Ryzyko niewarte podejmowania: list otwarty do moich kolegów w świecie akademickim


Brian Boutwell 2017-06-14


Drodzy koledzy,


W jak interesującym świecie żyjemy w 2017 r. Z jednej strony, nigdy nie było lepszego czasu na to, by żyć. Od pewnego czasu maleje przemoc, szczepionki zapobiegają uprzednio nieuleczalnym chorobom i podstawowe prawa człowieka nieustannie wpełzają do części świata, gdzie ich poprzednio nie było. Niemniej jesteśmy równocześnie coraz bardziej spolaryzowani pod pewnymi względami. To, co robimy jako badacze, nieuchronnie wchodzi w sedno wielu kluczowych debat społecznych. Podstawowe kwestie empiryczne – takie jak „czy świat ociepla się, a jeśli tak, to czy my, ludzie, to powodujemy?” potrafią rozpalić silne uczucia i gorące urazy. Nie trzeba badać klimatu, by znaleźć się w wirze sporów i awantur. Niemal żaden zakątek nauki nie jest w pełni odporny na podsycanie kontrowersji. I z powodu tej rzeczywistości piszę do was.


Nigdy w historii naszego gatunku nie rozumieliśmy tak wiele z tego co nas otacza. Mam na myśli to, że prawdziwierozumiemy świat. Odrzuciliśmy kajdany mitów i bajek i rozumiemy świat w sposób, jakiego nasi przodkowie nie byli w stanie pojąć. Oczywiście, nie wyjaśniliśmy wszystkich tajemnic, ale znaczy to tylko, że przed nami jest skarbiec odkryć i fascynujących spostrzeżeń. Powinniśmy być podnieceni i powinniśmy być nieustraszeni w poszukiwaniu zrozumienia wszystkiego co możemy o naszym świecie. Niemniej, niektórzy mają zastrzeżenia. Niepokój dotyczy tego, jak inni, mniej oświeceni członkowie naszego gatunku mogą użyć wiedzy do nagannych celów. Słusznie niepokoją się o los tych członków naszego świata, którym powodzi się gorzej, osób z pokrzywdzonych przez los środowisk, członków zagrożonych grup mniejszościowych i tych, którzy przez dziesięciolecia byli traktowani w nienawistny sposób. Ich człowieczeństwo skłania ich do troski i podzielam tę troskę.


Niemniej sugeruję pokornie, że nieumyślnie ustawiacie sprawy na korzyść tych ludzi o złych intencjach, przed którymi chcecie stanowić straż. Niedawno, na przykład, wraz kilkoma kolegami debatowaliśmy otwarcie na dość drażliwy temat; będącym źródłem luki w wiedzy o  nowoczesnym społeczeństwie. Nasi partnerzy w debacie publicznie i prywatnie wyrażali niepokój wobec nieodpowiedzialności przedstawiania pewnych argumentów o źródłach tej luki. Nasi koledzy niepokoją się, że członkowie społeczeństwa, którzy żywią niechęć wobec mniejszości, skorzystają z każdej okazji, jaką znajdą, by usprawiedliwiać swoją nieludzką postawę. Problem polega na tym, że nasi koledzy nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo mają rację. Ci, którzy są nastawienia na dyskryminację użyją wszelkiej wiedzy na swoją korzyść; wiedzy rzeczywistej lub wyimaginowanej. To jest w rzeczywistości sedno sprawy; nienawiść i uprzedzenia, o które martwicie się, nie będą złagodzone przez malowanie pewnego obrazu świata. Pragnąłbym, by było to takie łatwe. Ale nienawiść idzie głębiej niż to.


Potrzeba nam strategii, która chroni przed nienawiścią, niezależnie od tego, co badania empiryczne odkrywają o świecie. Częścią tej strategii jest system praw, który wypiera systematyczną stronniczość wobec osób z powodu jakiejś posiadanej przez nich cechy. Czy naprawdę musimy znać leżące u podstaw przyczyny orientacji seksualnej, by argumentować na rzecz moralnej wartości wszystkich ludzi? Nie, nie musimy. Zdanie sobie z tego sprawy uwalnia nas do zrozumienia, jakie są przyczyny orientacji seksualnej, ogłaszać je otwarcie w sposób, jakiego wymaga od nas kanon etyczny nauki i nadal potępiać złe traktowanie ludzi z powodu ich orientacji seksualnej. Proszę was, byście nie oddawali pola tym zagubionym w społeczeństwie. Nie potrzebujemy specjalnych wersji rzeczywistości empirycznych, by zrozumieć, że wszyscy jesteśmy zdolni do cierpienia, że właściwości naszego centralnego układu nerwowego wyposażają nas w odczuwanie smutku i bólu. Już mamy wszystkie powody, jakich kiedykolwiek możemy potrzebować, by propagować sprawiedliwość i przyzwoitość. Mój bohater, Charles Darwin, według wszystkich relacji dobry i przyzwoity człowiek, ukradł nam myśl, że jesteśmy produktem specjalnego tworzenia, zrobionym na podobieństwo kochającego boga. Byliśmy niezdarnie składani kawałek po kawałku przez bezduszny proces doboru naturalnego. Niemniej nasza wartość – wartość wszystkich istot ludzkich – ani na jotę nie jest z tego powodu mniejsza.


Powinna zjednoczyć na idea, że nic w nauce nie obali imperatywu traktowania wszystkich jednostek jako świadomych stworzeń, zdolnych do odczuwania wielkiego szczęścia, a także wielkiego cierpienia. Nie potrzebujemy, by świat naturalny istniał w określony sposób, by zapewnić wartość moralną wszystkich zamieszkujących go stworzeń. Sugerowanie czegoś innego jest tak bardzo niebezpieczne. Namawiam was, byście nie podejmowali tego ryzyka.


Z gorącymi pozdrowieniami i najlepszymi życzeniami,

Brian Boutwell


A risk Not Worth Taking: An Open Letter to My Colleagues in The Academy

Quillette, 10 czerwca 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Brian Boutwell


Amerykański socjolog. Wykłada na wydziale Criminology and Criminal Justice na Saint Louis University. (Follow him on Twitter @fsnole1)