Socjalizm głupców, czyli o lewicowym antysemityzmie


Andrzej Koraszewski 2017-09-10

Parlament Europejski oklaskuje kłamstwa Abbasa o zatruwaniu palestyńskiej wody przez Żydów (czerwiec 2016)
Parlament Europejski oklaskuje kłamstwa Abbasa o zatruwaniu palestyńskiej wody przez Żydów (czerwiec 2016)

Seymour Martin Lipset (1922-2006) znany jest przede wszystkim jako amerykański socjolog polityki, badacz społeczeństwa otwartego, znawca Arystotelesa i Tocqueville’a. 3 stycznia 1971 roku „The New York Times” opublikował jego artykuł pod tytułem ”Socjalizm głupców”. Lipset, urodził się w Nowym Jorku, ale jego rodzice byli emigrantami z Rosji. W młodości był członkiem Partii Socjalistycznej, z czasem doszedł do wniosku, że podział na lewicę i prawicę jest sztuczny i wprowadzający w błąd, co więcej, że lewica i prawica ma podobne skłonności do uproszczeń, ideologicznych utopii i paranoicznych obsesji.

Swój artykuł zaczyna od obserwacji, że w roku 1971, zaledwie ćwierć wieku po zakończeniu drugiej wojny światowej i klęsce najbardziej antysemickiego systemu w historii świata, antysemityzm wrócił na polityczną scenę, ale tym razem pod czerwonymi sztandarami rządów, partii politycznych i ruchów określanych jako lewicowe. Antysemityzm - pisał Lipset w 1971 roku –  zachwycił radykalne ruchy czarnych w Ameryce, arabskich „socjalistów”, komunistyczne rządy krajów Europy Wschodniej. Wszyscy próbują utrzymać się przy antysyjonistycznej retoryce, i odsłaniają szybko swoją nienawiść do Żydów, by przejść do czysto antysemickich deklaracji i działań. Tradycyjna nacjonalistyczna prawica była wówczas znacznie słabsza, ale również w swoich pisemkach powróciła do swojej odwiecznej pasji na temat „żydowskiej konspiracji”.

 

W Ameryce – pisze Lipset – lewica z wyjątkiem lewicy demokratycznej, a więc anarchiści, trockiści, maoiści, Czarne Pantery, komuniści, przebudowała swoje internacjonalne emocje, ukochała arabskich terrorystów, jako bohaterów swoich ruchów i znalazła w Izraelu największe zło świata; w Niemczech studenci skandują radośnie na wiecach „Mach die Nahe Osten rot; schlag die Zionisten tot” (Zaczerwienimy Bliski Wschód, ukatrupimy syjonistów).      

 

We Francji Nowa Lewica wyrażając swoje sympatie dla świata arabskiego używa zwrotów, które można znaleźć w Mein Kampf. Powrócił również w tym kraju tradycyjny katolicki antyjudaizm. Autor zauważa, że stara koncepcja „teologii zastąpienia” powróciła w Kościele w szeregach „postępowej” katolickiej młodzieży, ściśle współpracującej z organizacjami skrajnie lewicowymi.   

 

Przedstawiciele amerykańskiej lewicy nie cofają się przed otwartymi wezwaniami do ataków terrorystycznych na izraelskie ambasady, biura turystyczne, linie lotnicze i inne placówki. To wezwanie do terroru jest przekazane w czytelnych słowach, że są to „ważne cele dla działań, które uznane zostaną za właściwe”. („The Guardian” nie miał oporów, żeby taki artykuł opublikować.)    

 

W pismach lewicowych modne stało się łączenie syjonizmu i Izraela z nazizmem. Najbardziej zjadliwą formę antysemityzmu wykazywały takie grupy jak Marksistowsko-Leninowska Partia Czarnych Panter. Żydem jest według nich każdy, kto nie popiera ich programu. Lipset cytuje wypowiedź jednego z działaczy tej partii, Eldridge’a Cleavera, na temat sędziego z Oaklandu: „Jeśli Żydom takim jak sędzia Friedman będzie wolno działać i chodzić w soboty do synagogi na modlitwy, czy na to, co oni tam robią, my zawrzemy sojusz z Arabami przeciwko Żydom.”   

 

W niezliczonych artykułach widać wyraźnie, że słowo „syjonista” jest synonimem Żyda. Dokładnie to samo - pisze Lipset w 1971 roku – widzimy w prasie krajów Europy Wschodniej.

 

Powtarza się odwieczny mechanizm obwiniania „syjonistów” za wszystkie problemy. Kiedy w Atlanic City strajkują mieszkańcy czynszówek, artykuł w piśmie Czarnych Panter kończy się hasłem: „Cała władza w ręce ludu, śmierć syjonistom!” Paradoksalnie – przypomina Lipset – amerykańscy Żydzi byli głównymi sprzymierzeńcami Czarnych w ruchu na rzecz integracji i praw obywatelskich.

 

Biała lewica nie była wówczas jeszcze aż tak otwarcie antysemicka, ale stawała się coraz bardziej antyizraelska, a rosnąca sympatia do socjalistycznych rządów w krajach arabskich nakazywała ignorowanie arabskiej antysemickiej retoryki i akceptację propagandy antyamerykańskiej i antykapitalistycznej.           

 

W propagandzie arabskiej – pisze Lipset – znajdujemy zapewnienia, że ta niechęć jest wyłącznie antysyjonizmem, ale nagminne odwoływanie się autorów arabskich do Protokołów mędrców Syjonu nie zostawiało wiele miejsca na wątpliwości. Nie wypadało również zauważać wściekłego antysemityzmu radykalnych ruchów Czarnych, które coraz częściej wykazywały jawnie rasistowskie cechy. Jak pisze Lipset, w głowach liberalnych lewicowców nie powstaje myśl, że ktokolwiek na lewicy mógłby być antysemitą i rasistą.        


Kraje arabskie chętnie postrzega się jako „socjalistyczne”. Oczywiście nie ma mowy o krytyce nierówności płac, braku reformy rolnej, struktury własności. Ten zachwycający arabski socjalizm ogranicza się do antyamerykańskich i antysemickich haseł.    

 

Lipset cytuje francuskiego  działacza, Jean Bauberota, który otwarcie usprawiedliwiając arabskie antysemickie wypowiedzi pisał: „Bycie przeciwko wszystkim formom rasizmu byłoby równie głupie jak bycie przeciwko wszelkim formom przemocy. Musimy zacząć od tego, że Palestyńczycy mają dziś prawo wydawać się antysemitami…Sytuacja [na Bliskim Wschodzie] jest rasistowska i jeśli zabronimy Palestyńczykom nazwania swoich ciemiężycieli, oznaczałoby to prawo do kulturowego rozbrojenia.” (Harytem, May‐July, 1969).

Oczywiście arabskie rządy i organizacje nie miały również nic przeciwko współpracy z zachodnimi organizacjami skrajnie prawicowymi, włącznie z weteranami z SS. Znajdowali tych wspólników na skrajnej prawicy w Belgii, we Francji, ale również w Stanach Zjednoczonych. Ultraradykalna i wściekle rasistowska partia American National States Rights w swoim magazynie oświadczała: „Nadszedł czas abyśmy my, biali chrześcijańscy Amerykanie przyszli z pomocą naszym dobrym, antykomunistycznym przyjaciołom – Arabom i byśmy zażądali od rządu [USA] zaprzestania pomocy Żydom” (The Thunderbolt, Dec., 1969). Arabska propaganda – pisze Lipset – jest równie intensywnie powielana przez skrajną lewicę, przez skrajną prawicę i przez czarnych nacjonalistów, których łączy antypatia do Izraela i do Żydów.

 

Zdumienie antysemityzmem lewicy w początkach lat siedemodziesiątych jest - zdaniem amerykańskiego socjologa - charakterystyczne tylko dla ludzi słabo znających wcześniejszą antysemicką literaturę lewicowych ruchów.  W tej literaturze Żyd z dawnego Antychrysta przemienił się w złą i równie karykaturalną twarz kapitalizmu. Tę karykaturę znajdujemy w pismach Karola Marksa i w pismach wielu innych przywódców ruchu, była ona systematycznie powielana i akceptowana. Socjalizm odwołujący się do pradawnej nienawiści do Żydów austriacki działacz socjalistyczny, August Bebel (1840-1913) nazywał „socjalizmem głupców”.      

 

Analizując ów fenomen „socjalizmu głupców” w 1971 roku Seymour Martin Lipset przechodzi do fenomenu jakim jest silna obecność Żydów w rozmaitych radykalnych ugrupowaniach lewicowych. W pewnym sensie jest to naturalna chęć ucieczki ze stygmatyzowanej mniejszości, poszukiwanie drogi do integracji. Jest cała literatura – pisze - na temat „samonienawidzących się Żydów” i żydowskiego antysemityzmu. Mamy długą historię tysięcy Żydów reagujących entuzjastycznie na wezwania do walki o niemal każdą narodową sprawę z wyjątkiem sprawy żydowskiej.     

 

Autor przywołuje tu przykład zarówno Róży Luksemburg, która pisała, że narody uciskane w Azji i Afryce są jej bliższe niż Żydzi, niemieckiego marksistę żydowskiego pochodzenia, Karla Kautsky’ego, który przekonywał, że Żydzi muszą rozpłynąć się w innych narodach, lub już w czasach powojennych, Isaaca Deutschedra, który w swojej książce Przesłanie nieżydowskiego Żyda pisał m. in:„Gdybym w latach dwudziestych ubiegłego wieku zamiast przekonywać przeciwko syjonizmowi namawiał europejskich Żydów do wyjazdu do Palestyny, mógłbym uratować kilka istnień, które zostały unicestwione w hitlerowskich komorach gazowych”.

 

Przez ćwierć wieku, w reakcji na Holocaust, na Zachodzie unikano otwartego głoszenia poglądów antysemickich tak popularnych w chrześcijaństwie przez prawie 2000 lat. Ataki na Żydów stały się niedopuszczalne po masowych mordach popełnionych przez nazistów. Jest jednak mało prawdopodobne, aby zjawisko, które trwało tak uporczywie w zachodniej cywilizacji, mogło nagle zniknąć. Nie zlikwidowała go Rewolucja Francuska, zmieniając zaledwie antysemityzm motywowany przez religię w bardziej świeckie formy, oczywiście nie zlikwidowała go Rewolucja Październikowa, ani nawet powstanie pluralistycznego pod względem etnicznym i kulturowym społeczeństwa w Nowym Świecie.   

„Przekazywany z pokolenia na pokolenie rezerwuar kulturowego antysemityzmu jest swego rodzaju kolektywną świadomością trwale wbudowaną w literaturę, w język, w najbardziej rozpowszechnione mity kulturowe. Pamięć i znaczenie Holocaustu powstrzymywały gotowość okazywania antysemityzmu, ale on uporczywie trwał. Po upływie ćwierć wieku, wydarzenia lat 1939-1945 przeniesione zostały do historii, stawały się coraz bardziej 'bez znaczenia', szczególnie dla ludzi, którzy dorastali po 1945 roku. Dla nowych pokoleń to, co stało się zanim dojrzała ich polityczna świadomość, ma niemal tak mały wpływ jak wydarzenia, które miały miejsce stulecia temu. Tym samym, w miarę upływu czasu wzrastać będzie prawdopodobieństwo, że uporczywy kulturowy antysemityzm, antysemityzm ludowy, zostanie podchwycony i wykorzystany dla celów politycznych.”

Pisząc prawie pół wieku później moją książkę Wszystkie winy Izraela próbowałem pokazać jak bardzo antysyjonizm jest zaledwie kiepsko zakamuflowanym antysemityzmem. Socjalizm głupców okazał się zwycięski, przeniósł się z radykalnych ruchów do głównego nurtu, stał się akceptowalny na forum ONZ, Europejskiego Parlamentu i na łamach wielkonakładowej prasy. Ponura przepowiednia Seymoura Martina Lipseta stała się faktem. Ten „socjalizm głupców” ośmielił również i usankcjonował powrót wściekłego antysemityzmu na prawicy.