Źli przywódcy - prawdziwa tragedia Palestyńczyków


Khaled Abu Toameh 2017-06-24

AP, najpierw za Jasera Arafata, a potem za Mahmouda Abbasa, okazała się nie różnić od większości arabskich dyktatur, gdzie nie istnieje demokracja ani wolność słowa i wolne media. (Zdjęcie: Abid Katib/Getty Images)
AP, najpierw za Jasera Arafata, a potem za Mahmouda Abbasa, okazała się nie różnić od większości arabskich dyktatur, gdzie nie istnieje demokracja ani wolność słowa i wolne media. (Zdjęcie: Abid Katib/Getty Images)

Autonomia Palestyńska (AP) na Zachodnim Brzegu i Hamas w Strefie Gazy mogą być ze sobą w stanie wojny, ale te dwie rywalizujące strony zgadzają się w jednej sprawie: uciszaniu i zastraszaniu swoich krytyków. Oczywiście, nie jest to nic nowego dla tych, którzy znają niedemokratyczną naturę AP i Hamasu.


Pod rządami AP i Hamasu Palestyńczycy mogą swobodnie krytykować Izrael i podżegać przeciwko niemu. Kiedy jednak chodzi o krytykowanie przywódców AP i Hamasu, reguły gry są inne. Taka krytyka uważana jest za „przestępstwo” i odpowiedzialni za nią często znajdują się za kratkami lub poddani są innym karom.


Oczywiście nie tego oczekiwali Palestyńczycy od swoich przywódców. Po podpisaniu Porozumień z Oslo i ustanowieniu AP ponad 20 lat temu Palestyńczycy mieli nadzieję na demokrację i wolność słowa. Jednak AP, najpierw za Jasera Arafata, a potem za Mahmouda Abbasa, okazała się nie różnić od większości arabskich dyktatur, gdzie nie istnieje demokracja ani wolność słowa i wolne media.


W przeszłości Palestyńczycy mieli do czynienia z jednym tylko reżimem (AP), który nie honoruje wolności słowa, ale w ostatnich 10 latach stali się również ofiarami innego represyjnego rządu (Hamasu), który rządzi żelazną pięścią w Strefie Gazy i dławi wszystkie formy wolności słowa, obierając za cel każdego, kto odważa się mówić głośno.


Palestyńczycy na terytoriach kontrolowanych przez AP i Hamas mogą tylko patrzeć na swoich sąsiadów w Izraelu i zazdrościć im demokracji, wolnych mediów i rządów prawa. Niemal nie ma dnia, żeby WP i Hamas nie przypomniały Palestyńczykom, że nadal są daleko od osiągnięcia marzenia o demokracji i wolności słowa. Wolne media są czymś, o czym Palestyńczycy mogą tylko nadal marzyć.


Palestyńskie media na Zachodnim Brzegu służą jako tuby propagandowe dla AP i jej przywódców. Także prywatne stacje telewizyjne i radiowe na Zachodnim Brzegu już dawno nauczyły się, że muszą podporządkować się linii władz, bo inaczej spotkają je karne posunięcia i poczują ciężką rękę sił bezpieczeństwa AP. Dlatego też media i dziennikarze na Zachodnim Brzegu powstrzymują się przed informowaniem o czymkolwiek, co może brzmieć negatywnie dla Abbasa lub któregokolwiek z jego kumpli. W świecie mediów nazywa się to autocenzura.


W Strefie Gazy sytuacja nie jest lepsza. W rzeczywistości, trudno mówić o istnieniu jakichś mediów pod rządami Hamasu. Hamas i jego siły bezpieczeństwa utrzymują twardy uścisk na lokalnych mediach, a dziennikarze poddani są ścisłym restrykcjom. Krytyka Hamasu jest właściwie nie do pomyślenia i może zaprowadzić odpowiedzialnego za nią do więzienia.


W braku wolnych i niezależnych mediów na Zachodnim Brzegu i w Gazie niektórzy pisarze, dziennikarze i działacze polityczni uciekają się do mediów społecznościowych, by dać wyraz swoim poglądom i dzielić się swoimi krytycznymi spostrzeżeniami z innymi Palestyńczykami i z światem zewnętrznym. AP i Hamas jednak odkryli moc Facebooka i Twittera i podjęli walkę z krytykami na tych dwóch platformach.


Zamieszczanie krytycznych lub kontrowersyjnych wpisów na mediach społecznościowych uważane jest za poważne przestępstwo zarówno przez AP, jak przez Hamas. Przywódcy AP i Hamasu oskarżają tych, którzy ośmielają się krytykować ich na Facebooku o „pokazywanie języka” i „obrażanie” przedstawicieli Palestyńczyków.


W ciągu ostatnich kilku lat dziesiątki palestyńskich dziennikarzy, blogerów, nauczycieli akademickich i działaczy politycznych zostało uwięzionych lub wezwanych na przesłuchania przez AP i Hamas z powodu ich wpisów na Facebooku. Międzynarodowe organizacje praw człowieka i orędownicy wolności słowa oraz media na całym świecie wolą patrzeć w inną stronę niż dojrzeć łamanie praw człowieka przez AP i Hamas. Ponadto „pro-palestyńskie” grupy i osoby na Zachodzie wydają się nie dbać o ponurą sytuację pod rządami AP i Hamasu. „Naganne postępowanie” i „zło” widzą tylko po stronie izraelskiej. Przez ignorowanie losu uciskanych Palestyńczyków ci „pro-palestyńscy” aktywiści i grupy w rzeczywistości wspierają AP i Hamas w ich wysiłkach wyciszenia głosów sprzeciwu i krytyki.


Brak krytyki międzynarodowej pozwala AP i Hamasowi na kontynuowanie ich polityki uciszania i zastraszania Palestyńczyków, którzy ośmielają się protestować przeciwko brakowi wolności słowa i demokracji na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy.


Na przykład, niedawno Hamas aresztował dwóch Palestyńczyków w Strefie Gazy, którzy zamieścili krytyczne uwagi na Facebooku: Abdallaha Abu Szarecha i Szukriego Abu Ouna.


Abu Szarech, znany pisarz, został aresztowany wkrótce po zamieszczeniu komentarza na Facebooku, krytykującego wysokiego funkcjonariusza Hamasu, Salaha Bardaweela. "Rządzicie Strefą Gazy żelazną pięścią i ogniem - napisał Abu Scharech. – Ucisk (w Strefie Gazy) jest nie do zniesienia. Zabraliście Strefę Gazy z powrotem w Średniowiecze”.


Krytyka Abu Szarecha była reakcją na kryzys energetyczny w Strefie Gazy. Tysiące rodzin w Strefie Gazy żyje przez większość czasu bez elektryczności w wyniku walki o władzę między Hamasem a Autonomią Palestyńską. W zeszłym miesiącu AP oznajmiła, że przestanie płacić Izraelowi za paliwo dostarczane do elektrowni w Strefie Gazy. Posunięcie AP ma na celu ukaranie Hamasu. Ale Abu Szarech i inni Palestyńczycy w Strefie Gazy uważają, że odpowiedzialny za kryzys jest Hamas. Twierdzą, że korupcja Hamasu, a konkretnie sprzeniewierzenie funduszy z Kataru przeznaczonych na zakup paliwa do elektrowni, jest główną przyczyną kryzysu. Abu Szarech w komentarzu na Facebooku podkreślił, że przywódcy Hamasu zainstalowali prywatne generatory, które zaopatrują ich domy w elektryczność podczas przerw w dostawach.


W bezprecedensowym i odważnym kroku klan Abu Szarecha wydał oświadczenie potępiające Hamas za aresztowanie jego syna za wyrażenie opinii:

"Obarczamy Hamas pełną odpowiedzialnością za bezpieczeństwo i zdrowie naszego syna i wzywamy do zakończenia prześladowania jego i innych takich jak on… Odrzucamy i potępiamy każdy czyn, który stanowi napad na prawo naszych synów do wyrażania ich opinii politycznych, niezależnie od pretekstów”.

Abu Oun został aresztowany za zamieszczenie podobnej krytyki Hamasu na Facebooku. Wcześniej Hamas aresztował także dziennikarzy Nasra Abu Foula, Ahmeda Kdeiha i Hazema Madiego pod zarzutem publikowania "fake news" i "szerzenia pogłosek". Ich rzeczywiste przestępstwo: opublikowanie krytycznych uwag o Hamanie na mediach społecznościowych. Później Hamas aresztował także działaczy politycznych, Mohammeda al-Tuliego i Amera Balouszeha z tego samego powodu.


Innym dziennikarzem palestyńskim ze Strefy Gazy, który padł ofiarą rozprawy Hamasu z wolnością słowa, jest Fuad Dżaradeh, korespondent Palestine TV. Siły bezpieczeństwa Hamasu aresztowały Dżaradeha po nalocie na jego dom w Tel al-Hawa, przedmieściu miasta Gaza, i po skonfiskowały jego laptop i telefon komórkowy. Jego rodzina mówi, że został aresztowany tylko z powodu swoich krytycznych wobec Hamasu postów na Facebooku.


Jest zarazem smutne i śmieszne, że Autonomia Palestyńska, która krytykuje rozprawę Hamasu z wolnością słowa w Strefie Gazy, od dawne ucieka się do podobnych kroków przeciwko swoim krytykom na Zachodnim Brzegu.


Najnowszą ofiarą dławienia wolności publicznej przez AP jest Nassar Dżaradat, 23-letni działacz polityczny, aresztowany na początku tygodnia za krytykowanie funkcjonariusza palestyńskiego, Dżibrila Radżouba. Siły bezpieczeństwa AP aresztowały Dżaradata po zamieszczeniu przez niego komentarza na Facebooku, w którym krytykował Radżouba za przyznanie prawa Żydów do Ściany Zachodniej w Jerozolimie. Sąd AP orzekł przetrzymywanie Dżaradata, studenta inżynierii, przez 15 dni pod zarzutem „obrażenia” wysokiego oficjela palestyńskiego.


W zeszłym roku AP pokazała, że nie waha się aresztować także jednego z własnych ludzi, jeśli ośmiela się on krytykować przywódców palestyńskich. Osama Mansour, wysoki pracownik bezpieczeństwa AP, został aresztowany, a potem zwolniony z pracy, ponieważ skrytykował Mahmouda Abbasa za uczestnictwo w pogrzebie byłego prezydenta izraelskiego, Szimona Peresa.  


Takie aresztowania stały się powszechne pod rządami AP na Zachodnim Brzegu. Niemal co tydzień Palestyńczycy słyszą o kolejnym dziennikarzu, blogerze lub działaczu, który został aresztowany lub wezwany na przesłuchanie wyłącznie za zamieszczenie krytycznych wobec rządu uwag na mediach społecznościowych.


Palestyńczycy mieli nadzieję na własne niepodległe państwo. W efekcie jednak otrzymali dwa odrębne państwa – pierwsze na Zachodnim Brzegu i drugie w Strefie Gazy – jako wynik walki o władzę między Autonomią Palestyńską a Hamasem. Prawdziwą tragedią Palestyńczyków jest to, że ani AP, ani Hamas nie cenią praw człowieka lub wolności publicznych. Rzeczywistą tragedią Palestyńczyków przez ostatnie dziesięciolecia było złe przywództwo – czy świeckie OWP, czy islamistyczny Hamas.


W obecnej sytuacji trudno mieć nadzieję, by Palestyńczycy kiedykolwiek uczynili postęp w kierunku ustanowienia państwa z prawem i porządkiem oraz respektem dla wolności i demokracji.


Palestinians’ Real Tragedy: Failed Leadership

Gatestone Institute, 15 czerwca 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

 



Khaled Abu Toameh - urodzony w 1963 r. w Tulkarem na Zachodnim Brzegu, palestyński dziennikarz, któremu wielokrotnie grożono śmiercią. Publikował między innymi w "The Jerusalem Post", "Wall Street Journal", "Sunday Times", "U.S. News", "World Report", "World Tribune", "Daily Express" i palestyńskim dzienniku "Al-Fajr". Od 1989 roku jest współpracownikiem i konsultantem NBC News.