Antynaukowe przesłanie „Frankensteina” zawsze było głupie
Istnieje związek między tymi dwoma. Mary Wollstonecraft Godwin, jak nazywała się wówczas autorka Frankensteina, opowiedziała dziwaczną historię o tym, jak powstała jej opowieść z dreszczykiem. Podczas zimnego, mokrego lata 1816 r. — nazywanego czasami “rokiem bez lata” po wybuchu wulkanu Tambora w Indonezji — była w willi nad brzegami Jeziora Genewskiego. Byli tam także jej kochanek (Percy Shelley), jej siostra przyrodnia (Claire Clairmont) i jej kochanek (Lord Byron), zebrani wokół kominka.
“Było wiele długich rozmów między Lordem Byronem a Shelleyem – napisała. –których byłam oddaną, ale niemal milczącą słuchaczką. Podczas jednej z nich dyskutowano rozmaite doktryny filozoficzne, a między innymi, naturę zasady życia oraz to, czy istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że zostanie to kiedykolwiek odkryte i przekazane. Rozmawiali o eksperymentach doktora Darwina… który przechowywał kawałek wermiszelu w szklanym naczyniu aż dzięki jakimś nadzwyczajnym sposobom zaczął poruszać się samodzielnymi ruchami… może dałoby się stworzyć części składowe stworzenia, zestawić je razem i obdarzyć ciepłem życia”.
Tym doktorem Darwinem był Erasmus, dziadek Charlesa, który był nie tylko lekarzem, wynalazcą i naukowcem, ale także słynnym poetą, który wcześnie wywarł wpływ na poetów romantyzmu, do czasu, kiedy zaczęli wstydzić się jego kwiecistego stylu i oddania czystemu rozumowi. Co to jednak był za eksperyment z „wermiszelem”, z makaronem, który ożył?
Na ostatni i najdłuższy wiersz Erasmusa Darwina, The Temple of Nature, bardzo wpłynął Lukrecjusz, który pisał o spontanicznym powstawaniu życia w gnijącej materii, która „rodzi robaki”. Na robaki Lukrecjusz używa słowa vermiculos. Shelley czytał także Lukrecjusza. Czy Mary mogła przesłyszeć się i pomylić vermiculos z wermiszelem?
Darwin i Shelley nie byli jedynymi poetami, którzy podziwiali Lukrecjusza. De rerum natura w różnym stopniu inspirował i stanowił obsesję Michela de Montaigne’a, Edmunda Spensera, Bena Jonsona, Francisa Bacona, Johna Donne’a, Moliera, Johna Drydena, Johna Miltona i Alexandra Pope. Można powiedzieć, że Lukrecjusz jako pojedynczy człowiek miał największy wpływ na Oświecenie: przytaczany, cytowany i naśladowany przez Galileusza, Machiavellego, Spinozę, Newtona, Hobbesa, Locke’a, Leibniza, Rousseau i Berkeleya. Voltaire nazywał siebie nowym Lukrecjuszem. Thomas Jefferson miał w swojej bibliotece pięć różnych tłumaczeń. Wenus Botticelliego przedstawia otwierającą scenę z De rerum natura.
Powodem tej sławy był odważnie materialistyczny i humanistyczny ton tego liczącego 7400 wierszy, niedokończonego poematu. W świecie walczącym o ucieczkę od pobożności, inkwizycji i dogmatu, radykalnie wolna myśl Lukrecjusza była szokująca i odważna dla ówczesnej Europy. Twierdził, że wszystko na świecie składa się tylko z atomów i próżni rekombinowanych na różne sposoby – co zapowiadało fizykę i chemię, jakie znamy dzisiaj.
Antycypował Charlesa Darwina, sugerując, że natura nieustannie eksperymentuje i te stworzenia, które potrafią zaadaptować się i rozmnożyć, rozkwitną.
W De reum natura twierdzi, że ciało, umysł i świat - wszystkie są wynikiem sił fizycznych, nie zaś boskiej interwencji. Odrzuca magię, mistycyzm, zabobon i mit, nazywa opatrzność fantazją, mówi, że nie ma celu lub sensu istnienia, nie ma życia pozagrobowego i w odległej przeszłości nie było złotego wieku spokoju i obfitości. Czasami Lukrecjusz jest tak otwarcie ateistyczny, że Richard Dawkins niemal brzmi jak papież.
Poemat, napisany w Rzymie mniej więcej w czasie Cezara i Cycerona, zniknął z widoku na 14 stuleci, zdławiony przez kościół chrześcijański jako herezja. W 1417 r. wiedziano o nim tylko z wzmianek u Cycerona i Wergiliusza oraz z potępień św. Hieronima. W tym roku, jak opowiada Stephen Greenblatt w świetnej książce, The Swerve, mający za mało do roboty sekretarz papieski o nazwisku Poggio Bracciolini znalazł nienaruszony egzemplarz całego poematu, który leżał nieczytany przez stulecia, w bibliotece klasztornej w Niemczech. Przepisał go i zaczął szerzyć w Europie. Przesadą jest powiedzenie, że to spowodowało Renesans lub Reformację, nie mówiąc już o Oświeceniu, ale miało znaczny wpływ.
Być może rok 1817 zaznacza pewien rodzaj reakcji przeciwko rozumowi raz jeszcze na korzyść mistycyzmu. Wraz z napisaniem Frankensteina, a kilka lat wcześniej, Fausta Goethego, przychodzą pierwsze oznaki nowoczesnej nieufności wobec nauki prometejskiej i niezadowolenie z materializmu. Potworny twór dra Frankensteina był produktem rozumu i eksperymentu. Potwór otrzymuje życie dzięki “galwanizmowi”, nowemu odkryciu, że martwe żaby będą poruszać kończynami, jeśli zostaną poddane prądowi elektrycznemu.
Niemniej potwory, szalejące dzisiaj na świecie, nie są tworem nauki, ale ideologii i fanatyzmu. To, co Mary Shelley nazywała „naturą zasady życia” istotnie zostało odkryte, w postaci doboru naturalnego, kodu genetycznego i biochemii. Życie okazało się mieć stosunkowo prostą przyczynę i ta wiedza doprowadziła do niezmiernie korzystnych konsekwencji dla ludzkości. Lukrecjusz miał rację: materializm jest mniej niebezpieczny niż zabobon. Pochowajmy więc wreszcie potwora Frankensteina.
Pierwsza publikacja w Times na 200-lecie publikacji Frankensteina i 600-lecie ponownego odkrycia De Rerum Natura.
Frankenstein’s anti-science message was always wrong
Rational Optimist, 5 czerwca 2017
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Patrz również A. Koraszewski Zwrot, który zmienił świat
Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us H