Trump pogroził Iranowi...


Andrzej Koraszewski 2017-02-07

Rakieta irańska ozdobiona hasłem “Izrael powinien być wymazany z powierzchni ziemi” (Fars, Iran, 9 marca 2016)
Rakieta irańska ozdobiona hasłem “Izrael powinien być wymazany z powierzchni ziemi” (Fars, Iran, 9 marca 2016)

Otrzymałem wiadomość od szacownej instytucji zajmującej się informowaniem mnie o sytuacji na świecie”. Wiadomość głosiła: „Trump pogroził Iranowi”. Zmartwiłem się, już myślałem, że ten Trump nie będzie się tak brzydko zachowywał, a tu proszę, grozi, chociaż nie powinien.

Czterdzieści lat temu staliśmy z żoną w sklepiku na szwedzkim osiedlu studenckim i patrzyliśmy z podziwem na okładkę studenckiego tygodnika. Tytuł na okładce głosił: „Jeśli nie masz własnych poglądów, możesz używać naszych za 2,50 tygodniowo.” Spieraliśmy się później, czy oni tak dla jaj, czy uchowaj boże, śmiertelnie poważnie. Ja śmiertelną powagę wykluczyłem, a żona nie była do końca przekonana. Teraz szacowna instytucja pod nazwą wiadomości.gazeta.pl oferuje mi swoje poglądy całkowicie nieodpłatnie, a jedyną karą są włażące w oczy reklamy dóbr materialnych i duchowych. Kompletna wiedza o świecie za friko do swobodnego używania od poniedziałku do niedzieli.

 

Przyznam się szczerze, że zaciekawiło mnie, czemu ten Trump tak grozi, bo bardzo chciałem się umocnić w niechęci do Trumpa. A tu taka okazja, w końcu co takiego ten Teheran zrobił, żeby mu zaraz grozić? Szacowna instytucja informuje mnie, że Iran ogłosił, że przetestował sobie pocisk balistyczny, a prezydent USA uznał to za naruszenie porozumienia nuklearnego. Dowiedziałem się, że irański minister obrony, Husejn Dehghan oświadczył, że próba "nie stanowiła naruszenia umowy nuklearnej ze światowymi mocarstwami ani jakiejkolwiek rezolucji". 

 

Już miałem uznać, że posiadam wszystkie informacje uprawniające mnie do posiadania zdecydowanych poglądów i pozostałbym z poglądami nabytymi od szacownej instytucji, kiedy coś mnie tknęło, żeby zajrzeć pod podszewkę. (A pod tą podszewką, proszę państwa to aż się roi od wszelakiego robactwa.)

 

No więc faktycznie, irański minister obrony powiedział, że test nie narusza, co potwierdził również irański minister spraw zagranicznych Zarif, o czym doniosła irańska agencja prasowa „Tasnim” w dniu 1 lutego. br. Muszą mieć jakieś podstawy, żeby tak sobie twierdzić, że nie narusza, bo jakby nie mieli, to by chyba nie mówili.

 

Kłopot z tą umową, bo Iran niczego nie podpisał, więc wszystko na gębę, chociaż to i owa jest spisane, a najwięcej w różnych aneksach. Przy okazji tego testu pocisku balistycznego politycy irańscy powtarzają, że nikogo nie muszą w takich sprawach prosić o pozwolenie.       


Ciekawostką może być fakt, że jeszcze w listopadzie 2013 roku irańscy politycy dali do zrozumienia, iż ograniczają swój program rozwoju pocisków balistycznych do rakiet o zasięgu poniżej 2 tysięcy kilometrów. Co więcej twierdzili wtedy i twierdzą nadal, że otrzymali od Amerykanów ciche (oczywiście wyłącznie ustne) przyzwolenie na rozwijanie takich pocisków.  Irańscy politycy mogą mówić różne rzeczy, diabli wiedzą, czy można im wierzyć.        


17 listopada 2014 r. agencja informacyjna Tasnim zamieściła wiadomość wyjaśniającą, że Iran „zadowala się” zasięgiem 2 tysięcy kilometrów, który uważa za „pożądany” i który obejmuje cały Izrael: „Dowódcy armii Republiki Islamskiej Iranu powiedzieli wiele razy, że wraz z osiągnięciem pocisków dalekiego zasięgu do 2 tysięcy kilometrów Iran dotarł do szczytu zasięgu, jaki uważa za pożądany i że ‘tymczasem’ nie ma potrzeby powiększenia tego zasięgu”.      


No dobrze, ale czy to znaczy, że było jakieś przyzwolenie ze strony administracji prezydenta Obamy?  Nie ma tu żadnego potwierdzenia, a nawet przeciwnie, więc pozostajemy tylko z opowieściami Irańczyków. Umowa jest niepodpisanym świstkiem papieru, a jej umocnieniem są rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ.            


4 listopada 2015 agencja IRIB przekazała po hebrajsku wiadomość, że  szef sztabu irańskich sił zbrojnych, generał Hassan Firouzabadi, podkreślił, że państwo zgodnie z rozkazami dowódcy naczelnego [tj. Chameneiego] IRGC podejmuje się, między innymi, ograniczyć planowanie nuklearne, ale jest upoważnione do produkcji pocisków o zasięgu 2 tysięcy kilometrów. Miał on wówczas powiedzieć, że „Iran będzie trzymał się działów porozumienia nuklearnego z Zachodem, które obejmuje restrykcje planowania nuklearnego, a w dodatku Iran jest upoważniony do posiadania pocisków o zasięgu 2 tysięcy kilometrów”.


Dalej brodzimy po kolana w fusach. Tajemnica może się po części ukrywać w sformułowaniach rezolucji Rady Bezpieczeństwa 2231, która drastycznie łagodzi sformułowania poprzedniej rezolucji Rady Bezpieczeństwa (nr 1929 z 2010 roku), która to rezolucja jednoznacznie zabraniała rozwijania pocisków balistycznych, ten zakaz został uchylony, a stwierdzenie o pociskach „zdolnych do przenoszenia głowic atomowych” zostało przeformułowane na „z zamiarem” przenoszenia pocisków nuklearnych (co zdecydowanie łatwiej obejść, a przynajmniej wykręcić).


Strona irańska wielokrotnie łamała „porozumienie nuklearne”, również w zakresie programu budowy pocisków balistycznych. Po przeprowadzeniu próby z pociskami balistycznymi 9 maja 2016 r., czyli po wprowadzeniu w życie JCPOA  – dyrektor Dywizji Powietrznej i Pocisków IRGC Amir Ali Hadżizadeh powiedział: „Amerykanie mówią [nam]: ‘Nie mówcie o sprawie rakiet, a jeśli przeprowadzacie próbę lub manewry, nie wspominajcie o tym'" (Tasminnews, 14 maja 2015).

 

W różnych  komentarzach wokół osławionej umowy nuklearnej z Iranem wielokrotnie zwracano uwagę, że jest nie tylko szkodliwa dla interesów Ameryki, że może być tragiczna dla Izraela, ale również, że nie jest żadną umową i ignoruje wszelkie zabezpieczenia wymuszające jej przestrzeganie przez stronę irańską. Zaniepokoiłem się poważnie, że Donald Trump grozi Iranowi, a teraz jak czytam co mówią irańscy politycy, uświadamiam sobie do jakiego stopnia jest to nieładne z jego strony.