50 lat demonizacji i wypaczania prawdy


Elder of Ziyon 2017-05-12


 Dwa niedawne artykuły w “Forward” o wojnie sześciodniowej ilustrują jak trująca jest fałszywa narracja palestyńska.  


“The Forward” odgrzebał cudowny esej Elie Wiesela napisany tuż po wojnie. Fragmenty:


Przyszłe pokolenia prawdopodobnie nie uwierzą w to. Nauczycielom będzie bardzo trudno przekonać uczniów, że to, co brzmi jak legenda, naprawdę zdarzyło się. Naturalnie, dzieci połkną każde słowo, ale później, jako dorośli, będą kiwać głowami i uśmiechać się, mówiąc, że to były fantazje historii. 

Nie uwierzą, że to małe państwo, otoczone nienawiścią, ogniem i żądzą mordu, tak szybko potrafiło dokonać cudu. Trudno będzie opisać, jak w morzu nienawiści maleńka armia odparła i upokorzyła kilka dobrze wyposażonych hord militarnych kto wie, ilu krajów arabskich.


Jak ujął to znany uczony i geniusz talmudyczny, Shaul Lieberman? Za kolejne 2000 lat ludzie będą traktować te wydarzenia tak jak traktujemy Machabeuszy i ich zwycięstwa.

Powiedziałem: za kolejne 2000 lat? Nie: za kolejny rok lub nawet jutro.

W zeszłą niedzielę Arabowie i ich sojusznicy chełpliwie grozili Izraelowi, że jeśli odważy się zrobić jeszcze jeden krok, zapłaci swoim istnieniem. A kilka godzin później nasi żydowscy bohaterzy ruszyli i cały świat obserwował ich marsz z zapartym tchem.

Pamiętacie audycje radiowe na początku tygodnia, które brzmiały hiobowo. Co godzina kolejny rząd arabski wypowiadał wojnę Izraelowi. Egipt, Jordania, Syria, Jemen, Liban, Arabia Saudyjska. A potem: Maroko, Tunezja, Algieria. W Tunezji podburzony tłum dokonał pogromu w Dzielnicy Żydowskiej. Inne kraje muzułmańskie – lub częściowo muzułmańskie – popędziły, żeby zapisać się na „świętą wojnę” prezydenta egipskiego Gamala Abdula Nassera.” Malezja, Sudan, Mali, Gwinea i inne.

Zagryzaliśmy wargi, załamywaliśmy ręce i nie mogliśmy znaleźć miejsca dla siebie. Pytaliśmy cicho, czy ten sprawdzian nie jest tym razem zbyt trudny. Czy za dużo nie wymaga się od narodu żydowskiego i jego kraju? Jak możemy oczekiwać zbawienia, wiedząc, że wróg liczy dziesiątki milionów, nawet setki milionów ludzi przeciwko zaledwie 2 milionom Żydów w Izraelu?  

I wtedy, między Paschą a Szawuot zdarzył się cud chanukowy. Nie trwało długo zanim rzekomo potężny wróg oniemiał i stracił pewność siebie. Nawet ambasador radziecki przy ONZ, Nikołaj Fedorenko, nagle zmienił ton. Zamiast martwić się, czy Nasser wreszcie powściągnie swój apetyt na władzę, przywódcy światowi zaczęli szukać sposobów  przeproszenia premiera izraelskiego Leviego Eszkola.

Było to, jakby reżyser w teatrze, który nie zna obsady, nagle zamienił role aktorów: ci, którzy uparcie przeciwstawiali się nam, prosili teraz o łaskę, bo ich byli protektorzy dystansowali się od nich. Z dnia na dzień atmosfera w Radzie Bezpieczeństwa ONZ wydawała się być zmieniona nie do poznania.  

Porównajmy to z wynurzeniami redaktor naczelnej “Forward”, Jane Eisner, która pisze dzisiaj o swoich sprzecznych uczuciach wobec wojny sześciodniowej:

Podchodzę do tej rocznicy wydarzenia sprzed półwiecza z dezorientującą mieszanką zachwytu i przerażenia, radości i rozpaczy, dumy i wstydu. Miażdżące zwycięstwo militarne, który trzykrotnie powiększyło Izrael i zwróciło Jerozolimę narodowi żydowskiemu, zamieniło Izrael, który kocham, w brutalnego czasami okupanta około 2,8 miliona Palestyńczyków, a końca tego nie widać.  

Sądzę, że wielu innych podziela tę bolesną dwuznaczność. Kusi odwrócenie się, bo jest zbyt trudno pogodzić te uczucia, ale to jest wymigiwanie się od naszej odpowiedzialności jako Żydów.  

Dlaczego ma takie uczucia? Z powodu wielkiego kłamstwa, które przeniknęło świat od 1967 r.:

“Od pierwszej chwili nie uważaliśmy ich za Izraelczyków. Chcieliśmy ich ziemi. Nie chcieliśmy ich” – powiedział mi kilka miesięcy temu Danny Seidemann, jeden z czołowych znawców problemów Jerozolimy. „Oni też nie uważali się za Izraelczyków. Wszystko wynika z tego”.

To było historyczne zwycięstwo dla Izraela, niewątpliwie. Była to także katastrofa dla innego narodu.

W owym czasie Arabów w Judei i Samarii nie uważano za “Palestyńczyków”. Byli Jordańczykami. Wyrażali lojalność wobec Jordanii, byli obywatelami jordańskimi i nazwy “Palestyńczycy” niemal nie używano w stosunku do nich; co najwyżej byli „Arabami palestyńskimi”, nawet w Karcie Fatahu z 1964 r.

Ich niedawne przekształcenie w naród – i zgadzam się, że dzisiaj są narodem – było decyzją polityczną kierownictwa arabskiego, by trzymać ich jako nieszczęśliwych bezpaństwowców.

Wyłącznym powodem, dla którego istnieje dzisiaj naród palestyński, jest chęć zniszczenia Izraela.

Jest to fundamentalna prawda, którą niewielu odważa się głośno powiedzieć. Wydaje się okrutna. I jest okrutna. Ale jest to okrucieństwo świata arabskiego i przywódców palestyńskich, ich cyniczne i systematyczne używanie życia ludzkiego jako mięsa armatniego machiny propagandowej przeciwko Izraelowi na terytoriach i poza nimi.

Każde posunięcie polityczne i militarne świata arabskiego i kierownictwa palestyńskiego wobec Arabów palestyńskich ma na celu zniszczenie Izraela. Jedne mają to zrobić wcześniej, inne mają zrobić to stopniowo, ale jest to jeden konsekwentny i stały fakt, który wyjaśnia nonsensowną bez tego historię minionych pięćdziesięciu i sześćdziesięciu dziewięciu lat.

Dlaczego Jordania zdecydowała się na uczynienie milionów ludzi bezpaństwowcami w 1988 r.? Dlaczego Arafat podpisał Umowy z Oslo i twierdził, że wyrzekł się terroru? Dlaczego świat arabski odmawia Palestyńczykom – i tylko Palestyńczykom – pozwolenia na zostanie obywatelami ich krajów? Dlaczego Palestyńczycy odrzucili państwowość w roku 2000 i 2001 i zamiast tego rozpoczęli wojnę terroru? Dlaczego poświęcają tak dużo czasu na symboliczne zwycięstwa w ONZ zamiast zrobić cokolwiek, by rzeczywiście pomóc własnej ludności? Dlaczego przywódcy palestyńscy odmawiają zaakceptowania oddolnych pokojowych inicjatyw europejskich jak zawody piłki nożnej między nimi a dziećmi izraelskimi? Dlaczego pod rządami AP nie zbudowano żadnych znaczących nowych uniwersytetów lub szpitali mimo olbrzymiego wsparcia finansowego z Zachodu? Dlaczego nadal istnieją obozy „uchodźców” na obszarach pod rządami palestyńskimi? Dlaczego Palestyńczycy upierają się, że Jerozolima, miasto ogólnie ignorowane przez tysiąc lat rządów muzułmańskich, musi być ich stolicą?

 

Sondaże, których autorzy zadają sobie trud zadawania uczciwych pytań, odkrywają odpowiedź: „państwo palestyńskie”, którego zdaniem świata pragną Palestyńczycy, ma być jedynie bazą do zniszczenia Izraela i sami Palestyńczycy to przyznają. To dlatego „prawo powrotu” jest nadal pozostawione jako otwarta kwestia poza państwowością. To dlatego Hamas „akceptuje” państwo na terytoriach. To dlatego jest taki opór przed pójściem na kompromis w negocjacjach – ponieważ kompromis oznacza, że żądania muszą się skończyć, podczas gdy czekanie na to, by świat w stu procentach poparł etap pierwszy oznacza, że będzie etap drugi.

Smutnym faktem jest to, że każdy Palestyńczyk z fałszywym statusem “uchodźcy” na terytoriach i poza nimi jest pionkiem. Rozumiano to od lat 1950., ale pragnienie, by kiedyś zniszczyć Izrael, jest tym, co trzyma tę sprawę przy życiu, nie zaś „sprawiedliwość”. Cóż to za rodzaj sprawiedliwości: trzymać sztucznie ludzi w nieszczęściu i twierdzić, że jest to wyłącznie dla ich dobra?

50 lat propagandy i kłamstw wywarło olbrzymi wpływ. Zakończenie eseju Elie Wiesela jest obecnie przygnębiające, ponieważ antysemitom całego świata udało się rozprzestrzenić ich propagandę tak szeroko, że słowa Wiesela brzmią, jakby były napisane w innej epoce:

Czy pamiętacie, jak młodzież żydowska tysiącami oblegała konsulaty izraelskie, błagając, by wysłano ich jako wolontariuszy do Izraela? Czy pamiętacie masowe demonstracje na ulicach? I niezliczonych Żydów, włącznie z najbiedniejszymi z biednych, wkładających swoje skromne oszczędności do puszek United Jewish Appeal?

To nowe przebudzenie żydowskie jest częścią tego cudu, częścią zwycięstwa żydowskiego. Ci, którzy sądzili, że Żydzi boją się wielkich armii, mylili się, a ci, którzy sądzili, że mogą oddzielić państwo żydowskie od Żydów na całym świecie, niedoceniali nas.

 

Niestety, przez pięćdziesiąt lat do pewnego stopnia im się udało, bo zbyt wielu Żydów kupiło ideę państwa palestyńskiego i uważa Izrael nie za bastion liberalizmu, próbujący bronić państwa żydowskiego i żydowskiej ojczyzny, ale za okrutnego, kolonialnego okupanta „kraju palestyńskiego” – a tego zwrotu nikt nigdy nie wymawiał w 1967 r.

 

Gdyby Palestyńczycy chcieli państwa i pokoju, mieliby państwo i pokój. Pragną jednak użyć takiego państwa jako bazy do zniszczenia Izraela, a to pozostawia ich bezpaństwowcami.

Jest to jedyny konsekwentny i spójny wątek, by wyjaśnić całe pięćdziesiąt lat propagandy, kłamstw, fałszywego “umiarkowania” i terroru.

50 years of demonization and twisting

3 maja 2017

Tłumaczenie: Malgorzata Koraszewska

Elder of Ziyon

Amerykański bloger, którego blog jest świetnym źródłem zarówno bardzo rzetelnych informacji o Izraelu, jak i o manipulacjach mediów zmierzających do wypaczenia obrazu Izraela w świecie.