Współistnienie czy ISIS


Ghassan Charbel 2017-08-22


W artykule z 7 sierpnia 2017 r. zatytułowanym „Współistnienie czy ISIS”, w wychodzącej w Londynie gazecie “Al-Sharq Al-Awsat” redaktor naczelny tej gazety, Ghassan Charbel, napisał, że organizacja Państwo Islamskie (ISIS) nie została narzucona na społeczeństwa arabskie z zewnątrz. Wyłoniła się spośród nich i mogła rozkwitnąć i rozprzestrzenić dzięki ich konfliktom i podziałom wewnętrznym. Dlatego też rzeczywiste pokonanie ISIS wymaga przeciwstawienia się ideologii ekstremistycznej na ulicach, w szkołach, mediach i meczetach. Szczególnie zaś Arabowie muszą opanować sztukę współistnienia i akceptacji innego i zaprzestać odrzucania każdego, kto myśli inaczej niż oni, zarówno we własnych krajach, jak na świecie. Dopóki to się nie zdarzy, ich rozdarte społeczeństwa będą nadal doskonałymi gospodarzami dla organizacji takich jak ISIS, zakończył Charbel.  

 

Poniżej podajemy fragmenty jego artykułu, opublikowanego w angielskojęzycznej edycji “Al-Sharq Al-Awsat”[1].


...Dzisiaj region raduje się z powodu serii uderzeń przeciwko ISIS i ma prawo świętować. ISIS jest kupą krwi i błota, i wielkim rozdziałem niesprawiedliwości i ciemności w historii. Opowieści wziętych do niewoli lub osieroconych przez ISIS zarówno łamią serce, jak przerażają.


Ważniejsze jednak niż świętowanie zwycięstw są lekcje, które trzeba wyciągnąć.


Ta straszliwa organizacja nie spadła na nasze społeczeństwa, ale raczej przedostała się przez szczeliny i była wspierana przez doświadczonych wojowników napędzanych swoimi urazami. ISIS nie mogłoby przełamać granic, gdyby już nie trzeszczały i nie mogłoby zasiedlić regionu, gdyby wola narodowa już nie była rozdarta.


Wojna z ISIS wydaje się trudna, z zamachowcami-samobójcami, tunelami, bombami i młodymi ludźmi z mózgami tak wypranymi, że stali się bombami szukającymi okazji do wysadzenia się w powietrze.


Jednak, mimo swojego znaczenia, ta wojna powinna być częścią bardziej wszechstronnej wojny. Rzeczywistym zwycięstwem jest przezwyciężenie idei ISIS i okoliczności, które umożliwiły narodzenie się tej organizacji i jej wniknięcia w jeden kraj po drugim.


Bez wszechobejmującego przeciwstawienia się ISIS na ulicach, w klubach lub podręcznikach szkolnych, w mediach i meczetach, wojna z tą organizacją terrorystyczną pozostanie niekompletna, a wyniki zagrożone.


Bojówkarze ISIS mogą uciec i żyć jako samotne wilki, czekające na właściwy moment by eksplodować wszędzie.


Najważniejszą rzeczą w szerokiej konfrontacji jest podjęcie trudnej i przypuszczalnie bolesnej decyzji o współistnieniu. Nie znaczy to powrotu do fałszywego współistnienia w telewizji, które nie zdało pierwszego egzaminu. Chodzi o to, by mieć różnych ludzi wewnątrz krajów i kraje żyjące razem.


Trzeba przyznać, że przywódca ISIS Abu Bakr al-Baghdadi nie mógłby pojawić się w Mosulu w Iraku i otworzyć drzwi do tej kosztownej tragedii, gdyby stosunki między różnymi częściami społeczeństwa irackiego były zdrowe i normalne. ISIS nie byłoby w stanie wniknąć na terytorium Syrii i przejąć powszechnej rewolucji, powodując jej klęskę, gdyby stosunki między częściami społeczeństwa syryjskiego były naturalne jak w normalnym państwie.


Musimy podjąć decyzję współistnienia ze światem i zaakceptować różne wiary, etniczności i kolory skóry bez myślenia, że musimy narzucić naszą wiarę na świat lub zniszczyć go. Wiara, że musimy ujarzmić świat, by stał się jak my, jest najszybszym sposobem stania się w tym świecie tykającą bombą. Wdamy się w miażdżące starcie, które będzie większe niż potrafimy sobie dać z nim radę, jeśli nie przyznamy innym ludziom prawa do bycia innymi. Uważanie każdego innego od nas za wroga i kogoś, kto zszedł z właściwej drogi, konsoliduje rozgraniczenia, które blokują jakąkolwiek współpracę, której potrzebujemy, by osiągnąć postęp, jaki osiągnęły inne kraje.


Te kraje miały własne, kosztowne doświadczenia i przetrwały z wiarą, że bycie innym może ich wzbogacić i jest prawem, które powinno być respektowane. Myślenie, że jest naszym obowiązkiem zbawienie ludzkości w oparciu o jedną koncepcję, która nie jest otwarta na interpretacje, lub nawet bez rozważenia jakiejkolwiek innej formy, stawia nas pod ścianą i pcha do katastrofy.


Przed podjęciem decyzji o współistnieniu z innymi narodami poza regionem musimy zdecydować się na życie z innymi w naszym regionie. Uważanie każdej odmiennej idei za zbrodnię i zagrożenie jest pierwszym krokiem do wojen domowych, zlikwidowania tożsamości i masakr. Musimy przyznać innym ludziom w budynku, wsi lub mieście prawo do bycia innymi i to, że mają prawo do równości i poczucia bezpieczeństwa w państwie w oparciu o obywatelstwo, nie zaś w oparciu o to, że są większością, niezależnie od procentów demograficznych i modyfikacji.


Nie ma sposobu wyjścia z tego piekła, które już stworzyło setki tysięcy ofiar i miliony uchodźców, jeśli nie będziemy współistnieć. Bez takiego postanowienia każde zwycięstwo będzie kolejną rundą wojny… Bez prawdziwej determinacji by nauczyć się współistnieć rozdarte społeczeństwa będą wspaniałymi okazjami, by ISIS i podobne organizacje znowu się pojawiły.


Ostateczny triumf nad ISIS nie może zdarzyć się bez misji zbudowania prawdziwie nowoczesnego państwa z prawami i obowiązkami. Nie jest to możliwe bez idei obywatelstwa w kraju, który respektuje prawo do bycia innym, kraju możliwości, wszechstronnego rozwoju i tolerancyjnych programów szkolnych oraz otwartych i odpowiedzialnych mediów.


Nie ma wyjścia z tego piekła, jeśli trwają interwencje i zamachy stanu i jeśli nadal stosuje się eliminacje i znienawidzoną politykę. Od wieków próbujemy tej mściwej, daremnej polityki i odwetów, które wypchnęły nas z wyścigu do przyszłości i zatruły nasze państwa, stolice i uczelnie. Nie możemy ciągle pływać w mętnej wodzie…


Nasz problem nie zaczął się wraz z powstaniem ISIS i nie skończy wraz ze zwycięstwem militarnym nad nim. Naszym prawdziwym problemem jest to, że nie zdaliśmy testu, rozwoju i nowoczesnej epoki. Naszym problemem jest to, że nie chcemy zapłacić za bilet do pociągu jadącego w przyszłość.

 


[1] Al-Sharq Al-Awsat (Londyn), 7 sierpnia 2017.

 

MEMRI, Specjalny komunikat Nr 7055, 17 sierpnia 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Odwiedź polską stronę: http://www2.memri.org/polish/

 

Od Redakcji


To zasadne marzenie o wejściu krajów islamskich na drogę do społeczeństwa obywatelskiego wydaje się w chwili obecnej utopią. Słyszymy coraz więcej głosów dysydentów z muzułmańskiego świata, wzywających do radykalnej zmiany polityki i mentalności w państwach muzułmańskich. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wymagałoby to oświeconej dyktatury umiejącej siłą zdławić grupy odwołujące się do przemocy, pozyskać przychylność większości społeczeństwa i uwolnić aktywność gospodarczą. Mustafa Kemal Atatürk postanowił uwolnić politykę od religii, ale oparł strategię wejścia na drogę nowoczesności i rozwoju na nacjonalizmie. (Jego ludobójcza polityka zachwyciła Adolfa Hitlera.) Obecnie widzimy jak ten bardzo ograniczony sukces Atatürka  jest odwracany przez powrót do polityki opartej na marzeniach o religijnej i imperialnej supremacji.

Szach Iranu próbował wejść na drogę nowoczesności przez próbę modernizacji wybranych dziedzin gospodarki. Jego upadek był silnie wsparty przez Zachód, ale można się zastanawiać, na ile jego strategia rokowała jakiekolwiek szanse sukcesu.

Upadek szacha Iranu zbiegł się z reformami Denga w Chinach, gdzie nie deklarując odejścia od ideologii komunistycznej stopniowo otwierano przedsiębiorczość prywatną. W Rosji Gorbaczow doskonale wiedział, że droga do społeczeństwa obywatelskiego musi prowadzić przez reformy gospodarcze, a te powinny zacząć się od rolnictwa. W odróżnieniu od Denga, Gorbaczow nie miał kwalifikacji dyktatora i został odsunięty od władzy, a jego miejsce zajął pijaczyna Jelcyn, który odrzucił komunizm ale rządził w oparciu o przeciwnych reformom oligarchów.

Dziś w krajach islamu niektórzy patrzą z nadzieją na prezydenta Sisi, który (obawiam się, że podobnie jak Gorbaczow) chciałby łagodną perswazją przekonać do reformy islamu, próbuje zwalczać islamistów i apeluje do tych, którzy dostarczają im ideologicznego wsparcia. Strategii  gospodarczej nie ma lub jej chwilowo nie ujawnia, co prawdopodobnie jest zapowiedzią jego klęski.


Czy chiński sukces gospodarczy doprowadzi do społeczeństwa obywatelskiego w Chinach? Trudno powiedzieć, stworzono dopiero podstawy do tego, żeby takie marzenie nie było czystą utopią. Pokusa nacjonalizmu może jednak przeważyć.


Czy głosy dysydentów muzułmańskiego świata są w takim razie bez znaczenia? Zdecydowanie nie. (Podobnie jak głosy dysydentów komunistycznego świata nie były bez znaczenia.) Pojawia się tu inne pytanie, czy ludzie tacy jak Ghassan Charbel są naprawdę dysydentami? Redagowana przez niego gazeta jest finansowana przez Arabię Saudyjską i może być uważana za listek figowy koszmarnej teokratycznej dyktatury. Arabia Saudyjska łożyła i nadal łoży miliardy dolarów na wspieranie wahabizmu wśród mieszkających na Zachodzie muzułmanów i przekupuje tych, którzy nazywają sponsorów islamskiego terroryzmu umiarkowanymi muzułmanami. To wszystko prawda, a jednak warto te głosy obserwować.