Na Wzgórzu Świątynnym i w Australii


Petra Marquardt-Bigman 2017-08-11


Niedowierzanie, rozczarowanie, a nawet furia wybuchły w mediach społecznościowych w reakcji na wiadomość, że rada miejska w Sydney w Australii “zablokowała plany zbudowania nowej synagogi, mówiąc, że może ona stać się celem terrorystów i stanowi nieakceptowane zagrożenie bezpieczeństwa”. Być może jednak ci ludzie, wściekli na tchórzostwo australijskie i niezdolność zachowania wolności wyznania, powinni pamiętać, że „status quo” w najświętszym miejscu judaizmu, tj. na Wzgórzu Świątynnym, odzwierciedla tę samą gotowość zapobieżenia „zagrożeniu bezpieczeństwa”: podczas gdy izraelski Sad Najwyższy teoretycznie utrzymał w mocy prawo Żydów do modlenia się na Wzgórzu Świątynnym, w praktyce Żydzi mają zakaz korzystania z tego prawa, gdy tylko jest powód do obawy, że może z tego wyniknąć „zakłócenie porządku publicznego”.

A nigdy nie było dnia, kiedy nie było powodu obawiania się, że Żydzi modlący się w swoim najświętszym miejscu nie spowodują prawdziwie apokaliptycznego “zakłócenia porządku publicznego”.


To, co na całym świecie uważa się za święty i nienaruszalny “status quo” w najświętszym miejscu Jerozolimy, oznacza w praktyce, że - grożąc przemocą – muzułmanie mogą odmówić Żydom prawa modlenia się na Wzgórzu Świątynnym. 


Jak lata temu napisałam w poście na pokrewny temat, jest rzekomo “islamofobiczne” zakładanie, “że muzułmanie mają skłonność do przemocy” i nie byłabym zdziwiona, gdyby ktoś oskarżył władze australijskie o taką „islamofobię”. Kiedy jednak chodzi o Wzgórze Świątynne, które muzułmanie obecnie nazywają „kompleksem Al-Aksa”, lub po prostu „Al-Aksa, muzułmanie niczego tak nie kochają, jak grożenia potężną przemocą w reakcji na jakiekolwiek przez nich postrzegane naruszenie żydowskie. Jak widzieliśmy ostatnio, nawet “żydowskie” wykrywacze metalu lub kamery monitorujące u wejść do tego miejsca mogą spowodować zamieszki i przemoc.


Kiedy Wielki Mufti Jerozolimy grozi, że „wojna ogarnie cały region”, jeśli Żydzi będą modlić się na Wzgórzu Świątynnym, donosi się o tym z zapartym tchem, ale żadnemu dziennikarzowi nie zaświtałoby nawet, by zapytać muftiego, dlaczego muzułmanie zakazują Żydom modlenia się na miejscu, gdzie kiedyś stały ich świątynie. Wręcz odwrotnie, publicysta „Guardiana” jest aż nazbyt szczęśliwy ostrzegając, że “miliard muzułmanów wścieknie się”, jeśli Żydom rzeczywiście pozwoli się na modlenie się na Wzgórzu Świątynnym, wyjaśniając swoim czytelnikom, że oczywiście Żydzi, którzy chcą modlić się w swoim najświętszym miejscu, są niebezpiecznymi fanatykami.


Nie zamierzam zaprzeczać, że istnieją niebezpieczni fanatycy wśród aktywistów żydowskich, którzy żądają prawa do modlenia się w najświętszym miejscu swojej wiary. Mam równie mało sympatii do tych fanatyków, jak do muzułmanów, którzy zaprzeczają żydowskiemu przywiązaniu do tego miejsca i upierają się, że Wzgórze Świątynne jest wyłącznie islamskim miejscem świętym, co widać w ich nazwie: „kompleks Al-Aksa”. Jeśli o mnie chodzi, to w idealnym świecie każdy, kto odwiedzałby to miejsce, żeby się modlić, musiałby przysiąc na swoją księgę świętą, że respektuje fakt, iż wyznawcy wszystkich trzech religii Abrahamowych uważają to miejsce za święte.


Jak długo to wydaje się niemożliwym wyczynem, pokój na Bliskim Wschodzie pozostanie nieuchwytny. Regularnie podżega się także pasje religijne, które czynią z Wzgórza Świątynnego symbol fanatyzmu muzułmańskiego, by pokój między Izraelem a Egiptem i Jordanią pozostawał lodowato zimny i by uniemożliwić porozumienie pokojowe z Palestyńczykami.


Podczas gdy podżeganie jest albo umyślnie ignorowane, albo skandalicznie minimalizowane przez media, jest przyczyną, dla której synagogi i instytucje żydowskie na świecie wymagają wielkich środków bezpieczeństwa. Jak długo żadna ilość środków bezpieczeństwa nie potrafi umożliwić Żydom mamrotania spokojnej modlitwy w najświętszym dla nich miejscu w stolicy jedynego na świecie państwa żydowskiego, wydaje się trochę niesprawiedliwe wściekłe potępianie decyzji rady miejskiej w Australii, która odzwierciedla jedynie niewygodną prawdę o bardzo realnym niebezpieczeństwie, przed jakim stoją Żydzi wszędzie, nie tylko z powodu islamistycznego ekstremizmu, ale z powodu niechęci muzułmańskich przywódców religijnych głównego nurtu do przyznania żydowskich związków z miejscem, na którym muzułmańscy najeźdźcy zbudowali Kopułę na Skale i meczet Al-Aksa w celu niedopuszczenia do odbudowy świątyń żydowskich, które kiedyś tam stały.


Od tego czasu minęło ponad tysiąc lat i według standardów naszej epoki każdy, kto proponuje zburzenie tych historycznych budowli w celu zawrócenia zegara, słusznie uważany jest za ekstremistę. Ale według standardów naszej epoki, każdy, kto zaprzecza historycznemu związkowi żydowskiemu z tym miejscem, gdzie kiedyś stały świątynie, i upiera się, że jest to wyłącznie islamskie miejsce święte, z pewnością także musi być uznawany za ekstremistę. Ponieważ ten rodzaj ekstremizmu jest nurtem głównym wśród muzułmanów i zachęcają do niego przywódcy muzułmańscy na całym świecie, zbudowanie synagogi gdziekolwiek na świecie istotnie oznacza podejmowanie ryzyka niebezpieczeństwa.


As on the Temple Mount, so in Australia

Times of Israel, 4 sierpnia 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Petra Marquardt-Bigman


Mieszka w Izraelu, wychowała się w Niemczech, pochodzi z rodziny niemieckich uchodźców z terenów dzisiejszej Polski, studiowała w USA, gdzie obroniła pracę doktorską o amerykańskim wywiadzie w nazistowskich Niemczech, prowadzi blog "The Warped Mirror".