Dziwaczny świat Klubu Apologetów Assada


Seth J. Frantzman 2017-04-26

Syryjska flaga narodowa powiewa na tle ruin historycznego miasta Palmira w prowincji Homs w Syrii. 1 kwietnia 2016 r.
Syryjska flaga narodowa powiewa na tle ruin historycznego miasta Palmira w prowincji Homs w Syrii. 1 kwietnia 2016 r.

Leżącym u podstaw założeniem Klubu Apologetów Assada jest to, że zasadniczo nie uważają Syryjczyków za ludzi zasługujących na te same prawa, jakie mają ludzie w Londynie lub Nowym Jorku.


W wywiadzie dla Wolfa Blitzera z CNN, członkini Izby Reprezentantów USA, Tulsi Gabbard powtórzyła zarzut, że USA prowadzą “wojnę o zmianę reżimu”. W styczniu spotkała się z prezydentem Baszarem Assadem. Twierdzi ona, że powiedział jej, że walczy z Państwem Islamskim i próbuje doprowadzić do “pokoju”. Utrzymuje, że weszła do Kongresu, obiecując wyborcom, że zrobi wszystko, co może, by nie dopuścić do zmylenia ludzi i wciągnięcia kraju w ten rodzaj błędów, które doprowadziły do inwazji na Irak.


To wszystko brzmi logicznie, kiedy przedstawiane jest w gładkim i osłodzonym wywiadzie w mediach USA. Zapytana o bombardowanie przez Assada i zabicie tysięcy cywilów oraz używanie broni chemicznej Goddard potrafi trzymać się swojego przesłania.


„Cokolwiek myślisz o prezydencie Assadzie, faktem jest, że jest on prezydentem Syrii; aby zdarzyło się realne porozumienie pokojowe, musi być konwersacja” – powiedziała w styczniu Jakeowi Tapperowi.


Gabbard jest dobra w przedstawianiu narracji reżimu syryjskiego, twierdząc, że spotkała się z “ludnością syryjską” i ludzie powiedzieli jej, że nie ma żadnych umiarkowanych grup rebelianckich przeciwstawiających się Assadowi, że Assad walczy jedynie z al-Kaidą i ISIS, grupami, które zbroili Amerykanie, żeby obaliły Assada.


Jest coś przewrotnego w zachowaniu demokratycznie wybranej osoby z USA lub jakiegokolwiek zachodniego kraju, która objeżdża Syrię z dyktatorem i nie wspomina, że kiedy spotykali się z „ludnością”, rządowi goryle stali obok, żeby zapewnić, że „ludność” wypowie właściwe słowa.

 

Gabbard nie jest pierwszą, która to zrobiła – dołącza do długiej listy ludzi Zachodu, którzy cieszą się wolnością i demokracją, ale są gotowi wyjechać za granicę, łykać propagandę dyktatur, by potem przedstawiać je w pozytywnym świetle. George Bernard Shaw zrobił to samo w Rosji stalinowskiej, inni zrobili to na Kubie, w Wenezueli, Arabii Saudyjskiej i Iranie. Gdziekolwiek jest dyktatura, są również ludzie z krajów demokratycznych, którzy czują do niej dziwaczną sympatię.

 

Sympatie do Assada wśród małej, ale wpływowej grupy na Zachodzie, pokazują interesujący klubem apologetów. Nie wszyscy bronią Assada z tych samych powodów. Jedni, jak dziennikarz Peter Oborne, próbują porównywać zachodnie wsparcie dla ofensywy na Mosul do zniszczenia Aleppo przez Assada, żeby relatywizować zbrodnie Assada, jak gdyby nasze działanie było tym samym.

 

Zanim to zbadamy, przypomnijmy, kim jest Assad. Jego ojciec doszedł do władzy w Syrii w 1971 r. i zbudował jednopartyjny system, państwa rządzonego przez jego rodzinę. Brutalnie zdławił opozycję, jak rebelię islamistyczną w Hama w 1982 r. Po jego śmierci w 2000 roku jego syn, Baszar, został prezydentem, bardzo podobnie do tego, co dzieje się w monarchiach. Kiedy Wiosna Arabska pojawiła się w Syrii w 2011 r., Baszar użył kul, żeby zdławić protesty. Amnesty International ocenia, że około 13 tysięcy przeciwników reżimu Assada powieszono od 2011 r. w jednym tylko więzieniu. Mieszczące się w Wielkiej Brytanii Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka mówi, że około 60 tysięcy zabito w różnych więzieniach.

Dlaczego ludzie popierają tego typu rządy? Pierwotny klub poparcia Assada grupował się wokół tych, którzy widzieli w Assadzie część “oporu” lub “antyimperializmu”, który „przeciwstawia się syjonizmowi”. To wyjaśnia długą listę głosów, takich jak Noam Chomsky i Max Blumenthal, którzy widzą konflikt w Syrii jako konflikt z Zachodem, gdzie Zachód „pcha do zmiany reżimu”, a Assad rzekomo przeciwstawia się zachodniemu imperializmowi.

“Jak Izrael może pomóc Syrii – zastanawiał się Max Blumenthal w maju 2013 r. – A co ze zwrotem Wzgórz Golan i pozwoleniem uchodźcom palestyńskim z Jarmouk na powrót do domu”. W marcu 2017 r. tweetował: „W miarę jak koalicja al-Kaidy z Izraelczykami nasila ataki w Syrii, celem pozostaje upadłe państwo w stylu Libii rządzone przez milicje”. Ben Norton 17 kwietnia twierdził, że „Izraelski reżim apartheidu ‘w pełni poparł’ i oklaskiwał bombardowanie Syrii przez Trumpa”.

Światopogląd takich jak Chomsky nie tyle popiera Assada, ile jest krytyczny wobec wszystkiego, co robi Ameryka. W 2015 r. podczas wystąpienia na Harvardzie, Chomsky powiedział: „Co USA robią w Syrii, USA popierają kraje, które rozwijają ruch dżihadystyczny, a głównym źródłem jest Arabia Saudyjska, nasz główny sojusznik”. „Kto popiera Front Nusra? Nasz sojusznik z NATO, Turcja”.

Chomsky nie chce jednak zapytać, co działo się w 2011 r., kiedy USA nie popierały żadnych grup w Syrii, zanim ISIS i al-Kaida usadowiły się tam. Dlaczego nie było pełnego poparcia dla protestujących przeciwko Assadowi, dla wezwań o demokrację?

Ponieważ również w pierwszych latach wojny, wśród radykalnej lewicy i wśród radykalnej prawicy na Zachodzie panował pogląd, że Assad “opiera” się planom Izraela i USA. Kim Petersen pisze w DissidentVoice.org, że “syjonista i zbrodniarz wojenny  Barack Obama był zdecydowany zaatakować Syrię w 2013 r. po fałszywym oskarżeniu, że rząd Assada użył gazu sarin w Ghouta w Syrii”.

Dla wielu z tych, którzy kochają Assada przede wszystkim dlatego, że nienawidzą Izraela i uważają, że USA są rządzone przez „syjonistów”, każda potworność dokonana przez Assada jest „prowokacją”, zmierzającą do tego, by zwabić Zachód do zmiany reżimu. Artykuł w OffGuardian.org twierdzi, że nawet media korporacyjne przyznały, że nie ma dowodu na to, kto dokonał ataku w Ghouta”. W rzeczywistości, twierdzą dalej autorzy artykułu, dziennikarze „śledczy” pokazali, że atak został „dokonany przez rebeliantów wspieranych przez Turków i USA”.

 

Światopogląd oparty na “imperializmie”, “syjonizmie” i “zmianie reżimu” jest solidnie zabarwiony długą historią wewnętrznej opozycji zachodniej wobec polityki USA. Nie chodzi tu o Assada. Gdyby USA popierały Assada, to Assad byłby złym „syjonistycznym imperialistą”, a jego wrogowie staliby się dobrymi bojownikami o wolność.

W kręgu apologetów Assada jest inna, bardziej przekonująca narracja, która przedstawia Assada jako “stabilny” czynnik w Syrii. W artykule w „Atlantic” czytamy, że „rebelianci syryjscy są głęboko rozczłonkowani i stają się coraz bardziej radykalni, nie jest oczywiste, że rząd Assada w ogóle zostanie zastąpiony rządem centralnym lub że taki rząd byłby znacząco lepszy od Assada”.

Patrick Cockburn i inni pisali o tym, jak interwencja Zachodu doprowadziła do “ruiny i bezprawia” w innych krajach arabskich, twierdząc, że w jakiś sposób USA zniszczyły te „zjednoczone” kraje.

Teoria, że Assad wnosi „stabilność”, jest pociągająca, ale jest także błędna. Imperium Brytyjskie także przyniosło „stabilność” do Afryki, a Stalin przyniósł „stabilność” Rosji, tak jak Hitler i Franco także obiecywali „stabilność”. „Stabilność” Saddama Husajna w Iraku obejmowała gazowanie i ludobójstwo wobec Kurdów. Czy Auschwitz Hitlera też był oznaką „stabilności” wobec chaosu Republiki Weimarskiej? Dlaczego ci sami ludzie Zachodu, których wabi potrzeba „stabilności”, nigdy nie zaakceptowaliby tego pretekstu we własnych krajach przy wyrzuceniu demokracji za okno na rzecz silnego władcy? Ci sami ludzie, którzy przeciwstawiają się agresywnemu „faszyzmowi” Trumpa, otwierają ramiona dla „stabilności” Assada.

Leżącym u podstaw założeniem Klubu Apologetów Assada jest to, że zasadniczo nie uważają Syryjczyków za ludzi zasługujących na te same prawa, jakie mają ludzie w Londynie lub Nowym Jorku. Fundament tej narracji wymaga, by Syryjczycy odgrywali istotną rolę w walce ze „syjonizmem” lub „imperializmem” i, wyrażając troskę o perspektywę „niestabilności”,  po cichu żąda, by żyli w feudalnym państwie jednopartyjnym.

 

Dzisiejsi zwolennicy Assada chwalą Assada za “walkę z terroryzmem”, podczas gdy ci sami ludzie przeciwstawiali się tej samej wojnie George’a W. Busha z al-Kaidą.

Jest tak, ponieważ “wojna z terroryzmem” Assada jest rzekomo przeciwko Zachodowi, który popiera “terrorystów”.

Kiedy ludzie popierają Assada, pytaniem zawsze musi być: dlaczego Syryjczycy nie mogą mieć takich samych praw, jak ty, apologeta Assada? Dlaczego nie mogą głosować w wyborach wielopartyjnych? Z powodu „terroryzmu”? No to dlaczego nie mogli głosować w wyborach wielopartyjnych w 1971, 1981, 1991, 2001 i 2011 r., zanim wymówka „walki z ISIS” stała się powodem, dla którego nie mogą tego robić? Jest prawdą, że alternatywą dla Assada dzisiaj jest ekstremizm islamski.   

To jednak dzieje się, kiedy ciemiężysz ludzi przez 50 lat. Dla Assada jest to samospełniające się proroctwo: im dłużej pozostaje przy władzy i zabija ludzi, tym bardziej skrajni stają się jego przeciwnicy, co z kolei daje mu więcej uzasadnienia na pozostawanie przy władzy. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla ekstremizmu islamskiego, które stanowi część opozycji, ale również nie ma żadnego usprawiedliwienia dla zbrodni Assada. Apologetów Assada w rzeczywistości jednak nie obchodzi obecność ISIS – gdyby tak było, to gdzie byli w 2012 r., przed pojawieniem się ISIS, jak wtedy przeciwstawiali się Assadowi?

 

The bizarre world of the Assad apologists club

Jerusalem Post, 12 kwietnia 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska