O płodności intelektualnego onanizmu


Marcin Kruk 2017-03-14

Spotkanie na szczycie, Magdalenka (Prezes po prawej, Ogórek po lewej.)
Spotkanie na szczycie, Magdalenka (Prezes po prawej, Ogórek po lewej.)

Flirtowałem z pewną myślą, ale nie była atrakcyjna. Zastanawiałem się nad fundamentalnym pytaniem, czy onanizm intelektualny może być płodny. Wiadomo, inteligent to człowiek, który myśli, że myśli więcej niż myśli, a z myśleniem jak z pracą, bywa przesypywaniem piasku z kupki na kupkę. Był u nas myśliciel, który marzył o upowszechnieniu dobrej roboty, ale narodu nie porwał, bo chociaż naród, jak to zgrabnie uchwycił były prezydent, chciałby dobrze zarobić, ale się nie narobić, jednak prezydent chciał do tego dojść z Matką Boską w klapie i naród za klapą poszedł, gwiżdżąc sobie na dobrą robotę.

Dzięki Bogu, starą inteligencję do Europy ciągnęło, bo dawała. Prezydent z Matką Boską w klapie chciałby, żeby dawała za naszą Solidarność, bośmy jej komunizm obalili, a on jak Sobieski pod Wiedniem, stara inteligencja chciała, żeby dawała za naszą kulturę, której mogliśmy jej użyczyć, a Europa chciała nam chłopów ubogacić, jakby tylko tego nam brakowało.

 

Klapa zatem, w ruinie wylądowaliśmy, miliony za chlebem wyemigrowały, bo teraz o paszport nietrudno, wystarczy podanie złożyć. Niby chleb był, ale co to za chleb, okruchy jakieś z pańskiego stołu, więc za obfitym chlebem trzeba było utachać się na zlewozmywaku, upokorzyć się, pokazać tej Europie jak Polak pracuje, jak hydraulikę zrobi, piwo poda, szparagi okopie, mieszkanie pomaluje, a czasem to również ho, ho.

 

Tymczasem inne miliony zostały w ruinach i od ruiny do ruiny autostradami pędzą, zdając sobie sprawę z tego, że trzeba uważać na radary wolnostojące i czy gdzieś miśki z suszarką za rogiem nie stoją.  

 

Ogólnie rzecz biorąc kamieni kupa, degrengolada i układy. Upupiła nas wolność bez dwóch zdań. Co teraz, pyta naród i wychodzi, transparentami potrząsa, petycje pisze, prośby wysyła i gniewem płonie. A drugi naród w narodzie, niby mniejszy, a jednak większy, na kolana pada, modły zanosi, pod opiekę się oddaje, w bębny bije i łono chwali, co nosiło i pierś, co wykarmiła.

 

Oszukała nas Europa, bo dawała, a jakby wcale nie dawała. Materialnie dawała, a duchowo zabierała, zubożała nas, pozbawiała, rabowała ruiny nasze, więc trzeba tej Europie pokazać i dokazać. Uchwalili większewicy, że co jak co, ale co to, to nie.

 

Ogłoszenie dali do gazet, że Rejtana zatrudnią od zaraz, warunki do uzgodnienia. Zgłosił się jakiś Jacek, na kastingach koszule rozrywał pięknie, więc zatrudnili. Leżał potem dramatycznie, ale chyba przy niewłaściwych drzwiach. Nic to, tradycji stało się zadość i mamy nową kartę w historii.

 

Myśleli ludzie, że to już, że strzelili sobie w stopę i odstrzelili wszystko. Mówią niektórzy, rąbałeś bór toporem, toś się i zaciął, i ręce zacierają.

 

Może słusznie, a może niesłusznie. Od zacierania rąk nikomu nie przybyło, a większewicy też jakby zacierali, języki pokazują i Boga chwalą, że im taki dobry rozum dał, i mówią, że przegrywając wygrali, bo strzelając sobie w stopę okazali stanowczość i zdecydowanie i patriotycznie wykazali, że w kaszę sami mogą sobie pluć, byle kasza była.

 

Nie ma się o co obrażać, jesteśmy w Czylinigdzie, czyli tak czy siak wracamy do korzeni.

 

A czy intelektualny onanizm jest płodny? Owszem, nie powiem, mnoży się jak króliki w barszczu (z uszkami).