogatszy w 2100 r. niż dzisiaj zamiast 9,5 razy, gdybyśmy zatrzymali ocieplenie. I dla osiągnięcia tego celu karzemy dzisiejszych ubogich bolesnymi strategiami? To nie jest „podejmowanie trudnych decyzji”; to jest przepisywanie chemioterapii na przeziębienie.


A jednak prawdą jest, że Lord Lawson, ja i inni, właściwie przegraliśmy spór w sprawie poszukiwania skutecznej strategii reagowania na zmiany klimatyczne. Robienie czegokolwiek  przeciwko globalnemu ociepleniu jest krzykiem, że dbasz o przyszłość. Odmowa bezmyślnego wiecowania — niezależnie od tego, jak bardzo zasadne są twoje argumenty – wywołuje oskarżenia, że nie dbasz o przyszłość.


Pierwsza publikacja w Times.


The curse of good intentions

Rational Optimist, 19 października 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.