Skrytykowałem Hamas i moje życie w Turcji stało się koszmarem


Burak Bekdil 2017-04-05

Z wszystkich kontrowersyjnych tematów poruszanych przez tego dziennikarza tureckiego jeden w szczególności wpędził go w poważne kłopoty.
Z wszystkich kontrowersyjnych tematów poruszanych przez tego dziennikarza tureckiego jeden w szczególności wpędził go w poważne kłopoty.

Moim największym grzechem stało się stwierdzenie: “Fakt, że nie ma izraelskich ofiar śmiertelnych, nie oznacza, że Hamas nie chce zabijać; oznacza tylko, że chwilowo Hamas nie potrafi zabijać”.


W piękny, słoneczny dzień w grudniu 2006 r. spotkałem Szimona Peresa w jego gabinecie w Tel Awiwie. W pewnym momencie podczas rozmowy zaczął mówić o złym obrocie spraw w Turcji. Powiedział: „Pamiętaj... kiedy zaczyna się świętość, kończy się rozsądek”. Wiedziałem, że ma rację.


W  2006 r. premier Recep Tayyip Erdogan był powszechnie uważany za muzułmańskiego demokratę, reformatora popierającego UE, liberała popierającego biznes; lub w najgorszym wypadku, postmodernistycznego islamistę – ale nie islamistę.


W rzeczywistości, jak argumentowałem w moich stałych felietonach w “Hurriyet”, był tylko kolejnym islamistą, lawirującym między ideologią i pragmatyzmem. Skutecznie oszukiwał znaczną część świata zachodniego.


Mniej niż dziesięć lat później, skonsolidowawszy władzę przez użycie mieszanki retoryki nacjonalistycznej, sunni-islamskiej, populistycznej oraz ukłonów wobec wielkości osmańskiej, otrzymał etykietkę “najbardziej chyba zjadliwego antyizraelskiego przywódcy na świecie”.


Pod koniec XV wieku sułtan Bajazid  przyjął 250 tysięcy Żydów, którzy uciekli przed Inkwizycją Hiszpańską króla Ferdynanda. W swej mądrości Sułtan zrozumiał, że Dekret z Alhambry z 1492 r. zubożył Hiszpanię, ale wzbogacił Turcję.


Pięć stuleci później, po niezliczonych wojnach i Holocauście, w Turcji pana Erdogana można zostać bête noire tylko za napisanie, że Karta i działania Hamasu powinny kwalifikować go jako organizację terrorystyczną; że Żydzi nie należą do Alaski, ale do miejsca, które jest dzisiejszym Izraelem; że zamachowiec samobójca, który zabija, jest po prostu zamachowcem samobójcą, niezależnie od sprawy, o którą walczy; i że Golda Meir miała całkowitą rację, kiedy powiedziała, że „pokój na Bliskim Wschodzie przyjdzie, kiedy Arabowie będą kochać swoje dzieci bardziej niż nienawidzić nas”.


Mowa nienawiści wszystkich odcieni i rozmaite groźby, zalewające twoją skrzynkę odbiorczą, są częścią codziennego życia, jeśli piszesz artykuły uznane za „zbyt krytyczne wobec Erdogana” na angielskojęzycznych stronach największej w kraju gazety, „Hurriyet”. Możesz się nawet uśmiechać i bawić szeroką gamą naiwnych, ignoranckich i wulgarnych komunikatów, którymi cię zarzucają. Staje się to tak normalne, że kiedy siadasz do napisania kolejnego artykułu, już zapomniałeś o strumieniu nienawiści. W kilka dni nowa żółć zgromadzi się w twojej poczcie. Nadal uśmiechasz się – i piszesz.


Sprawy przybrały inny obrót latem 2014 r., kiedy podczas pobytu w moim drugim domu na greckiej wyspie, przyjaciele powiedzieli mi, że moje zdjęcie było na pierwszej stronie najbardziej wojującej z gazet islamistycznych, „Yeni Akit” – której redaktorzy zawsze znajdują miejsce na pokładzie prywatnego samolotu pana Erdogana podczas jego wizyt państwowych za granicą.


Osoby bliskie Erdoganowi wzywają do aresztowania redaktora naczelnego “Hurriyet”, Sedata Ergina.
Osoby bliskie Erdoganowi wzywają do aresztowania redaktora naczelnego “Hurriyet”, Sedata Ergina.

W artykule nazwano mnie "syjonistycznym najemnikiem Aydina Dogana" (Pan Dogan jest właścicielem grupy Dogan, do której należy między innymi, gazeta “Hurriyet”).  


Zostałem też oskarżony o podważanie przemysłu zbrojeniowego Turcji i promowanie izraelskiego lobby zbrojeniowego. Ale moim największym grzechem stało się stwierdzenie: “Fakt, że nie ma izraelskich ofiar śmiertelnych, nie oznacza, że Hamas nie chce zabijać; oznacza tylko, że chwilowo Hamas nie potrafi zabijać”.


W ciągu 24 godzin tekst “Yeni Akit” podchwyciło z dziesięć mediów islamistycznych lub prorządowych. Po tym, jak prorządowy dziennikarz nazwał mnie w tweecie „hańbą ludzkości”, inni dołączyli do kampanii nienawiści w mediach społecznościowych.


Ktoś napisał: “sperma Izraela”. Inny powiedział: “Wrogość wobec islamu wylewa się z jego twarzy”. Jeszcze inny życzył, bym pojechał do Gazy, żeby „(brygada) Al-Kassam mogła strzelić mu prosto w środek czoła”. Kolejny proponował, by „ta haniebna, niesławna resztka syjonistyczna wyjechała do Izraela” Ktoś inny życzył: „Oby jemu i jego rodzinie podłożono bombę”. A jeszcze inny robił analizę DNA na podstawie fotografii: „Musi być albo Ormianinem, albo Żydem”. Otrzymałem wiele maili na prywatny adres ze znacznie mniej uprzejmym językiem i rozległym menu gróźb. Dlaczego nie złożyłem skargi na policji lub nie poprosiłem o ochronę? Nie byłem pewien, kto będzie mnie chronił przed policją.


Kampania irytowała moich redaktorów i szefów, ale pisałem nadal, pod warunkiem, że nie będę pisał o “wybuchowych” tematach. Jakich tematach? Sami wiecie. Po kilku próbach przestałem pisać o sporze arabsko-izraelskim. Pisałem jednak nadal na ten temat dla dwóch innych platform: Middle East Forum Daniela Pipesa i Gatestone Institute Niny Rosenwald.


Sprawy jednak zmieniały się w Turcji ze złych na gorsze. Moi redaktorzy, co zrozumiałe, byli pod naciskiem, by nie publikować nawet kilku linijek dowcipów lub krytyki sprawach  poświęconych tematom dotyczącym nie-arabsko-izraelskiego sporu. Zrozumiałem. Coraz trudniejsze reguły oznaczały, że moje felietony nie mogły zawierać słów „Żyd, Izrael, izraelski, Hamas, Hamas i terror, oraz Palestyna”.


To działało. Przynajmniej do grudnia 2016 r., kiedy moi redaktorzy powiadomili mnie o “bardzo poważnym kryzysie, który straszliwie zdenerwował wielkiego szefa”.


Co to mogło być, skoro mój ostatni felieton dotyczył zamordowania rosyjskiego ambasadora w Ankarze przez islamistycznego policjanta?


Raz jeszcze znalazłem się na pierwszej stronie pro-erdoganowskiej gazety „Aksam”. Jak ośmielam się porównywać plan rządu utworzenia “młodzieżowych oddziałów”, które będą stowarzyszone z 45 tysiącami meczetów do Hitler Jugend?


Starczy, powiedział wielki szef. Dobrze, odpowiedziałem. To był koniec związku, jaki trwał od 1987 r.


Smutne? Smutne. Niemniej uważałem się za szczęściarza. W Turcji Erdogana mogłem być postawiony przed sądem z oskarżeniem o terroryzm za napisanie tego artykułu.


I Criticised Hamas and My Life in Turkey Became a Nightmare

The Jewish Chronicle, 2 kwietnia 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Burak Bekdil

Wieloletni publicysta wychodzącej w języku angielskim gazety tureckiej "Hurriyet Daily News", ostatnio (2017) zwolniony za publikowanie artykułów na Zachodzie.