Fake news czyli partyjna “Prawda”


Andrzej Koraszewski 2017-03-29


Powiedzmy sobie szczerze, fake news to historia stara jak ognisko. Opowieści o zabiciu smoka, urwaniu łba hydrze, o sąsiadce, która rzuciła czary na moją kozę, są z całą pewnością starsze niż historia pisana. Bez obawy popełnienia błędu możemy powiedzieć, że fikcja literacka jest drugą naturą trzeciego szympansa. Opowieści o takich lub innych cudach przekazywane były już to dla uzyskania korzyści seksualnych, korzyści majątkowych lub władzy politycznej. A działały, bo umysł ludzki kocha niesamowite historie, bo ma tendencję do utwierdzania się w przesądach, bo krytyczne myślenie wymaga przełamania lęku na temat tego, co powiedzą inni.

Pojęcie „fake news” stało się nagle a niespodziewanie modne za sprawą powszechnie nielubianego nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, który zarzucił producentom wiadomości, że notorycznie mijają się z prawdą, a któremu producenci wiadomości zarzucili, że wspiera się na producentach „fałszywy wiadomości”.

 

O pochodzeniu fałszywych wiadomości historycy napisali już kilka książek, a obecne oburzenie środowisk dziennikarskich wydaje się mieć charakter radiomaryjnego zaklęcia -  „zawsze dziewica”. Środowiska dziennikarskie są w pełni świadome wysokiego nasycenia mediów fałszywymi wiadomościami, aczkolwiek (najprawdopodobniej w dobrej wierze), poszczególne redakcje zapewniają, że fałszywe wiadomości produkują inni, a robią to, już to dla zysku, już to z powodu tego, że należą do wrogiej i z definicji amoralnej opcji politycznej. 


Fake news w swej nowej krasie (kolejnego angielskiego zwrotu, który wkrada się do polszczyzny), wchodzi do dziennikarskiego żargonu, więc otwierając wiadomości z miejsca zderzam się z informacją, że „Ziemiec pisze o fake newsach. Zgadnijcie, czy przypomniał o tym, co sam mówił w Wiadomościach". Oczywiście stwierdzenie, że Ziemiec dał o bliźnim fałszywe świadectwo, a teraz zapominając o belce we własnym drze mordę o źdźble w oku bliźniego, mogłoby wywoływać jakieś niewłaściwe skojarzenia, a smecz fake newsem, jest jak modna apaszka.


W Związku Radzieckim mówiło się czasami, że w nic nie można wierzyć jak długo nie zdementuje tego „Prawda”. To podejście miało pewne wady metodologiczne, jednak dobrze odzwierciedlało rozpowszechniony wśród inaczej myślących pogląd, że partyjny organ jest generatorem fejków.


Fejkowatość fejka mierzymy badając siłę jego odchylenia od rzeczywistości. Jak wiadomo nie zawsze jest prawdą, że rybak, twierdzący, że złapał „taaaaką” rybę w rzeczywistości nie złapał żadnej ryby. Być może złapał rybę, o której nie warto wspominać.


Kiedy odchylenie od rzeczywistości stanowi element tożsamości ideologicznej, może przyjmować wartość standardową. Fejk smoleński przyjmuje na przykład różne formy, zasadniczo jednak wyklucza rozważanie możliwości, że była to katastrofa spowodowana błędną decyzją o lądowaniu w warunkach, w których jak zgodnie twierdzą zawodowi piloci, nikt rozsądny nawet nie rozważałby próby lądowania.


Partyjna teoria poznania może być nie tylko powodem złego rozpoznania, ale ujawnia tendencję do świadomego lub półświadomego seryjnego produkowania fałszywych wiadomości. Półświadome produkowanie fałszywych wiadomości jest pod pewnymi względami ciekawsze od świadomego. Świadome, z jego wydziałami propagandy i agitacji oraz specjalistami od czarnej propagandy, bywało tak skuteczne, że na Zachodzie miliony nieświadomych maszerowały na wiece poparcia pokoju organizowane przez agentów KGB. Wszelako półświadoma produkcja fejków wykorzystuje takie lub inne „klauzule sumienia” zmieniające świat w gabinet krzywych luster. Wówczas, rzecz jasna, łatki producentów fejków przylepiane są wyłącznie klientom konkurencyjnego gabinetu.


Trudno to rozgraniczyć. Spiskowe teorie mogą być produktem czarnej propagandy i funkcjonować w świadomości społecznej przez dziesięciolecia, a nawet stulecia, nawet kiedy źródło przestało istnieć. (Klasycznym przykładem są tu stworzone przez carską Ochranę „Protokoły Mędrców Syjonu”.)


Dobry fake news, jak dobra karykatura, odwołuje się do głęboko zakorzenionych uprzedzeń i stereotypów. Wiadomo zatem, że fałszywa wiadomość o tym, że izraelskie zespoły pomocy medycznej jadące na pomoc po trzęsieniu ziemi na Haiti robią to dlatego, że pobierają od ofiar narządy do przeszczepów, sprzedaje się lepiej niż inne, z tego prostego powodu, że idea Żyda zabijającego chrześcijańskie dzieci na macę należała do fałszywych wiadomości rozpowszechnianych przez stulecia i stosowanych jako narzędzie wzmacniania więzi religijnej.


Być może fałszywych wiadomości na temat Żydów nie jest najwięcej, ale należą do najbardziej popularnych i w analizie wiadomości dobrych lub złych, ale zawsze fałszywych należy im się miejsce szczególne, jako, że dobrze pokazują zarówno głęboką potrzebę jaki i nieustający popyt na posiadanie grupy ludzi, o których każda nieprawdopodobna opowieść zostanie uznana za prawdopodobną lub zgoła prawdziwą.  


Interesujące miejsce wśród fałszywych wiadomości zajmuje negacja Holocaustu. Pełnych negacjonistów Zagłady jest stosunkowo najwięcej w świecie muzułmańskim, gdzie najwyższe autorytety polityczne i religijne potrafią na jednym oddechu zapewniać, że żadnego Holocaustu nigdy nie było, że Hitler dobrze zrobił, że prawdziwy Holocaust to dopiero będzie z rąk muzułmanów, bo ci Żydzi zachowują się jak naziści i urządzają Holocaust Palestyńczykom.       


Pisząc o nagłej a niespodziewanej modzie na pisanie o fałszywych wiadomościach amerykański prawnik Alan Dershowitz zastanawia się, gdzie jest granica między  fałszywymi faktami a spornymi opiniami, w których fakty są prawdziwe zaś interpretacje mogą być tendencyjne?    

“Wolność słowa i otwarty rynek idei – pisze Dershowitz – nie daje gwarancji, że  prawda, sprawiedliwość i moralność się ostoją. Możemy zaledwie powiedzieć, że swoboda wyrazu jest mniejszym złem niż jej alternatywa w postaci państwowej cenzury, oficjalnych szwadronów jedynej prawdy i zamykania rynku idei. Podobnie jak demokracja, nieskrępowana swoboda rozpowszechniania nienawistnych i groźnych kłamstw może być ‘najgorszą’ polityką, z wyjątkiem tych, które próbowano wcześniej”.

Być może w krajach postkomunistycznych powinniśmy to pamiętać lepiej, ale z drugiej strony świeży powiew wolności wydaje się zbyt wielu kusić pornografią partyjnych prawd.


Tak czy inaczej, fake news jako zjawisko zasługuje na uwagę, pod warunkiem, że nie będzie to obsesyjna koncentracja uwagi na owym źdźble w oku bliźniego. (Paranoiczna koncentracja uwagi na źdźble w oku bliźniego jest źródłem niezliczonej ilości fejków w newsach.)          


Znalezienie człowieka, który nigdy nie powtórzył nieprawdziwej wiadomości, prawdopodobnie graniczyłoby z cudem. Nie dlatego, że wszyscy lubimy opowiadać niestworzone historie, ale dlatego, że wszyscy wpadamy w różne pułapki i szczerze wierzymy w to, co nam się przywidziało oraz w to, co nam dobrze opowiedziano. Uczył mnie mój ojciec, że życie oszukuje każdego, że to iż daliśmy wiarę głupstwu nie jest problemem, że problemem jest tchórzliwe udawanie gieroja, kiedy już wiemy, że zrobiliśmy z siebie idiotę.