Bezmiar nieszczęść arabskich nie ma nic wspólnego z Izraelem


Petra Marquardt-Bigman 2017-03-22

Uchodźcy syryjscy w Turcji.
Uchodźcy syryjscy w Turcji.

Kilka niedawnych artykułów dostarczyło danych, które pokazują jak naprawdę opłakane są warunki w wielu krajach arabskich i jak ponura jest perspektywa przyszłości dla znacznej części świata arabskiego – i, nie, to nie jest wina Izraela. Najbardziej szokujące są dane z Syrii (choć sytuacja w Jemenie jest prawdopodobnie równie tragiczna). Niedawny artykuł w “New York Times” pokazuje dewastację wyrządzoną pięcioma latami wojny w Syrii:

“Spójrzmy na liczby. (Choć podana statystyka jest oszacowaniem, dane będą raczej gorsze przy trwającej w Syrii wojnie.) Ponad 80 procent Syryjczyków żyje poniżej granicy biedy. Niemal 70 procent Syryjczyków żyje w skrajnej nędzy, co znaczy, że nie mogą zaspokoić podstawowych potrzeb, jak przedstawia raport z 2016 r. Od tego czasu liczby te najprawdopodobniej wzrosły. Stopa bezrobocia zbliża się do 58 procent, ze znaczną liczbą zatrudnionych jako szmuglerzy, walczący lub pracujący gdzie indziej w gospodarce wojny. Spodziewana długość życia spadła o 20 lat od początku powstania w 2011 r. Mniej więcej połowa dzieci nie chodzi do szkoły – stracone pokolenie. W kraju panuje katastrofa systemu opieki zdrowotnej. Opanowane poprzednio choroby, takie jak tyfus, gruźlica, żółtaczka A i cholera znowu są endemiczne. Polio zaś – uprzednio zlikwidowane w Syrii – wróciło, prawdopodobnie przyniesione przez wojowników z Afganistanu i Pakistanu.


Około 500 tysięcy ludzi straciło życie podczas wojny, a nieznana liczba Syryjczyków zginęła bezpośrednio z powodu konfliktu. […] Przy ponad dwóch milionach rannych około 11,5 przedwojennej populacji stało się ofiarami. A blisko połowa populacji Syrii jest uchodźcami albo wewnątrz kraju, albo za granicami. Sondaż z 2015 r. przeprowadzony przez agencję dla uchodźców ONZ, który badał uchodźców syryjskich w Grecji, stwierdził, że duża liczba dorosłych – 86 procent – miała wykształcenie średnie lub wyższe. Większość z nich miała poniżej 35 lat. Jeśli to jest prawda, wszystko wskazuje na to, że Syria traci tych właśnie ludzi, których potrzebuje najbardziej, jeśli ma być jakakolwiek nadzieja na odbudowę w przyszłości. “.

Przyszłość jednak nie wygląda różowo także dla pozostałego świata arabskiego. Artykuł MEMRI podsumował niedawno istotne dane z najnowszego raportu ONZ o Arabskim Rozwoju Społecznym (AHDR), który skupia się na „trudnościach i możliwościach stojących przed młodzieżą w regionie arabskim”. Nie trzeba mówić, że wszechstronny raport ONZ jest starannie “zrównoważony”, to znaczy, że starannie próbuje opakować wszystkie złe informacje w nieco lepsze lub w optymistyczne słowa o możliwościach, które czekają, by je pochwycić.


Jak pisze MEMRI:

“Choć pragnęlibyśmy, by było inaczej, przeglądając ten raport widzimy, że krytycy ‘Wiosny Arabskiej’ mieli bardziej realistyczną ocenę wydarzeń z 2011 r. niż ci, którzy byli skłonni widzieć jasne gwiazdy na niebie. […] Młodzież arabska dzisiaj pozostaje zanurzona w biedzie; są politycznie zmarginalizowani i nie mają głosu, ekonomicznie pozbawieni możliwości i społecznie skłonni do radykalizacji i przemocy. Ich egzystencja jest krucha i często nieprzewidywalna.


Raport [ONZ] naświetla fakt, że przez ostatnie dziesięciolecie region doznał ‘najszybszego wzrostu wojen i zbrojnych konfliktów’ w porównaniu z innymi regionami świata. Świat arabski otrzymuje także ‘wątpliwe wyróżnienie’ posiadania największej liczby państw upadłych, prezentując wysoki poziom ‘kruchości i niepowodzeń’ w dodatku do bycia źródłem największej liczby uchodźców i wygnańców. Choć raport nie zawiera prognozy dotyczącej poziomu konfliktów w regionie, przewiduje, że liczba ludzi żyjących na obszarach konfliktu wzrośnie z 250 milionów w roku 2010 do ponad 305 milionów w 2020”.

Przeczytanie samego raportu pokazuje wiele wskaźników tego, jak tragiczna jest sytuacja w wielu krajach arabskich i jak mała jest szansa na szybką poprawę – w rzeczywistości bardziej prawdopodobne wydaje się dalsze pogorszenie:

“region nadal jest poniżej średniej wg HDI [Wskaźnik Rozwoju Społecznego] i już jest za trzema z sześciu regionów świata, a mianowicie Azją Wschodnią i Pacyfikiem, Europą i Azją Środkową oraz Ameryką Łacińską i Wyspami Karaibskimi. Ocenia się, że w roku 2050 będzie na piątym miejscu, tylko nieco przed Afryką subsaharyjską”.


„Dowody pokazują, że perspektywy młodzieży w regionie są obecnie bardziej niż kiedykolwiek zagrożone przez biedę, stagnację gospodarczą, złe zarządzanie i wykluczenie, a wszystko pogorszone przez przemoc i kruchość organów politycznych”.


“Ogólnie rzecz biorąc, jakość edukacji jest zła. Standaryzowane testy w edukacji, takie jak Trends in Mathematics and Science Study (TIMSS) oraz Programme for International Student Assessment (PISA) pokazują, że kraje arabskie osiągają wyniki dużo poniżej średniej”.


“Awans kobiet w krajach arabskich jest nieodłącznie i przyczynowo związany z przyszłym rozwojem społecznym regionu arabskiego. Powszechne ubezwłasnowolnienie kobiet w krajach arabskich jest zakorzenione w czynnikach kulturowych, społecznych, ekonomicznych i politycznych. Jak zaobserwowano w AHDR z 2005 i 2009 r. ziarna dyskryminacji zakotwiczone są w przekonaniach kulturowych i tradycjach wychowania dzieci, edukacji, strukturach religijnych, mediach i stosunkach w rodzinie”.   

Wśród szczególnie wartych zauważenia danych w raporcie jest poniższa tabela, która pokazuje, że przytłaczająca większość Arabów uważa religię, tj. islam, za „ważną część” ich codziennego życia:



Jest to także interesujące w kontekście trwającej masowej migracji do bardzo świeckiej Europy – migracji najgoręcej witanej przez liberałów, którzy nie mają wysokiego mniemania o własnych religijnych ziomkach i gardzą religijnymi Amerykanami. Znaczenie religii dla Arabów jest także godne zauważenia w kontekście innego wniosku w raporcie ONZ:

“Głównie z powodu wysokich poziomów nietolerancji społecznej i religijnej ten region odbiega od innych krajów na świecie, które są na podobnym poziomie rozwoju. Tolerancja jest podstawową wartością w społeczeństwach pluralistycznych i kamieniem węgielnym systemów demokratycznych. [...] Ten szeroki deficyt regionalny i brak postępu w sprawie wartości tolerancji powodują niepokój o przyszłość demokracji w tym regionie”.

Choć Izraelowi udało się jak dotąd pozostać “willą w dżungli” – jak to kiedyś ujął Ehud Barak – jest oczywiście złą wiadomością, że region pozostaje – i pozostanie – pogrążony w konflikcie i że tak wiele podstawowych czynników hamuje postęp społeczny i rozwój ekonomiczny. Rok temu nadal bardzo aktualny artykuł w “New York Jewish Week” przedstawił wynikające z tego problemy dla Izraela, jak je wyjaśniał izraelski analityk Ehud Yaari. Artykuł zaczyna się anegdotą:

“Ehud Yaari mówi, że jego przyjaciel, Bernard Lewis, wybitny znawca Bliskiego Wschodu [który w maju ubiegłego roku ukończył 100 lat], posiadał ‘zdolność patrzenia w przyszłość’. Podczas niedawnego obiadu w Izraelu Yaari zapytał Lewisa jak, jego zdaniem, Bliski Wschód będzie wyglądał za pięćdziesiąt lat. Bez wahania Lewis przechylił się nad stołem i powiedział zdecydowanie: ‘Każdy Arab, który będzie mógł, ucieknie stąd’”.

Niestety, wielu z tych, którzy nie mogą uciec od beznadziei arabskiego Bliskiego Wschodu, może skończyć podsycając sekciarski konflikt i rozlew krwi. A dla sfrustrowanych młodych Palestyńczyków zamachy terrorystyczne są w oczywisty sposób kuszące. W bardzo ciekawym artykule, opublikowanym na początku stycznia 2017 r., Yaari pisze o wysiłkach Izraela, by opanować falę zamachów, która zaczęła się jesienią 2015 r. i okazuje się, że motywacja na ogół młodych sprawców wyraźnie odzwierciedla głębokie niezadowolenie i frustrację, jak również żar religijny opisane w raporcie ONZ ze świata arabskiego: 

“większość zamachowców pochodzi z marginesów społeczeństwa Zachodniego Brzegu: młodzi ludzie, walczący z marginalizacją społeczną, którzy doświadczyli wielokrotnych niepowodzeń w życiu osobistym lub stoją przed nieprzezwyciężonymi trudnościami osobistymi lub finansowymi. Wspólny profil napastników zidentyfikowano jako sfrustrowane jednostki, które czują, że ich życie znalazło się w ślepym zaułku do takiego stopnia, że szukają zbawienia przez męczeństwo. Wielu z tych, którzy zostali pojmani podczas zamachu, powiedziało śledczym, że wierzyli, iż śmierć w dżihadzie nagrodzi ich uznaniem, jakiego nie udało im się osiągnąć w życiu”.

Jeśli chodzi o motywy zaskakująco wysokiej liczby kobiet wśród zamachowców, Yaari pisze:

“Badania pokazały, że niemal wszystkie te kobiety – włącznie z 72-letnią babcią z Hebronu – szukały ucieczki od trudnych problemów rodzinnych, takich jak ciąża pozamałżeńska, zaaranżowane małżeństwo, przemoc w rodzinie i tak dalej. Całkiem często wyglądało na to, że te kobiety szukają śmierci lub aresztowania, by uciec ze swojego środowiska. W kilku wypadkach młode kobiety wymachiwały nożem kuchennym lub nożyczkami daleko od żołnierzy izraelskich, nie stanowiąc żadnego realnego zagrożenia, wiedząc, ze zostaną natychmiast aresztowane”.  

Więcej o frustracji i niezadowoleniu Palestyńczyków można przeczytać w tym niedawnym lamencie o Życiu w poniżeniu i rozgoryczeniu pod rządami Fatahu i tym przeklinaniu “Izraela, Hamasu i Fatahu” – to ostatnie napisane przez Palestyńczyka, który „urodził się i wychował jako dumny uchodźca w obozie dla uchodźców Dżabalia w Gazie”. Choć Palestyńczycy mogą uważać siebie za część świata arabskiego, jest czymś zdecydowanie unikatowo palestyńskim być „urodzony i wychowany jako dumny uchodźca” w palestyńskim mieście pod rządami Palestyńczyków.


The depth of Arab misery has nothing to do with Israel
Warped Mirror, 12 marca 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Petra Marquardt-Bigman

Mieszka w Izraelu, wychowała się w Niemczech, pochodzi z rodziny niemieckich uchodźców z terenów dzisiejszej Polski, studiowała w USA, gdzie obroniła pracę doktorską o amerykańskim wywiadzie w nazistowskich Niemczech, prowadzi blog "The Warped Mirror".