Problemy na Wzgórzu Świątynnym


Simon Plosker 2017-07-21


W zeszły piątek trzech Arabów izraelskich dokonało zamachu terrorystycznego na Starym Mieście Jerozolimy, zabijając dwóch policjantów, Druzów izraelskich. Fakt, że terroryści otworzyli ogień ze środka kompleksu Wzgórza Świątynnego, wyróżnia ten zamach od innych, które w ostatnich miesiącach miały miejsce na Starym Mieście.


Jak to jest, że po kilku dniach media nie skupiają się już na samym zamachu terrorystycznym ani na pytaniu, jak można było wnieść broń palną na teren Wzgórza Świątynnego? Zamiast tego, Izrael jest raz jeszcze na ławie oskarżonych i zarzuca mu się, że chce zmienić status quo na Wzgórzu Świątynnym kosztem wiernych muzułmanów.


Dołączenie do wycieczki dziennikarzy dało mi możliwość bezpośredniego obejrzenia sytuacji, jaka rozgrywa się na oczach mediów w pełnym świetle jupiterów. Informacja przekazana przez rzecznika policji pokazuje powody izraelskich niepokojów o bezpieczeństwo. Izraelskie siły bezpieczeństwa są obecne przy wejściach na Wzgórze Świątynne jako część status quo, zgodnie z którym powierza się bezpieczeństwo tego terenu w ręce Izraela, podczas gdy na samym Wzgórzu Świątynnym rolę kustosza sprawuje jordańska monarchia haszymidzka, a administruje nim Islamski Wakf. 


Materiał filmowy z zamachu terrorystycznego pokazuje wyraźnie, że policjanci izraelscy stali tyłem do Wzgórza Świątynnego. W oczach izraelskich potencjalne zagrożenie mogło być na zewnątrz. Ci policjanci izraelscy bronili wejścia na Wzgórze Świątynne przed jakimikolwiek zamachowcami, którzy chcieliby wejść na ten teren. W zeszły piątek to założenie zostało roztrzaskane gradem kul.



Rzecznik policji powiedział, że po dochodzeniu policyjnym w sprawie zamachu terrorystycznego niektóre bramy na Wzgórze Świątynne zostały ponownie otwarte po zainstalowaniu wykrywaczy metalu.


Wykrywacze metalu przy wejściu na Wzgórze Świątynne przez Bramę Lwów (Zdjęcie: Simon Plosker)
Wykrywacze metalu przy wejściu na Wzgórze Świątynne przez Bramę Lwów (Zdjęcie: Simon Plosker)

Według rzecznika setki wiernych muzułmańskich przeszły przez te wykrywacze metalu mimo wezwań kierownictwa palestyńskiego, by “zbojkotować” Wzgórze Świątynne w proteście przeciwko ich zainstalowaniu. Jak przypomniano, wiele miejsc świętych na całym świecie, włącznie z Watykanem i Mekką, mają kontrole bezpieczeństwa, które, niestety, są w dzisiejszym świecie koniecznością. Żydzi i turyści, którzy chcą podejść do Ściany Zachodniej, muszą przechodzić przez wykrywacze metalu i kontrole, i robią to od lat bez skarg. Według władz izraelskich te nowe wykrywacze metalu pozostaną na miejscu tak długo, jak to będzie konieczne.   


Bezpieczeństwo jest jednak ostatnią rzeczą, o jakiej myślą muzułmanie odpowiedzialni za modlitwy muzułmańskie na Wzgórzu Świątynnym. Widać to było wyraźnie w wypowiedziach funkcjonariuszy Wakf, którzy przyszli rozmawiać z dziennikarzami.


Usłyszałem pouczająca lekcję tego, jak rzecznicy palestyńscy potrafią przekonywać media.


Zamach terrorystyczny, który doprowadził do obecnej sytuacji został ledwie wspomniany. Zamiast tego powiedziano dziennikarzom, że Izrael próbuje zmienić status quo i że wolność muzułmańskich wiernych jest poważnie zagrożona. Nie ma mowy, by władze Wakf poszły na kompromis. Bezpieczeństwo jest problemem izraelskim i ich nie obchodzi.


Kiedy jednak do dziennikarzy zaczynała docierać ta bezkompromisowa postawa, funkcjonariusze Wakf zaczęli rozpływać się lirycznie o tym, jak to Żydzi są ich braćmi i ozdabiali to uwagami o pokoju i braku przemocy. To, co w rzeczywistości było nieustępliwą reakcją na wydarzenia, nagle stało się patetyczną próbą kumbaya. Czy dziennikarze dali się na to nabrać? Nie da się tego stwierdzić, ale trwałym wrażeniem było to, że Palestyńczycy są umiarkowanymi i prześladowanymi ofiarami.


O 12:45 zbliżał się czas wczesnej modlitwy popołudniowej. Poszliśmy do Bramy Lwów, jednego z głównych wejść na Stare Miasto i Wzgórze Świątynne. Około dwustu Palestyńczyków zebrało się przed Bramą, obserwowani przez grupę izraelskiej policji granicznej.


To był prawdziwy cyrk medialny. Około pięćdziesięciu dziennikarzy i ekip telewizyjnych, wszyscy nastawieni na to, żeby coś zaczęło się dziać. Istnieje symbiotyczny związek między Palestyńczykami a mediami. W wielu wypadkach, kiedy wybuchają kłopoty, obecność mediów podsyca płomienie. Dziennikarze potrzebują przykuwającej opowieści, fotografowie chcą dramatycznych zdjęć, a Palestyńczycy są aż nazbyt skłonni by je dostarczyć w zamian za nagłośnienie swojej sprawy.  


Palestyńczycy modlą się przed Bramą Lwów. (Zdjęcie: Simon Plosker)
Palestyńczycy modlą się przed Bramą Lwów. (Zdjęcie: Simon Plosker)

Tak było z pewnością dzisiaj.  Przed zgromadzonymi mediami Palestyńczycy skandowali modlitwy i bili czołami w asfalt ulicy, zamiast przejść przez wykrywacze metalu, by wejść na Wzgórze Świątynne. Napięta sytuacja zaogniła się jeszcze bardziej, kiedy modlitwy zamieniły się w protesty. Agresywne skandowanie „Duchem i krwią obronimy meczet Al-Aksa!”, jak również “Chajbar, Chajbar, Ja Jahud! Dżaisz Muhammad Sawfa Ja’ud!” (“Chajbar, Chajbar, O Żydzi! Armia Mahometa powróci!”) nawiązując do masakry Żydów w Arabii w 628 r. z rąk Mahometa.  


To skandowane hasło jest powszechnie uważane za antysemickie wezwanie do rozlewu krwi. Czy dziennikarze poproszą o przekład, nie mówiąc już o tym, czy będzie im się chciało o tym napisać?


Była to z pewnością wybuchowa atmosfera przy podżegających hasłach, obecności wzmocnionych izraelskich sił bezpieczeństwa i intensywnym upale izraelskiego lata. I, oczywiście, przy obecności mediów. Zaledwie minutę po odejściu z tego miejsca dwa głośne huki przeszyły powietrze. Spojrzałem do tyłu i zobaczyłem dym wydostający się spod łuków Bramy Lwów. Najwyraźniej policja izraelska użyła granatów ogłuszających, by rozproszyć tłum.  Chmara dziennikarzy, która była w samym środku akcji, z pewnością nie miała pozytywnych uczuć wobec policji izraelskiej i pokazała, jak łatwo jest relacjonować o sytuacji, która zdarza się w sekundę, niemniej rozwijała się w kontekście nabudowującym się znacznie dłużej. Czy obecni tam dziennikarze poinformują o podżeganiu przeciwko Żydom i o blokowaniu terenu przy Bramie Lwów przez protestujących?


Prawdopodobnie większość mediów dostała to, po co tam przyszła – zdjęcia izraelskich sił bezpieczeństwa zaangażowanych w pozornie agresywne działania przeciwko Palestyńczykom, tworząc rozgłos negatywny dla wizerunku Izraela i podsycając narrację palestyńską o rzekomo prześladowanych ofiarach. 



Przez cały czas tego “przedstawienia” władze izraelskie nie przeszkadzały Palestyńczykom w wejściu na Wzgórze Świątynne, by odprawili modły. Czy jest zbyt wielkim żądanie, by ci wierni przeszli przez szybką kontrolę bezpieczeństwa, przez jaką przechodzą Żydzi przy Ścianie Zachodniej lub odwiedzający inne miejsca święte? Izrael powiedział absolutnie jednoznacznie, że nie zamierza zmieniać status quo, jakie panuje na Wzgórzu Świątynnym.


Niemniej nagłówki w mediach będą mówiły o napięciach i konfrontacjach, spowodowanych  przez rzekome prowokacje izraelskie w muzułmańskim miejscu świętym. Fakt, że status quo zmienił się w momencie, kiedy terroryści otworzyli ogień i zbezcześcili najświętsze miejsce judaizmu, a także święte miejsce muzułmanów, zostanie zapomniany. Zamiast tego palestyńskie nieprzejednanie i prowokacje dostarczą mediom tego, czego one rzeczywiście chcą.


Nie będzie to jednak prawdziwa historia.


Temple Mount Troubles

Honest Reporting, 20 lipca 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Simon Plosker

 

Izraelski dziennikarz związany z Times of Israel i redaktor naczelny strony HonestReporting.

 

Od Redakcji:

17 lipca mufli Jerozolimy wydał edykt religijny dla wiernych:
Modlitwy muzułmanów, którzy idą na Wzgórze Świątynne, by modlić się w
meczetach i wchodzą przez syjonistyczne wykrywacze metalu,
nie będą "ważne" i Allah ich nie przyjmie.