Środki bezpieczeństwa i rosnące napięcia


Liat Collins 2017-08-04

MUZUŁMANIE BOJKOTUJĄ al-Aksa, by protestować przeciwko wykrywaczom metalu także po tym, jak zostały one usunięte i modlą się na Starym Mieście Jerozolimy. (zdjęcie: MARC ISRAEL SELLEM/THE JERUSALEM POST)
MUZUŁMANIE BOJKOTUJĄ al-Aksa, by protestować przeciwko wykrywaczom metalu także po tym, jak zostały one usunięte i modlą się na Starym Mieście Jerozolimy. (zdjęcie: MARC ISRAEL SELLEM/THE JERUSALEM POST)

Były czasy, kiedy podróże lotnicze były ekscytującą przyjemnością. Potem Palestyńczycy postanowili zwrócić na siebie uwagę świata serią terrorystycznych porwań samolotów. Z ich perspektywy zadziałało to znakomicie. Porwania samolotów i zamachy terrorystyczne w latach 1970. zamieniły określenie „Palestyńczyk” w znaną markę, kierując sympatię ku Arabom, a nie Żydom. Sprawcy tych zamachów stali się bohaterami, a ich ofiary zamieniono w złoczyńców.

Izraelskie wymogi bezpieczeństwa wynikają z doświadczeń niemal siedemdziesięciu lat wojen i terroryzmu. Te wojny i zamachy terrorystyczne są także przyczyną cierpienia palestyńskiego.

 

Porywaczkę Leilę Khaled fetuje się dziś na imprezach BDS w miejscach takich jak Barcelona i Afryka Południowa.

Kiedy ostatecznie porwania straciły urok? 11 września 2001 r., kiedy al-Kaida stała się powszechnie znaną nazwą po porwaniu i rozbiciu samolotów o wieże World Trade Center i budynek Pentagonu.


A teraz zastanówmy się: ludzie Osamy bin Ladena nie użyli samolotów do zabicia ponad 3 tysięcy niewinnych ludzi w Nowym Jorku, Waszyngtonie i Pensylwanii, by protestować przeciwko długim kolejkom i czasami upokarzającej rewizji na przejściach kontrolnych na lotniskach. Zwiększone środki bezpieczeństwa były wynikiem zamachów. Zamachy przeprowadzono wyłącznie z powodu ideologii dżihadystycznej.

Dlaczego piszę o tym? Ponieważ olśniewającą sztuczką połkniętą przez łatwowierny świat, który bardzo chce zachować takie poczucie bezpieczeństwa, jakie tylko może, Palestyńczykom udało się zamienić kwestię bezpieczeństwa na Wzgórzu Świątynnym (lub kompleksie Al-Aksa) w detonator potencjalnie wybuchowego konfliktu.

 

Autonomia Palestyńska przysięgła w tym tygodniu kontynuować protest, mimo że wykrywacze metalu – takie same bramki, jakie są rutyną na lotniskach całego świata – zostały usunięte.

Nigdy nie chodziło o wykrywacze metalu i kamery bezpieczeństwa. Była to próba – udana – ustawienia sprawy palestyńskiej ponownie w centrum globalnej sceny, zamienienia Izraela w rzekomego agresora i wezwania na pomoc całego świata muzułmańskiego – który nie ma nic przeciwko odwróceniu uwagi od swoich wewnętrznych i związanych z terrorystami problemów.

Zaskoczyło mnie, że przedtem nie było bramek wykrywaczy metalu u wejść na Wzgórze Świątynne. Przy Ścianie Zachodniej wszyscy muszą przejść ścisłą kontrolę bezpieczeństwa. Każda stacja kolejowa, autobusowa, szpital i centrum handlowe mają kontrole bezpieczeństwa i takie właśnie bramki. W czasach nasilenia zamachów terrorystycznych, a mam żarliwą nadzieję, że nie idziemy znowu w tym kierunku, jest rutyną w Izraelu sprawdzanie toreb przy wejściu do restauracji, sal ślubów i supermarketów – które wszystkie w przeszłości bywały celem terrorystów.

“Nie wrócimy do Al-Aksa aż sytuacja powróci do tego, co było przedtem” – powiedział reporterom palestyński uczestnik protestu.

Zastanawiałam się, jak może powrócić do tego, co było. Nawet przy wierze Druzów w reinkarnację dwóch policjantów zabitych w tym miejscu dwa tygodnie temu nie wróci nagle do życia. Haiel Sitawi nie będzie ze swoim nowonarodzonym synem, kiedy ten będzie dorastał; Kamil Shnaan nie ożeni się ze swoją narzeczoną.

Poza Izraelem ci policjanci zamordowani przez trzech terrorystów arabsko-izraelskich już są właściwie zapomniani. Kogo obchodzi, dlaczego ustawiono te wykrywacze metalu? Policja i siły bezpieczeństwa są tam, żeby chronić wiernych i odwiedzających, z których większość jest muzułmanami. Oburzenie na kroki bezpieczeństwa podjęte przez Izrael jest nieporozumieniem.

 

Należy rozpatrzyć kwestię, co było najpierw. Moralne oburzenia powinno być skierowane na tych ludzi, włącznie z członkami Islamskiego Wakf, którzy zdecydowali o zamianie Kopuły na Skale w magazyn broni i schronienie dla terrorystów.

Zamach na Wzgórzu Świątynnym był obrazą ludzkości i świętości tego miejsca.

Człowiekiem szczególnie świadomym tego, że nie jest to pierwsze morderstwo na Wzgórzu Świątynnym, jest Abdullah II z Jordanii. Jego pradziadek został zabity na schodach Al-Aksa podczas modlitwy piątkowej w 1951 r. Informacja w „Guardianie” stwierdzała wówczas, że morderca „był Arabem, członkiem jednostki militarnej związanej z byłym muftim Jerozolimy” oraz że król był czwartym przywódca muzułmańskim zamordowanym przez innego muzułmanina w ciągu poprzednich czterech miesięcy.

Obecny monarcha Haszymidzki wie, że musi ostrożnie zachowywać się w tej sytuacji. Zależy od tego jego życie i jego królestwo. Próbuje zachować równowagę między daniem wyrazu poparcia Palestyńczykom (którzy stanowią większość populacji Jordanii) i zachowaniem roli, tak jak ją widzi, protektora muzułmańskich miejsc świętych w Jerozolimie, a potrzebą zapobieżenia temu, że zamieszki Palestyńczyków wyrwą się spod kontroli, jak też utrzymania traktatu pokojowego (choć zimnego) z Izraelem. Królestwo Haszymidzkie ma małe prawdopodobieństwo przetrwania bez pomocy izraelskiej.

To jest powód, dla którego król pomógł opanować incydent z 23 lipca, kiedy izraelski strażnik w ambasadzie strzelił i zabił młodego człowieka, który dźgnął go śrubokrętem. (Inny człowiek także zginał w tym wypadku.) Mimo oświadczenia biura premiera trudno uwierzyć, że decyzja gabinetu bezpieczeństwa o usunięciu wykrywaczy metalu była niezwiązana z uwolnieniem i bezpiecznym powrotem strażnika i personelu ambasady.

Znaczna jest także podżegająca rola prezydenta Turcji i aspirującego imperatora osmańskiego, Recepa Tayyipa Erdogana, sponsora Bractwa Muzułmańskiego. Erdogan wzywa muzułmanów z całego świata, by szli na pielgrzymkę do Jerozolimy, trzeciego najświętszego miejsca islamu.

Obrzydliwością, ale nie szokiem był fakt, że „popierający sprawę Al-Aksy” demonstranci w Stambule, skopali w zeszłym tygodniu drzwi tamtejszej synagogi, Neveh Zedek.

Wierni muzułmanie, którzy do czwartku zachowywali paradoksalny bojkot Al-Aksy (równocześnie oskarżając Izrael o brak wolności religijnej) modlili się na ulicy, kierując jednak twarze ku Mekce.

Tylko Żydzi uważają Wzgórze Świątynne za swoje najświętsze miejsce. Tylko Żydzi będą pościć w przyszłym tygodniu w Tisza be-Aw, dzień żałoby w rocznicę zniszczenia Pierwszej i Drugiej Świątyni przez Babilończyków w 586 r. p.n.e. i przez Rzymian w 70 r. n.e. – jedno i drugie na długo przed narodzinami Mahometa i islamu.

Atak terrorystyczny na dom rodziny Salomon w Neveh Cuf-Halamisz w zeszły piątek, kiedy przygotowywali się na przyjęcie gości, by świętować narodziny najnowszego członka rodziny, był potwornością. Żaden przyzwoity człowiek nie może usprawiedliwiać zamordowania Elada, lat 36, jego siostry Chaji, lat 46 i ich 70-letniego ojca Josefa. To nie była próba „ratowania Al-Aksy” mimo postu zamieszczonego przed atakiem na Facebooku przez 19-letniego palestyńskiego sprawcę, Omara al-Abeda.

To była część tej nieświętej wojny.

Izraelskie wymogi bezpieczeństwa wynikają z doświadczeń niemal siedemdziesięciu lat wojen i terroryzmu. Te wojny i zamachy terrorystyczne są także przyczyną cierpienia palestyńskiego.


I na tym polega prawdziwa tragedia Palestyńczyków i Arabów izraelskich. Ich przywódcy nie próbują stworzyć raju na ziemi: zachęcają do przemocy i męczeństwa przez niekończące się podżeganie. Weźmy, na przykład posłankę do Knesetu z Wspólnej Listy, Haneen Zoabi, która próbuje wywołać incydent pakując swój telefon komórkowy w twarz młodego policjanta granicznego w Jerozolimie. Zamiast zdenerwować się widokiem policjanta palącego na służbie, ucieszyłam się, kiedy spokojnie wypuścił dym prosto w wykrzywioną nienawiścią twarz Zoabi.

Jeśli odpowiedzialni przywódcy muzułmańscy nie przemówią, “Dni Wściekłości” zamienią się w długie, upalne lato – tego typu mordercze lato, jakie naturalnie następuje po Wiośnie Arabskiej.


Security complexes and mounting tensions

Jerusalem Post, 28 lipca 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

 



Liat Collins

Urodzona w Wielkiej Brytanii, osiadła w Izraelu w 1979 roku i hebrajskiego uczyła się już w mundurze IDF, studiowała sinologię i stosunki międzynarodowe. Pracuje w redakcji “Jerusalem Post” od 1988 roku. Obecnie kieruje The International Jerusalem Post.