Pod sztandarem Niebios


Phoebe Kate Foster 2017-03-09


24 lipca 1984 roku mieszkanka Utah Brenda Lafferty oraz jej malutka córeczka Erica zostały brutalnie zamordowane przez dwóch starszych braci jej męża, Dana i Ronalda, członków ekstremistycznej sekty mormonów. Nie przecząc temu, że zabili, Dan Lafferty uporczywie twierdził, że nie jest winny morderstwu.

Więc kto był winny?


Nie kto inny jak sam Wszechmocny.


Dan Lafferty twierdził, że Bóg powiedział mu, że ma zabić swoją bratową i jej niemowlę.
W książce Under the Banner of Heaven (Pod sztanderem Niebios), znany autor Jon Krakauer koncentruje swoją uwagę na niewielkiej grupie ekskomunikowanych członków Latter Day Saints, która zrodziła typy w rodzaju braci Lafferty, ludzi pozbawionych sumienia, zdolnych do potwornych czynów podejmowanych w imię Boga. Trochę w stylu „Z zimna krwią" Trumana Capote’a, Jon Krakauer, prezentuje chroniczny zapis wydarzeń towarzyszących zbrodni i wprowadza nas w intymne szczegóły życia rodziny Lafferty oraz innych członków łajdackiej bandy określającej się mianem „prawdziwych wyznawców". Ci akurat to mormońscy „purytanie" żyjący w odizolowanej społeczności na Zachodzie, nadal praktykującej poligamię (ustanowioną jako święte prawo przez założyciela sekty Josepha Smitha , a następnie zakazaną przez władze kościoła w roku 1890) i którzy, co jest jeszcze bardziej istotne, wierzą w niekwestionowana prawdę osobistego objawienia. Portret religii staje się pokrętny okrutny i udręczony - mizoginia, gwałt, kazirodztwo, maltretowanie a nawet mord mogą być usprawiedliwione, nakazane i sankcjonowane osobiście przez Boga.


Under the Banner of Heaven
to intrygująca mieszanka. Po części brukowe dziennikarstwo i studium z dziedziny pop artu. Krakauer poświęca znaczną część książki historii Mormonów i tu włosy zaczynają stawać na głowie. Ziarna ekstremizmu odnajdujemy w samych początkach Mormonizmu, religii opartej na objawieniu, którego Joseph Smith doznał w początkach XIX wieku i na objawieniach jego następcy, Brighama Younga. Później kierownictwo LDS, które zarówno wierzyło w objawienia Smitha i jego następców jak i w to, że ich własne objawienia płyną z boskiej inspiracji, ostatecznie zmieniły objawione Smithowi prawdy w kwestii „wielożeństwa" tak, aby prawa stanu Utah mogły być zgodne z prawami federalnymi.


Hmm, najwyraźniej w razie potrzeby, Bóg zmienia zdanie.


Jak można się było spodziewać teokracja z Salt Lake City, czyli obecne kierownictwo Kościoła Mormonów, nie była zachwycona tą książką. Nikt, ani religia, ani państwo, ani korporacja ani konkretny człowiek — nie jest zachwycony kiedy ujawnia się rozbieżności, niekonsekwencje i ciemne sprawki z przeszłości. Wszyscy mamy jakieś brudy, a historia religii jest ich na nieszczęście pełna.


Katolicy maja inkwizycję i watykańską historię przymykania oczu na działalność Hitlera w Europie, a obecnie ukrywany przez lata gorący problem molestowania dzieci przez księży. Luteranie mają dobrze udokumentowany alkoholizm swojego założyciela, jego niewyparzony język i połączony z tym fanatyzm wykraczający daleko poza akceptowalne reakcje na wszelkie próby krytyki jego dogmatów. Marcin Luther pisał: „Jest rzeczą chrześcijańską i aktem miłości uduszenie wroga, palenie i niszczenie ich póki nie będą zwyciężeni." Prezbiterianie Jana Kalwina spalili na stosie Michaela Servetusa za kwestionowanie dogmatu o trójcy świętej. Protestanci czasów Reformacji, którzy formalnie sami byli ofiarami prześladowań, zmieniali życie w piekło chrześcijanom, którzy nie podzielali ich wiary. Grupy takie jak Pielgrzymi i inni musiały szukać możliwości swobody religijnej na nieznanych terytoriach Nowego Świata. W amerykańskich koloniach szybko jednak prześladowani zaczynali sami być prześladowcami. Zmuszając katolików do wykrojenia sobie swojego kawałka ziemi w Marylandzie, a łagodnych kwakrów do stworzenia w Pensylwanii azylu religijnej tolerancji dla wszystkich.


Nie jest kwestionowany fakt, że te wszystkie wyznania mimo epizodów skrajnego fanatyzmu coś dobrego dla ludzkości robiły. Rzecz w tym, że początki większości religii związane są z kontrowersjami i wydarzeniami, o których kierujący tymi kościołami ludzie wolą zapomnieć. Nasza ludzka natura popycha nas do przedstawiania twórców naszych instytucji jako bohaterów, ale każdy mit zostaje prędzej czy później odbrązowiony. Religie są ze swej natury wykluczające. Sztywne reguły i dogmaty dzielą, a nie łączą, są narzędziem wykluczenia.


Puszką Pandory wszelkich religii są objawienia. Wykorzystanie „wewnętrznego głosu" dyktującego czyny bywa zabójcze. Nigdy nie wiadomo jaki będzie rezultat — bez wątpienia, czasem dobry, ale jest to również otworzenie drzwi dla ekscesów i nadużyć,  dostarczające łatwego usprawiedliwienia dla dziwacznych i gwałtownych zachowań ludziom z psychopatyczną osobowością. W Europie w czasach Reformacji podziały w Kościele, przynajmniej na pozór, dokonywały się w wyniku sporów doktrynalnych. W Ameryce, poczynając od początku XIX wieku coś się zmieniło. Zamiast spierać się o dogmaty, ludzie zaczęli „słyszeć słowa Boga" w zdumiewającej różnorodności. Wiek Rozumu zmienił się w Wiek Objawienia i religie spod znaku „zrób to sam", spersonalizowane religie, stały się nadzwyczaj modne. Mormonizm był tylko jedną z wielu religii jakie wyłoniły się w tym okresie bezprecedensowego ożywienia religijnego w Ameryce XIX wieku. Wszystkie miały wspólną cechę : przyjęcie „osobistego objawienia" jako powodu i przyczyny działania.


Wiek Objawienia rozpoczął się z wielkim trzaskiem w 1801 roku, w Cane Ridge, słynnym prezbiteriańskim domu spotkań, w stanie Kentucky, który był jak Woodstock tamtych czasów i który wyznaczył początek nowej ery w historii religii. Spontanicznie zjechało się tam około 40 tysięcy ludzi. Religijne uroczystości zapowiadane były na niedzielę 24 lipca, a trwały tydzień, przekształcając się w masowe nawrócenia i znane były jako „przejaw Ducha Świętego" wyrażający się w omdleniach, drgawkach i rzucaniu się na ziemię, w  śpiewaniu i w proroctwach oraz innych symptomach religijnej ekstazy — zjawisko to było potem standardową praktyką wielu fundamentalistycznych sekt jak również zgromadzeń kościołów głównego nurtu.


Po odrodzeniu w Cane Ridge nowe wyznania zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu, a zwykli ludzie zaczęli mieć wizje i objawienia, które popychały ich do wysiłku własnego, prywatnego reformowania religii. W początkach XIX wieku kaznodzieja kościoła baptystów, William Miller, „odkrył" w Biblii, że Chrystus powróci na ziemię między rokiem 1843 a 1844. Najwyraźniej nie udało mu się to, a jego nieudane proroctwo ochrzczone zostało jako „Wielkie rozczarowanie". Jednakże pozostałości rozczarowanych wyznawców przegrupowały swoje siły i są dziś znani jako „Kościół Adwentystów Siódmego Dnia", zaś interpretacje ich pisma świętego dostosowano do wielkiej wpadki Millera. W roku 1877, Mary Baker Eddy napisała: Science and Health with Key to Scriptures (Nauka i zdrowie z Kluczem do Pisma Świętego Wydanie polskie 1992 , wyd. Reiki), która, jak twierdziła, zawierała ostateczne objawienie Boga dla ludzkości i która stała się biblią Christian Science.


Kolejne stulecie obrodziło Uczniami Chrystusa, Kościołem Boga, Kościołem Świątobliwości, Zgromadzeniem Boga, Kościołem Poczwórnej Ewangelii, słynnym odrodzenie z Azusa Street w Los Angeles i niezliczoną ilością przelotnych skupisk wokół uzdrawiaczy, cudów, znaków , proroctw i innych „darów Ducha Świętego" ewangelicznych i apokaliptycznych. Pośrodku tego religijnego zamętu pojawił się Joseph Smith ze swoimi objawieniami., z jego tajemniczymi złotymi tablicami, aniołem Moroni i niezbitym przekonaniem, że jego religijny obraz świata jest jedynym słusznym.


Książka Krakauera jest próbą dotarcia do granic religijnej wiary. Autor zdobył wcześniej sławę badając ekstremalne możliwości człowieka, zmagania człowieka z naturą. Zarówno w jego książce Eiger Dreams jak i w Into Thin Air, koncentrował się na obserwowaniu ludzkich możliwości w dziedzinie alpinistyki. W swojej kolejnej książce bada ekstremizm innego rodzaju — w pewnym sensie z mniejszym sukcesem. Bagno historii religii, z jego wszystkimi meandrami i kaprysami, z jego topieliskami, gejzerami nienawiści i wybuchami emocji jest zupełnie innym, ale równie ryzykownym wyzwaniem jak wspinanie się na Mont Everest. Nikogo nie obrażamy wspinając się na szczyt, obrażamy uczucia milionów przyglądając się religii, którą wyznają.

Ludzie nigdy nie popełniają zła z takim oddaniem i taką radością jak 

wtedy kiedy robią to z religijnego przekonania. — Blaise Pascal


Tekst oryginału
.

(Prezentowanu tu wersja recenzji została trochę skrócona -A.K.)

PopMatters, 3 sierpnia 2003r.

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska 

 

Phoebe Kate Foster

Amerykańska autorka i dziennikarka.