Obrona demokracji w Gambii jest lekcją dla nas wszystkich


Seth J. Frantzman 2017-02-28


Na wiecu rządzącej partii Zanu-PF w Zimbabwe żona prezydenta Roberta Mugabe chwaliła swojego 91-letniego męża. “Któregoś dnia, kiedy Bóg postanowi, że Mugabe umrze, będziemy mieli jego zwłoki jako kandydata” – powiedziała. Mugabe rządził Zimbabwe, żelazną pięścią, od kiedy Zanu-PF wygrała wybory w 1980 r. i został premierem. Dołączył do wielu długoletnich przywódców, którzy dominowali XX i początek XXI wieku, jak Fidel Castro, Jose Eduardo Dos Santos w Angoli i Teodoro Obiang Nguema Mbasogo w Gwinei Równikowej.

Do niedawna Yahya Jammeh z Gambii był członkiem klubu “najdłużej rządzących przywódców”, bo rządził krajem od zamachu stanu w 1994 r. Niemniej obecnie Gambia wróciła do demokracji. Historia tego, jak to się zdarzyło, powinna być modelem dla świata, ale niestety, ponieważ Gambia jest małym krajem afrykańskim i media mają większą obsesję na temat tweetów Donalda Trumpa niż na temat tego, co dzieje się z miliardami ludzi na świecie, niewiele słyszymy o tej pięknej historii.


Podobnie jak wiele krajów w XX wieku Republika Gambii zdobyła niepodległość w latach 1960. i natychmiast, pod rządami Dawdy Jawara, stała się państwem jednej partii i jednego człowieka. Przy rządach jednopartyjnych w sposób nieunikniony przyszedł zamach stanu w 1994 r., któremu przewodził Yahya Jammeh. Gambia jest małym krajem, leżącym nad rzeką o tej samej nazwie. Ma populację dwóch milionów ludzi i jest mniej więcej wielkości stanu Connecticut w USA. Za Jammeha istniały instytucje demokratyczne i wygrał on wybory w 1996 i 2011 r. zdobywając około 70% głosów. W 2013 r. wyprowadził Gambię z Wspólnoty Narodów mówiąc, że „nigdy nie będzie członkiem żadnej instytucji neokolonialnej” i w grudniu 2015 r. ogłosił kraj „Islamską Republika Gambii”.


Uznano to za ekscentryczną decyzję, ale zapowiadało to pogłębienie autorytaryzmu. Ludzie z opozycji zostali uwięzieni i kiedy Jammeh ogłosił wybory w 2016 r., spodziewał się je wygrać. Jednak 1 grudnia 2016 r. Adam Barrow, stosunkowo nieznany deweloper, zdobył 43% głosów.

Początkowo Jammeh był pojednawczy i mówił: “Jeśli Barrow chce z nami pracować, nie ma z tym problemu”. Osiem dni później Jammeh ogłosił, że odrzuca ten wynik i anulował całe wybory.

W wielu wypadkach, kiedy władcy stawali się coraz bardziej autorytarni, sąsiadujące kraje, Narody Zjednoczone i świat stali z boku nie ingerując.

Zachodzi powolna erozja demokracji i wszyscy wzruszają ramionami. “Nie do nas należy ingerencja w suwerenne wybory”, puszczają do siebie oko politycy. Dlatego też w ONZ dyktatury współpracują, by usadzić jedna drugą w Radzie Praw Człowieka, dlatego ci, którzy najbardziej na świecie łamią prawa kobiet, kierują grupami monitorującymi prawa kobiet. Kraje, które podobno popierają demokrację, współpracują z krajami takimi jak Iran bez choćby cienia wstydu.

Państwa zachodnioafrykańskie postanowiły jednak, że nie pozwolą Gambii odwrócić się od demokracji. „Jeśli nie ustąpi, mamy wojsko stojące w gotowości i to wojsko będzie zdolne interweniować, by przywrócić wolę ludu” – powiedział 23 grudnia Marcel Alain de Souza, przewodniczący Wspólnoty Ekonomicznej Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS).

Jammeh otrzymał ultimatum, by uznał wybory i oddał władzę. Pułkownik Abdou Ndiaye, rzecznik armii senegalskiej, powiedział 18 stycznia, że siły Senegalu “są gotowe do interwencji, jeśli będzie to potrzebne, jeśli nie znajdziemy rozwiązania dyplomatycznego”. Armie Nigerii i Ghany zgodziły się uczestniczyć w tej akcji wraz z Senegalem. 26 tysięcy Gambijczyków uciekło z kraju w obawie przed konfliktem.   

Następnego dnia wojska ECOWAS weszły do Gambii i wraz z nimi wrócił Barrow, który wcześniej uciekł z kraju, został zaprzysiężony jako prezydent Gambii w ambasadzie gambijskiej w stolicy Senegalu Dakarze. Licząca 2,5 tysiąca żołnierzy armia Gambii nie stawiała oporu, a część oficerów już zdecydowała o opuszczeniu Jammeha.

W kilka dni potem Jammeh uciekł z kraju, zabierając ze sobą miliony w gotówce, a Barrow powrócił do stolicy Bandżul.

Jego pierwsze oświadczenia jako prezydenta dotyczyły obrony wolności prasy, zreformowania budzącej przerażenie agencji wywiadowczej i usunięcia słowa “islamska” z nazwy kraju. 18 stycznia został zaprzysiężony po raz drugi na ojczystej ziemi. Przywódcy regionalni i międzynarodowi, tacy jak Macky Sall z Senegalu i zastępca sekretarza stanu USA ds, afrykańskich, Linda Thomas-Greenfield oraz minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii wysłali wyrazy poparcia.

Historia przejścia Gambii do demokracji wygląda na dobry scenariusz tego, jak organizacje regionalne, takie jak ECOWAS i jej militarne ramię, ECOMIG, jak również społeczność międzynarodowa, mogą wymusić przestrzeganie praw ludności. Rada Bezpieczeństwa zadeklarowała pod koniec grudnia, że „ostro potępia próby uzurpowania sobie woli narodu” i że popiera wybranego na stanowisko prezydenta Barrowa w „przywróceniu rządów prawa” w kraju i poszanowania woli ludu. Za ostrymi słowami poszła silna i skoordynowana akcja. Na niedawnej konferencji bezpieczeństwa w Monachium liczni politycy, od Angeli Merkel do sekretarza generalnego ONZ, Antionia Guterresa, używali sloganu „multilateralizm”, by omawiać problemy takie jak terroryzm, przed którymi stoi świat. Ale ten „multilateralizm” łatwiej głosić niż osiągnąć.

 

Setki milionów ludzi w licznych krajach jest skazanych na życie w warunkach przypominających więzienie z powodu niechęci do przeciwstawienia się dyktatorom i reżimom autorytarnym. Pozwala się reżimom krajów takich jak Wenezuela na niszczenie życia własnej ludności, więzienie i torturowanie opozycjonistów i dokonywanie nienaprawialnych szkód bez zdecydowanej reakcji. Pozwala się ludziom takim jak Castro i Assad i wielu podobnym na rządzenie krajami, jak gdyby były to posiadłości z niewolnikami należące do ich rodziny, nie zaś kraje z wielopartyjnymi wyborami.

 

Zapominamy, co dzieje się z tymi krajami na długą metę. Dzisiejsze problemy Meksyku, od infrastruktury do narkotykowych mafii, są w znacznej mierze wynikiem rozkładu, który zaczął się od przejęcia rządów przez Partido Revolucionario Institucional (PRI) rządzącej od 1929 do 2000 r. Gospodarka Egiptu pogrążyła się w zastoju za czasów długich rządów Hosni Mubaraka.

Korea Północna jest jednym wielkim więzieniem.

Obawiamy się akcji militarnych i izolacji politycznej przeciwko tyrańskim reżimom pod pozorem wspierania dialogu i “pokoju”. Istnieje fikcja, że sankcje wzmocnią reżim, a więc jedynym sposobem pokonania tyranii jest nagradzanie jej. Gdzie jednak są dowody, że dialog i wolny handel z tyranią działają? Iran, Algieria, Tadżykistan, Erytrea, Kambodża, Kamerun – długa jest lista krajów z przywódcami lub partiami, które są przy władzy od dziesięcioleci. Czy zapewniamy dzisiaj szybszy marsz ku demokracji, czy też nowe tyranie zapuszczają korzenie w wielu miejscach? Jaki to pokój, kiedy inni nie są wolni? Czy ci, którzy są pozostawieni w tyranii, zaznają „pokoju”, czy też my po prostu uchylamy się od odpowiedzialności? Gambia jest inspirującym przykładem tego, co może zdarzyć się, kiedy ludzie żądają zmiany – i sąsiedzi popierają ich żądania. Często udajemy, że granice narodowe są święte. Jak gdyby przez przypadek urodzenia w złym miejscu mieszkający o kilka kilometrów dalej człowiek zasługiwał na życie w państwie policyjnym. Wiele granic jest jednak wyznaczonych arbitralnie; tym, co nie jest arbitralne, są prawa człowieka i prawa naturalne. Europejskie mocarstwa kolonialne nakreśliły arbitralnie granice w Afryce i w częściach Bliskiego Wschodu i z ich powodu jeden człowiek głosuje w wyborach i może czytać kilka gazet i używać Twittera, a drugi nie może. Organizacje regionalne, takie jak ECOWAS, mogą pomóc zapewnić, że trendy idące przez granice idą bardziej w kierunku respektowania prawa, nie zaś w odwrotnym. Byłoby dobrze gdyby te wysiłki zostały docenione. Wizyty międzynarodowe i państwowe w tych krajach, Nagroda Nobla, wsparcie finansowe i nagłośnienie medialne mogłyby pomóc w lansowaniu modelu tego, co osiągnięto w Gambii.  

 

The Gambia’s defense of democracy is a lesson for us all

Jerusalem Post, 19 lutego 2017

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska



Seth J. Frantzman


Publicysta “Jerusalem Post”. Zajmował się badaniami nad historią ziemi świętej, historią Beduinów i arabskich chrześcijan, historią Jerozolimy, prowadził również wykłady w zakresie kultury amerykańskiej. Urodzony w Stanach Zjednoczonych w rodzinie farmerskiej, studiował w USA i we Włoszech, zajmował się handlem nieruchomościami, doktoryzował się na  Hebrew University w Jerozolimie.