Big Pharma i inne teorie spiskowe


Andrzej Koraszewski 2017-09-25


Prawdopodobnie trudno byłoby znaleźć człowieka, który nigdy nie dał się nabrać na żadną teorię spiskową. Nasz umysł uporczywie szuka wyjaśnień, a droga na skróty jest zawsze kusząca. Przekonanie, że świat zmówił się przeciwko nam, towarzyszy ludzkości od zawsze, miewało również swoje zakotwiczenie w rzeczywistości, ale równie często bywało (i nadal bywa) oparte na błędnym przypisywaniu związków przyczynowych.

W moich czasach uniwersyteckich studenci (niektórych wydziałów) z radością opowiadali sobie dowcip o różnicy miedzy paranoikiem i schizofrenikiem, z których pierwszy jest głęboko przekonany, że wszyscy go śledzą, a drugi żyje w radosnym przekonaniu, że jest wręcz odwrotnie.


Kilka lat temu Eric Oliwer z University of Chicago oraz Tom Wood z Ohio State University przeprowadzili badania stanu umysłów swoich współobywateli. Przez osiem lat badali podatność Amerykanów na teorie spiskowe. W powtarzanych trzykrotnie badaniach ankietowych niezmiennie ponad połowa badanych zgadzała się z jakąś rozpowszechnioną teorią spiskową. Aczkolwiek ta wiara była częściej obserwowana wśród mniejszości etnicznych i rasowych oraz wśród ludzi z niższym wykształceniem, nie znaczy to, że ludzie dobrze wykształceni byli wolni od tej skłonności. 


Lewica i prawica mają nieco inne zapotrzebowania na teorie spiskowe i na przykład wyborcy republikanów chętniej wierzyli, że Obama sfałszował świadectwo urodzenia, twierdząc, że urodził się w Stanach Zjednoczonych, natomiast wyborcy demokratów częściej wierzyli, że to rząd USA sam zorganizował zamach 11 Września. Badaczy interesowało głównie pytanie skąd ta nasza skłonność do dawania wiary w opowieści z tysiąca i jednej nocy?


Badanych pytano o kilka różnych teorii spiskowych (w tym jedną wymyśloną na użytek tych badań), pytając, czy kiedykolwiek o niej słyszeli wcześniej oraz w jakim stopniu zgadzają się z jej twierdzeniami. Obok twierdzeń o fałszywym świadectwie urodzenia Obamy i twierdzenia, że rząd USA samodzielnie zorganizował zamach na WTC, pytano, czy respondenci zgadzają się, że wojna w Iraku została wywołana przez przedsiębiorstwa naftowe i Żydów, czy kryzys finansowy (w 2008 roku) został umyślnie wywołany przez Bank Rezerw Federalnych i małą grupę bankierów z Wall Street, czy niektóre samoloty rozpylają chemikalia, które zatruwają ludzi, a wreszcie teoria wymyślona na użytek badań, czy zalecana wymiana żarówek na energooszczędne ma na celu manipulowanie ludzkimi umysłami przy pomocy światła z tych żarówek.    


We wszystkich trzech badaniach ponad połowa respondentów wierzyła w przynajmniej jedną z tych teorii, a prawie 30 procent w dwie lub więcej.    


Założenie, że mamy do czynienia z totalną ignorancją, okazało się nie całkiem prawdziwe, znaczna część respondentów miała zarówno dobre wykształcenie, jak i względnie rzetelną wiedzę na temat innych faktów.   


Zdaniem autorów badań prawdopodobnie mamy tu do czynienia z dwoma wrodzonymi predyspozycjami psychicznymi. Pierwsza z nich, to mający wyjaśnienie ewolucyjne błąd poznawczy polegający na przypisywaniu związku przyczynowego tylko przypadkowo współwystępującym zjawiskom. Takie wnioskowanie bez wystarczających dowodów daje, jak piszą autorzy, „poczucie kontroli w sytuacji niepewności”. Drugą taką predyspozycją jest atrakcyjność melodramatu, w szczególności w postaci wyjaśniania zdarzeń historycznych w kategoriach odwiecznej walki dobra ze złem. (Kiedy dzieją się złe rzeczy, niewidzialne złe moce pociągają za sznurki.)         


Nie dasz żyć czarownicy, czytamy w Biblii jako nakaz moralny mordowania niewinnych kobiet, co może świadczyć, iż wiara w czary była traktowana jako oczywista oczywistość (jakby to sformułował Prezes pewnej spółki politycznej z ograniczoną odpowiedzialnością). W dzisiejszym świecie ta wiara w czary jest nadal bardzo rozpowszechniona w wielu krajach afrykańskich, a jest tak silna, że wielu rodziców gotowych jest zabijać własne dzieci, kiedy zostają oskarżone o czary. Siła antysemityzmu jest w dużym stopniu związana z przypisywaniem Żydom mocy, jeśli nie  magicznych, to zdolności organizowania wielkich spisków w celu czynienia zła. Niechęć do korporacji rzadko przeszkadza kupowaniu towarów, które ułatwiają życie, ale może dyktować mordercze utrudnianie życia innym (czego znamiennym przykładem jest walka z GMO).


Wiara w teorie spiskowe może być również zabójcza dla nas samych lub dla naszych dzieci. Wszystkie reklamy pod hasłem „lekarze jej nienawidzą…” odwołują się do owych skłonności do akceptowania teorii spiskowych (a spotykamy je w najbardziej szacownych pismach rzekomo walczących o racjonalne patrzenie na świat).


Wśród strasznych spiskujących korporacji szczególne miejsce zajmują firmy farmaceutyczne znane miłośnikom spisków pod zbiorową nazwa „Big Pharma”. Jak głosi wieść porażonych domokrążną oświatą, wielkie firmy farmaceutyczne doskonale wiedzą, że istnieją naturalne lekarstwa na wszystko, włącznie z nowotworami, ale zazdrośnie to ukrywają.

„Jeśli zdarzy ci się terminalna choroba – opisuje Brian Dunning sposób myślenia wyznawców  tej odmiany teorii spiskowej - najlepsi lekarze dadzą ci jakieś syntetyczne, opatentowane lekarstwo, które mogą ci sprzedać z wielki zyskiem. Nie będzie ono działać tak dobrze jak naturalna kuracja, ale to jest O.K. ponieważ to oznacza, że będą mogli je sprzedawać wiele razy aż w końcu umrzesz. Zgadnij dlaczego? Jesteś ofiarą Wielkiej Konspiracji ze strony Big Pharma, jednej z najbardziej popularnych teorii spiskowych.”

Co to jest ta „Big Pharma”? Amerykański badacz teorii spiskowych, Robert Blaskiewicz, pisze:

„Abstrakcyjny twór złożony z korporacji, biurokratów, NGO, polityków i często lekarzy maczających palce w przynoszącym tryliony dolarów cieście leków na recepty.”

Dzięki tej wspaniałej definicji wiemy, że nikt nas tak naprawdę nie leczy, omotani jesteśmy przez bandę oszustów, którzy wyciągają z nas pieniądze. Mamy ONYCH i temat do niekończących się rozmów o tym jak ONI nas oszukują. Powtarzają się mantry, że lekarze nie widzą ludzi, tylko choroby, że leczą symptomy, a nie przyczyny, że gonią za pieniędzmi, a są na garnuszku firm farmaceutycznych.


To w kręgach próbujących zachować pozory rozsądku. Tytuły w Internecie są odważniejsze: 


Swego czasu ASZ:Dziennik zamieścił tekst satyryczny pod tytułem: „Rodzice z Białogardu zatrzymani! Big Pharma wyśledziła ich przez chipy wszczepione im przy urodzeniu”. Autor starannie podkreślił, że sprawa jest zmyślona, ale grosza nie dam za to, że nikt się nie nabrał.  Te prawdziwe, niestety nie odbiegają daleko. Strona „Wolna Polska” pisała: Osiem chorób wynalezionych przez Big Pharma do robienia szmalu, strona Vaccgenocide oferowała swoim czytelnikom dramat pod tytułem: Big Pharma | Szczepionkowe ludobójstwo, strona amerykańskiej Polonii „Bibuła” informowała o największym naukowym przekręcie wszech czasów: „Naukowiec z „Big Pharma” przyznaje się do sfałszowania kilkudziesięciu prac badawczych dla Pfizer’a i Merck’a”


Mylilibyśmy się sądząc, że same tytuły tych stron informują, iż mamy do czynienia z ludźmi z poważnymi kłopotami psychiatrycznymi. Wyglądająca szacownie strona www.psychologia.edu pisze Fabrykowanie chorób: Wielka Farmacja (BIG PHARMA) i podżeganie ... przełożyła i opublikowała z zachwytem absurdalny artykulik z „Huffington Post”.


Oczywiście miłośników spisku zupełnie nie przekonuje wycofywanie leków, kiedy pojawiają się najmniejsze podejrzenia, oczywiście fakt, że mijają lata testów zanim lek zostaje dopuszczony do testowania na ludziach i kolejne lata zanim zostanie dopuszczony do sprzedaży, nie jest żadnym dowodem, nie są również dowodem statystyki skuteczności tych leków. Spisek to spisek, robią to wszystko, żeby nas oszukać.


Jednym z elementów tego spisku jest podobno ukrywanie cudownych właściwości „medycyny alternatywnej”, ale jeśli owe cudowne leki są prześladowane, to jakim cudem wszędzie widzimy ich krzykliwe reklamy, dlaczego są sprzedawane i to nawet w aptekach, dlaczego władze ograniczają się do żądania enigmatycznych oświadczeń na opakowaniach, już to że „lek” nie zawiera substancji leczniczych, lub że nie był aprobowany przez właściwe instytucje. Amerykanie wydają na „naturalne” leki około 40 miliardów dolarów rocznie, co może być dodatkowym dowodem, że skuteczność spisku Big Pharma jest delikatnie mówiąc ograniczona, a nadzieja na cudowne uzdrowienia zamiast banalnego wyleczenia jest niezwykle atrakcyjna i romantyczna. Medycyna nie potwierdza cudownych właściwości cudownych leków z powodu tego, że nie potwierdzają ich badania oparte na podwójnie ślepych próbach. Wielkie firmy farmaceutyczne mają wspaniałe laboratoria badawcze, a rozwijanie nowych leków wiąże się z ryzykiem wielkich inwestycji, które zwrócą się (lub nie) po wielu latach badań, doświadczeń i testów. Patentowanie leku, który wymaga kilku lub kilkunastu lat inwestowania może oburzać, ale po głębszym zastanowieniu się może być jakoś tam zrozumiałe. Czy to znaczy, że wielkim firmom farmaceutycznym nigdy nie zdarzają się żadne grzeszki? Takie twierdzenie byłoby naiwnością. Te firmy walczą o klientów jak wszystkie inne i czasem stosują naganne praktyki. Te sprawy trafiają do sądów, są omawiane w prasie, a stąd już tylko pół kroku do okrzyku: „A widzicie!”. Problem w tym, że ten radosny okrzyk znajdziemy często w mediach, od których oczekiwalibyśmy racjonalnej oceny. Zwolenników teorii spiskowych nie brak wśród dziennikarzy i polityków, a zdarzają się również wśród nich lekarze i dyplomowani naukowcy. Ci ostatni cieszą się szczególną popularnością dziennikarzy uwielbiających hasło „naukowcy mówią”. Jest to zwrot, na widok którego powinny dzwonić dzwonki alarmowe, ponieważ aż nazbyt często informuje, że „informujący” nas dziennikarz długo szukał naukowców, którzy mówią to, w co on/ona głęboko wierzy.


We współczesnym (tym bardziej zamożnym) świecie większość ludzi umiera w szpitalach, na choroby, na które byli leczeni. Śmierć wywołuje gniew i podejrzliwość, rodząc pokusę podejrzliwości i ochotę na oskarżenia lekarzy za zawsze przedwczesną śmierć. Skarga matki jest wspaniałą okazją dla mediów na sensację i to całkowicie niezależnie, ile jest w niej racji, a każda sensacja daje na dzieję na wzrost popularności i dalsze zyski z reklam z magicznym hasłem „lekarze jej nienawidzą”.


Skłonność do dawania wiary w teorie spiskowe siedzi głęboko w każdym z nas. Zwalczanie tej skłonności wymaga zarówno dobrych szkół i przygotowania do krytycznego myślenia od dziecka, jak i (przynajmniej elitarnych) mediów, w których szacunek dla faktów dominuje nad pogonią za sensacją.


P.S. Polowanie obecnego ministra sprawiedliwości na lekarzy, którzy leczyli jego ojca, jest tylko drobnym epizodem z niezwykle rozpowszechnionej pasji do ignoranckiej walki z nowoczesną medycyną.