Symboliczny sceptycyzm w sprawie egzorcyzmów


Steven Novella 2017-08-29


Kilka miesięcy temu dziennikarz John Blake, który pisał artykuł o egzorcyzmach, przeprowadził ze mną wywiad. Artykuł jest teraz opublikowanyi obawiam się, że jest w najwyższym stopniu rozczarowujący.


Tekst w większości poświęcony jest dr Richardowi Gallagherowi, wykształconemu w Yale psychiatrze, który wierzy w demoniczne opętanie. Gallagher jest dla dziennikarza jak kocimiętka dla kota – ktoś z kwalifikacjami i fantastyczną opowieścią. Czy demoniczne opętanie jest rzeczywiste? Ten psychiatra z Yale odpowiada “tak”.


Dekonstruowałem już twierdzenia Gallaghera i artykuł CNN nie dostarcza niczego nowego. Dowody Gallaghera, że niektórzy ludzie są istotnie opętani, są wątłe i dowodzą wyłącznie jego braku umiejętności krytycznego myślenia. Przytacza on twierdzenie, że opętani ludzie okazują ukrytą wiedzę, ale jego przykłady znacznie łatwiej wyjaśnić jako zimny odczyt. Przytacza pokazy nadzwyczajnej siły, co nie jest niczym nadzwyczajnym dla zwyczajnych ludzi pod wpływem adrenaliny.


Przytacza także pogłoski – inni ludzie powiedzieli mu, że widzieli lewitacje, chociaż sami nigdy jej nie widział.


Artykuł CNN oferuje jeden przypadek, “Julię” – członkinię satanicznego kultu – jako główny dowód:


W jej obecności przedmioty spadały z półek. Znała szczegóły osobistego życia Gallaghera: że jego matka zmarła na raka jajników; fakt, że dwa koty w jego domu walczyły ze sobą jak szalone w wieczór przed jedną z sesji.


Już zajmowałem się “tajemną wiedzą”. Innym dowodem, często przedstawianym, jest to, że zdarzyły się dziwaczne rzeczy. Nie jest trudno spowodować, że rzeczy spadają z półek, a nawet przelatują przez pokój. Możesz je zwyczajnie rzucić. Czy Julia rzuciła książkę, kiedy nikt nie patrzył? Czy miała wspólnika? Czy książka po prostu spadła z półki z powodu innych ruchów w pokoju? Nie wiemy, ponieważ nie przedstawia się nam rzeczywistych dowodów do zbadania, a tylko opowieści.


Gallagher ma na to odpowiedź, tę samą, jaką dawał poprzednio:


Mówi, że demony nie poddają się badaniom w laboratoriach ani nie pozwalają się sfilmować. Twierdzi, że one chcą zasiać wątpliwość, nie zaś dowieść swojego istnienia. Kościół też nie narazi prywatności osoby cierpiącej na opętanie tylko po to, że dostarczyć sceptykom możliwości filmowania.


Sceptycy rozpoznają marne wykręty podawane, by wyjaśnić, dlaczego nie ma żadnych rzeczywistych dowodów. Gallagher mówi, że demony są “sprytne”. Również orędownicy UFO twierdza, że kosmici są zbyt sprytni, by schwytać ich na gorącym uczynku. Wielka Stopa jest także przebiegły i może dowolnie stawać się niewidzialny. Moce parapsychologiczne nie działają, kiedy patrzą sceptycy, a nauka „zachodnia” nie może testować leków medycyny „wschodniej”.


Złe dziennikarstwo o pseudonauce


Artykuł Blake’a szczególnie rozczarowuje, bo miał on wszystkie informacje, jakich potrzebował, by napisać demaskatorski tekst dziennikarski, ale nie zrobił tego. Wybrał typowe podejście gdzieś między zaledwie symbolicznym sceptycyzmem a fałszywą równowagą.


Najważniejsze jest to, jak sprawa zostaje przedstawiona. Dziennikarze asekurują się przez włączenie, głęboko w artykule, symbolicznego sceptycyzmu. Mogą wtedy przekonać samych siebie, że napisali „zrównoważony” artykuł. Nie zrobili tego jednak. Słuszniejsze byłoby powiedzenie, że jest tam fałszywa równowaga, a czasami nawet tego nie ma.


Formuła Blake’a jest następująca: najpierw ustawia założenia, pokazując samozwańczego “człowieka nauki”, wykształconego w Yale psychiatrę, którego przekonały przypadki, z jakimi zetknął się, że opętanie demonami jest rzeczywiste. Na początku artykułu pozwala fanatykowi na opowiedzenie swojej historii, by stworzył fundament opowieści i przedstawił siebie jako bohatera.


Następnie, znacznie dalej niż przeczyta większość ludzi, przedstawia symboliczny sceptycyzm. No tak, ale ten sceptyk uważa, że Gallagher nie ma racji i mówi, dlaczego. To prawda, lepsze to niż zupełny brak sceptycyzmu, ale nie jest to dużo.


Po tym symbolicznym sceptycyzmie bowiem ostatnie słowo ma fanatyk – może odpowiedzieć sceptykowi, ale sceptyk nie ma okazji na dalsze odpowiedzi. W tym wypadku już odpowiedziałem w moim poprzednim artykule (który Blake użył jako źródło), ale ta odpowiedź nie została włączona. Nie pasowała do całości, która jest przychylna Gallagherowi.


A potem zakończenie z podkreśleniem tego, jak ważne jest zachowanie otwartego umysłu, jak nasz fanatyk jest zbyt zajęty ratowaniem ludzi, by przejmować się sceptykami. I kończy teatralnym gestem, właściwie równoznacznym z „Kto wie?”:

“Czy Gallagher wykonuje pracę Bożą, czy też potrzebuje zbawienia od własnych  urojeń?
Być może tylko Bóg – i Szatan – wiedzą z pewnością”.

Przedstawiałem dziennikarzom taką krytykę i ich typową odpowiedzią było, że podali wszystkie informacje i ich czytelnicy mogą sami zdecydować. Ale to jest tylko unik, usprawiedliwienie złego dziennikarstwa. Każdy dobry dziennikarz wie, że nie przedstawiasz po prostu faktów, że opowiadasz historię i to, jak ją ustawisz, jest rzeczywistym przesłaniem.


W tym wypadku Blake przedstawił Gallaghera jako naukowca o otwartym umyśle, jako bohatera, który uwierzył w coś nadzwyczajnego.  


Możesz podać te same fakty i zupełnie inaczej ustawić opowieść – pokazać Gallaghera jako niebezpiecznego fanatyka, który używa swoich kwalifikacji do promowania własnej wiary kosztem swoich chorych psychicznie pacjentów.  


Dziennikarze na ogół chowają się za twierdzeniem, że są neutralni (niech czytelnicy decydują), ale to w sposób oczywisty nie jest prawdą. Ta sprawa nie jest przedstawiona neutralnie, przedstawia Gallaghera jako bohatera. Do niego należy ostatnie słowo, on ustawia opowieść, artykuł zaczyna się od jego oświadczenia, że tylko chce pomagać ludziom oraz zadeklarowania się jako “człowiek nauki”. Symboliczny sceptycyzm jest zagrzebany. Dziennikarze, jak się zdaje, nazywają to “chowaniem tematu”, ale to oni decydują, co ma być tematem.


Wyobraźmy sobie tę samą historię opowiedzianą inaczej – otwiera się wypowiedzią sceptyka, oburzonego, że wykształcony kolega szkodzi chorym psychicznie pacjentom, ponieważ uległ urojeniom i robi to dla propagowania własnej wiary. Wiele jest opowieści o ludziach, skrzywdzonych egzorcyzmami. Blake istotnie opowiada sprawę Emily Rose, ale to też jest schowane. Dlaczego nie zacząć od tego, albo którejkolwiek z setek podobnych przypadków.


Jeśli zaczynasz od historii niewinnego człowieka cierpiącego na chorobę psychiczną i zabitego egzorcyzmami, zupełnie inaczej przedstawiasz całą sprawę.


Chodzi o to, że dziennikarz może skonstruować opowieść tak, jak chce. Może po drodze podać fakty, ale fakty nie są opowieścią. Blake wybrał opowieść o psychiatrze jako niechętnym bohaterze, który musi także walczyć z tymi paskudnymi sceptykami, którzy po prostu mają ciasne umysły. A potem mógł poklepać sam siebie po ramieniu za pokazanie „obu stron”.


Ponadto rozczarowujące jest to, że każdy dziennikarz, z którym rozmawiałem w tej i podobnych sprawach, nie wierzy w pseudonaukę. Wiedzą, że opętanie demonami to brednia. Wybierają opowiedzenie tego, co ich zdaniem jest bardziej sensacyjne. To wszystko.


Próbowałem przekonać dziennikarzy, że prawdziwa historia jest zdecydowanie bardziej sensacyjna – szokujący brak krytycznego myślenia, co prowadzi do ewidentnego krzywdzenia niewinnych ofiar. Ale nie jest to formuła, do jakiej są przyzwyczajeni i smutną prawdą jest to, że magia dobrze się sprzedaje. Ale nie należy wtedy udawać, że uprawia się prawdziwe dziennikarstwo. W tym momencie staje się to tylko tanią rozrywką.


Token Skepticism about Exorcism

7 sierpnia 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Steven Novella


Neurolog, wykładowca na Yale University School of Medicine. Przewodniczący i współzałożyciel New England Skeptical Society. Twórca popularnych (cotygodniowych) podkastów o nauce The Skeptics’ Guide to the Universe.  Jest również dyrektorem Science-Based Medicine będącej częścią James Randi Educational Foundation (JREF), członek Committee for Skeptical Inquiry (CSI) oraz członek założyciel Institute for Science in Medicine.

Prowadzi blog Neurologica.