Wybory w Iranie: czarne turbany kontra białe turbany


Mohammad Amin 2017-05-02

Wybory w Iranie powodują, że obserwatorzy zastanawiają się, czy obecny prezydent w “białym turbanie”, Hassan Rouhani (po lewej), zachowa swoje stanowisko, czy też zostanie pokonany przez prawdopodobnego rywala, mułłę w “czarnym turbanie”, Ebrahima Raisiego (po prawej). (Zdjęcia: Wikimedia Commons).
Wybory w Iranie powodują, że obserwatorzy zastanawiają się, czy obecny prezydent w “białym turbanie”, Hassan Rouhani (po lewej), zachowa swoje stanowisko, czy też zostanie pokonany przez prawdopodobnego rywala, mułłę w “czarnym turbanie”, Ebrahima Raisiego (po prawej). (Zdjęcia: Wikimedia Commons).

Wyznaczone na 19 maja wybory prezydenckie w Iranie, skłaniają obserwatorów do zastanawiania się, czy obecny prezydent w “białym turbanie”, Hassan Rouhani, zachowa swoje stanowisko, czy też zostanie pokonany przez prawdopodobnego rywala, mułłę w “czarnym turbanie”, Ebrahima Raisiego, znanego ze swej kluczowej roli w zmasakrowaniu w 1988 r. ponad 30 tysięcy więźniów politycznych.

Co ważniejsze, ludzie Zachodu zastanawiają się, jak i w jaki sposób wynik wyborów wpłynie na Republikę Islamską.


Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba przeanalizować dwa okresy niedawnej historii Iranu: rządy byłego prezydenta-podżegacza Mahmouda Ahmadineżada (2005 do 2013), który także oznajmił, że będzie ubiegał się o ten urząd, oraz następującą po nim kadencję Rouhaniego.


Na początku epoki Ahmadineżada PKB Iranu poszybował w górę, a dwa największe zagrożenia dla kraju – Irak rządzony przez Saddama Husajna i Afganistan rządzony przez Talibów – zostały wyeliminowane. Umożliwiło to irańskiemu najwyższemu przywódcy, Alemu Chameneiemu utrwalenie swojego panowania.


Jednak w połowie prezydentury Ahmadineżada gospodarka Iranu ostro załamała się. Iran stał się krajem z piątą z kolei najwyższą inflacją na świecie. Zaczęła się głęboka recesja i miliony Irańczyków zostało bez pracy. Wszystko to działo się jeszcze zanim społeczność międzynarodowa narzuciła sankcje na Teheran.


W latach, które nastąpiły po rządach Ahmadineżada, za czasów tak zwanego “umiarkowanego” Rouhaniego, zniesiono sankcje; eksport ropy naftowej sięgnął poziomów sprzed sankcji; odmrożono warte miliardy dolarów aktywa za granicą; i podpisano setki porozumień o rozszerzeniu transakcji biznesowych z Zachodem.  


Niemniej ostatni rok pierwszej kadencji Rouhaniego odznaczył się kolejnym kryzysem gospodarczym, podsumowanym w marcu przez irańskiego ministra dróg i budownictwa, Abbasa Akhoondiego: bankrutujące banki, rujnujący gospodarkę dług narodowy i niska wydajność.   


Kryzys gospodarczy Iranu odzwierciedla jego kryzysy polityczne. Mimo szeregu posunięć, które – jak wyobrażał sobie Zachód – miały otworzyć nową epokę, zdarzyło się coś dokładnie odwrotnego.


Chociaż Iran w lipcu 2015r. zgodził się na porozumienie nuklearne (JCPOA) z mocarstwami światowymi, a ówczesny prezydent USA, Barack Obama, upierał się przy próbach złagodzenia napięć – reżim w Teheranie zdecydowanie nasilił swoją fundamentalistyczną działalnością.  


Za rządów Rouhaniego wykonano ponad 3 tysiące egzekucji Irańczyków za takie “przestępstwa” jak “obraza islamu”; Iran zaangażował się w trzy wojny bliskowschodnie – w Syrii, Iraku i Jemenie; a półoficjalna agencja informacyjna reżimu, Mehr, poinformowała, że rząd Rouhaniego zrobił ostatnio więcej, by posunąć do przodu rozwój broni strategicznych, niż zrobiono przez poprzednie dziesięciolecie.


Wszystko wskazuje na to, że czynienie rozróżnień między “ekstremistami” a “umiarkowanymi” w politycznym establishmencie Iranu jest fałszywe. Jak to ujął były sekretarz stanu USA, Henry Kissinger: "Umiarkowany Irańczyk to ten, któremu skończyła się amunicja”.


Tak jest nadal, a to znaczy, że niezależnie od wyniku nadciągających wyborów, nie należy spodziewać się zmniejszenia rozmiarów łamania praw człowieka przez Teheran ani rezygnacji z podstawowych celów - zdobycia hegemonii regionalnej i broni nuklearnej.


W wypadku zwycięstwa Rouhaniego gospodarka kraju pozostanie sparaliżowana, ponieważ będą trwały spory między frakcjami, a podziały rozszerzą się.  


Jeśli Raisi zostanie prezydentem, Chamenei i Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) dokręcą śrubę w gospodarce, powodując tym głębszą zapaść, bo przeznaczą gros zasobów kraju na podsycanie wojen regionalnych i finansowanie globalnego terroryzmu.


Jak w 1979 r. powiedział przywódca partii komunistycznej Chin, Deng Xiaoping: "Nieważne, czy kot jest czarny, czy biały, byle łapał myszy”. W dzisiejszym Iranie nie jest ważne, czy turban prezydenta jest czarny (oznaczający, że jego nosiciel jest potomkiem Proroka Mahometa przez jednego z 12 imamów szyizmu), czy biały (co oznacza, że nosiciel nie jest potomkiem Proroka i nie ma arabskich przodków), jak długo prezydent pozostaje lojalny wobec teokracji.


Ważne natomiast jest zachowanie Zachodu, a szczególnie Stanów Zjednoczonych w najbliższej przyszłości. Jeśli znowu ucieknie się do współpracy z wspieranymi przez Iran siłami w Syrii i Iranie, Chamenei będzie mógł nie tylko dążyć bez przeszkód do zabezpieczenia swoich interesów regionalnych i globalnych, ale łatwiej mu będzie ograniczyć problemy wewnątrz kraju.


Jeśli jednak USA przyjmą politykę położenia kresu mieszaniu się Teheranu w sprawy na Bliskim Wschodzie (a jak wskazuje ostrzał bazy lotniczej reżimu syryjskiego 6 kwietnia, jest to możliwe) domowa beczka prochu Republiki Islamskiej może eksplodować, oznaczając katastrofę dla reżimu mułłów, niezależnie od tego, który z kandydatów zostanie prezydentem.


Iran’s Elections: Black Turbans ws. White Turbans

Gatestone Institute, 17 kwietnia 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

 

Mohammad Amin

Urodzony w Teheranie i mieszkający obecnie we Francji badacz, obserwator polityki irańskiej, ekspert La Fondation d'Etudes pour le Moyen-Orient w Paryżu.