Mosul, Gaza i hipokryzja świata


Ben-Dror Yemini 2017-04-07

Zniszczenia w Mosulu po nalotach USA. Żadnych potępień, żadnych protestów (Zdjęcie: AP)
Zniszczenia w Mosulu po nalotach USA. Żadnych potępień, żadnych protestów (Zdjęcie: AP)

Państwo Islamskie (ISIS) uczyło się od Hamasu, jak używać populacji cywilnej jako ludzkiej tarczy. Choć setki cywilów zginęły w nalotach USA na Irak, nie było absolutnie żadnych protestów i żadnych oskarżeń o „zbrodnie wojenne” To jest zarezerwowane dla jednego tylko kraju – Izraela.

Setki kobiet i dzieci zabito w Mosulu zachodnim w zeszłym tygodniu. Amerykanie bombardowali ten teren w ramach kooperacji z armią iracką przeciwko Państwu Islamskiemu. Ta tragedia nie dostała się jednak na czołówki gazet. Nigdzie też nie można było znaleźć twierdzeń o „zbrodni wojennej”. Ani też nieco bardziej umiarkowanych twierdzeń o „nieproporcjonalnej reakcji”. W ogóle nie było żadnych protestów. Wrogie uczucia, potępiające tytuły są zarezerwowane tylko dla jednego kraju na świecie – dla Izraela.   


Organizacja Narodów Zjednoczonych wydała potępienie – nie tych, którzy bombardowali, ale tych, którzy używali cywilów jako „ludzkiej tarczy”. „New York Times”, gazeta, która nieustannie potępiała Izrael podczas akcji Ochronny Brzeg, głównie sprzeczała się z Trumpem: „wzrost liczby śmierci cywilów wywołuje pytanie, czy ścisłe kiedyś reguły postępowania, których celem było zminimalizowanie ofiar cywilnych, zostały poluzowane przez administrację Trumpa”.


Można by uznać, że od 2003 r. lub może tylko od 2008 r., ścisłe reguły postępowania prowadziły do minimalnych ofiar cywilnych. No cóż, dane pokazują, że w Iraku od czasu wojny, która zaczęła się w 2003 r., zabito 268 tysięcy cywilów. Nie ma żadnego dowodu, że prezydent Barack Obama zredukował liczbę ofiar. Na przykład, użycie dronów było 10-krotnie wyższe w epoce Obamy niż w epoce George’a W. Busha. 


Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabu, Martin Dempsey, przyznał w przeszłości, że w staraniach o zredukowanie liczby ofiar cywilnych wysłał swoich oficerów do Izraela, który „posuwał się do nadzwyczajnych kroków, by ograniczyć zniszczenia i ofiary cywilne” w Gazie. W żaden sposób nie obniżyło to poziomu wrogości wobec Izraela. Nie zrobiły tego też ujawnione wytyczne dla terrorystów Hamasu, nakazujące im, by działali pośród populacji cywilnej w celu podniesienia liczby niewinnych ofiar, a tym samym wzmocnienia nacisków na Izrael.


Wszystkie porównania wyraźnie pokazują, że liczba śmierci cywilnych spowodowana przez Izrael, jest znacznie niższa. Rzecznicy Hamasu, nawet bardziej niż ISIS, wielokrotnie wręcz chełpili się, że używają cywilów – głównie kobiety i dzieci – jako ludzkich tarcz. ISIS uczyło się od Hamasu w nadziei, że ten sam nacisk międzynarodowy, jaki wywierano na Izrael, będzie wywarty także na siły koalicji. Wojownicy tej organizacji zostali rozmieszczeni na dachach budynków mieszkalnych. Ich misja została wykonana. Setki cywilów zabito.


Piszę to, bo już słyszymy w tle dźwięki werbli wojennych: wzrosła liczba rakiet odpalanych ze Strefy Gazy, Hamas wybrał nowego przywódcę wojskowego, Jahję Sanwara, i – jak wszystkie organizacje dżihadystyczne – inwestuje w przemysł śmierci: w tunele i rakiety, zamiast w odbudowę Strefy. Gdy tylko rozpocznie się konflikt, reakcja globalna będzie taka sama jak przy poprzednich rundach. Protesty będą skierowane przeciwko Izraelowi, nie przeciwko Hamasowi.

 

Nie znaczy to, że niczego nie możemy zrobić. Możemy. Izrael powinien zainicjować dramatyczną, dalekosiężną propozycję, by zakończyć blokadę Strefy. Formułą powinna być odbudowa w zamian za demilitaryzację. Jeśli Hamas odpowie „tak”, Izrael odniesie korzyści. Jeśli Hamas odpowie „nie”, Izrael zyska ważny argument dyplomatyczny.

 
Izrael nie jest ani USA, ani NATO. Izrael nie jest traktowany tak jak inne państwa zachodnie. Gdy tylko pojawią się pierwsze doniesienia o ofiarach cywilnych, rozpoczną się naciski międzynarodowe, włącznie z demonstracjami, protestami i potępiającymi artykułami. Wybaczanie i powściągliwość w takich sytuacjach są zarezerwowane dla każdej innej armii, ale nie dla Izraela. I powinniśmy przyznać, że protesty międzynarodowe, które zamieniają Izrael w zbrodniarza, wpływają na decyzje taktyczne i strategiczne podczas walki.


Inicjatywa izraelska nie wyeliminuje antyizraelskiej hipokryzji, ale pomoże Izraelowi uporać się z pułapkami przygotowanymi przez Hamas w celu podniesienia liczby ofiar cywilnych. Izrael przygotowuje się na kolejny konflikt. Przygotowania powinny obejmować także dyplomację. 

 
Mosul, Gaza and the world’s hypocrisy

Ynet News, 28 marca 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Ben-Dror Jemini 

(ur. 1954 w Tel Awiwie) jest prawnikiem, historykiem i publicystą wielu izraelskich dzienników (m.in. Maariw, Jediot Achronot), a także wykładowcą, który zajmuje się m.in. wpływem antyizraelskiej propagandy.

Pochodzi z rodziny Żydów wypędzonych z Jemenu.

Ben-Dror Yemini jest zwolennikiem pogłębiania dialogu z Palestyńczykami. Od wielu lat opowiada się za niepodległym państwem palestyńskim.