Rosja wpędziła się w Syrii w kozi róg


Władimir Frołow 2017-04-11

Zdjęcie dostarczone przez US Navy, pokazujące odpalenie rakiety z niszczyciela USS Porter.
Zdjęcie dostarczone przez US Navy, pokazujące odpalenie rakiety z niszczyciela USS Porter.

Siódmego kwietnia prokremlowski publicysta, Władimir Frołow, opublikował na łamach „The Moscow Times”, intrygujący artykuł. Do Moskwy wybiera się w tym tygodniu amerykański Sekretarz Stanu, Rex Tillerson. W przeszłości nie jeden raz tak bywało, że pewne sygnały przekazywane były w formie artykułów, na które dyskretnie zwracano uwagę. Frołow pisze, że Assad upokorzył Putina i że jest opcja w postaci zakazu lotów dla syryjskiego lotnictwa. Wydaje się dawać do zrozumienia, że Moskwa może wybrać w Syrii raczej współpracę z Ameryką niż konfrontację, i że może zignorować tak Damaszek jak i Teheran. [1]

 

Poniżej tekst artykułu Frołowa:


Jest dziwactwem, że stosunki amerykański-rosyjskie wahają się w zależności od użycia broni chemicznej w Syrii. W sierpniu 2013 roku, po koszmarnym ataku armii syryjskiej gazem sarin na miejscowość Ghuta, który spowodował śmierć 1500 osób, prezydent Obama był gotów do wydania rozkazu uderzenia lotniczego na Syrię, zgodził się jednak na propozycję prezydenta Putina, aby zapasy broni chemicznej Assada zostały zniszczone pod nadzorem międzynarodowym. Obecnie Moskwa i Waszyngton ścierają się po amerykańskim ataku na syryjską bazę lotniczą w reakcji na coś, co wydaję się być użyciem broni chemicznej przez armię Assada w dniu 4 kwietnia, w kontrolowanej przez opozycję miejscowości Idlib. Syryjski atak spowodował śmierć 70 osób, w tym wielu dzieci.               

 

Nie miało to tak wyglądać. Walka z ISIS miała być okazją tak dla USA, jak i dla Rosji, by wzmocnić wzajemne stosunki z prezydentem Trumpem, który okazywał gotowość do współpracy z Assadem na polu zwalczania terroryzmu. Na kilka dni przed atakiem chemicznym Biały Dom i amerykański sekretarz stanu, Rex Tillerson, w zasadzie uznali „polityczną racjonalność”, by Assad pozostał u władzy. Moskwa oczekiwała na rozpoczęcie rozmów na temat tego obszaru wspólnych interesów.        

 

Atak bronią chemiczną w Idlib zmienił wszystko. Spowodował radykalne przesunięcie stanowiska Trumpa w sprawie Syrii i Assada, który podjął akcję wojskową przeciwko rządowi syryjskiemu, aby go ukarać i odstraszyć od dalszych tego rodzaju ataków. Trump, obwiniając wcześniej Obamę o “słabość reakcji” i rezygnację z ukarania Assada za użycie broni chemicznej w 2013 roku, był teraz w sytuacji bez wyjścia.

 

Trump musiał udowodni swoje zdecydowanie przez decyzję o akcji wojskowej w odpowiedzi na horrendalny akt Assada, który oznaczał przekroczenie „nie jednej, a wielu czerwonych linii”. Sekretarz Stanu Rex Tillerson oświadczył wprost, że Rosja i Iran ponoszą moralną odpowiedzialność za śmierć cywilów w tym ataku i, co jest bardziej niepokojące, wezwał Rosję do przemyślenia swojego poparcia dla Assada, który „nie będzie miał żadnej roli do odegrania w rządzeniu syryjskim społeczeństwem”, a wręcz otworzył drzwi do zmiany reżimu w Syrii w drodze „międzynarodowych wysiłków”.       

 

Oznacza to radykalną zmianę deklarowanego przez Trumpa stanowiska i poważne uderzenie w nadzieje Moskwy na poprawę stosunków z Waszyngtonem. Kreml musi teraz znaleźć właściwą strategię jak rozwiązać ten problem. Na szczęście ma kilka opcji, które może położyć na stole podczas spotkania Tillersona z Władimirem Putinem w Moskwie.      

 

Początkową reakcją rosyjską na syryjski atak chemiczny była ślepa obrona syryjskiego lotnictwa. Twierdzono, że zbombardowana została fabryka rebeliantów, w której produkowano broń chemiczną. Rebelianci udostępnili filmową dokumentację pokazującą dzieci duszące się z powodu kontaktu z syrinem. Jak można było przewidzieć, rosyjskie wysiłki nikogo nie przekonały. Było również oczywiste, że Moskwa została kompletnie zaskoczona tym atakiem, a jej przyjaciele w Syrii nie raczyli jej uprzedzić.         

 

Na uderzenie przez Trumpa w bazę lotniczą Assada Rosja odpowiadała coraz mocniejszą retoryką, ale te odpowiedzi zawierały mało konkretów. Moskwa określiła ten atak jako akt agresji przeciw suwerennemu państwu i zawiesiła porozumienie wojskowe mające na celu unikanie incydentów w zatłoczonej syryjskiej przestrzeni powietrznej. To ostatnie było samobójczym golem. Ostatecznie to na mocy tego porozumienia Rosja dostała wyprzedzającą informację o amerykańskim ataku.     

 

Być może Rosja wzmocni systemy obrony przeciwlotniczej w Syrii, by utrudnić amerykańskie operacje, ale niczego to nie zmieni w układzie sił w Syrii. Moskwa wydaje się rozumieć, że była to jednorazowa akcja, mająca być demonstracją amerykańskiej wiarygodności w kwestii wymuszania międzynarodowych norm i pokazem amerykańskiej siły innym mocarstwom.      

 

Rosja nadal ślepo broni syryjskiego rządu, ale tym razem ludzie z otoczenia Assada poszli za daleko. Assad okazał brak szacunku dla Putina powodując, że jako gwarant porozumienia z Waszyngtonem w sprawie broni chemicznej wygląda na bezsilnego lub gorzej, na wspólnika Assada w łamaniu tego porozumienia. Upokorzył Putina przed decyzją Trumpa, powodując, że Putin wyszedł na słabeusza. Jest to coś, czego rosyjski przywódca nie traktuje lekko.      

 

Po stronie rosyjskiej mówi się, że być może Assad świadomie próbuje wykoleić proces pokojowy rozpoczęty w Astanie, w który Moskwa i Ankara zainwestowały polityczny kapitał.   Assad i Teheran dążą do pełnego militarnego zwycięstwa, a nie do porozumienia o podziale władzy z pokonanymi rebeliantami. Assad i jego irańscy poplecznicy nigdy nie przywiązywali dużej wagi do rozmów w Astanie i byli wyraźnie zirytowani faktem, że Rosja i Turcja chcą grać pierwsze skrzypce.      

 

Putin poczeka na wizytę Tillersona, żeby ocenić, czy dla Rosji lepsze będzie ukaranie Assada w imię lepszej współpracy z Trumpem. Obecnie karty Putina są lepsze niż w 2013 roku, kiedy za wszelką cenę próbował powstrzymać amerykański atak i nie okazać się bezsilnym. To co się zmieniło od 2013 roku, to fakt, że obecnie Stany Zjednoczone nie mają planów akcji militarnej przeciw Assadowi, ani apetytów, żeby odsunąć go od władzy siłą. Uderzenie było symboliczne, nie zmieniając właściwie niczego. To sprawia, że udziały Rosji w Syrii są bezpieczne.         

 

To co powinno interesować Moskwę, to pytanie, czy Stany Zjednoczone będą koncentrować się w Syrii na pokonaniu ISIS, czy też rozszerzą swoje cele na szerszą politykę, zmierzającą do zakończenia wojny domowej i zapewnienia politycznego rozwiązania. Byłoby to szczególnie istotne dla Moskwy, gdyby Trump dążył do tego, aby to USA poprzez groźby użycia siły militarnej wymusiły porozumienie i zawieszenie broni. Oznaczałoby to odsunięcie Rosji, ale chwilowo ten problem jeszcze nie istnieje.        

 

Zakładając, że dochodzenie ONZ w sprawie użycia broni chemicznej obciąży winą Damaszek, dla Putina rozsądniejsza jest rola obrońcy prawdziwego humanitaryzmu. Jedną z możliwości byłoby stosunkowo łagodne ukaranie Assada przez uziemienie jego sił lotniczych. Rosja ma wystarczającą ilość broni przeciwlotniczej w Syrii, aby taki zamiar wymusić. Nie ma już żadnego Aleppo, które Moskwa mogła by zdobyć, więc dlaczego nie popchnąć Assada do wynegocjowanego porozumienia poprzez ograniczenie jego militarnych możliwości?          

 

To oczywiście rozwścieczy Irańczyków. Ale oni prowadzą własną grę za plecami Rosjan  Administracja Trumpa i Izrael chcieliby, aby Rosja odsunęła się od Iranu i jego planów w Syrii. Trudno o lepszy sposób powiedzenia Tillersonowi, że Rosja rozumie amerykańskie zgryzoty z Iranem. A jeśli idzie o Izrael, Rosja właśnie uznała Zachodnią Jerozolimę jako stolicę Izraela, wyprzedzając w tym Trumpa.         

 

Tillerson sprawdzi niebawem,. czy jedyny człowiek, który może zatańczyć z nim tango w Moskwie, będzie miał na to ochotę, czy nie.

 

 


[1] Patrz wcześniejszy komentarz Frołowa na ten temat  ' Moscow Pivots From Combatant to Peacemaker in Syria, Moscowtimes.com, 25 stycznia 2017, oraz  It Started With a Call,  Moscowtimes.com 30 stycznia 2017.

 

Russia Has Backed Itself Into a Corner in Syria

Moscow Times, 7 kwietnia 2017

Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski  

Władimir Friołów

Moskiewski analityk i publicysta, którego lubi publikować londyński "Guardian", ale również niektóre gazety amerykańskie.