Turcy głosują za odrzuceniem demokracji


Burak Bekdil 2017-04-20

Prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan ogłasza zwycięstwo w referendum 16 kwietnia na wiecu w wieczór wyborczy. (Zrzut z ekranu VOA)
Prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan ogłasza zwycięstwo w referendum 16 kwietnia na wiecu w wieczór wyborczy. (Zrzut z ekranu VOA)

Niemal 55 milionów Turków poszło 16 kwietnia do lokali wyborczych, by skorzystać ze swojego podstawowego demokratycznego prawa do głosu. Zagłosowali jednak za odrzuceniem demokracji. System, na który głosowali, wygląda bardziej na bliskowschodni sułtanat niż zachodnią demokrację.

Według nieoficjalnych wyników referendum 51,4% Turków głosowało za poprawkami konstytucyjnymi, które dadzą ich autorytarnemu prezydentowi, Recepowi Tayyipowi Erdoganowi nadmierną władzę, by wzmocnić jego dyktatorskie rządy i dać mu pełen komfort decydowania o wszystkim.


Zmiany robią z Erdogana szefa rządu, szefa państwa i szefa rządzącej partii – wszystko równocześnie. Może teraz mianować ministrów bez wymaganego wotum zaufania ze strony parlamentu, proponować budżet i mianować ponad połowę członków najwyższego organu sądowniczego kraju. W dodatku może rozwiązać parlament, ogłosić stan wyjątkowy i wydawać dekrety. Alarmujące jest to, że proponowany system nie posiada mechanizmów kontroli i równowagi, które istnieją w innych krajach, takich jak Stany Zjednoczone. Przekazuje to prezydenturze władzę tradycyjnie należącą do parlamentu, czyniąc tym samym z parlamentu jedynie organ ceremonialny, doradczy.  


Dlaczego Turcy wybrali demokratyczne samobójstwo?

1. Konfrontacyjna, islamistyczno-nacjonalistyczna retoryka Erdogana nadal przyciąga masy, które uwielbiają go za jego twierdzenia, że przywraca historyczne wpływy osmańskie kraju jako przywódcy świata islamskiego. Jego retoryka – i praktyka – często powtarza autorytarne rządy sułtanów. Nie jest przypadkiem, że tysiące fanów Erdogana, którzy zebrali się, by  wyrazić uznanie swojemu przywódcy po jego zwycięstwie, z wielką pasją wymachiwali flagami tureckimi i osmańskimi i skandowali "Allah-u akbar" ["Allah jest największy", po arabsku]. Dla większości konserwatywnych fanów Erdogana “Bóg jest pierwszy… a potem Erdogan”. To wyjaśnia, dlaczego dla wielu Turków głosowanie 16 kwietnia nie było tylko nudną sprawą konstytucyjną: chodziło o wsparcie ambitnego człowieka, który obiecuje przywrócić wspaniałą przeszłość.  


2.
Kampania “Nie” i jej zwolennicy byli systematycznie uciszani i zastraszani przez potężny aparat państwowy, włącznie z policją i władzą sądowniczą. W odróżnieniu od tego, kampania „Tak” cieszyła się wszelkim możliwym wsparciem rządowym, z pełną mobilizacją środków państwowych i zasobów publicznych. Co gorsza, Turcja poszła do urn wyborczych w sytuacji stanu wyjątkowego, który ogłoszono po nieudanym zamachu w lipcu.


3.
Parlament Unii Europejskiej (UE) ostrzegał przed referendum, że demokratyczna legitymacja głosowania jest wątpliwa. Wspomniał, że zdolność posłów do prowadzenia kampanii na rzecz „Nie” jest podważana przez rząd. "Warunki dla wolnego i uczciwego plebiscytu o proponowanych reformach konstytucyjnych nie są spełnione” – powiedziano w raporcie opublikowanym przez EU Turkey Civic Commission. Wśród wielu innych przyczyn podkreślono, że współprzywódcy pro-kurdyjskiej partii, która prowadziła kampanię na “Nie”, siedzą w więzieniu od listopada pod zarzutem związków z grupami terroru. W ciągu 15 miesięcy przed referendum, mówi NGO zajmująca się prawami obywatelskimi, policja użyła przemocy, by powstrzymać w sumie 264 pokojowe demonstracje w poparciu kampanii „Nie”.


4.
Z około 150 dziennikarzami w więzieniu panuje klimat strachu.


Wielka czystka turecka oznacza wielkie liczby. Według tureckiego ministra spraw wewnętrznych, Suleymana Soylu:

Organizatorom kampanii “Nie” grożono i traktowano ich jak terrorystów. Obserwatorzy z Organization for Security and Cooperation in Europe (OSCE) potwierdzili przypadki zastraszania wobec prowadzących kampanię “Nie” w całym kraju.


5. Główna partia opozycyjna, Republikańska Partia Ludowa, twierdzi, że wybory były sfałszowane. Twierdzi, że manipulowano głosowaniem pod względem treści i metody. Zaledwie w godzinę po rozpoczęciu liczenia głosów, Najwyższy Zarząd Wyborczy  ogłosił za ważne głosy oddane na blankietach bez oficjalnej pieczęci. Jest to wyraźnie sprzeczne z prawem wyborczym. Opozycja twierdzi także, że w niektórych miastach obserwatorów z grup “Nie” usunięto z lokali wyborczych. W Turcji prawdopodobnie nie ma znaczenia, co jest w urnach wyborczych; ważniejsze jest, kto je liczy.  


Głosowanie z 16 kwietnia w Turcji znaczyło więcej niż prosty głos o zestawie 18 poprawek do konstytucji. Z wąskim i kontrowersyjnym marginesem Turcja zagłosowała za zmianą reżimu na rzecz sułtanatu. Nie było przypadkiem, że redaktor wiadomości z „Yeni Akit”, wojowniczo islamistycznej gazety i tuby Erdogana, tweetował po wynikach referendum nekrolog dla „Starej Turcji”. W styczniu publicysta „Yeni Akit” twierdził, że Erdogan zostanie “kalifem”, jeśli wygra referendum i wybory prezydenckie.  

Nigdy nie ma chwili rozejmu dla sporów rozdartych dusz i wojen społecznych w Turcji. Wojny Turcji nie odbywają się tylko miedzy przywódcami politycznymi i między partiami; są to wojny między zwolennikami demokratycznego, świeckiego kraju, a zwolennikami kalifatu, który Ataturk, założyciel nowoczesnej Turcji, zniósł niemal sto lat temu. Kati Piri, sprawozdawczyni Parlamentu Europejskiego na Turcję, powiedziała o referendum: "To jest smutny dzień dla wszystkich demokratów w Turcji".


Turks Vote to Give Away Democracy

 Gatestone Institute, 18 kwietnia 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Burak Bekdil


Wieloletni publicysta wychodzącej w języku angielskim gazety tureckiej "Hurriyet Daily News", ostatnio (2017) zwolniony za publikowanie artykułów na Zachodzie. Obecnie z powodu zagrożenia aresztowaniem przebywa w Grecji.