Przemówienie noworoczne do świata muzułmańskiego


Nonie Darwish 2017-01-07

Prezydent Obama przemawiający w Kairze, 4 czerwca 2009.
Prezydent Obama przemawiający w Kairze, 4 czerwca 2009.

Od Redakcji

Wybór Donalda Trumpa wywołał u jednych panikę i gniew, u innych nadzieję. Obydwie reakcje wydają się zrozumiałe, a jednak postronny obserwator ma czasem kłopoty z zajęciem stanowiska wobec z reguły niesłychanie emocjonalnych reakcji. Największe nadzieje obserwujemy wśród dysydentów ze świata muzułmańskiego. Czy słuszne? Z pewnością warto głosy mówiących o tych nadziejach poznać. Nonie Darwish jest córką egipskiego generała zabitego przez Izraelczyków. Porzuciła islam, przeszła na chrześcijaństwo, pisze często o groźbie islamizmu i o jego zakotwiczeniu w islamie. Tym razem pisze o swoich nadziejach związanych z Donaldem Trumpem i o tym, co powinien powiedzieć muzułmańskiemu światu.   


Pierwsze wielkie przemówienie prezydenckie Obama wygłosił  4 czerwca 2009 r. do świata muzułmańskiego w Kairze. W przemówieniu nie zajmował się trudną rzeczywistością islamu ani wpływem tej rzeczywistości na pokój na świecie. Żaden władca muzułmański nie uścisnął ręki prezydenta Obamy, obiecując zmianę, nowe stosunki z Zachodem w oparciu o wzajemny szacunek, ani nie powiedział o tym, co strasznego stało się 11 Września. (Zdjęcie: White House).

Swoje pierwsze wielkie przemówienie po wyborze na prezydenta w 2008 r. Barack Obama wygłosił do świata muzułmańskiego w Kairze. W przemówieniu nie zajmował się trudną rzeczywistością islamu ani wpływem tej rzeczywistości na pokój na świecie. Żaden władca  muzułmański nie uścisnął ręki prezydenta Obamy, obiecując zmianę, nowe stosunki z Zachodem w oparciu o wzajemny szacunek, ani nie powiedział o tym, co strasznego stało się 11 Września, nawet jeśli nie był za to bezpośrednio odpowiedzialny. Żaden przywódca arabski nie ogłosił końca dżihadystycznej i antyzachodniej edukacji nienawiści i arabskiej propagandy medialnej. Świat muzułmański otrzymał tylko przepraszanie prezydenta Obamy.


Kiedy prezydent Obama wyjechał z Kairu, zostawił wzmocnione Bractwo Muzułmańskie i osłabionych wojskowych władców, którzy wkrótce zostali obaleni jeden po drugim. Według standardów zachodnich,  odrzuca się władzę armii jako ciemiężącą formę rządzenia, ale w świecie islamskim jest to jedyna zapora przed religijną tyranią szariatu, który jest siłą  narzucany przez teokracje islamskie, takie jak Iran i Arabia Saudyjska. Próżnię szybko wypełniły Bractwo Muzułmańskie i ISIS i świat muzułmański stoi teraz w ogniu.  

Wielka nawała islamskiej ciemności, przetaczająca się przez naszą planetę, kieruje się ku Zachodowi. Nie pozwólmy, by strach i terror odebrały nam wolności, budowane przez pokolenia Amerykanów. Pora, by Zachód zjednoczył się i wystosował twarde przesłanie do świata muzułmańskiego – przesłanie, które powinien był przekazać prezydent Obama w 2009 r.


Wraz z wyborem prezydenta-elekta Donalda J. Trumpa obywatele Zachodu odnowili nadzieję, że Ameryka znowu będzie przywódcą wolnego świata i praw człowieka dla wszystkich, jak to być powinno. Miejmy nadzieje, że Trump zgromadzi przywódców wolnego świata, by dać światu muzułmańskiemu wyraźne przesłanie:

Minęły dni poświęcania bezpieczeństwa i pewności obywateli Zachodu na rzecz wielokulturowości. Żeby wielokulturowość działała, ruch musi być dwustronny między narodami, które podzielają wartość wzajemnego szacunku dla swoich kultur. Niestety, Zachód nie otrzymał tego szacunku od islamu. Ameryka, Europa i Australia są bezpiecznym schronieniem dla ludzi z całego świata – różnych narodowości, religii i ras. Kochamy muzułmanów tak, jak kochamy wszystkich ludzi, ale nasza miłość do ludzi świata nigdy nie zasłania naszego najważniejszego obowiązku, którym jest obrona naszych obywateli, naszej wolności, naszego sposobu życia i – tak – opartych na Biblii wartości judeochrześcijańskich.


Dzisiaj Bliski Wschód stoi w płomieniach, opanowany i pustoszony przez terrorystów i ekstremistów, którzy nie mają szacunku dla własnych rządów ani dla prawa i porządku. Grupy takie jak ISIS i inne przyniosły z powrotem starodawne barbarzyństwo, o którym ludzkość błędnie sądziła, że pozostawiła za sobą. Nieustannie słyszymy, że nie ma to nic wspólnego z islamem i że islamscy terroryści są tylko grupką niemających rozeznania muzułmanów, którzy źle zinterpretowali prawdziwy, pokojowy islam.


Teraz jednak jest nasza kolej na powiedzenie wam, co myślimy: nie ma znaczenia, czym jest prawdziwy islam, a czym nie jest. Kiedy terrorysta taranuje tłum ciężarówką, żeby zabijać, ostatnią rzeczą, jaką ktokolwiek chce wiedzieć, jest, czy „kierowca był prawdziwym muzułmaninem, czy nie”. To jest coś, z czym świat muzułmański musi uporać się u siebie; nie należy do nas, na Zachodzie staranie się ocenić, co jest „prawdziwym islamem”, a co nie jest.


Państwowe szkoły na Bliskim Wschodzie nadal uczą propagandy nienawiści do Zachodu, Żydów i chrześcijan. Uczą dzieci kłamstw takich, jak to, że Jaser Arafat został otruty przez Żydów. Nadal uczą w szkołach państwowych, że dżihad jest świętą wojną przeciwko nie-muzułmanom; że zabijanie apostatów i honorowe morderstwa dziewcząt to obowiązek według prawa islamskiego, a ci, którzy tego dokonają, nie tylko nie będą ścigani przez prawo, ale otrzymają dziewice jako nagrodę od Allaha. Muzułmańscy imamowie szerzą nienawiść i podżeganie na ekranach telewizyjnych telewizji rządowej pod nosami tak zwanych umiarkowanych przywódców. Wasi przywódcy religijni, których pensje wypłacają rządy islamskie, stoją przed kamerami waszych mediów i wzywają muzułmanów, by dźgali nożami, taranowali ciężarówkami, zabijali, gwałcili i upokarzali kafir [nie-muzułmanów] Żydów, chrześcijan i pogan.


Wykonaliśmy wystarczająco dużo przymilania się, ugłaskiwania i przymykania oczu na mały, brudny sekret, którego nikt nie chce przyznać: że rządy islamskie i grupy terrorystyczne to bliźniaki syjamskie, które pracują razem dla tego samego celu: narzucenia światu prawa Allaha – szariatu. Nie jest tajemnicą, że muzułmański władca  musi rządzić według szariatu i musi prowadzić dżihad przeciwko niewiernym. Prawo szariatu nakazuje obywatelom muzułmańskim usunięcie przez rebelię lub zabójstwo każdego przywódcę muzułmańskiego, który nie przestrzega szariatu i nie popiera dżihadystów. Świat rozumie położenie przywódców islamskich, którzy muszą wypełnić swoje obowiązki według szariatu, bo inaczej marny ich los. Rozwiązanie tego problem nie jest odpowiedzialnością Zachodu, ale jest wielkim problemem, którym świat muzułmański musi zająć się otwarcie.


Podczas gdy muzułmańskie narody i rządy będą nabierać odwagi, by otwarcie rozwiązywać swoje problem związane z obowiązkiem dżihadu, niecny sojusz rządów islamskich i grup terroru musi zostać zdemaskowany i stanowczo odrzucony. Zachodu nie stać na dalsze uczestniczenie w tej nieuczciwej grze pozorów.


Od dzisiaj Zachód musi uważać rządy islamskie za odpowiedzialne za akcje dżihadystyczne ich terrorystycznych obywateli. Nic nie dzieje się w krajach muzułmańskich bez wiedzy rządów. Jeśli rząd muzułmański nie ma żadnej kontroli nad swoimi obywatelami, powinien zostać uznany za państwo zbójeckie. Narody islamskie, które nadal hodują terrorystów w mediach, szkołach i meczetach, a potem udają, że nie są winne zbrodni, muszą zostać pociągnięte do odpowiedzialności. Sami muzułmanie nie okazują żadnej tolerancji żadnemu karykaturzyście zachodniemu, który obraził ich karykaturą Mahometa. Zamiast powiedzieć, że ten karykaturzysta nie reprezentuje wszystkich narodów Zachodu, ludzie organizowali zamieszki, zabijali,  palili zachodnie ambasady w odwecie za karykatury. Robiły to te same narody, które zalały świat terrorystami używającymi samolotów, bomb, noży i ciężarówek, by zabijać nie-muzułmanów. Muzułmanie muszą nauczyć się przysłowia: „Jeśli twój dom jest ze szkła, nie rzucaj kamieniami w innych”.


Każdy naród zachodni, który nie broni swoich obywateli, powinien być uznany za pariasa wśród cywilizowanych narodów. Wpuszczanie niesprawdzonych przez służby bezpieczeństwa uchodźców z Syrii i Iraku nie jest aktem współczucia, ale rażącym zaniedbaniem. Rządy zachodnie jak dotąd zawodziły już zbyt długo swoich obywateli i to skończy się dzisiaj.


Dla rządów zachodnich szaleństwem byłoby zaniechanie użycia nadzwyczajnych środków dla samoobrony. Drzwi dla imigracji obywateli muzułmańskich z krajów opanowanych przez terrorystów będą zamknięte. W końcu, dlaczego ludzie z kultury, która nienawidzi Zachodu, starają się dostać na Zachód? Jak powiedział prezydent-elekt Trump, dlaczego Ameryka – lub jakikolwiek inny kraj – nie miałaby wpuszczać tylko tych imigrantów, którzy nas kochają i respektują nasz sposób życia?


Przyjmowanie uciekających przed terrorem w Syrii jest złe nie tylko dla Zachodu, ale także dla Syrii. Jeśli zabierzemy z Syrii umiarkowanych muzułmanów, to kto pozostanie do walki z ISIS i do odbudowania kraju?


Nasze drzwi zostaną ponownie otwarte dla obywateli z narodów islamskich dopiero po wygraniu wojny z terroryzmem islamskim i po tym, jak rządy islamskie udowodnią światu, że zmieniły się radykalnie, że raz na zawsze skończyły z obsesyjną propagandą dżihadu i z nauką nienawiści, jaka dominuje w świecie muzułmańskim. Do tego czasu wszystkie rodzaje wiz dla ludzi z tych terenów zostaną zawieszone poza niewieloma, którzy zostaną starannie sprawdzeni przez służby bezpieczeństwa. Takie działania niewątpliwie przyspieszą reformę islamu i edukacji islamskiej w narodach muzułmańskich, które rozpaczliwie pragną oddać nam nadmiar swojej nieszczęśliwej populacji.


Oczekujemy dnia, kiedy umiarkowani muzułmanie będą w stanie przejąć rządy, systemy edukacyjne oraz prawo i porządek, żeby świat zachodni mógł na nowo podjąć wzajemnie konstruktywne stosunki oparte na przyjaźni i szacunku. Cały świat oczekuje tego dnia i modli się o pokojowy Bliski Wschód. Piłka jest teraz na boisku świata muzułmańskiego.

New Year Speech to the Muslim World

 

Gatestone Institute, 1 stycznia 2017 r.

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Urodzona w Egipcie amerykańska działaczka na rzecz praw człowieka. Jest córką egipskiego pułkownika Mustafy Hafeza - założyciela terrorystycznego oddziału fedajinów, którzy zabijali w większości żydowskich cywilów. Jej ojciec został zlikwidowany w 1956 r. przez armię izraelską, a muzułmanie ogłosili go szahidem. Nonie Darwish stworzyła organizację "Arabowie dla Izraela", która popiera pokojową koegzystencję na Bliskim Wschodzie i zwalcza muzułmańską kulturę nienawiści. Autorka książek: "Cruel and Usual Punishment: The Terrifying Global Implications of Islamic Law", "Now They Call Me Infidel".