Patrząc z Jemenu na Singapur


'Adel Al-Bakili 2017-10-21


Swego czasu wybitny warszawski intelektualista i jeden z czołowych publicystów czołowego polskiego dziennika, Jacek Żakowski, zalecał Komitetowi Obrony Demokracji wzorowanie się na Hamasie. W Jemenie wysoki urzędnik, który z ramienia Organizacji Współpracy Islamskiej zarządza pomocą tej organizacji dla Jemenu, patrzy z zazdrością na Singapur, gdzie nie tylko jest ciepła woda w kranie, ale niedawno wybrano kobietę na stanowisko prezydenta, a jakby tego było mało, ta kobieta jest muzułmanką.

W artykule z 23 września 2017 r. na jemeńskiej witrynie internetowej shurannews, 'Adel Al-Bakili, zajął się niedawnym wyborem, Halimah Yacob. Al-Bakili podziwia Singapur za wybieranie swoich przedstawicieli w oparciu o ich kwalifikacje, niezależnie od ich płci, religii i przynależności etnicznej, pokazuje kontrast z krajami arabskimi, gdzie, jak pisze, stanowiska są obsadzane w oparciu o kryteria lojalności. Al-Bakili podziwia Singapur za gospodarczą prężność i mimo małych rozmiarów znaczące miejsce na światowej scenie, przypisując to inteligencji ludności Singapuru i udanemu zarządzaniu jego sprawami. Autor pisze, że werset koraniczny "Moi słudzy sprawiedliwi odziedziczą ziemię" (21:105) najwyraźniej stosuje się nie tylko do muzułmanów, ale także niemuzułmanów, bowiem ci drudzy są odpowiedzialni za większość postępów świata, podczas gdy muzułmańscy duchowni zajmują się małostkowymi sprawami zamiast prowadzić muzułmanów ku integracji z nowoczesnym światem. 


Poniżej podajemy fragmenty artykułu Al-Bakiliego.[1]

 

Nikt w Singapurze nie powiedział, że kobieta nie może być prezydentem, ponieważ kiedy jest w ciąży to łaknie pewnych potraw i nikt w Singapurze nie powiedział, że jest nie do przyjęcia, by muzułmańska kobieta została prezydentem, ponieważ w tym kraju muzułmanie stanowią mniejszość wynoszącą zaledwie 14 procent. W Singapurze decyduje o tym konstytucja, a nie jakiś koordynator spraw plemiennych albo mufti… Tak więc Halimah Yacob, muzułmanka, została prezydentem kraju, który według Davos Forum, jest liderem na świecie w jakości dostarczanej dzieciom edukacji.


Ojciec Halimah Yacob jest z Indii, a jej matka jest Malajką, jej mąż jest z nieszczęsnego Jemenu – a wszystko to nie ma nic wspólnego z kryteriami, które są ważne, by uzyskać przywódczą pozycję w Singapurze. Tym, co decyduje, są wartości obywatelskie, nie wartości chińskiej większości. Religia jest wyrazem moralności i związku z Allahem, a nie kartą polityczną; patriotyzm jest pozytywistyczny, a nie wojowniczy, a ludzie otrzymują stanowiska zgodnie ze swoim potencjałem, a nie jako nagrodę za pobożność.


Populacja Singapuru jest taka jak populacja Libii lub mniejsza, ale dochód na głowę w Singapurze jest trzykrotnie wyższy niż we Włoszech i 13 razy wyższy niż w Libii. Jego PKB jest większe niż totalne PKB trzech czwartych upadłych krajów świata wziętych razem. Singapur nie ma ropy naftowej i nie ma Ibrahima Jadhrana, żeby odciąć jego dostawy ropy[2], ale Singapur ma potencjał intelektualny, który nigdy się nie wyczerpuje i nie jest przedmiotem kwot produkcyjnych OPEC.


Przed niepodległością, czyli zanim został odcięty od zależności od Malezji, Singapur był ciężarem dla Malezji, która go zaniedbywała i pozwalała mu cierpieć jako politycznej sierocie. Ale te zaniedbania nie stały się przekleństwem dla Singapuru, przeciwnie, stały się jego błogosławieństwem, zaś ci, którzy ronili łzy za Singapur, kiedy Malezja wymusiła na nim separację, szybko zaczęli ocierać pot z czoła pracując, żeby przekształcić małe państwo na krańcach świata w kraj, który tworzy historię.


Allah mówi w Koranie, w wersecie 105 sury Al-Anbika: “Moi słudzy sprawiedliwi odziedziczą ziemię”. Słowo „sprawiedliwi” w żaden sposób nie odnosi się do autorów czarnej komedii fatw, które skupiają się na małostkowych sprawach – od zakazywania kobietom używania Internetu bez nadzoru męskiego krewnego, do potępiania wchodzenia do łazienki prawą nogą najpierw, jak gdyby naszym problemem było to, jak wchodzimy do łazienki, a nie to, jak zintegrować się z tym światem i jak pogodzić się z współczesną epoką z wszystkimi jej elementami. Ci sprawiedliwi ludzie nie muszą także być muzułmanami, ponieważ to niemuzułmanie zaopatrzyli nas we wszystkie wytwory kultury – które ani nie zaczęły się z samolotami i telefonami komórkowymi, ani nie skończyły na szczepionkach na wietrzną ospę i na leczeniu cukrzycy komórkami macierzystymi. Bez nich – bez tych, którzy nie recytują dwóch szahad[3] [tj., niemuzułmanów] – nie mielibyśmy żadnych korzyści z ropy naftowej poza używaniem jej do leczenia egzemy u wielbłądów – a nawet to tylko pod warunkiem, że nie wymarlibyśmy najpierw na gruźlicę, cholerę i grypę zacofania.

 


[1] Shurannews.com,  23 września 2017.

[2] Ibrahim Jadhran był dowódcą straży libijskich Petroleum Facilities; w 2012 r., po rewolucji, przejął panowanie nad kilkoma portami na wschodzie kraju i nawoływał do ustanowienia tam autonomicznej republiki. Po tym jak jego siły próbowały bez powodzenia eksportować ropę naftową niezależnie od władz kraju w Trypolisie, osiągnął porozumienie z władzami o otwarciu kilku zamkniętych portów.

[3] Dwa świadectwa wiary recytowane przez muzułmanów: “Nie ma boga nad Allaha, a Mahomet jest Jego Posłańcem”.

Źródło: MEMRI,  Specjalny Komunikat Nr 7126, 11 października 2017                                                        

 

P. S. Od Redakcji

Kiedy czytam o obrzydzeniu dysydentów muzumanskich do idiotycznych fatw duchownych, przypomniam sobie obrzydzenie wybitnej polskiej publicystki do MEMRI i jej zarzut, że korzystanie z informacji z tego źródła nie wymaga sprawdzania, wystarczy je odrzucać, jak jej nakazują jej (niewierzący) duchowi przywódcy.