Pięć powodów, by nie kupować narracji “Izrael i państwa Zatoki sojusznikami”
Ostatni rok przyniósł nową narrację, że Izrael i państwa Zatoki oraz Arabia Saudyjska są częścią nowego sojuszu. „Wall Street Journal” opublikował niedawno kolejną wersję tej opowieści. Podobno Izrael i państwa Zatoki działają razem przeciwko Iranowi. Inny artykuł o tym zawierał także dość dziwaczne twierdzenie: “Nie ma niczego, co mogłoby powstrzymać kombinację izraelskich pieniędzy i umysłu saudyjskiego”. Czy aby nie powinno to być odwrotnie?
Są jeszcze inne artykuły w tej konwencji. Zanim jednak sympatycy Izraela wezmą stronę Zatoki i zaczną wysiłek lobbowania, by zaprzeczać łamaniu praw człowieka w tych krajach, i zaczną wymachiwać flagą Kataru, może być dobrze rozpatrzyć kilka spraw.
- Te relacje nigdy nie będą publiczne: tak, podobno są jakieś wspólne interesy między Zatoką a Izraelem. To jednak nie wyrazi się w sposób, jaki będzie korzystny dla Izraela na arenie międzynarodowej. Wszystkie państwa Zatoki głosują przeciwko Izraelowi w ONZ. Głosują za rezolucjami UNESCO, które odmawiają Izraelowi prawa do Jerozolimy. Rutynowo głosują przeciwko Izraelowi w ONZ, gdy tylko mają po temu okazję. Jak zwykle więc, oczekuje się, że Izrael będzie „przyjazny” wobec przyjaciela, który nie chce mu nawet podać ręki i przyznać się do niego publicznie. To jest jak kochanka i żona „Przyjaciele” Izraela chcą, by Izrael był kochanką. Kiedy chcą czegoś od Izraela, Izrael przyleci pędem, ale przez resztę czasu publicznie negują istnienie Izraela.
- Państwa Zatoki boją się Iranu i chcą, by Izrael był ich tarczą. Tak jak Kuwejt i Arabia Saudyjska z satysfakcją użyły USA, by wyrzuciły Saddama Husajna z Kuwejtu w 1991 r., Zatoka bardzo boi się, że Iran zdestabilizuje te małe państwa. Większość państw Zatoki zależy od mas cudzoziemskich robotników i mają małą grupę bogatych oligarchów, którzy nimi dyrygują, podczas gdy masy nie mają obywatelstwa i pracują na nich. Wielu cudzoziemskich robotników ginie w wypadkach i żyje w warunkach przypominających niewolnictwo. Oczywiście, że te państwa są zaniepokojone. Małe ukłucie ze strony Iranu może spowodować problem ekonomiczne. Zaniepokojony jest szczególnie Bahrajn, który ma większość szyicką i monarchię sunnicką. W odróżnieniu od tego groźby Iranu wobec Izraela są inne i odleglejsze. Jaki jest w tym więc interes Izraela? Państwa te zachęcają Izrael do dzielenia się danymi z wywiadu i robienia innych rzeczy, bo rzekomo Izrael i państwa Zatoki są w tej samej łodzi. Co jednak realnie zyskuje Izrael współpracując z niedemokratycznymi monarchiami? Co dostaje z tego Izrael? Czy większą sympatię w regionie? Czy mniej antysemityzmu naucza się w szkołach? Czy odnosi jakiekolwiek korzyści w regionie poza ukrytym za zamkniętymi drzwiami poparciem bogatych szejków, którzy mówią: „proszę, zróbcie coś z tym Iranem dla nas”. Ale razem ze lepszymi stosunkami nie przychodzi żadna normalizacja. Choć Arabia Saudyjska bardzo chciała pomocy USA w 1991 r., wysyłała nadal antyzachodnich kaznodziejów i promowała nietolerancję. Tutaj mamy kolejny przykład niezwykle bogatych reżimów z wysokim PKB, które chcą pomocy innego kraju, by za nie wykonał robotę.
- Izrael jest jak samotne dziecko na placu zabaw, błagając inne kraje, by się z nim bawiły. Od 1948 r. obecność Izraela jest stanowczo odrzucana w regionie. To zaczęło się jednak zmieniać w latach 1970., kiedy Egipt zmierzał ku traktatowi pokojowemu z Izraelem. W latach 1990. pozycja Izraela umocniła się raz jeszcze wraz z traktatem z Jordanią, wstępnym porozumieniem z Palestyńczykami i ocieplającymi się stosunkami z krajami takimi jak Tunezja i Maroko. Stosunki z Omanem i Katarem także zaczęły pełznąć ku wizytom dyplomatycznym. Rozbiła je jednak druga intifada i wojna w Gazie w 2009 r. Później jednak były pogłoski, że Izrael otwiera biuro handlowe w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Izrael jest bardziej akceptowany w regionie i jest bardziej integralną częścią regionu w ostatnim dziesięcioleciu w porównaniu do lat Nasera (kiedy Izrael miał przyjacielskie stosunki z Iranem). Rzeczywistość jest jednak taka, że państwa Zatoki zorientowały się, że mogą mieć coś za nic. Nie muszą mieć oficjalnych stosunków z Izraelem, by zacząć odnosić korzyści ze stosunków nieoficjalnych. Jak to może działać? Może w korytarzach Waszyngtonu lub gdzie indziej. Tajne związki przynoszą korzyści Zatoce. Czy przynosi to korzyści Izraelowi? Może. Izrael jednak nie powinien mieć zbyt wielkich nadziei, ani też jego sojusznicy i przyjaciele za granicą. Państwa Zatoki są bardzo ostrożne, a ich politycy są manipulatorami. Wiedzą, że mają wiele do stracenia i potrzebują Zachodu i ich sojuszników. Równocześnie składają gołosłowne deklaracje wszystkiemu, co utrzymuje ich stabilność. Jest w tym także podwójna gra. Katar próbuje raz za razem manipulacji w Gazie. Z jednej strony popiera islamistów. Nie chce jednak, by to poparcie znalazło odbicie u nich.
- Nazbyt uproszczona narracja, że “Zatoka jest przeciwko Iranowi”, ignoruje rzeczywistość tego, jak sprawy działają na Bliskim Wschodzie. Ludzie Zachodu, a szczególnie tłumek antyizraelski kocha opowieść o “sunnitach przeciwko szyitom” i własną fantazje, że Izrael jest “po stronie sunnitów, przeciwko Iranowi”. Ale Izrael nie jest po stronie sunnitów przeciwko Iranowi. Przede wszystkim wiele reżimów sunnickich współpracuje z Iranem, podczas gdy udają, że tego nie robią. Szczególnie Egipt ma zniuansowany pogląd na wojnę sekciarską na Bliskim Wschodzie. Tak samo jak sprzedano Izraelowi mrzonkę o sojuszu „izraelsko-chrześcijańskim” w Libanie w latach 1980., teraz kanciarze sprzedają mu nową bajkę. Mówią spragnionym miłości Izraelczykom, że w Rijadzie ich kochają. Ale te reżimy niezbyt lubią Izrael. Mówią ostro o Iranie, ale ich ministrowie spraw zagranicznych kręcą się wokół Irańczyków na forach i na spotkaniach międzynarodowych. Nie kręcą się wokół Izraelczyków. Bowiem rzeczywistością jest fakt, że mimo uczuć antyszyickich Irańczycy są milej widziani w regionie niż Izrael. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich odbywa się cichy handel z Iranem. Mowa o tym, jak bardzo Turcja i Iran są w konflikcie jest kolejną fantazją. Tak, są przeciwko sobie w Syrii, ale potem handlują, spotykają się, ściskają sobie ręce i uśmiechają się. Wiele z tego, co dzieje się na Bliskim Wschodzie, obejmuje dwie lub trzy warstwy narracji. Ludzie okazują wrogość publicznie i są przyjaźni na płaszczyźnie prywatnej, lub odwrotnie. Na Bliskim Wschodzie wiele jest chełpliwej i teatralnej dyplomacji. Izrael i jego zachodni przyjaciele często tego nie rozumieją. Pragmatycy rozumieją, że ten nowy sojusz Izrael-królestwo sunnickie jest sojuszem dogodności i wspólnych interesów. Fantaści i inni wierzą, że są rzeczywiście po tej samej stronie.
- Państwa Zatoki nigdy nie będą prowadziły wojny z Iranem. Na Bliskim Wschodzie wojny odbywają się przez zastępców. To znaczy, że na przykład w Jemenie, Arabia Saudyjska i państwa Zatoki mogą walczyć z Houti, ale nie z Irańczykami. W Syrii Iran wysyła IRGC i swoich najemników do walki, ale Arabia Saudyjska i jej przyjaciele tylko finansują miejscową opozycję. Nikt nigdy naprawdę nie prowadzi wzajem ze sobą wojny na Bliskim Wschodzie. W Syrii i w innych miejscach mieszkańcy zabijają i są zabijani, a outsiderzy za to płacą. W najgorszym przypadku Iran posyła szyitów afgańskich do Syrii jako “mięso armatnie”. Kiedy więc przedstawia się narracje, które twierdzą, że Zatoka potrzebuje sojuszników przeciwko szyickiemu Iranowi, można powiedzieć, że tak, Zatoka tego potrzebuje, ponieważ Zatoka nie będzie walczyć w wojnie. Płaci innym, by to robili. Izrael, jak powiedziano powyżej, może być częścią tarczy, najemnikiem. Ale Izrael nie chce być najemnikiem. Pragmatycy w Izraelu z pewnością to wiedzą. Ale ludzie czytający te opowieści czasami tego nie widzą. Czy państwa Zatoki walczą z Hezbollahem? Czy tylko finansują frakcje w Libanie, które są przeciwne Hezbollahowi? Może tu jest miejsce na jakąś kooperację między Izraelem i Saudyjczykami. Może w Syrii południowej są elementy wspólnych interesów, być może również w jakichś sprawach w Iraku i z Kurdami. Pragmatyczne sojusze mogą działać na korzyść Izraela. Fantazje tego nie zrobią.
5 reasons not to buy the “Israel Gulf states allies” narrative
6 maja 2017
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Seth J. Frantzman
Publicysta “Jerusalem Post”. Zajmował się badaniami nad historią ziemi świętej, historią Beduinów i arabskich chrześcijan, historią Jerozolimy, prowadził również wykłady w zakresie kultury amerykańskiej. Urodzony w Stanach Zjednoczonych w rodzinie farmerskiej, studiował w USA i we Włoszech, zajmował się handlem nieruchomościami, doktoryzował się na Hebrew University w Jerozolimie.