Wielka Brytania powinna przyjąć Zasadę Innowacyjności


Matt Ridley 2017-05-15


List otwarty do posła George’a Freemana, przewodniczącego rządowego komitetu d/s strategii.


Drogi George, jako były inwestor w biotechnologię jesteś żarliwym orędownikiem innowacji. Przeciętnie biorąc, innowacje wyciągały 137 tysięcy ludzi ze skrajnej biedy absolutnie każdego dnia przez ostatnich 25 lat. Są jedyną rzeczą, która może spłacić nasz dług publiczny wynoszący 1,9 biliona funtów, utrzymując nasze wnuki w zamożności. Powiedziałeś kiedyś: “Mamy szansę, jaka zdarza się raz na pokolenie, wykorzystać okazję, by wbrew wątpiącym uczynić Zjednoczone Królestwo innowacyjną stolicą świata i zapewnić, że nadal będziemy przewodzić na świecie w nauce i technice”.


Nie wiem, jak to wygląda na Twoim końcu parlamentarnego korytarza, ale na naszym spędzamy bardzo mało czasu na mówieniu o tym, jak zachęcać i nagradzać innowacje, mimo ich oczywistego znaczenia. Częściej jesteśmy zajęci regulacjami i wydawaniem pieniędzy. Chociaż nie widać tego w debatach lub medialnych opisach polityki brytyjskiej, w Wielkiej Brytanii dzieje sięrewolucja przedsiębiorczości z około 600 tysiącami start-upów rocznie, więcej niż w jakimkolwiek innym kraju europejskim – napędzana przez znakomitą politykę sprzyjającą przedsiębiorczości, którą rozpoczął David Cameron.


Większość z tego jest jednak w branży informatycznej, gdzie innowacje są stosunkowo wolne od ograniczeń – jak na razie. W innych dziedzinach jest prawdziwy problem ze złymi, niekonsekwentnymi lub obciążającymi regulacjami, które dławią innowacje. Oto więc sugestia do manifestu Partii Konserwatywnej, która moim zdaniem mogłaby pomóc wyswobodzić korzystne innowacje w nadchodzących latach, a przynajmniej zapobiec ich zastopowaniu. Nazwano to zasadą innowacyjności.


Zaproponowało ją
European Risk Forum i czynnie popiera ją BusinessEurope oraz European Round Table of Industrialists. W zasadzie mówi: zbadaj każdą politykę, plan lub strategię pod kątem wpływu, jaki może mieć na innowacje i jeśli stwierdzisz, że może je hamować, porzuć ją, zmień lub przemyśl na nowo.


Dwudziestu dwóch dyrektorów wykonawczych z najbardziej innowacyjnych firm świata podpisało w 2014 r. list do Jean-Claude Junckera prosząc go, by przyjął zasadę innowacyjności, a premier holenderski, Mark Rutte, udzielił jej poparcia w zeszłym roku podczas prezydentury jego kraju w UE, mówiąc: “Szczególnie popieram . . . zasadę innowacyjności. Ta zasada wymaga oceny – jako standardowego zachowania – wpływu proponowanej legislacji na innowacje. Moim zdaniem powinniśmy w nadchodzących latach umieścić innowacje na ważniejszym miejscu, by uczynić gospodarkę UE silniejszą i bardziej  elastyczną”. Istnieje więc szansa, że Unia Europejska to zrozumie, a pamiętajmy, że Wielka Brytania ma i tak tendencję do zbytniego stosowania regulacji. 


Zasada innowacyjności uzupełni raczej niż zastąpi zasadę ostrożności, która jest wcielona do traktatu lizbońskiego. Kiedy jest stosowana najlepiej, zasada ostrożności jest czymś dobrym, zapobiegając przyszłym tragediom talidomidowym. Mówi: pomyśl o ryzyku zanim przyjmiesz coś nowego. Kiedy jest stosowana najgorzej, powoduje olbrzymie szkody, ponieważ mówi: zakaż potencjalne niebezpieczeństwa bez rozważania korzyści z innowacji, ignorując równocześnie niebezpieczeństwa istniejącej technologii i dlatego nie rób niczego nowego.


Na przykład, uzyskanie europejskiej certyfikacji dla genetycznie modyfikowanych roślin uprawnych jest tak koszmarnie powolne, niepewne i upolitycznione, że w ostatnich latach zagwoździło wszystkie wnioski. W rezultacie Europa przegapiła organiczną, oporną na owady rewolucję „Bt” w hodowli roślin i zamiast tego musi bardziej polegać na pestycydach. Nowsza technologia edytowania genów, której pionierskich odkryć dokonano w laboratoriach brytyjskich, otrzymała zielone światło w USA, podczas gdy UE – pojmijcie to – poprosiło państwa członkowskie, by w ogóle unikały decyzji w tej sprawie. To bardzo zły sygnał.


Pewien producent z branży chemicznej powiedział mi, że ocenia, iż dla wypracowania nowego herbicydu, który bezpiecznie mógłby zwalczać wyczyniec polny, coraz bardziej sprawiający problemy chwast, trzeba byłoby zastosować się do między 15 a 40 tysięcy stron regulacji i wskazówek naukowych. Niewiele firm na świecie ma takie możliwości.


W przyszłym miesiącu wchodzą w życie nowe reguły europejskie o papierosach elektronicznych, które ograniczają reklamę e-papierosów i wielkość nabojów oraz ustanawiają górną granicę zawartości nikotyny w płynie, utrudniając tej znacznie bezpieczniejszej technologii kontynuować zastępowanie w błyskawicznym tempie palenia normalnych papierosów. Tak więc, w imię zasady ostrożności, UE upiera się przy istniejącym niebezpieczeństwie.


W grudniu BusinessEurope opublikowała długi katalog wypadków, w których regulacje UE wpłynęły na innowacje. Lista zawiera dwa wypadki, kiedy regulacja stymulowała innowację (kwestia odpadów i zrównoważona mobilność), ale znacznie więcej było takich, które hamowały zmianę przez wprowadzenie niepewności prawnej, niezgodności z innymi regulacjami, narzucające technologię reguły, uciążliwe wymogi opakowań, wysokie koszty zastosowania się do reguł lub nadmierna ostrożność. Na przykład, dyrektywa UE w sprawie przyrządów medycznych niezmiernie podniosła koszty i zredukowała dostarczanie nowych przyrządów medycznych. 


Nie pocieszajmy się naszymi wieloma start-upami w branży informatycznej. Jak ujął to pewien dyrektor firmy chemiczne, przemysł informatyczny jeszcze nie wie, co w niego zaraz huknie. W przyszłym roku wchodzi w życie General Data Protection Regulation (GDPR) wraz z nowymi regulacjami dotyczącymi e-prywatności. Biuro British Information Commissioner wydało wskazówki, które tak przyozdabiają GDPR nadmiernie ścisłą i obciążającą interpretacją, że przechyla to szalę na niekorzyść przemysłu danych w sposób niewymagany przez regulację. Proponuje reguły na wycofywanie się i zgodę, co uczyniłoby bezpośredni marketing, jaki działa obecnie, czymś niemożliwym. Analiza danych jest rosnącym przemysłem, w którym mamy potencjał na lidera światowego.


Abstrakcyjna zasada, jakby była świetna, nie zmieni niczego. Jedynym sposobem na nadanie impetu reformie jest stworzenie interesu własnego, najlepiej przy pomocy budżetu. Ostrożność ma bogatych zwolenników w olbrzymim, zielonym lobby, podczas gdy korzyści z innowacji są rozproszone wśród konsumentów. Oto propozycja. Dlaczego nie zobowiązać się do ustanowienia komisji innowacji, kierowanej przez zasadę innowacyjności, której zadaniem byłoby badanie polityki i strategii i informowanie o ich prawdopodobnym wpływie na innowacje? Nowa Zelandia próbuje czegoś podobnego, komisję produktywności, która “rozpatruje, czy prawa, polityka, regulacje i instytucje w najlepszy sposób wspierają dobrostan Nowozelandczyków”.  


Bez tego pozostaniemy na ekonomicznym powolnym torze, który będzie hamował naszą zdolność tworzenia funduszy na zasiłki społeczne, obronę, pomoc zagraniczną, edukację i wszystko inne.


Z optymistycznym pozdrowieniem, Matt.


Pierwsza publikacja w The Times

Britain should adopt the Innovation Pronciple

Rational Optimist, 8 maja 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Matt Ridley


Brytyjski pisarz popularnonaukowy, sympatyk filozofii libertariańskiej. Współzałożyciel i b. prezes International Centre for Life, "parku naukowego” w Newcastle. Zrobił doktorat z zoologii (Uniwersytet Oksfordzki). Przez wiele lat był korespondentem naukowym w "The Economist". Autor książek: The Red Queen: Sex and the Evolution of Human Nature (1994; pol. wyd. Czerwona królowa, 2001, tłum. J.J. Bujarski, A. Milos), The Origins Of Virtue (1997, wyd. pol. O pochodzeniu cnoty, 2000, tłum. M. Koraszewska), Genome (1999; wyd. pol. Genom, 2001, tłum. M. Koraszewska), Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes us Human (także jako: The Agile Gene: How Nature Turns on Nurture, 2003), Rational Optimist 2010.