Kiedy Arabowie przestaną pozwalać, by prowadzono ich jak barany?


Fred Maroun 2017-04-12


Są dwa sposoby na zaprowadzenie pokoju. Jednym jest kontynuowanie konfliktu aż druga strona będzie zmuszona do bezwarunkowego poddania się. Drugim jest zgoda na negocjacje prowadzące do porozumienia, które pozwolą obu stronom na koegzystencję. W konflikcie arabsko-izraelskim Izrael pragnie koegzystować z Arabami, podczas gdy przywódcy arabscy żądają, by Izrael poddał się bezwarunkowo.

Przywódcy arabscy powtórzyli  ostatnio poparcie dla tak zwanej “arabskiej inicjatywy pokojowej”, która wymaga wchłonięcia przez Izrael i ewentualne państwo palestyńskie wszystkich tak zwanych uchodźców palestyńskich. A więc proponowane przez przywódców arabskich tak zwane „rozwiązanie w postaci dwóch państw” składałoby się z dwóch państw arabskich: jednego arabskiego w 100% i drugiego zdominowanego przez Arabów. Jest to kontynuacja arabskich prób zniszczenia Izraela, ale przebrana za plan pokojowy.


Gdyby Żydzi poszli drogą arabskich polityków, Izrael deportowałby Arabów z każdego kawałka zajętej przez Izrael ziemi, tak samo jak armie arabskie deportowały Żydów z każdego kawałka ziemi, jaką okupowały. Gdyby Izrael zrobił to, nie byłby dzisiaj oskarżany o apartheid, ponieważ nie byłoby żadnych Arabów w Izraelu, na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy. Niemniej Żydzi upierają się przy własnej, cywilizowanej drodze do pokoju. 


Z drugiej strony, gdyby przywódcy arabscy przyjęli izraelski sposób dążenia do pokoju, skorzystaliby z jednej w wielu możliwości pokojowego rozwiązania, poczynając od planu podziału ONZ (Zgromadzenie Ogólne ONZ, Rezolucja 181). Ale z dwoma małymi wyjątkami podejście przywódców arabskich było konsekwentne i nie zmieniało się, tak samo jak nie zmieniało się podejście Izraela. Wyjątkami były porozumienia pokojowe z Egiptem i Jordanią, do których dążyli przywódcy tych dwóch krajów w interesie swoich krajów, równocześnie z hipokryzją powtarzając mantrę arabską, że wina jest Izraela i tylko Izraela.


Także prawicowy premier Izraela, Benjamin Netanjahu, nadal jest gotowy rozważyć rozwiązanie w postaci dwóch państw, ale przywódcy arabscy nie są na to gotowi i nigdy nie byli. Na propozycję Netanjahu, że „arabska inicjatywa pokojowa” mogłaby być podstawą dalszych prac, jeśli wprowadzono by do niej pewne zmiany, sekretarz generalny Ligi Arabskiej odpowiedział jednoznacznym odrzuceniem tej propozycji.


W całym świecie arabskim i w większości świata muzułmańskiego pokój „osiąga się” tylko przez pokonanie przeciwnej strony. Syryjczycy zabijają Syryjczyków, Egipcjanie zabijają Egipcjan, Irakijczycy zabijają Irakijczyków i tak dalej. I kontynuują to wzajemne zabijanie się aż jedna strona się podda. To jest pokój w stylu arabskim.


Ale czy rzeczywiście Arabowie tego chcą? Trudno powiedzieć, czego naprawdę chcą Arabowie, ponieważ nie ma wolności prasy w świecie arabskim, a Arabowie mają prane mózgi od wczesnego dzieciństwa, by nienawidzili Żydów. Jeśli jednak sądzić po liczbie imigrantów i uchodźców opuszczających lub próbujących opuścić świat arabski, można rozsądnie założyć, że sposób prowadzenia wojen i rozmów o pokoju nie działa na korzyść arabskich społeczeństw. Mimo tego Arabowie nadal milczą.


Podczas gdy przywódcy izraelscy nie mają wyjścia i muszą reprezentować wolę swojej ludności, nas, Arabów, prowadzi się, jakbyśmy byli baranami i aż nazbyt często jesteśmy jak owce idące na rzeź.


Istnieje prawdopodobieństwo kolejnej wojny między Izraelem a Hezbollahem i/lub między Izraelem i Hamasem. W obu wypadkach zginie wielu arabskich cywilów, innych dotkną dewastujące rany, a wielu straci swoje domy. Gospodarka Libanu i Gazy ze złej zmieni się na gorszą, jeśli w ogóle przetrwa. Jedynym „osiągnięciem” arabskim będzie roszczenie organizacji terrorystycznej do zwycięstwa moralnego, bo uważa ona za zwycięstwo fakt, że nie została unicestwiona, albo może Izrael będzie mniej powściągliwy tym razem i nie da im nawet tej satysfakcji.


Czy Libańczycy i Palestyńczycy naprawdę tego chcą? Czy wojna jest naprawdę tym, czego chcą Syryjczycy i Irakijczycy? To wątpliwe, Niemniej przywódcom arabskim nadal udaje się przekonać muzułmanów, by zabijali muzułmanów, Arabów, by zabijali Arabów i wszystkich, by dążyli raczej do wojny niż do pokoju.


Także Arabowie żyjący na Zachodzie milczą, lub – co gorsza – dołączają do lewicowych antysemitów w potępianiu Żydów zamiast potępiać własnych przywódców. Są owcami, powtarzającymi te same kłamstwa i uczącymi tych kłamstw swoje dzieci, żeby następne pokolenie mogło kontynuować umożliwianie rzezi.


Kiedy przyjdzie następna wojna, będę po stronie Izraela, mimo że jestem boleśnie świadomy dewastacji, jaka zdarzy się wśród Arabów. Zrobię to, ponieważ wiem, że spowodowali tę wojnę przywódcy arabscy, tak jak spowodowali każdą z dotychczasowych wojen. Jeśli Arabowie chcą, by wojny skończyły się, niech raczej dołączą do mnie niż robią to, czego wymagają ich rzeźnicy, to jest, obwinianie Żydów.


Czy Arabowie przestaną kiedykolwiek być baranami? Czy odmówią, by ich używali i nadużywali ci, którzy ich reprezentują? Czy kiedykolwiek zażądają cywilizowanych negocjacji zamiast barbarzyńskiej wojny? Ciągle mam nadzieję, ale nie wstrzymuję oddechu w oczekiwaniu, że stanie się to lada moment.


When will Arabs stop being led like sheep?

Times of Israel, 2 kwietnia 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Fred Maroun

Pochodzący z Libanu Kanadyjczyk. Wyemigrował do Kanady w 1984 roku, po 10 latach wojny domowej. Jest działaczem na rzecz liberalizacji społeczeństw Bliskiego Wschodu. Prowadzi stronę internetową fredmaroun.blogspot.com