Dwoje geografów mówi, że akademicy powinni przestać cytować tak dużo prac heteroseksualnych białych mężczyzn


Jerry A. Coyne 2017-07-25

Geografom źle z oczu patrzy.
Geografom źle z oczu patrzy.

Przeraża mnie, kiedy widzę, że zarówno “Washington Post”, jak “New York Times” przesuwają się w kierunku autorytarnego skrzydła lewicy. Najnowszym dowodem – i to rzeczywiście boli – jest artykuł w dziale “Speaking of Science” zatytułowany Why these professors are warning against promoting the work of straight, white men [Dlaczego ci profesorowie ostrzegają przed promowaniem heteroseksualnych, białych mężczyzn], napisany przez reporterkę Kristine Phillips.

W artykule Phillips opisuje (zupełnie bezkrytycznie) nowy artykuł w Gender, Place & Culture autorstwa Carrie Mott i Daniela Cockayne’a, profesorów geografii z uniwersytetów Rutgers i Waterloo, (odnośnik i link poniżej). Teza artykułu powinna być oczywista z samego tytułu: ludzie marginalizowani – kobiety, geje, czarni itp. – są jeszcze bardziej marginalizowani, kiedy ich prace akademickie nie są cytowane tak często, jak powinny być, co odmawia im awansu zawodowego, jaki przychodzi z uznania w kręgach specjalistów. Mott i Cockayne przedstawiają problem w pierwszym akapicie, istnym słowniku postmodernistycznych modnych terminów:

Studia krytycznego feminizmu i antyrasistowskiej geografii coraz bardziej skupiają się na wykluczeniu, dyskryminacji i marginalizacji szczególnych grup i jednostek wewnątrz tej dyscypliny. Niniejsze badanie analizuje, jak wiedza jest reprodukowana i pamiętana (Monk 2012; Staeheli i Mitchell 2005); jak i kto opowiada historie (Monk 2006; Peake 2015; Peake i Sheppard 2014); oraz na logice neoliberalnej, transformacji w instytucjach edukacji wyższej, która splata wartości polityczne i rynkowe, ustrukturowywuje recenzje z działalności, praktyki zatrudniania i awansów oraz wpływa na ocenę (Berg 2001; Mountz et al. 2015; Pain, Kesby i Askins 2011).

Budując na koncepcji bell hooks (1984) “neokolonialnego, białego, supremacyjnego, kapitalistycznego patriarchatu”, używamy terminu “biała heteromęskość” w odniesieniu do intersekcjonalnego systemu ucisku, opisującego trwające procesy, które wzmacniają status tych, którzy są biali, męscy, pełnosprawni, uprzywilejowani ekonomicznie, heteroseksualni i cisgenderowi. Geografowie zajęli się dyskryminacją i wykluczającą, autorytarną, białą heteromęskością na konferencji (Domosh 2014a), w badaniach (Faria i Mollett 2016; Louis 2007; Mott i Roberts 2014), i w codziennej przestrzeni akademickiej (Joshi, McCutcheon i Sweet 2015; Mahtani 2006, 2014; Peake i Kobayashi 2002; Sanders 2006).

Te ważne badania ściągnęły bezpośrednią uwagę na trwające niedoreprezentowanie i marginalizację kobiet, ludzi koloru i tych, którzy są wykluczeni przez białą, heteromęską hegemonię przez skupianie się na polityce wiedzy i tym, jak poszczególne głosy i ciała są wiecznie pomijane w konwersacji.

Nie przestudiowałem dokładnie całego artykułu, bo istnieją granice mojej zdolności tolerowania tego typu pisania, ale przynajmniej zrozumiałem, co mówią. Autorzy przytaczają dane, które pokazują, że prace kobiet i osób nie-anglojęzycznych są cytowane mniej często niż prace osób angielskojęzycznych i mężczyzn. Przypuszczam, że jest kilka powodów tego, włącznie z bigoterią, ale trudno to rozpoznać, ponieważ w jakiś sposób trzeba rozpoznać wagę i widoczność (tj. gdzie został opublikowany) artykułu, by osądzić, czy powinien był być cytowany, a to jest niemal niemożliwe.


Jeśli chodzi o cytowanie artykułów autorstwa osób angielskojęzycznych, no cóż, przynajmniej w nauce angielski – na dobre i na złe – stał się międzynarodowym językiem komunikacji, a jak wielu z nas potrafi czytać w więcej niż jednym lub dwóch językach?


Jeśli chodzi o zbyt niską reprezentację mniejszości w świecie akademickim jako całości, to także musi zostać zbadane. Czy istnieją nierówne możliwości, a więc czy ludzie mają nierówny dostęp do uniwersytetów z powodu takich rzeczy, jak złe szkoły lub nierówność traktowania w szkole? Jeśli tak, to musi to zostać poprawione. Jeśli jednak różnice w cytowaniach odzwierciedlają nierówność wyników, tak że przy równych możliwościach różne grupy nadal grawitują ku innym dziedzinom i produkują stosunkowo różne ilości prac, to czy powinniśmy próbować zmniejszyć te różnice przez równe cytowanie wszystkich grup, niezależnie od dyscypliny i znaczenia pracy?


Najwyraźniej to właśnie rekomendują autorzy: zbadaj starannie kogo cytujesz, żebyś cytował więcej prac członków grup marginalizowanych. Jak mówi Phillips w swoim artykule (moje podkreślenie);

Autorzy przedstawiają to, co opisują jako praktyczne strategie dla swoich kolegów geografów, którzy pracują w zdominowanej na ogół przez mężczyzn dyscyplinie. Według American Association of Geographers, mężczyźni i kobiety stanowią, odpowiednio,  62 procent i 38 procent członków.


Jedna z nich: uczeni powinni przeczytać swoje prace i policzyć wszystkie cytowania przed oddaniem swojej pracy do publikacji, żeby zobaczyć, jak wielu cytują ludzi z rozmaitych środowisk – kobiet, ludzi koloru, początkujących uczonych, doktorantów i nie-akademików.


“Dzisiaj dziedzina jest bardziej zróżnicowana, ale to zróżnicowanie jest w znacznej mierze reprezentowane przez początkujących uczonych. Cytowanie tylko uczonych na etatach oznacza, że te inne głosy są ignorowane, szczególnie, kiedy dobrze wiadomo, że dzisiejszy, brutalnie konkurencyjny rynek pracy akademickiej nadal uprzywilejowuje białe, heteromęskie ciała” – piszą.


Redaktorzy i recenzenci także mogą działać jako rodzaj strażników przez analizowanie cytowań, twierdzą oni.  

Jeśli w geografii kobiety są rzadziej cytowane niż mężczyźni, czy nie może to być, na przykład, dlatego, że tylko 38% geografów to kobiety? Czy są cytowane mniej niż 38% razy? A jeśli tak, to dlaczego? Czy, przeciętnie rzecz biorąc, są młodsze, dopiero przezwyciężające bariery zmniejszającego się seksizmu? Czy wiele cytatów w geografii jest z „klasycznych” prac, wykonanych wtedy, kiedy kobiet było jeszcze mniej w świecie akademickim? Jak mamy przezwyciężyć takie nierówności? Ostatecznie, istniał tylko jeden Darwin i tak się składa, że był starym, cisgenderowym, białym mężczyzną.


Dla mnie rozwiązanie nie leży w patrolowaniu twoich cytatów (czy ten facet jest biały, czy czarny? heteroseksualny czy gej? doktorant?) i ustanawianiu jakiegoś celu dla cytowania mniejszości – celu, który zmusiłby cię do pisania na nowo pracy – ale w zapewnieniu, że od początku wszystkie grupy mają równe możliwości osiągnięć akademickich. Moim zdaniem nadal mamy w nauce sporą drogę przed sobą, by zapewnić, że niedoreprezentowane grupy mają równe możliwości, ale z doświadczenia wiem, że wśród prac, które są publikowane w danej dziedzinie, ważne prace są niemal zawsze uznawane, niezależnie od tego, kto je napisał. Rozwiązaniem nie jest uczynienie działu „cytowana literatura” wehikułem akcji afirmatywnej, ale uczynienie nauki równie otwartą dla wszystkich od pierwszej chwili, kiedy uczy się jej w szkołach.


Tym, co niepokoi mnie niemal równie silnie, jak ta wychwalająca własną cnotę publikacja, to fakt, że „Washington Post” zdecydowała się na opublikowanie tego (bez krytycznego komentarza) w dziale nauki. W jakim celu? Jestem pewien, że nie po to, by wyszydzić ten artykuł!


h/t: Watson

Mott, C. and  D. Cockayne (2017). Citation matters: mobilizing the politics of citation toward a practice of ‘conscientious engagement’, Gender, Place & Culture, DOI: 10.1080/0966369X.2017.1339022


Two geographers say that academics should stop citing so much work by straight white men

Why Evolution Is True, 17 lipca 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Jerry Coyne

Profesor (emeritus) na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka "Why Evolution is True" (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków.  Jest również znanym ateistą, a jego druga książka, "Faith vs Fakt" traktuje o niemozności pogodenia nauki i religii. Należy również dodać, że jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.